Rola katolicyzmu a tożsamość Polaka

2023-09-19 20:41:21(ost. akt: 2023-09-19 21:26:20)
Biblia Ulmów

Biblia Ulmów

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Na jakiś czas przed beatyfikacją rodziny Ulmów w niedzielę 10 września można było znaleźć w przestrzeni medialnej wiele artykułów o Polakach, którzy byli odpowiedzialni za mordowanie Żydów w trakcie II wojny światowej. Oto przykład: „Pomagaliśmy Niemcom zabijać Żydów”. MY. My pomagaliśmy. My, Polacy. Polacy – antysemici. Bo antysemityzm buduje polską tożsamość. Natomiast to naziści, nie Niemcy zabili rodzinę Ulmów, bo na podorędziu jest argument, że Joseph Kokott, który strzelał do Ulmów i Żydów, był przecież… Czechem. A na Polaków doniósł przecież nie kto inny, tylko Polak. Tymczasem fundamentem tożsamości Polaka jest przede wszystkim chrześcijaństwo i kultura ściśle z nim powiązana. I nieprawdą jest, że Polacy to systemowi antysemici.
Przykład miłości bliźniego

Przenieśmy się na chwilę do Markowej. Jest tam dom zamieszkiwany przez Józefa i Wiktorię Ulmów i ich sześcioro dzieci, siódme w drodze. Na stole leży sporych rozmiarów księga, dość podniszczona, widać, że jest regularnie używana i czytana. Są w niej osobiste notatki i zapiski. To Biblia. Otwarta jest na stronie 151 na Ewangelii św. Łukasza, na rozdziale 10. Widzimy, że to przypowieść Jezusa o Miłosiernym Samarytaninie i ona jest bardzo ważna, bo czytelnik obok dużymi literami napisał „TAK”.
Następnie mamy rok 1944. Tuż przed świtem 24 marca do Markowej przyjechali z Łańcuta niemieccy żandarmi wraz z granatową policją. Oprawcy byli doskonale zorientowani. Wiedzieli, do kogo jadą do Markowej, kogo tam szukają i co tam zrobią. W domu na poddaszu znaleźli ukrywających się Żydów. Rozległy się strzały. W ciągu kilkunastu minut z rąk żandarmów zginęli wszyscy członkowie rodziny: Józef Ulma, jego żona Wiktoria będąca w zaawansowanej ciąży, ich sześcioro dzieci oraz wszyscy ukrywający się Żydzi. Tak, to prawda! Na Ulmów, prawdopodobnie w obawie przed utratą pozyskanego nielegalnie żydowskiego majątku, doniósł najpewniej Włodzimierz Leś. „Patrzcie, jak polskie świnie giną, które przechowują Żydów”, miał powiedzieć podczas egzekucji jeden ze sprawców, Joseph Kokott. Ciała ofiar na rozkaz Niemców pogrzebali mieszkańcy wsi. Jeden z braci Józefa, Władysław Ulma, zapisał w relacji: „W tydzień po tym wypadku ciała pomordowanej brata rodziny powkładaliśmy do trumien i wywieźliśmy na cmentarz. Ciała Żydów zabrała ekipa żydowska po wyzwoleniu”.
Kokott powiedział: „polskie świnie”, bo dla niego te dwa słowa były najbardziej obelżywe. Być Polakami oznaczało bycie równym świniom. Tak ów zaledwie 23-letni zbrodniarz, jak i inni mu podobni, postrzegał tożsamość Polaków, nie wiedząc, że mówi o przyszłych błogosławionych, patriotach, którzy jako rodzina, składając swe życie za innych, tak jak mieli to podkreślone w domowej Biblii, stali się dla nas współczesnych, wzorami Polaków, którzy na poważnie traktowali naukę Chrystusa i swoją wiarę.

Być Polakiem

Co to znaczy mieć tożsamość Polaka, Niemca, Włocha, Francuza, Amerykanina? Jak się buduje taką tożsamość, jakie najważniejsze elementy biorą udział w tworzeniu tożsamości? Gdy studiowałam we Włoszech, bez trudu rozpoznawałam „naszych”. Na uniwersytecie, ulicy, w kościołach, parkach, na dworcu. Nie musiałam słyszeć języka, aby rozpoznać w człowieku Polaka. To były lata co prawda 90. Wtedy różniliśmy się od innych zachowaniem, wycofaniem, ubraniem. Często Polacy, rozmawiając ze sobą, mówili ciszej, jakby wstydząc się języka polskiego. A może bojąc się, bo na przykład sprzedawcy, gdy słyszeli język polski, zaczynali być czujni i patrzyli na ręce, czy coś aby nie ginie ze sklepowych półek. Ciekawe, że nie interesowali się klientami, którzy mówili po niemiecku czy angielsku.
Jednak w pozytywnym sensie można było też nas rozpoznać po zachowaniu w kościele. Byliśmy zdecydowanie inni – pobożni, skupieni, często z różańcem w dłoni, szukający mszy we własnym języku, w kościele porządnie, odświętnie ubrani. Teraz natomiast nie wyróżniamy się już strojem, a jeśli już, to często wyglądamy lepiej od innych nacji, jesteśmy pewni siebie, nie czujemy się gorsi, choć mimo wszystko pewne kompleksy pozostały. Ale nadal różnimy się od innych zachowaniem w świątyni i ogólną postawą wobec Sacrum. Nie żujemy gumy, nie rozmawiamy przez telefon komórkowy, klękamy przed Najświętszym Sakramentem, chodzimy do spowiedzi przed komunią świętą, komunię świętą przyjmujemy na ogół do ust, staramy się porządnie wyglądać, idąc na liturgię. Co to oznacza?
Oznacza to, że w polskiej tożsamości element religii gra absolutnie doniosłą rolę, a sekularyzacja, zeświecczenie, zlaicyzowanie jeszcze nas tak mocno nie dopadło, jak to widzimy w krajach na Zachodzie czy w Ameryce Północnej. To świadczy o tym, że rola katolicyzmu jest wręcz archetypiczna, że w większości nas Polaków, w naszym kulturowym krwioobiegu, płynie krew pokoleń, które były organicznie związane z tradycją, Biblią, nauczaniem Kościoła, pobożnością Maryjną.

Szacunek wobec Sacrum

Czy ktoś z czytających wyobraża sobie, aby w olsztyńskiej katedrze św. Jakuba przy ołtarzu stał didżej, puszczający muzykę techno, w nawach bocznych stały stoliki i drink-bary, a w nawie głównej tańczono na wpół nago? Czy przychodzilibyście tu na wino, wódkę i na tańce? Wątpię. Taki projekt, jak na razie, w tym pokoleniu przynajmniej, u nas by się nie powiódł. Nawet ateista, agnostyk czy zatwardziały grzesznik bałby się być klientem nocnego klubu w polskim kościele. I nie mam na myśli wyłącznie kościołów zdesakralizowanych. Jakiś czas temu ks. prof. Krzysztof Bielawny prezentował zdjęcia z kościoła w Gandawie w Belgii, gdzie Najświętszy Sakrament jest wciąż w tabernakulum w nawie głównej, a w nawach bocznych siedzą ludzie przy stolikach i piją piwo. Przy ołtarzu bocznym jest normalny bar. Widać też parę, która idzie z psem na smyczy. Tam jest to możliwe. My byśmy się wzdragali na taki widok. Notabene niegdyś i w moim Dobrym Mieście, za komuny, próbowano zamienić nasz dawny ewangelicki dom Boży na dom kultury z balami i dancingami, ale efekt był tragiczny, o czym jeszcze pamiętają najstarsi mieszkańcy miasta. Nawet jeśli wielu z Polaków już nie praktykuje, a nawet odcina się od Kościoła, to pozostają, jak to nazywam, kulturowymi chrześcijanami, którzy wciąż jeszcze są daleko od takich zachowań.

Historia, kultura i Kościół

Dlaczego? Na ten stan rzeczy składa się kilka przesłanek. Po pierwsze naród i państwo polskie zakorzenione są w chrześcijaństwie od wieków. Chrzest Polski w 966 roku jest symbolicznym i ważnym przełomem w naszej historii. Polacy na poważnie stali się katolikami, a Kościół Katolicki w dziejach Narodu zawsze stawał w Jego obronie. Było to widoczne w sposób szczególny np. w czasie „potopu szwedzkiego”, podczas rozbiorów czy w okresie komunistycznym. Rola Kościoła w utrzymaniu świadomości narodowej i państwowości Polski jest nie do przecenienia i nie do podważenia.
Po drugie główne nurty kultury polskiej od początku inspirowane były przez chrześcijaństwo, a w szczególności przez katolicyzm. Z tej inspiracji powstała większość dzieł polskiej literatury, malarstwa, rzeźby czy architektury. Oświata, szkolnictwo, uniwersytety powstawały przy aktywnym udziale Kościoła katolickiego. Także postęp cywilizacyjny w takich dziedzinach, jak rolnictwo, rzemiosło czy rozwinięte zwłaszcza w Wielkopolsce organizacje spółdzielczo-bankowe były zakładane przez wybitnych katolików.
Najważniejsza rola Kościoła katolickiego w życiu Narodu polegała i polega jednak na głoszeniu nauki Chrystusa. Chodzi o uniwersalny system aksjologiczny, system wartości, które od zawsze fascynują człowieka, gdyż prowadzą do zrozumienia sensu istnienia. Ewangelia ma wymiar uniwersalny i wyjaśniający zarówno kwestie materialno-bytowe, jak i przede wszystkim duchowe, co wprowadza ład w życie człowieka. Przesłanie Ewangelii wciąż wyczuwa się w tkance społecznej polskiego społeczeństwa.

Nihilizm i pesymizm

Nie warto odrzucać tego dziedzictwa, lekkomyślnie poddając się lenistwu intelektualnemu lub pysze, tłumacząc według własnych, najczęściej naiwnych wyobrażeń zagadnienia, których człowiek sam nie jest w stanie pojąć. Taka postawa bowiem zawsze prowadzi do nihilizmu, rozpaczy i pesymizmu związanego z beznadziejną wizją sensu życia. Nie warto odrzucać uniwersalnych zasad moralnych chrześcijaństwa głoszonych najdobitniej przez Kościół katolicki założony przez samego Chrystusa. Bez względu na wyznawany światopogląd czy religię nie ma żadnych racjonalnych powodów, aby kwestionować czy obawiać się systemu wartości, którego jednym z naczelnych nakazów jest mądra i miłosierna miłość okazywana każdemu człowiekowi, także wtedy, gdy jest on naszym oponentem. Niech te wartości nadal budują naszą tożsamość i wyróżniają nas spośród różnych nacji.
Błędem jest także powoływanie się na potrzebę zachowania bezstronności światopoglądowej przy próbach usuwania chrześcijaństwa z życia publicznego. W działaniach tych chodzi bowiem najczęściej o zastąpienie chrześcijaństwa światopoglądem materialistycznym, czego nie można nazywać neutralnością światopoglądową. Rzetelne i uczciwe wsłuchiwanie się w autentyczną naukę społeczną Kościoła może uchronić Naród przed katastrofalnymi skutkami rozkładu moralnego oraz sporów prowadzących do skłócenia Polaków, destrukcji państwa, a nawet zagrożeń dla niepodległości Polski.
Polacy wciąż w znaczącej większości są członkami Kościoła katolickiego. Przynależą więc do Kościoła, kierując się wiarą, rozumem, wolną wolą i sumieniem. Nie dajmy więc sobie wmówić, że Polak-katolik to antysemita, oszust, nikczemnik i niegodziwiec. Naród, który wydał rodzinę Ulmów, ma moralne prawo bronić swojego dobrego imienia, szczycić się swoją tożsamością i bronić Kościoła, który zaszczepił w nim najlepsze cechy tej tożsamości.

Dr hab. Zdzisława Kobylińska – nauczyciel akademicki w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWM, filozof, etyk, pedagog, publicystka, posłanka na Sejm III kadencji.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5