Zagrali z zaciągniętym hamulcem?
2024-10-14 11:00:00(ost. akt: 2024-10-13 22:07:13)
PIŁKA NOŻNA\\\ Przed meczem z Portugalią polscy piłkarze "stroszyli piórka", zapewniając, że ich celem jest zwycięstwo, ale rzeczywistość boleśnie te zapowiedzi zweryfikowała. Jednak "Polacy, nic się nie stało", bo już się do tego przyzwyczailiśmy.
Przez kilka ostatnich dekad oswoiliśmy się z porażkami polskiej reprezentacji, która potrafiła ograć San Marino, jednak gdy po drugiej stronie boiska w meczu o stawkę stawali Niemcy, Anglicy, Włosi lub Portugalczycy, wtedy czasem udało się jej - gdy przeciwnicy mieli akurat słabszy dzień - zremisować. Przed każdym takim spotkaniem Polacy zapewniali, że „owszem, rywale to klasa światowa, aczkolwiek to są tacy sami ludzie jak my”.
Tu ważna uwaga - bez „aczkolwiek” żaden szanujący się polski piłkarz zawodowy nie wypowie zdania złożonego, chociaż tak naprawdę nie wie, że akurat takie zdanie wypowiedział. Coś jak pan Jourdain, bohater komedii „Mieszczanin szlachcicem”, który nie wiedział, że mówi prozą.
Wróćmy jednak do tego, że rywale „to są tacy sami ludzie jak my”. Cóż, w tym temacie pełna zgoda, tylko że na boisku nie liczy się biologiczne, tylko piłkarskie DNA, które inne reprezentacje mają zdecydowanie lepszego gatunku, w efekcie po raz ostatni z przedstawicielem światowej czołówki wygraliśmy dziesięć lat temu (2:0 z Niemcami w eliminacjach mistrzostw Europy).
Nie inaczej było w sobotni wieczór w Warszawie, gdzie biało-czerwonych było stać jedynie na niezły początek, bo potem „im dalej w las, tym więcej drzew”. Co prawda kibice starali się, jak mogli, bo mecze reprezentacji - mimo braku sukcesów - wciąż wywołują olbrzymie zainteresowanie, jednak nawet dwunasty zawodnik nie był w stanie przechylić szali zwycięstwa na biało-czerwoną stronę. Skończyło się na porażce 1:3, chociaż po zdobyciu kontaktowego gola przez Zielińskiego Portugalczycy przez chwilę poczuli, że jednak Czesław Michniewicz miał trochę racji, twierdząc, że 2:0 to „niebezpieczny wynik”. Sensacji jednak nie było, bo w końcówce goście - przy wydatnej pomocy Bednarka - „postawili kropkę nad i”.
Polacy mieli jedynie 37 procent posiadania piłki i oddali zaledwie cztery celne strzały na bramkę.
Wróćmy jednak do tego, że rywale „to są tacy sami ludzie jak my”. Cóż, w tym temacie pełna zgoda, tylko że na boisku nie liczy się biologiczne, tylko piłkarskie DNA, które inne reprezentacje mają zdecydowanie lepszego gatunku, w efekcie po raz ostatni z przedstawicielem światowej czołówki wygraliśmy dziesięć lat temu (2:0 z Niemcami w eliminacjach mistrzostw Europy).
Nie inaczej było w sobotni wieczór w Warszawie, gdzie biało-czerwonych było stać jedynie na niezły początek, bo potem „im dalej w las, tym więcej drzew”. Co prawda kibice starali się, jak mogli, bo mecze reprezentacji - mimo braku sukcesów - wciąż wywołują olbrzymie zainteresowanie, jednak nawet dwunasty zawodnik nie był w stanie przechylić szali zwycięstwa na biało-czerwoną stronę. Skończyło się na porażce 1:3, chociaż po zdobyciu kontaktowego gola przez Zielińskiego Portugalczycy przez chwilę poczuli, że jednak Czesław Michniewicz miał trochę racji, twierdząc, że 2:0 to „niebezpieczny wynik”. Sensacji jednak nie było, bo w końcówce goście - przy wydatnej pomocy Bednarka - „postawili kropkę nad i”.
Polacy mieli jedynie 37 procent posiadania piłki i oddali zaledwie cztery celne strzały na bramkę.
- Szwankuje zakładanie pressingu i koordynacja tego, kto powinien wyskakiwać w danym momencie - po meczu stwierdził Robert Lewandowski. - Jest dużo do poprawy. Powinniśmy atakować większą liczbą zawodników, a gramy na hamulcu ręcznym. Brakuje nam opcji w ofensywie. Gdy wyżej podchodziliśmy, to utrudnialiśmy grę Portugalii. To był dla nich problem. Tego zabrakło. W pierwszej połowie byliśmy ustawieni nisko, a i tak straciliśmy dwie bramki - ocenił kapitan drużyny narodowej.
Twarzą ostatnich niepowodzeń jest bez wątpienia Michał Probierz, który ani kiedyś jako piłkarz, ani teraz jako trener, nie był i nie jest ani wirtuozem, ani tym bardziej cudotwórcą. Co prawda czasem jest chwalony za nieoczekiwanie powołanie do kadry lub ofensywne ustawienie zespołu, tylko że za tym nie idą wyniki. W efekcie jedyne zasłużone pochwały dotyczą co najwyżej kolejnego eleganckiego garnituru. Gdyby tak jeszcze mógł zasiąść na ławce rezerwowych ze szklaną ulubionej whisky i jakimś dobrym cygarem...
A przecież teoretycznie ma w szatni kilku niezłych grajków, tyle że taki Robert Lewandowski, który w Barcelonie przeżywa właśnie drugą (trzecią?) młodość, wszystkie swe atrybuty traci w polskiej reprezentacji. Dlaczego tak się dzieje? Niestety, tego pewnie nawet Probierz nie wie...
Warto dodać, że w sobotę „Lewy” po raz 155. wystąpił w biało-czerwonych barwach i jest pod tym względem zdecydowanym rekordzistą.
Twarzą ostatnich niepowodzeń jest bez wątpienia Michał Probierz, który ani kiedyś jako piłkarz, ani teraz jako trener, nie był i nie jest ani wirtuozem, ani tym bardziej cudotwórcą. Co prawda czasem jest chwalony za nieoczekiwanie powołanie do kadry lub ofensywne ustawienie zespołu, tylko że za tym nie idą wyniki. W efekcie jedyne zasłużone pochwały dotyczą co najwyżej kolejnego eleganckiego garnituru. Gdyby tak jeszcze mógł zasiąść na ławce rezerwowych ze szklaną ulubionej whisky i jakimś dobrym cygarem...
A przecież teoretycznie ma w szatni kilku niezłych grajków, tyle że taki Robert Lewandowski, który w Barcelonie przeżywa właśnie drugą (trzecią?) młodość, wszystkie swe atrybuty traci w polskiej reprezentacji. Dlaczego tak się dzieje? Niestety, tego pewnie nawet Probierz nie wie...
Warto dodać, że w sobotę „Lewy” po raz 155. wystąpił w biało-czerwonych barwach i jest pod tym względem zdecydowanym rekordzistą.
1. Robert Lewandowski - 155 meczów (84 gole)
2. Jakub Błaszczykowski - 109 (21)
3. Kamil Glik - 103 (6)
4. Michał Żewłakow - 102 (3)
5-6. Grzegorz Lato - 100 (45), Grzegorz Krychowiak - 100 (5)
7. Kazimierz Deyna - 97 (41)
8-10. Jacek Bąk - 96 (3), Jacek Krzynówek - 96 (15), Piotr Zieliński - 96 (13)
2. Jakub Błaszczykowski - 109 (21)
3. Kamil Glik - 103 (6)
4. Michał Żewłakow - 102 (3)
5-6. Grzegorz Lato - 100 (45), Grzegorz Krychowiak - 100 (5)
7. Kazimierz Deyna - 97 (41)
8-10. Jacek Bąk - 96 (3), Jacek Krzynówek - 96 (15), Piotr Zieliński - 96 (13)
W drugim sobotnim meczu polskiej grupy Chorwaci wymęczyli zwycięstwo 2:1 (1:1) nad Szkocją - w końcówce goście zdobyli wyrównującego gola, jednak po analizie VAR uznano, że Szkot był na spalonym. Porażka ta praktycznie wykluczyła Szkocję z walki o dwa pierwsze miejsca i wyjście z grupy.
* 4. kolejka (wtorek): Polska - Chorwacja (20:45), Szkocja - Portugalia (20:45).
ARTUR DRYHYNYCZ
* 4. kolejka (wtorek): Polska - Chorwacja (20:45), Szkocja - Portugalia (20:45).
ARTUR DRYHYNYCZ
Grupa A1
1. Portugalia 9 7:3
2. Chorwacja 6 4:3
------------------------------
3. Polska 3 4:6
4. Szkocja 0 4:7
1. Portugalia 9 7:3
2. Chorwacja 6 4:3
------------------------------
3. Polska 3 4:6
4. Szkocja 0 4:7
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez