Bramkarskie szczęście Szczęsnego
2024-03-29 12:00:00(ost. akt: 2024-03-28 17:35:26)
PIŁKA NOŻNA\\\ Wojciech Szczęsny po raz kolejny okazał się bohaterem reprezentacji. Na Mundialu w Katarze obronił dwa rzuty karne, a we wtorek obronił decydującą jedenastkę w barażu z Walią o awans do tegorocznych finałów mistrzostw Europy.
Od początku wtorkowego spotkania w Cardiff prawie 34-letni Szczęsny był bardzo skoncentrowany i kilka razy ratował polski zespół z opresji. Nie puścił gola w ciągu 90 minut i dogrywki. Najważniejszą paradą popisał się jednak w piątej serii rzutów karnych, przy stanie 5-4 dla Polski. Obronił wówczas strzał Daniela Jamesa, dzięki czemu biało-czerwoni mogli świętować awans.
W ten sposób Wojciech Szczęsny po raz drugi w ciągu niespełna półtora roku okazał się wielkim bohaterem kadry.
Poprzednio było to na Mundialu 2022. Syn Macieja, w przeszłości również bramkarza reprezentacji, przyleciał na mistrzostwa świata do Kataru w świetnej dyspozycji, po bardzo udanych występach w Juventusie Turyn. W turnieju imponował spokojem, opanowaniem, a gdy trzeba było, fruwał w bramce jak natchniony.
W ten sposób Wojciech Szczęsny po raz drugi w ciągu niespełna półtora roku okazał się wielkim bohaterem kadry.
Poprzednio było to na Mundialu 2022. Syn Macieja, w przeszłości również bramkarza reprezentacji, przyleciał na mistrzostwa świata do Kataru w świetnej dyspozycji, po bardzo udanych występach w Juventusie Turyn. W turnieju imponował spokojem, opanowaniem, a gdy trzeba było, fruwał w bramce jak natchniony.
Obronił dwa rzuty karne - w fazie grupowej z Arabią Saudyjską i Argentyną. W tym drugim przypadku nie dał się pokonać słynnemu Lionelowi Messiemu. Powtórzył osiągnięcie Jana Tomaszewskiego z MŚ 1974, który też obronił dwie jedenastki.
Z Walią w Cardiff bohaterem został po raz pierwszy we wrześniu 2022 w spotkaniu Ligi Narodów, wygranym przez Polaków 1:0, popisując się wieloma świetnymi interwencjami. Dzięki temu biało-czerwoni utrzymali się w najwyższej dywizji LN, kosztem właśnie Walijczyków. To z kolei przełożyło się na losowanie z pierwszego koszyka w eliminacjach Euro 2024. Zapewniło również Polakom, mimo bardzo nieudanych kwalifikacji (trzecie miejsce w grupie), dobrą pozycję wyjściową w marcowych barażach, gdzie w półfinale zmierzyli się u siebie ze znacznie niżej notowaną Estonią (5:1).
Początki wielkiej kariery Szczęsnego nie były jednak szczęśliwe. Pech nie opuszczał go też w kolejnych latach, no bo ilu bramkarzy podczas treningu – przy podnoszeniu sztangi – złamało sobie obie ręce? Taka kontuzja przydarzyła się mu w 2008 roku.
Początki wielkiej kariery Szczęsnego nie były jednak szczęśliwe. Pech nie opuszczał go też w kolejnych latach, no bo ilu bramkarzy podczas treningu – przy podnoszeniu sztangi – złamało sobie obie ręce? Taka kontuzja przydarzyła się mu w 2008 roku.
O tym, że Szczęsny junior zrobi karierę, mówiono od dawna. Jak podkreślano, już jako młody chłopak wyróżniał się na tle rówieśników tym, że bardzo szybko się uczył. Przyswajał bez problemu ćwiczenia, które inni musieli długo powtarzać. Dorosłą kadrę poznał od środka już w maju 2008 roku, w wieku 18 lat, gdy został awaryjnie, na kilka dni, powołany na zgrupowanie kadry przed mistrzostwami Europy w Austrii i Szwajcarii. Artur Boruc i Tomasz Kuszczak mieli wówczas bowiem jeszcze obowiązki w swoich klubach.
- Też jestem zaskoczony. Wczoraj, gdy prowadziłem samochód, zadzwonił telefon. Jestem dobrym kierowcą, więc nawet nie spojrzałem. Dopiero gdy zatrzymałem się na parkingu okazało się, że dzwonił Leo Beenhakker. Wypadało oddzwonić. Dostałem szansę, by pojechać do Donaueschingen, grzechem byłoby nie skorzystać - powiedział wtedy w rozmowie z PAP ówczesny bramkarz rezerw Arsenalu Londyn. W trakcie tego zgrupowania Szczęsny wystąpił w nieoficjalnym sparingu ze szwajcarskim FC Schaffhausen, zastępując w trakcie drugiej połowy Łukasza Fabiańskiego. W barwach narodowych zadebiutował natomiast 18 listopada 2009 roku w spotkaniu z Kanadą w Bydgoszczy (1:0), gdy zmienił w przerwie Kuszczaka.
- Też jestem zaskoczony. Wczoraj, gdy prowadziłem samochód, zadzwonił telefon. Jestem dobrym kierowcą, więc nawet nie spojrzałem. Dopiero gdy zatrzymałem się na parkingu okazało się, że dzwonił Leo Beenhakker. Wypadało oddzwonić. Dostałem szansę, by pojechać do Donaueschingen, grzechem byłoby nie skorzystać - powiedział wtedy w rozmowie z PAP ówczesny bramkarz rezerw Arsenalu Londyn. W trakcie tego zgrupowania Szczęsny wystąpił w nieoficjalnym sparingu ze szwajcarskim FC Schaffhausen, zastępując w trakcie drugiej połowy Łukasza Fabiańskiego. W barwach narodowych zadebiutował natomiast 18 listopada 2009 roku w spotkaniu z Kanadą w Bydgoszczy (1:0), gdy zmienił w przerwie Kuszczaka.
Pierwszą wielką imprezą dla wychowanka warszawskiej Agrykoli były mistrzostwa Europy 2012 w Polsce i na Ukrainie. Przed tym turniejem bronił znakomicie, wygrany na początku czerwca 4:0 sprawdzian z Andorą był wówczas piątym kolejnym meczem, w który reprezentacja nie straciła gola.
- Bardzo fajnie, ale taki rekord nie będzie miał większego znaczenia, jeśli nie uda nam się zachować czystego konta w meczu z Grecją na inaugurację Euro 2012 - podkreślił wówczas Szczęsny. W pierwszym meczu turnieju (1:1) puścił bramkę po strzale Dimitrisa Salpingidisa, a co gorsza w 69. minucie zobaczył czerwoną kartkę za faul w polu karnym. Do bramki wszedł za niego Przemysław Tytoń i obronił jedenastkę. - Ciężko mi znaleźć pozytywy po tym, jak zostałem usunięty z boiska. Odbieram to w ten sposób, że rozgrywając jeden z najważniejszych meczów w karierze, nie udało mi się go dokończyć, osłabiłem zespół i nie wystąpię z Rosją. Trudno, trzeba żyć dalej - przyznał wówczas Szczęsny i dodał, że decyzja sędziego o czerwonej kartce była prawidłowa.
Musiał pauzować w starciu z Rosją (1:1), a ówczesny selekcjoner Franciszek Smuda nie dał mu już szansy w ostatnim meczu grupowym – przegranym 0:1 z Czechami.
Cztery lata później znacznie lepiej rozpoczął mistrzostwa Europy we Francji. Nie dał się pokonać w wygranym 1:0 meczu z Irlandią Północną w Nicei, ale już w pierwszej połowie - jak się później okazało - nabawił się urazu uda, gdy zderzył się z napastnikiem rywali Kyle'em Laffertym. Zastąpił go Łukasz Fabiański, który spisywał się tak dobrze, że pozostał między słupkami do końca udanej przygody Polaków z turniejem, czyli do ćwierćfinału.
Musiał pauzować w starciu z Rosją (1:1), a ówczesny selekcjoner Franciszek Smuda nie dał mu już szansy w ostatnim meczu grupowym – przegranym 0:1 z Czechami.
Cztery lata później znacznie lepiej rozpoczął mistrzostwa Europy we Francji. Nie dał się pokonać w wygranym 1:0 meczu z Irlandią Północną w Nicei, ale już w pierwszej połowie - jak się później okazało - nabawił się urazu uda, gdy zderzył się z napastnikiem rywali Kyle'em Laffertym. Zastąpił go Łukasz Fabiański, który spisywał się tak dobrze, że pozostał między słupkami do końca udanej przygody Polaków z turniejem, czyli do ćwierćfinału.
