Potrzeba czasu, by wszystko wróciło do normy

2020-04-16 12:00:00(ost. akt: 2020-04-16 17:40:48)
Jacek Zarzecki, Prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, Przewodniczący Komisji Zarządzającej Funduszu Promocji Mięsa Wołowego, Przedstawiciel Polski w Copa Cogeca i Radzie Dialogu Obywatelskiego z Komisją Europejską

Jacek Zarzecki, Prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, Przewodniczący Komisji Zarządzającej Funduszu Promocji Mięsa Wołowego, Przedstawiciel Polski w Copa Cogeca i Radzie Dialogu Obywatelskiego z Komisją Europejską

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne (Fb)

ZDANIEM EKSPERTA II O sytuacji jaka w dobie koronowirusa panuje na rynku rolno spożywczym rozmawiamy z piszaninem Jackiem Zarzeckim, Prezesem Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, Przewodniczącym Komisji Zarządzającej Funduszu Promocji Mięsa Wołowego, Przedstawicielem Polski w Copa Cogeca i Radzie Dialogu Obywatelskiego z Komisją Europejską.
Sytuacja w świecie związana z rozprzestrzenianiem się koronawirusa jest niezwykle dynamiczna. Jej konsekwencje społeczne i ekonomiczne już są widoczne, a codziennie pojawiają się informacje o nowych zachorowaniach. Nie pozostaje to obojętne dla stanu całej gospodarki. W jakim położeniu znalazł się polski sektor mięsny?

Epidemia jaka spotkała cały świat dotknęła bardzo mocno wszystkie branże w tym szczególnie mocno sektor rolno spożywczy. Polska jest jednym z największych producentów żywności w Europie. Jesteśmy krajem nadwyżkowym i bardzo dużo naszej produkcji eksportujemy. Zajmujemy czołowe miejsca w produkcji wołowiny, mleka, drobiu. Nasza żywność trafia na rynki praktycznie całego świata.

Polska jest 6 producentem wołowiny w Europie, 2 eksporterem. W przypadku wołowiny ponad 80 % naszej produkcji trafia poza granice naszego kraju. Największymi naszymi odbiorcami są Włochy, Niemcy, Grecja, Wielka Brytania, Izrael, Bośnia i Hercegowina a poza krajami Unii Liban. W Polsce jemy ok 4 kg wołowiny rocznie dla porównania średnia europejska to 10 kg. Ale jeżeli spojrzymy na fakt, że jeszcze w 2015 roku statystyczny polak zjadał niewiele ponad 1 kg wołowiny to widać tendencję wzrostową.

Wprowadzone ograniczenia, w tym zamknięcie restauracji, barów powoduje to, że nie mamy gdzie sprzedać naszych produktów, a co za tym idzie cena spada i produkcja przestaje być opłacalna. A przecież sektor wołowiny był jeszcze do niedawna najbardziej stabilnym rynkiem rolno spożywczym w Polsce. Praktycznie w każdej restauracji można było kupić steka czy burgera. Zapanowała moda na wołowinę bo przecież to bardzo zdrowe i smaczne mięso. Jest naturalnym źródłem białka i żelaza, spalaczem tłuszczu i zawiera wiele niezbędnych witamin. W zeszłym roku po aferze z nielegalnym ubojem bydła w jednej z ubojni pod koniec roku wykaraskaliśmy się z problemów. Ceny zaczęły rosnąć i powoli patrzyliśmy z optymizmem w przyszłość...

... i ten optymizm nagle legł w gruzach, zapytam więc krótko - co dalej?

Niewątpliwie będziemy potrzebowali czasu, żeby wszystko wróciło do normy. Wiemy już, że w tym roku będziemy musieli odwołać wszystkie wystawy i targi hodowlane a było ich kilkanaście, gdzie promowaliśmy nie tylko hodowlę bydła mięsnego ale także pokazywaliśmy jak przygotować wołowinę. Na to nakłada się dodatkowo kolejny rok suszy, który uderzy w całe rolnictwo. Dlatego tak ważne są programy umożliwiające zwiększanie dochodowości w gospodarstwach rolnych.

Takim dobrym pomysłem są ubojnie rolnicze, gdzie rolnicy będą mogli ubijać zwierzęta swoje i rolników z okolicznych powiatów i sprzedawać ten produkt bezpośrednio z wyłączeniem całej siatki pośredników. Dzięki temu konsument będzie miał możliwość kupienia zdrowej, naturalnej żywności prosto z zagrody po dobrej cenie, a zysk trafi bezpośrednio do producenta żywności.

W celu budowania patriotyzmu konsumenckiego Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi stworzyło program promocyjny PRODUKT POLSKI, który ma na celu zachęcenie polaków do kupowania produktów wyprodukowanych w Polsce, przez polskie firmy z lokalnych surowców. W ten sposób mamy możliwość wspierania sprzedaży polskiej żywności. Dlatego jako fundusze promocji polskiej żywności włączymy się w tą kampanię bardzo mocno. Ważną rolę w tym wszystkim odgrywają ryneczki i targowiska, gdzie można było kupić owoce, warzywa i inne produkty od małych przedsiębiorców i rolników. Niestety wiele samorządów zdecydowało się w czasie epidemii na zamknięcie ich , co moim zdaniem było decyzją zbyt pochopną. Główny Inspektorat Sanitarny wydał wytyczne dla targowisk w sprawie zasad bezpieczeństwa, żeby zminimalizować możliwość zarażenia się korona wirusem. Wydaje się, że małe lokalne sklepy czy targowiska są bezpieczniejsze niż duże supermarkety. A pamiętajmy też, że to właśnie te małe firmy płacą podatki na miejscu i to one szczególnie dzisiaj potrzebują wsparcia a nie kolejnych zakazów i obostrzeń.

A wskaźniki ekonomiczne? Jak epidemia wpływa na popyt i podaż w branży rolno-spożywczej? Czy konsumenci mogą obawiać się wzrostu cen żywności, a producenci mają szansę na duże zyski?

Na początku epidemii dostrzegliśmy bezzasadny wzrost cen żywności. Nagle kg piersi z kurczaka przestał kosztować 16 zł, a cena w niektórych sklepach skoczyła do zawrotnej kwoty 30 zł. To nie był efekt tego, że nagle zabrakło tej żywności a rolnicy przestali produkować albo zaczęli dyktować ceny. To efekt zwiększonego popytu. Zaś dostawcy i formy transportowe nie byli w stanie dostarczyć takiej ilości, żeby odpowiedzieć na zapotrzebowanie konsumentów i niektórzy zwietrzyli w tym szansę na szybki zarobek właśnie kosztem rolników i konsumentów. Jednak szybka reakcja UOKiKu spowodowała, zatrzymanie tych spekulacji.

W dobie epidemii dopiero niektórzy zaczęli dostrzegać rolę rolnictwa i rolników. Ludzie zaczęli dostrzegać problemy wsi.To, że zaczyna brakować rąk do pracy, że często nasza produkcja jest na granicy opłacalności. Szkoda, że niektóre organizacje czy politycy oskarżają bezpodstawnie rolników o niszczenie środowiska naturalnego. A przecież rolnictwo europejskie odpowiada za niewiele ponad 9 % emisji CO2, zaś dla porównania transport to ponad 26 %.

Rzadko ktoś głośno mówi o tym, ze do produkcji akumulatora w samochodzie elektrycznym potrzeba ok 50 kg kobaltu, który wydobywany jest w nieludzkich warunkach przez dzieci w Kongo, bo przecież lepiej zająć się emisją gazów przez krowy. Dzisiaj rolnictwo europejskie w tym szczególnie branże hodowli zwierząt stają przed wyzwaniem produkcji zrównoważonej: efektywnej, z poszanowaniem środowiska naturalnego i dobrostanu zwierząt.

Świat po epidemii nie będzie już taki sam. Jednak mam nadzieję, że wyciągniemy z niej wnioski i jako sektor rolniczy wyjdziemy z niej wzmocnieni i będziemy w stanie sprostać oczekiwaniom konsumentów.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiała Elżbieta Żywczyk


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W czwartkowym (16 kwietnia) wydaniu m.in.

Burza w Sejmie nad aborcją
Pod projektem wycofania zgody na aborcję chorego dziecka podpisało się ponad milion Polaków. Wczoraj, po trzech latach, trafił pod obrady Sejmu. I wywołał burzę. W środę Sejm debatował w sumie nad pięcioma różnymi projektami obywatelskimi.

Trzymamy kciuki za Szymany
Koronawirus podciął skrzydła branży lotniczej. Straty przewoźników idą w setki miliardów dolarów. Tracą też porty lotnicze, bo nie ma pasażerów. Tak jest na wszystkich lotniskach w Polsce, także w mazurskim porcie w Szymanach.

Koronawirus wywrócił nasze życie do góry nogami
Zdalna praca, nauka w domach, sztuka w sieci, zamknięte firmy, wymarłe ulice miast. Koronawirus w jednej chwili zmienił nasze życie. Wielu z nas zastanawia się, co będzie, jeśli pandemia potrwa dłużej? Wiemy jedno. Nieoczekiwane wydarzenia szybko weryfikują rzeczywistość. Jakie wnioski wyciągniemy z lekcji, która jeszcze trwa?



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5