Kontrola za kontrolą po kontroli
2024-10-16 12:00:00(ost. akt: 2024-10-16 10:05:35)
Najwyższa Izba Kontroli rozpoczęła kontrolę w Polskim Komitecie Olimpijskim w Warszawie. - Zakresem kontroli są wszystkie umowy, które były realizowane przez PKOl, a były finansowane ze środków publicznych – powiedział Marcin Marjański, rzecznik NIK-u
Minister sportu i turystyki Sławomir Nitras pod koniec sierpnia poinformował, że zwrócił się do prezesa NIK Mariana Banasia z prośbą o przeprowadzenie pilnej doraźnej kontroli w PKOl, dotyczącej wydatkowania pieniędzy z budżetu państwa i spółek Skarbu Państwa. Szef MSiT przypomniał, że chodzi o 92 mln zł, które wpłynęły na konto PKOl w ostatnich trzech latach.
- Panu sekretarzowi generalnemu PKOl (Markowi Pałusowi - PAP) przedstawiliśmy zakres kontroli. Badamy te umowy, które były zawarte po igrzyskach olimpijskich w Tokio, tzn. od 9 sierpnia 2021 roku do czasu zakończenia czynności kontrolnych. Interesują nas środki publiczne z ministerstw i samorządów - powiedziała koordynator kontroli Monika Kowalska z departamentu strategii NIK.
Wyjaśniła, że każda kontrola NIK przebiega w podobny sposób. - Na miejscu pobieramy dokumenty, na podstawie których rozpoczynamy czynności. Wcześniej wytypowane. Dalszy przebieg zawsze ustalany jest indywidualnie w zależności od tego, czego będzie wymagało dobro kontroli - dodała. Według założeń kontrola potrwa do końca lutego 2025 roku.
Jak najgorszego zdania o Piesiewiczu jest m.in. Marcin Gortat, były koszykarz, który wiele sezonów spędził w NBA. „Osoba, która natychmiast powinna być usunięta z polskiego sportu dożywotnio” - tak ocenił „osiągnięcia” szefa PKOl-u.
Poza tym kontrolę w PKOl prowadzi od pewnego czasu Izba Administracji Skarbowej w Olsztynie.
- Panu sekretarzowi generalnemu PKOl (Markowi Pałusowi - PAP) przedstawiliśmy zakres kontroli. Badamy te umowy, które były zawarte po igrzyskach olimpijskich w Tokio, tzn. od 9 sierpnia 2021 roku do czasu zakończenia czynności kontrolnych. Interesują nas środki publiczne z ministerstw i samorządów - powiedziała koordynator kontroli Monika Kowalska z departamentu strategii NIK.
Wyjaśniła, że każda kontrola NIK przebiega w podobny sposób. - Na miejscu pobieramy dokumenty, na podstawie których rozpoczynamy czynności. Wcześniej wytypowane. Dalszy przebieg zawsze ustalany jest indywidualnie w zależności od tego, czego będzie wymagało dobro kontroli - dodała. Według założeń kontrola potrwa do końca lutego 2025 roku.
Jak najgorszego zdania o Piesiewiczu jest m.in. Marcin Gortat, były koszykarz, który wiele sezonów spędził w NBA. „Osoba, która natychmiast powinna być usunięta z polskiego sportu dożywotnio” - tak ocenił „osiągnięcia” szefa PKOl-u.
Poza tym kontrolę w PKOl prowadzi od pewnego czasu Izba Administracji Skarbowej w Olsztynie.
Rzecznik prasowa tej instytucji Renata Kostkowska na początku października odmówiła PAP odpowiedzi na pytania dotyczące zakresu prowadzonej kontroli i jej przedmiotu. „W związku z ograniczeniami wynikającymi z obowiązujących regulacji w zakresie tajemnicy skarbowej, nie jest możliwe przekazanie informacji odnoszących się do szczegółów prowadzonych czynności, w tym dokonanych ustaleń” – poinformowała Kostkowska w mejlu przesłanym PAP w odpowiedzi na pytania dotyczące m.in. tego, czy władze PKOl współpracują z Izbą w zakresie prowadzonych przez kontrolerów czynności.
Od końca sierpnia prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski - korzystając z uprawnień nadzorczych wobec PKOl - prowadzi postępowanie wyjaśniające. Zarząd PKOl został zobowiązany do złożenia wyjaśnień oraz przedstawienia dokumentów w zakresie zgodności działalności organizacji z przepisami prawa i postanowieniami statutu. M.in. zażądał informacji na temat zarobków prezesa Radosława Piesiewicza. Warto przypomnieć, że żaden prezes wcześniej nie otrzymywał pensji. "Wynagrodzenie prezesa PKOl w 2024 roku wyniosło łącznie 426 518,36 zł co daje średnio 35 500 zł netto" - napisano w dokumencie upublicznionym przez PKOl.
- Wydaje mi się, że decyzja prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego wobec prezesa PKOl pana Piesiewicza będzie bardzo surowa.
Od końca sierpnia prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski - korzystając z uprawnień nadzorczych wobec PKOl - prowadzi postępowanie wyjaśniające. Zarząd PKOl został zobowiązany do złożenia wyjaśnień oraz przedstawienia dokumentów w zakresie zgodności działalności organizacji z przepisami prawa i postanowieniami statutu. M.in. zażądał informacji na temat zarobków prezesa Radosława Piesiewicza. Warto przypomnieć, że żaden prezes wcześniej nie otrzymywał pensji. "Wynagrodzenie prezesa PKOl w 2024 roku wyniosło łącznie 426 518,36 zł co daje średnio 35 500 zł netto" - napisano w dokumencie upublicznionym przez PKOl.
- Wydaje mi się, że decyzja prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego wobec prezesa PKOl pana Piesiewicza będzie bardzo surowa.
Wiele już wiemy. Spodziewam się, że to kwestia maksymalnie dwóch tygodni - powiedział Nitras w programie "Fakty po Faktach" w TVN24. - PKOl jest wysoką wieżą, która skrupulatnie broni swojej wiedzy. To się nie uda - dodał Nitras.
O PKOl zrobiło się głośno po nieudanej olimpiadzie w Paryżu, gdzie - mimo buńczucznych zapowiedzi Piesiewicza - Polacy zdobyli tylko dziesięć medali (jeden złoty, cztery srebrne i pięć brązowych medali), co dało nam zaledwie 42. miejsce w klasyfikacji medalowej. Jest to najgorszy wynik od igrzysk w Melbourne w 1956 roku, chociaż przygotowania polskiej reprezentacji kosztowały wielokrotnie więcej. Samo wynajęcie pałacu, w którym prezes Piesiewicz zorganizował Dom Polski, kosztowało milion złotych. Dziennie! Ale skoro jeden z niedawnych doradców zarządu PZU mógł zarabiać 220 tysięcy złotych miesięcznie, to i na taki Dom też nas było stać. Poza tym Dom Polski ma tę przewagę, że rzeczywiście działał, a śladów pracy owego „doradcy” jakoś nikt nie może znaleźć. Może NIK-owi się uda...
dryh, PAP
O PKOl zrobiło się głośno po nieudanej olimpiadzie w Paryżu, gdzie - mimo buńczucznych zapowiedzi Piesiewicza - Polacy zdobyli tylko dziesięć medali (jeden złoty, cztery srebrne i pięć brązowych medali), co dało nam zaledwie 42. miejsce w klasyfikacji medalowej. Jest to najgorszy wynik od igrzysk w Melbourne w 1956 roku, chociaż przygotowania polskiej reprezentacji kosztowały wielokrotnie więcej. Samo wynajęcie pałacu, w którym prezes Piesiewicz zorganizował Dom Polski, kosztowało milion złotych. Dziennie! Ale skoro jeden z niedawnych doradców zarządu PZU mógł zarabiać 220 tysięcy złotych miesięcznie, to i na taki Dom też nas było stać. Poza tym Dom Polski ma tę przewagę, że rzeczywiście działał, a śladów pracy owego „doradcy” jakoś nikt nie może znaleźć. Może NIK-owi się uda...
dryh, PAP
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez