Rubin i Marczak przed historycznym starciem. Na oczach mam [ROZMOWA]

2022-09-21 07:48:42(ost. akt: 2022-09-21 08:24:23)
"Mamy powiedziały, że przyjdą, choć wiemy, że nie będzie im lekko to oglądać"

"Mamy powiedziały, że przyjdą, choć wiemy, że nie będzie im lekko to oglądać"

Autor zdjęcia: achiwum zawodników

ROZMOWA/// — Dobry doping "swojaków" jest lepszy niż każda przedtreningowa odżywka — zapewniają Karol Rubin i Łukasz Marczak, fighterzy z Orzysza. Obaj wystąpią 9 października na Angels of Glory, czyli pierwszej gali sportów walki w historii ich miasta.
— Gala coraz bliżej. Panowie, jak idą przygotowania?

Karol Rubin: Zdecydowana większość moich przygotowań przebiega w Makarewicz Team Fight Club. Nie zamierzam jednak w tej kwestii się ograniczać, więc dokładam do tego treningi we własnym zakresie, a dodatkowo planuję wyjechać na dwa zgrupowania.

Łukasz Marczak: U mnie podobnie, poza własnymi przygotowaniami wkrótce wyjeżdżam na tydzień do Ustki, by szlifować formę z ekipą 16 Dywizji Zmechanizowanej. Fundamentem przygotowań jest jednak, tradycyjnie, klub Thor, na czele z trenerem Rafałem Sztramko.

— Co szczególnie będziecie w tym czasie szlifować?

ŁM: Praktycznie całą swoją karierę rywalizowałem w formule MMA. Zbliżający się pojedynek będzie dla mnie więc dodatkowym wyzwaniem, bo muszę przestawić się pod K1, kickboxing. Inna garda, inny sposób poruszania się… Stójka jest zupełnie inna niż w MMA. Załapałem jednak bakcyla i wierzę, że w debiucie będzie dobrze.

KR: U mnie tego problemu nie ma, bo przez ostatnie lata walczyłem właśnie w stójce. Ważne, by na treningach robić swoje. Zawsze jest coś do poprawienia. Listę rzeczy do oszlifowania mam długą. Kilka rzeczy dopisałem do niej zresztą po ostatniej walce zawodowej.

— Wiecie już z kim przyjdzie Wam walczyć?

KR: Rywala, którego organizatorzy mi przedstawili, miałem już okazję poznać. W przeszłości trenowaliśmy razem podczas zgrupowania, na które pojechaliśmy wraz z innymi zawodnikami z jednostki. To mocny rywal, na pewno zawiesi mi poprzeczkę wysoko. Plan jest jednak prosty. Dać, po prostu, dobrą walkę.

ŁM: Mi niestety nie było dane jeszcze poznać nazwiska przeciwnika. Czekam z niecierpliwością, lecz wiem jedno. Ktokolwiek nie stanie po drugiej stronie ringu, dam z siebie wszystko.

Obrazek w tresci

Rubin i Marczak. Z przymrużeniem oka. W ringu jednak już żartów nie będzie

— Występujecie „u siebie”, przed swoimi kibicami. Dodatkowa motywacja czy dodatkowy stres na barki?

KR: Stres się pojawi, to pewne. Jednak świadomość, że uczestniczymy w pierwszej tego typu imprezie w historii naszego rodzinnego miasta, na pewno dodaje i motywacji. Takiej ekscytacji nie czułem już dawno przed jakąkolwiek walką. Zrobimy co w naszej mocy, by kibice nie byli zawiedzeni.

ŁM: Dokładnie. Liczymy zresztą na to wsparcie ze strony publiczności, z pewnością się przyda. Dobry doping „swojaków” działa jak najlepsza odżywka przedtreningowa. Ryzyko dania plamy przed swoimi ludźmi oczywiście jest, ale to jedna z rzeczy, z którymi trzeba się liczyć wychodząc do ringu czy oktagonu.

— Osobami, które kibicują Wam najmocniej, są… Wasze mamy. Będą na trybunach czy wolą nie oglądać jak ich „mali synkowie” trzaskają się po zębach?

ŁM: Jeśli tylko będzie miała możliwość, to na pewno się pojawi. Tata zapewne też. To moi najlepsi i najwierniejsi kibice. Już od wielu, wielu lat przeżywali ze mną wszelkie wzloty i upadki w sportach walki. Byli przy mnie gdy robiłem wagę, gdy byłem kontuzjowany… Pamiętam jak wracałem z treningu poobijany do domu, gdy jeszcze razem mieszkaliśmy. Dziś mieszkamy już oddzielnie, ale poza tym nic się nie zmieniło. Wsparcie, motywacja. Czuję je nawet wtedy, gdy walczę 600 km od domu. Dodają mi otuchy i służą radą gdy w głowie pojawiają się wątpliwości. Co nie zmienia faktu, że mamie pewnie pęka serce na myśl, że znowu będę walczył.

KR: U mnie podobnie, matczyne uczucia są jedyne w swoim rodzaju. Mama powiedziała, że przyjdzie, choć wiem, że nie będzie jej lekko to oglądać. Taki jednak sport wybrałem. W nim chcę się spełniać i osiągnąć możliwie najwięcej. Z bólem serca, ale to akceptuje.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

Więcej informacji o gali Angels of Glory POD TYM LINKIEM.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5