Szczęsny wciąż był jednak bardzo ważną postacią dla Adama Nawałki. Selekcjoner zaufał mu także przed meczem mistrzostw świata 2018 z Senegalem (1:2).
W Moskwie bramkarz Juventusu nie spowodował rzutu karnego, nie doznał kontuzji, lecz znów pierwsze spotkanie okazało się dla niego pechowe - w 60. minucie wybiegł daleko przed pole karne i nie zdołał powstrzymać Mbaye Nianga, który minął go i bez kłopotów trafił do pustej bramki. - Dopełnieniem wszystkiego była przebieżka naszego bramkarza. Chyba do kiosku z napojami wyskokowymi – ocenił surowo w TVP Sport jego ojciec Maciej. Tymczasem syn podkreślił, że nie będzie bał się podobnych interwencji w kolejnym meczu. - Teraz można powiedzieć, że wyjście nie było konieczne, bo straciliśmy bramkę. Nie zdążyłem do piłki, ale mogę jedynie gdybać. Gdybym został w bramce, miałbym sytuację sam na sam. Nie zrobiłem kariery, grając na alibi. Jeśli taka sytuacja powtórzy się w meczu z Kolumbią, to się nie cofnę – zadeklarował.
W rywalizacji z Kolumbią w Kazaniu Szczęsny nie popełnił większych błędów, ale nic to nie dało, ponieważ Polska przegrała 0:3 i pożegnała się z turniejem. W meczu o honor z Japonią (1:0) bronił już Fabiański.
Kolejna wielka impreza - przesunięte o rok (na 2021) z powodu pandemii mistrzostwa Europy - znów rozpoczęła się pechowo dla Szczęsnego.
W pierwszym spotkaniu biało-czerwoni w Sankt Petersburgu przegrali 1:2 ze Słowacją, a polski bramkarz już w 18. minucie zaliczył... samobójcze trafienie.
W rywalizacji z Kolumbią w Kazaniu Szczęsny nie popełnił większych błędów, ale nic to nie dało, ponieważ Polska przegrała 0:3 i pożegnała się z turniejem. W meczu o honor z Japonią (1:0) bronił już Fabiański.
Kolejna wielka impreza - przesunięte o rok (na 2021) z powodu pandemii mistrzostwa Europy - znów rozpoczęła się pechowo dla Szczęsnego.
W pierwszym spotkaniu biało-czerwoni w Sankt Petersburgu przegrali 1:2 ze Słowacją, a polski bramkarz już w 18. minucie zaliczył... samobójcze trafienie.
Chwilę wcześniej na lewej stronie Robert Mak minął Bartosza Bereszyńskiego oraz Kamila Jóźwiaka, pobiegł w kierunki bramki i oddał strzał w tzw. krótki róg. Piłka odbiła się od słupka, następnie od pleców Szczęsnego i wpadła do bramki. Oficjalnie gol został zaliczony jako samobój Polaka.
W drugim meczu - z Hiszpanią w Sewilli (1:1) - Szczęsny zrehabilitował się, popisując się kilkoma znakomitymi interwencjami. Gospodarze nie zdołali pokonać go nawet z rzutu karnego - Gerard Moreno trafił w słupek, a dobitka Alvaro Moraty była nieudana.
Wprawdzie na koniec biało-czerwoni ulegli Szwecji 2:3 i pożegnali się z imprezą, ale występ Szczęsnego z potężną Hiszpanią i zmarnowana przez rywali jedenastka pozwalała wierzyć, że polski bramkarz odczarował wreszcie swój los na wielkich imprezach.
I tak właśnie jest. Mundial 2022 w Katarze był tego dobitnym potwierdzeniem, a z taką formę polski bramkarz, mając już mnóstwo doświadczenia, może czekać ze spokojem i optymizmem na rozpoczynające się 14 czerwca ME w Niemczech. Będzie to prawdopodobnie jego ostatnia wielka impreza. Już po meczu w Cardiff zasugerował, że trudno będzie go namówić, by dłużej grał w drużynie narodowej.
A jak ocenia właśnie zakończone eliminacje do ME 2024? - Uważam, że ten awans był naszym obowiązkiem od samego losowania. Graliśmy beznadziejnie przez całe eliminacje, dostaliśmy szansę gry w barażach i wypełniliśmy swój obowiązek - przyznał Szczęsny w rozmowie z TVP Sport. - Są mecze, w których się gra w piłkę. I są takie, które trzeba po prostu wygrać, przepchać w jakikolwiek sposób. W 90., 120. minucie, a nawet w rzutach karnych. Nie ma to teraz żadnego znaczenia. Ten awans daje nam jakąś odskocznię i możliwość rozpoczęcia czegoś fajnego, bo to, co się działo przez ostatnie półtora roku, było nieakceptowalne. Trenowaliśmy rzuty karne już w Warszawie. Trener Probierz dawał mi nawet jakieś wskazówki. Po dogrywce meczu w Cardiff poszedłem do szatni, żeby spokojnie sobie usiąść i przeanalizować rywali (jak wykonują rzuty karne - PAP). Okazało się, że nie miało to żadnego znaczenia, bo... żaden z zawodników nie uderzył w ten róg, w który miał uderzyć. Wszyscy zaczęli trafiać w środek, choć zwykle tak nie robią - dodał Wojciech Szczęsny, który na szczęście przy ostatniej jedenastce w końcu wyczuł intencje strzelca.
W drugim meczu - z Hiszpanią w Sewilli (1:1) - Szczęsny zrehabilitował się, popisując się kilkoma znakomitymi interwencjami. Gospodarze nie zdołali pokonać go nawet z rzutu karnego - Gerard Moreno trafił w słupek, a dobitka Alvaro Moraty była nieudana.
Wprawdzie na koniec biało-czerwoni ulegli Szwecji 2:3 i pożegnali się z imprezą, ale występ Szczęsnego z potężną Hiszpanią i zmarnowana przez rywali jedenastka pozwalała wierzyć, że polski bramkarz odczarował wreszcie swój los na wielkich imprezach.
I tak właśnie jest. Mundial 2022 w Katarze był tego dobitnym potwierdzeniem, a z taką formę polski bramkarz, mając już mnóstwo doświadczenia, może czekać ze spokojem i optymizmem na rozpoczynające się 14 czerwca ME w Niemczech. Będzie to prawdopodobnie jego ostatnia wielka impreza. Już po meczu w Cardiff zasugerował, że trudno będzie go namówić, by dłużej grał w drużynie narodowej.
A jak ocenia właśnie zakończone eliminacje do ME 2024? - Uważam, że ten awans był naszym obowiązkiem od samego losowania. Graliśmy beznadziejnie przez całe eliminacje, dostaliśmy szansę gry w barażach i wypełniliśmy swój obowiązek - przyznał Szczęsny w rozmowie z TVP Sport. - Są mecze, w których się gra w piłkę. I są takie, które trzeba po prostu wygrać, przepchać w jakikolwiek sposób. W 90., 120. minucie, a nawet w rzutach karnych. Nie ma to teraz żadnego znaczenia. Ten awans daje nam jakąś odskocznię i możliwość rozpoczęcia czegoś fajnego, bo to, co się działo przez ostatnie półtora roku, było nieakceptowalne. Trenowaliśmy rzuty karne już w Warszawie. Trener Probierz dawał mi nawet jakieś wskazówki. Po dogrywce meczu w Cardiff poszedłem do szatni, żeby spokojnie sobie usiąść i przeanalizować rywali (jak wykonują rzuty karne - PAP). Okazało się, że nie miało to żadnego znaczenia, bo... żaden z zawodników nie uderzył w ten róg, w który miał uderzyć. Wszyscy zaczęli trafiać w środek, choć zwykle tak nie robią - dodał Wojciech Szczęsny, który na szczęście przy ostatniej jedenastce w końcu wyczuł intencje strzelca.
ME 2024
Grupa A: Niemcy, Szkocja, Węgry, Szwajcaria
Grupa B: Hiszpania, Chorwacja, Włochy, Albania
Grupa C: Słowenia, Dania, Serbia, Anglia
Grupa D: Polska, Holandia, Austria, Francja
Grupa E: Belgia, Słowacja, Rumunia, Ukraina
Grupa F: Turcja, Gruzja, Portugalia, Czechy
Grupa A: Niemcy, Szkocja, Węgry, Szwajcaria
Grupa B: Hiszpania, Chorwacja, Włochy, Albania
Grupa C: Słowenia, Dania, Serbia, Anglia
Grupa D: Polska, Holandia, Austria, Francja
Grupa E: Belgia, Słowacja, Rumunia, Ukraina
Grupa F: Turcja, Gruzja, Portugalia, Czechy
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez