Anastazja chce łamać bariery
2025-03-27 12:00:00(ost. akt: 2025-03-27 11:35:31)
LEKKA ATLETYKA\\\ Anastazja Kuś jest wschodzącą gwiazdą polskiego sportu. Z halowych mistrzostw świata w Nankinie olsztynianka wróciła ze srebrnym medalem w sztafecie 4x400 m. - Jedni mnie kochają, drudzy nienawidzą - uważa 18-letnia biegaczka.
Początkowo polska sztafeta nie miała startować w Nankinie. Polski Związek Lekkiej Atletyki otrzymał jednak zaproszenie od federacji World Athletics kilka dni przed rozpoczęciem zawodów.
- Było to duże zaskoczenie, bo po mistrzostwach Europy miałam skończyć sezon i odpuściłam treningi - wyjaśnia zawodniczka AZS UWM Olsztyn. - Potem nadarzyła się taka okazja, więc postanowiliśmy razem z trenerem i innymi zawodniczkami, że spróbujemy naszych sił w Chinach i pojedziemy tam bez aklimatyzacji. Było to dla mnie nowe doświadczenie. Nigdy nie startowałam od razu na kolejny dzień po podróży, która była dosyć długa.
- Było to duże zaskoczenie, bo po mistrzostwach Europy miałam skończyć sezon i odpuściłam treningi - wyjaśnia zawodniczka AZS UWM Olsztyn. - Potem nadarzyła się taka okazja, więc postanowiliśmy razem z trenerem i innymi zawodniczkami, że spróbujemy naszych sił w Chinach i pojedziemy tam bez aklimatyzacji. Było to dla mnie nowe doświadczenie. Nigdy nie startowałam od razu na kolejny dzień po podróży, która była dosyć długa.
W Nankinie rywalizowało tylko pięć kobiecych sztafet. Złoty medal zdobyły Amerykanki, srebrny - Polki, a brązowy - Australijki. Czwarte miejsce zajęły Chinki, a piąte reprezentantki Sri Lanki.
- Termin zawodów był bardzo późny - ocenia Kuś. - Ja też pod koniec marca nie jestem w optymalnej formie. Niektórzy przygotowują się już do sezonu letniego na obozach. Inni totalnie odpuścili starty w hali po igrzyskach olimpijskich. Nawet w mistrzostwach Europy była słabsza obsada. Takie jest bieganie w hali. Nikt nie zakazał innym sztafetom przyjechać. Termin mi jednak nie pasował, bo byłam wyrwana ze swoich krótkich wakacji, odpoczynku między sezonem halowym i letnim. Musiałam jednak wziąć się w garść i trenować do mistrzostw świata. Taktyka była taka, żeby dowieźć pałeczkę na drugim miejscu. Wiedziałyśmy, że Amerykanki są poza zasięgiem. Chciałyśmy utrzymać dużą przewagę nad Australią.
Na pierwszej zmianie sztafety pobiegła 32-letnia Justyna Święty-Ersetic, a po niej wystartowały kolejno Aleksandra Formella, Kuś i Anna Gryc. - Justyna jest najstarsza i najbardziej doświadczona. W innych drużynach nie było faworytek, które biegają na pierwszych i ostatnich zmianach, dlatego było nam trochę łatwiej. Myślę, że każda z nas pobiegła na swoim poziomie. Sądzę, że to dobry prognostyk przed latem - dodaje Anastazja Kuś, która 11 maja skończy dopiero 18 lat. W efekcie została najmłodszą polską lekkoatletką, która wystartowała w halowych MŚ. Wyprzedziła tyczkarkę Monikę Pyrek, która miała 18 lat, gdy w 1999 roku startowała w Maebashi.
- Jestem zadowolona, bo wypełniłam wszystkie założenia taktyczne. Zostałam najmłodszą medalistką MŚ z Polski.
Na pierwszej zmianie sztafety pobiegła 32-letnia Justyna Święty-Ersetic, a po niej wystartowały kolejno Aleksandra Formella, Kuś i Anna Gryc. - Justyna jest najstarsza i najbardziej doświadczona. W innych drużynach nie było faworytek, które biegają na pierwszych i ostatnich zmianach, dlatego było nam trochę łatwiej. Myślę, że każda z nas pobiegła na swoim poziomie. Sądzę, że to dobry prognostyk przed latem - dodaje Anastazja Kuś, która 11 maja skończy dopiero 18 lat. W efekcie została najmłodszą polską lekkoatletką, która wystartowała w halowych MŚ. Wyprzedziła tyczkarkę Monikę Pyrek, która miała 18 lat, gdy w 1999 roku startowała w Maebashi.
- Jestem zadowolona, bo wypełniłam wszystkie założenia taktyczne. Zostałam najmłodszą medalistką MŚ z Polski.
Myślę, że to wystarczające wyróżnienie i sukces - stwierdza olsztynianka, która w ubiegłym roku zaliczyła olimpijski debiut w sztafecie 4x400 m. - Biegałam już dwa razy w tej sztafecie, więc czuję się jej częścią. Jestem traktowana na takich samych zasadach, jak każda inna zawodniczka. A to, że jestem młodsza, to tylko powód do radości, że mamy perspektywicznych zawodników. Pokazuję, że jako juniorka mogę jeździć na te największe imprezy - przekonuje zawodniczka klubu AZS UWM, która w sezonie halowym poprawiła rekordy życiowe na 200 m (24,28) i 400 m (53,20). Zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski, wystartowała w mistrzostwach Europy w Apeldoorn i zwieńczyła to srebrnym medalem mistrzostw świata w sztafecie.
W lutym wystartowała w mityngu rangi World Indoor Tour Gold w Bostonie, wystąpiła też w Copernicus Cup w Toruniu.
- W sezonie halowym chciałam biegać na największych mityngach z najlepszymi. Wiedziałam, że wiąże się to z dostawaniem gorszych torów w biegach indywidualnych. Chcę się dalej rozwijać i piąć coraz wyżej, więc lubię stawiać przed sobą wyzwania. Pokazałam, że jestem w stanie biegać z najlepszymi. Cały czas się rozwijam. Rekord życiowy na 400 m w hali poprawiłam prawie o sekundę. Latem znów chcę pokazać na co mnie stać. Wszystko idzie w dobrą stronę - uważa utalentowana nastolatka, która w zeszłym roku została mistrzynią Europy do lat 18 i ustanowiła rekord Polski w tej kategorii wiekowej w biegu na 400 m - 51,89.
- Presja zawsze się pojawia przy każdym większym sukcesie, bo kibice oczekują kolejnych. Wiem, jak wygląda życie sportowca. Na ogół jest więcej porażek niż sukcesów. Jak na mój wiek osiągnęłam bardzo wiele. Chcę unikać kontuzji. Całe szczęście jeszcze żadnej poważnej nie miałam. Mam nadzieję, że to potrwa jak najdłużej. To klucz do sukcesu - wyjaśnia.
W lutym wystartowała w mityngu rangi World Indoor Tour Gold w Bostonie, wystąpiła też w Copernicus Cup w Toruniu.
- W sezonie halowym chciałam biegać na największych mityngach z najlepszymi. Wiedziałam, że wiąże się to z dostawaniem gorszych torów w biegach indywidualnych. Chcę się dalej rozwijać i piąć coraz wyżej, więc lubię stawiać przed sobą wyzwania. Pokazałam, że jestem w stanie biegać z najlepszymi. Cały czas się rozwijam. Rekord życiowy na 400 m w hali poprawiłam prawie o sekundę. Latem znów chcę pokazać na co mnie stać. Wszystko idzie w dobrą stronę - uważa utalentowana nastolatka, która w zeszłym roku została mistrzynią Europy do lat 18 i ustanowiła rekord Polski w tej kategorii wiekowej w biegu na 400 m - 51,89.
- Presja zawsze się pojawia przy każdym większym sukcesie, bo kibice oczekują kolejnych. Wiem, jak wygląda życie sportowca. Na ogół jest więcej porażek niż sukcesów. Jak na mój wiek osiągnęłam bardzo wiele. Chcę unikać kontuzji. Całe szczęście jeszcze żadnej poważnej nie miałam. Mam nadzieję, że to potrwa jak najdłużej. To klucz do sukcesu - wyjaśnia.
Kuś jest popularna w mediach społecznościowych. Jej profil na Instagramie obserwuje niemal 200 tysięcy osób.
- Bardzo lubię to, że mogę inspirować młodych ludzi. Pokazuję, że wiek to tylko liczba i można spełniać marzenia oraz pokazywać, że mogę biegać na najwyższym poziomie, choć mam dopiero 17-18 lat - podkreśla.
Z rozpoznawalnością wiąże się również hejt w internecie. - Jedni mnie kochają, drudzy nienawidzą. Myślę, że to dlatego, że jestem inna niż wszyscy, wyróżniam się na tle pozostałych. Nie jestem nijaka. Jestem przygotowana na krytykę. Wiem z czym wiąże się kariera sportowa. Osoby znane i popularne spotykają się z hejtem. Już wcześniej pojawiało się to w moim życiu przy sukcesach i porażkach. Pracuję z psychologiem sportowym i wiem, jaką cenę ma sukces. Im większy sukces, tym więcej wrogów - nie ma wątpliwości Anastazja.
- Przy każdym starcie jest stres. To nie jest tak, że wychodzimy na bieżnię i żadna z nas się nie stresuje. Wszystkie zawodniczki odczuwają napięcie bez względu na rangę imprezy. W igrzyskach Paryżu zabrakło mi obiegania. Był to jednak mój pierwszy występ w seniorskiej sztafecie i to w dodatku na pierwszej zmianie. Każda inna zawodniczka podobnie by zareagowała. Jednak ktoś, kto nie jest sportowcem, tego nie zrozumie - stwierdza biegaczka z Olsztyna, która jest najmłodszym elementem w polskiej sztafecie 4x400 m.
- Różnica wieku jest dosyć duża, ale dobrze się dogadujemy i miło spędzamy czas między treningami i zawodami. Myślę, że w każdym środowisku, sporcie czy grupie pojawiają się pewne starcia charakterów i osobowości. To całkowicie normalne. My się skupiamy na bieganiu. Chcemy wypaść dobrze na bieżni. Nie każdy musi się z każdym lubić, ale dogadujemy się. Widujemy się na obozach i większych imprezach. Nie trenujemy razem na co dzień, więc dopiero się poznajemy. Niedługo starsza gwardia będzie odchodziła i przyjdzie coraz więcej młodych. Będzie łatwiej i ta sztafeta się na nowo odbuduje - przewiduje Kuś, która chce łączyć starty w seniorskich imprezach z udziałem w juniorskich zawodach.
- Chcę ścigać się z moimi rówieśniczkami i zdobywać medale kolejne medale, podobnie jak w ME do lat 18 w Bańskiej Bystrzycy. Myślę, że w Europie mamy bardzo dobry poziom. Dodatkowo chcę pojawiać się na imprezach seniorskich i zbierać doświadczenie - przyznaje, dodając, że w sezonie letnim liczy na poprawę rekordu życiowego w biegu na 400 m, który wynosi 51,89.
- Wszystko zależy od okresu przygotowawczego. Każda życiówka będzie mnie cieszyła, bo ten wynik jest bardzo wyśrubowany.
Bieganie poniżej 52 sekund to już naprawdę wysoki poziom. Mam marzenia, żeby startować w seniorskich imprezach również indywidualnie, ale wszystko przyjdzie w swoim czasie.
Z rozpoznawalnością wiąże się również hejt w internecie. - Jedni mnie kochają, drudzy nienawidzą. Myślę, że to dlatego, że jestem inna niż wszyscy, wyróżniam się na tle pozostałych. Nie jestem nijaka. Jestem przygotowana na krytykę. Wiem z czym wiąże się kariera sportowa. Osoby znane i popularne spotykają się z hejtem. Już wcześniej pojawiało się to w moim życiu przy sukcesach i porażkach. Pracuję z psychologiem sportowym i wiem, jaką cenę ma sukces. Im większy sukces, tym więcej wrogów - nie ma wątpliwości Anastazja.
- Przy każdym starcie jest stres. To nie jest tak, że wychodzimy na bieżnię i żadna z nas się nie stresuje. Wszystkie zawodniczki odczuwają napięcie bez względu na rangę imprezy. W igrzyskach Paryżu zabrakło mi obiegania. Był to jednak mój pierwszy występ w seniorskiej sztafecie i to w dodatku na pierwszej zmianie. Każda inna zawodniczka podobnie by zareagowała. Jednak ktoś, kto nie jest sportowcem, tego nie zrozumie - stwierdza biegaczka z Olsztyna, która jest najmłodszym elementem w polskiej sztafecie 4x400 m.
- Różnica wieku jest dosyć duża, ale dobrze się dogadujemy i miło spędzamy czas między treningami i zawodami. Myślę, że w każdym środowisku, sporcie czy grupie pojawiają się pewne starcia charakterów i osobowości. To całkowicie normalne. My się skupiamy na bieganiu. Chcemy wypaść dobrze na bieżni. Nie każdy musi się z każdym lubić, ale dogadujemy się. Widujemy się na obozach i większych imprezach. Nie trenujemy razem na co dzień, więc dopiero się poznajemy. Niedługo starsza gwardia będzie odchodziła i przyjdzie coraz więcej młodych. Będzie łatwiej i ta sztafeta się na nowo odbuduje - przewiduje Kuś, która chce łączyć starty w seniorskich imprezach z udziałem w juniorskich zawodach.
- Chcę ścigać się z moimi rówieśniczkami i zdobywać medale kolejne medale, podobnie jak w ME do lat 18 w Bańskiej Bystrzycy. Myślę, że w Europie mamy bardzo dobry poziom. Dodatkowo chcę pojawiać się na imprezach seniorskich i zbierać doświadczenie - przyznaje, dodając, że w sezonie letnim liczy na poprawę rekordu życiowego w biegu na 400 m, który wynosi 51,89.
- Wszystko zależy od okresu przygotowawczego. Każda życiówka będzie mnie cieszyła, bo ten wynik jest bardzo wyśrubowany.
Bieganie poniżej 52 sekund to już naprawdę wysoki poziom. Mam marzenia, żeby startować w seniorskich imprezach również indywidualnie, ale wszystko przyjdzie w swoim czasie.
Nie napinam się na konkretny wynik. Chcę po prostu biegać w zdrowiu i łamać bariery, aby poprawiać się w każdym biegu - zapewnia.
Anastazja Kuś liczy na start w mistrzostwach świata na stadionie w Tokio, które odbędą się we wrześniu. Ale ma też pozasportowe marzenia.
- Chcę łączyć kilka moich pasji. Jak widać one się nie wykluczają. Chciałabym iść wielotorowo i być zadowolona z tego, co robię. Wiadomo, że nie będę biegać do końca życia. Chciałabym zdobyć jak najszybciej największe laury, a potem zająć się innymi moimi pasjami, takimi jak modeling. Uważam, że budowanie marki osobistej jest bardzo ważne w sporcie, bo dzięki temu jesteśmy bardziej rozpoznawalni i przyciągamy ludzi do oglądania lekkiej atletyki. To działa na naszą korzyść - kończy olsztyńska halowa wicemistrzyni świata.
PAP
Anastazja Kuś liczy na start w mistrzostwach świata na stadionie w Tokio, które odbędą się we wrześniu. Ale ma też pozasportowe marzenia.
- Chcę łączyć kilka moich pasji. Jak widać one się nie wykluczają. Chciałabym iść wielotorowo i być zadowolona z tego, co robię. Wiadomo, że nie będę biegać do końca życia. Chciałabym zdobyć jak najszybciej największe laury, a potem zająć się innymi moimi pasjami, takimi jak modeling. Uważam, że budowanie marki osobistej jest bardzo ważne w sporcie, bo dzięki temu jesteśmy bardziej rozpoznawalni i przyciągamy ludzi do oglądania lekkiej atletyki. To działa na naszą korzyść - kończy olsztyńska halowa wicemistrzyni świata.
PAP
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez