Lisowska celuje w dziesiątkę
2024-07-25 15:00:00(ost. akt: 2024-07-25 09:20:53)
LEKKA ATLETYKA\\\ Stawiam wszystko na igrzyska - deklaruje Aleksandra Lisowska. Reprezentantka AZS UWM Olsztyn, która przygotowywała się m.in. w Afryce, w Paryżu zamierza powalczyć o miejsce w czołowej dziesiątce biegu maratońskiego.
Ostatnie miesiące przygotowań olsztynianka spędziła w Afryce, gdzie budowała - taką ma nadzieję - życiową formę, dzięki której tym razem olimpijski start będzie mogła zaliczyć do udanych. Przypomnijmy, że trzy lata temu w Tokio zawodniczka AZS UWM Olsztyn w biegu maratońskim ze słabym czasem 2:35.33 zajęła dopiero 35. miejsce.
O tym, że stać ją na znacznie więcej, przekonała kibiców rok później, gdy indywidualnie została mistrzynią Europy, po czym jeszcze zdobyła brązowy medal w drużynie (razem z Angeliką Mach i Moniką Jackiewicz).
O tym, że stać ją na znacznie więcej, przekonała kibiców rok później, gdy indywidualnie została mistrzynią Europy, po czym jeszcze zdobyła brązowy medal w drużynie (razem z Angeliką Mach i Moniką Jackiewicz).
W grudniu 2023 roku w Walencji ustanowiła swój nowy rekord życiowy - 42,195 km przebiegła w czasie 2:25.52. Dla porównania warto przypomnieć, że cztery najlepsze zawodniczki kwietniowego maratonu w Londynie dobiegły do mety w czasie poniżej 2:17!
Przygotowania Aleksandry Lisowskiej nie przebiegały, niestety, bez problemów, bowiem po powrocie z pierwszego obozu w Kenii musiała zrobić sobie przerwę od treningów. - Doznałam urazu achillesów. Było to przeciążenie. Trzy tygodnie z tym walczyłam, ale potem wznowiłam treningi - tłumaczy reprezentantka AZS UWM Olsztyn. - W sumie to nawet się cieszę, ponieważ dzięki temu odpoczęłam. Ta przerwa była nawet dla mnie za krótka. Teraz jestem przygotowana na to fizycznie i psychicznie, żeby podjąć walkę w Paryżu.
Ostatnie tygodnie przed wylotem do Paryża Lisowska spędzi w Szklarskiej Porębie. Dlaczego akurat w górach szlifowała formę? Otóż było to spowodowane ukształtowaniem trasy olimpijskiego maratonu. - Moim zdaniem będzie to bieg... górski - ocenia olsztyńska lekkoatletka. - Trasa jest naprawdę hardcore'owa! Pierwsze 16 kilometrów jest płaskie, następne pięć kilometrów pod górę, potem ostry zbieg, i znowu pod górę, i znowu ostry zbieg. Dopiero ostatnie pięć-sześć kilometrów pobiegniemy po płaskim. Trener miał zatem trudne zadanie, bo musiał przygotować mnie na maraton górski. W Paryżu będę musiała być bardziej silna niż wybiegana na szybkich prędkościach - przyznaje biegaczka AZS UWM Olsztyn która o olimpijskie podium powalczy 11 sierpnia, czyli na zakończenie imprezy.
MEDALOWE SZANSE LEKKOATLETÓW
- Czterech medali raczej nie zdobędziemy - ocenia szanse polskich lekkoatletów w Paryżu czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie Robert Korzeniowski.
Lekkoatletyka to najbardziej "medalodajna" dyscyplina w historii polskiego olimpizmu, co potwierdziły ostatnie igrzyska w Tokio. W japońskiej stolicy przedstawiciele "królowej sportu" aż dziewięciokrotnie stanęli na podium, w tym cztery razy na najwyższym stopniu. To prawie dwie trzecie całego ówczesnego dorobku biało-czerwonych.
Trzy lata, które minęły od ostatnich olimpijskich zmagań, spowodowały jednak, że nastroje kibiców i ekspertów przed rywalizacją w Paryżu nie są optymistyczne. W ubiegłorocznych mistrzostwach świata Polacy zdobyli tylko dwa srebrne medale - Natalia Kaczmarek na 400 m i Wojciech Nowicki w rzucie młotem.
- Myślę, że nie należy malować występów Polaków w czarnych barwach, należy cieszyć się z każdego medalu, który zdobędą. Bo historia dziewięciu krążków, która nam się przydarzyła w Tokio, była wyjątkowa. Polska średnia olimpijska to dwa, trzy medale. Uważam jednak, że rzeczywiście mierzymy się obecnie z kłopotem zarządzania sukcesem, wprowadzaniem nowej generacji, z dopływem świeżej krwi... W lekkoatletyce mamy dzisiaj stosunkowo wysoką średnią wieku pretendentów do podium, mam na myśli Wojciecha Nowickiego, Pawła Fajdka, Anitę Włodarczyk. Z drugiej strony mamy młodsze gwiazdy, które może nie są obecnie predestynowane do zdobywania medali, ale do finału jak najbardziej, jak Pia Skrzyszowska czy Ewa Swoboda. Oby te igrzyska miały bardziej ich uśmiech i charakter, były zachętą, by myśleć odważniej o starcie w Los Angeles za cztery lata.
Były chodziarz zwrócił uwagę na dwóch medalistów olimpijskich z Tokio - złotego Dawida Tomalę w chodzie i brązowego Patryka Dobka w biegu na 800 m, którzy nie zakwalifikowali się do tegorocznych igrzysk. Zaznaczył, że obnaża to słabość polskiego systemu szkoleniowego i brak odpowiedniej opieki nad sportowcami, którzy osiągają niespodziewany sukces. - Bardzo żałuję, że takie postaci, jak Patryk Dobek czy Dawid Tomala nie udźwignęły tego czasu po sukcesie w Tokio. Mam nadzieję, że te igrzyska będą impulsem do podjęcia nowych decyzji szkoleniowych i edukacyjnych, bo sportowcy potrzebują, żeby ktoś na nich czekał, żeby dostali jakąś szansę zawodową czy społeczną. Nie może być też tak, że zawodnicy kończą studia i nie wiedzą, czy być wyczynowym sportowcem, czy zostać inżynierem lub lekarzem. Musimy się zastanowić, co zrobić, żeby talenty nie umykały i nie rozpływały się po sukcesie w codziennym życiu – podkreślił. - Liczę, że nasi sportowcy przywiozą tyle medali, na ile ich stać. Marzę o tym, żeby nasza globalna gwiazda, czyli Anita Włodarczyk, zdobyła czwarty medal olimpijski, najlepiej złoty. To będzie piękne ukoronowanie jej kariery, ale także element polskiej historii – przyznał Korzeniowski. - Bardzo liczę także na sukces Natalii Kaczmarek. Bieg na 400 m to konkurencja wyjątkowo medialna, tylko jedno magiczne okrążenie, a do tego nasuwają się porównania z Ireną Szewińską.
Szans medalowych nie widzi natomiast w swojej niegdyś koronnej konkurencji, czyli chodzie. Uważa jednak, że polską sztafetę, co będzie nową konkurencją olimpijską, stać na dobry wynik. - Mamy przewspaniałego zawodnika, czyli Mahera Ben Hlimę. Nie liczę na jakieś jego super indywidualne osiągnięcie na miarę medalu, ponieważ ostatnio podczas mistrzostw Europy był siódmy, a to jest jeszcze spory dystans do podium. Uważam jednak, że top 8 sztafety jest możliwe. Przede wszystkim chciałbym, żeby chodziarze zdobyli w Paryżu punkty, żeby nie rozminęli się z miejscami, które mają jakieś znaczenie, bo to będzie dobra podstawa, żeby budować dalej.
* Rywalizacja lekkoatletów rozpocznie się 1 sierpnia chodem na 20 km kobiet i mężczyzn. Ostatni finał - maraton kobiet - odbędzie się 11 sierpnia.
Ostatnie tygodnie przed wylotem do Paryża Lisowska spędzi w Szklarskiej Porębie. Dlaczego akurat w górach szlifowała formę? Otóż było to spowodowane ukształtowaniem trasy olimpijskiego maratonu. - Moim zdaniem będzie to bieg... górski - ocenia olsztyńska lekkoatletka. - Trasa jest naprawdę hardcore'owa! Pierwsze 16 kilometrów jest płaskie, następne pięć kilometrów pod górę, potem ostry zbieg, i znowu pod górę, i znowu ostry zbieg. Dopiero ostatnie pięć-sześć kilometrów pobiegniemy po płaskim. Trener miał zatem trudne zadanie, bo musiał przygotować mnie na maraton górski. W Paryżu będę musiała być bardziej silna niż wybiegana na szybkich prędkościach - przyznaje biegaczka AZS UWM Olsztyn która o olimpijskie podium powalczy 11 sierpnia, czyli na zakończenie imprezy.
MEDALOWE SZANSE LEKKOATLETÓW
- Czterech medali raczej nie zdobędziemy - ocenia szanse polskich lekkoatletów w Paryżu czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie Robert Korzeniowski.
Lekkoatletyka to najbardziej "medalodajna" dyscyplina w historii polskiego olimpizmu, co potwierdziły ostatnie igrzyska w Tokio. W japońskiej stolicy przedstawiciele "królowej sportu" aż dziewięciokrotnie stanęli na podium, w tym cztery razy na najwyższym stopniu. To prawie dwie trzecie całego ówczesnego dorobku biało-czerwonych.
Trzy lata, które minęły od ostatnich olimpijskich zmagań, spowodowały jednak, że nastroje kibiców i ekspertów przed rywalizacją w Paryżu nie są optymistyczne. W ubiegłorocznych mistrzostwach świata Polacy zdobyli tylko dwa srebrne medale - Natalia Kaczmarek na 400 m i Wojciech Nowicki w rzucie młotem.
- Myślę, że nie należy malować występów Polaków w czarnych barwach, należy cieszyć się z każdego medalu, który zdobędą. Bo historia dziewięciu krążków, która nam się przydarzyła w Tokio, była wyjątkowa. Polska średnia olimpijska to dwa, trzy medale. Uważam jednak, że rzeczywiście mierzymy się obecnie z kłopotem zarządzania sukcesem, wprowadzaniem nowej generacji, z dopływem świeżej krwi... W lekkoatletyce mamy dzisiaj stosunkowo wysoką średnią wieku pretendentów do podium, mam na myśli Wojciecha Nowickiego, Pawła Fajdka, Anitę Włodarczyk. Z drugiej strony mamy młodsze gwiazdy, które może nie są obecnie predestynowane do zdobywania medali, ale do finału jak najbardziej, jak Pia Skrzyszowska czy Ewa Swoboda. Oby te igrzyska miały bardziej ich uśmiech i charakter, były zachętą, by myśleć odważniej o starcie w Los Angeles za cztery lata.
Były chodziarz zwrócił uwagę na dwóch medalistów olimpijskich z Tokio - złotego Dawida Tomalę w chodzie i brązowego Patryka Dobka w biegu na 800 m, którzy nie zakwalifikowali się do tegorocznych igrzysk. Zaznaczył, że obnaża to słabość polskiego systemu szkoleniowego i brak odpowiedniej opieki nad sportowcami, którzy osiągają niespodziewany sukces. - Bardzo żałuję, że takie postaci, jak Patryk Dobek czy Dawid Tomala nie udźwignęły tego czasu po sukcesie w Tokio. Mam nadzieję, że te igrzyska będą impulsem do podjęcia nowych decyzji szkoleniowych i edukacyjnych, bo sportowcy potrzebują, żeby ktoś na nich czekał, żeby dostali jakąś szansę zawodową czy społeczną. Nie może być też tak, że zawodnicy kończą studia i nie wiedzą, czy być wyczynowym sportowcem, czy zostać inżynierem lub lekarzem. Musimy się zastanowić, co zrobić, żeby talenty nie umykały i nie rozpływały się po sukcesie w codziennym życiu – podkreślił. - Liczę, że nasi sportowcy przywiozą tyle medali, na ile ich stać. Marzę o tym, żeby nasza globalna gwiazda, czyli Anita Włodarczyk, zdobyła czwarty medal olimpijski, najlepiej złoty. To będzie piękne ukoronowanie jej kariery, ale także element polskiej historii – przyznał Korzeniowski. - Bardzo liczę także na sukces Natalii Kaczmarek. Bieg na 400 m to konkurencja wyjątkowo medialna, tylko jedno magiczne okrążenie, a do tego nasuwają się porównania z Ireną Szewińską.
Szans medalowych nie widzi natomiast w swojej niegdyś koronnej konkurencji, czyli chodzie. Uważa jednak, że polską sztafetę, co będzie nową konkurencją olimpijską, stać na dobry wynik. - Mamy przewspaniałego zawodnika, czyli Mahera Ben Hlimę. Nie liczę na jakieś jego super indywidualne osiągnięcie na miarę medalu, ponieważ ostatnio podczas mistrzostw Europy był siódmy, a to jest jeszcze spory dystans do podium. Uważam jednak, że top 8 sztafety jest możliwe. Przede wszystkim chciałbym, żeby chodziarze zdobyli w Paryżu punkty, żeby nie rozminęli się z miejscami, które mają jakieś znaczenie, bo to będzie dobra podstawa, żeby budować dalej.
* Rywalizacja lekkoatletów rozpocznie się 1 sierpnia chodem na 20 km kobiet i mężczyzn. Ostatni finał - maraton kobiet - odbędzie się 11 sierpnia.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez