Dr Jacek Poniedziałek o olsztyńskiej starówce: Nie oddaje się parterów kamienic bankom, bo miasto wieczorem jest martwe
2017-12-18 07:15:00(ost. akt: 2017-12-18 07:38:15)
O potrzebie dyskutowania, oświeconych autokratach, przedmurzu wschodu, pięknych czterdziestoletnich, ruchach miejskich i potrzebie pomysłu na starówkę rozmawiamy z dr. Jackiem Poniedziałkiem, socjologiem z UWM.
— Słyszał pan expose premiera Morawieckiego? Było bardzo obrazowe
.
— Tak, mówił gładko, oferując coś każdemu. Mówił o maltretowanych kobietach, a przez dwa lata, kiedy był w rządzie, nie przyjęto konwencji przeciwprzemocowej.
— Tak, mówił gładko, oferując coś każdemu. Mówił o maltretowanych kobietach, a przez dwa lata, kiedy był w rządzie, nie przyjęto konwencji przeciwprzemocowej.
— Polskie społeczeństwo jest bardzo podzielone, tymczasem nowoczesne formy zarządzania wymagają dialogu, partycypacji, wzajemnego szacunku i umiejętności negocjacyjnych. Czy w takiej sytuacji unowocześnimy Polskę?
— Pomiędzy społeczną praktyką a deklaracjami jest ogromny rozziew. Mamy już bardzo często europejską zewnętrzność — politycy mają ładne krawaty i się uśmiechają — ale w praktyce jesteśmy przedmurzem wschodu. Chodzi szczególnie o partycypacyjny model zarządzania. Partycypacja to wciąganie — na różnych poziomach: od centralnego przez regionalny do najniższego lokalnego — wszystkich obywateli. U nas jest z tym problem, bo konsultacje są traktowane jak piąte koło u wozu.
— Pomiędzy społeczną praktyką a deklaracjami jest ogromny rozziew. Mamy już bardzo często europejską zewnętrzność — politycy mają ładne krawaty i się uśmiechają — ale w praktyce jesteśmy przedmurzem wschodu. Chodzi szczególnie o partycypacyjny model zarządzania. Partycypacja to wciąganie — na różnych poziomach: od centralnego przez regionalny do najniższego lokalnego — wszystkich obywateli. U nas jest z tym problem, bo konsultacje są traktowane jak piąte koło u wozu.
— Bo Unia kazała...
— Unia kazała, więc się je organizuje i niby rozmawia, niby zaprasza się ekspertów, ale i tak to, co mówią, puścimy mimo uszu. Stąd się bierze alienacja obywatela od urzędu publicznego. Jeżeli nie mamy wpływu na decyzje podejmowane przez władzę, jest to fasadowa demokracja partycypacyjna. Nie ma żywej dyskusji, nie ma wychodzenia naprzeciw potrzebom mieszkańców.
— Unia kazała, więc się je organizuje i niby rozmawia, niby zaprasza się ekspertów, ale i tak to, co mówią, puścimy mimo uszu. Stąd się bierze alienacja obywatela od urzędu publicznego. Jeżeli nie mamy wpływu na decyzje podejmowane przez władzę, jest to fasadowa demokracja partycypacyjna. Nie ma żywej dyskusji, nie ma wychodzenia naprzeciw potrzebom mieszkańców.
— Mam wrażenie, że władze samorządowe, mimo że do obywateli mają bardzo blisko, obawiają się ich i nie wierzą w ich kompetencje. Skąd to się bierze?
— Po pierwsze odpowiada za to poziom kulturowy — cały czas jesteśmy zakorzenieni w krainie z króla Ubu, czyli trochę nigdzie. Nie jesteśmy satrapią wschodnią, ale nie jesteśmy też obywatelską demokracją zachodnią. U nas władza podejmuje decyzje, bo władza wie lepiej. Podejmuje decyzje jak oświecony autokrata. Nie wykluczam jednak, że często kieruje się dobrem obywateli.
Drugi poziom to umiejętność dyskutowania. Tego nas nikt nie uczy w szkole. System edukacji tworzy ludzi może i przygotowanych do rynku pracy, ale nie są oni przygotowani do dyskutowania konkluzywnego, którego wynikiem jest kompromis. Więc z jednej strony mamy oświeconych autokratów, a z drugiej strony społeczeństwo, które nie bardzo umie dochodzić drogą negocjacji do porozumienia.
Dlatego model partycypacyjny nie funkcjonuje u nas tak, jak powinien. Ale się uczymy. Powoli bo zmiany kulturowe mają powolną dynamikę. Jestem umiarkowanym optymistą, przynajmniej jeśli chodzi poziom lokalny naszej demokracji. Coraz bardziej aktywne są ruchy miejskie.
— Po pierwsze odpowiada za to poziom kulturowy — cały czas jesteśmy zakorzenieni w krainie z króla Ubu, czyli trochę nigdzie. Nie jesteśmy satrapią wschodnią, ale nie jesteśmy też obywatelską demokracją zachodnią. U nas władza podejmuje decyzje, bo władza wie lepiej. Podejmuje decyzje jak oświecony autokrata. Nie wykluczam jednak, że często kieruje się dobrem obywateli.
Drugi poziom to umiejętność dyskutowania. Tego nas nikt nie uczy w szkole. System edukacji tworzy ludzi może i przygotowanych do rynku pracy, ale nie są oni przygotowani do dyskutowania konkluzywnego, którego wynikiem jest kompromis. Więc z jednej strony mamy oświeconych autokratów, a z drugiej strony społeczeństwo, które nie bardzo umie dochodzić drogą negocjacji do porozumienia.
Dlatego model partycypacyjny nie funkcjonuje u nas tak, jak powinien. Ale się uczymy. Powoli bo zmiany kulturowe mają powolną dynamikę. Jestem umiarkowanym optymistą, przynajmniej jeśli chodzi poziom lokalny naszej demokracji. Coraz bardziej aktywne są ruchy miejskie.
— Moi poprzedni rozmówcy też łączyli nadzieje na zmianę w zarządzaniu i urządzaniu miast z miejskimi ruchami. Podzielam tę opinię, bo jest to też zmiana pokoleniowa.
— I zmiana instytucjonalno-strukturalna. Może ktoś powiedzieć, że po co ruchy miejskie, skoro są rady osiedla. Ale one są już nie z tego świata, a więc nie ze świata, w którym musimy cały czas dokonywać korekt własnych decyzji. Tymczasem rady tworzą ludzie, którzy mają trochę wolnego czasu, najczęściej są to emeryci. Nie odmawiam im dobrej woli, ale ruchy miejskie są bardziej dynamiczne, są polityczne w sensie Arystotelesowskim, czyli zainteresowane zrobieniem czegoś dobrego, służącego całej wspólnocie. Poza tym wykorzystują możliwości współczesnych technologii, są zorganizowane sieciowo. Organizują się szybko — nie trzeba być wybranym do rady i organizować cotygodniowych spotkań, żeby działać. Można zgromadzić grupę ludzi wokół pewnej idei.
— I zmiana instytucjonalno-strukturalna. Może ktoś powiedzieć, że po co ruchy miejskie, skoro są rady osiedla. Ale one są już nie z tego świata, a więc nie ze świata, w którym musimy cały czas dokonywać korekt własnych decyzji. Tymczasem rady tworzą ludzie, którzy mają trochę wolnego czasu, najczęściej są to emeryci. Nie odmawiam im dobrej woli, ale ruchy miejskie są bardziej dynamiczne, są polityczne w sensie Arystotelesowskim, czyli zainteresowane zrobieniem czegoś dobrego, służącego całej wspólnocie. Poza tym wykorzystują możliwości współczesnych technologii, są zorganizowane sieciowo. Organizują się szybko — nie trzeba być wybranym do rady i organizować cotygodniowych spotkań, żeby działać. Można zgromadzić grupę ludzi wokół pewnej idei.
— Moi rozmówcy, doktorzy filozofii Piotr Wasyluk i Jacek Sobota, są pewnie w pana wieku.
— Tak, piękni czterdziestoletni (śmiech).
— Tak, piękni czterdziestoletni (śmiech).
— Oni mówili o innowacyjnych technologiach, mądrym mieście jako hybrydzie roślinno-urbanistycznej. Jest to zupełnie inny język.
— I sposób myślenia. Ale tych pięknych czterdziestoletnich wstawiłbym już do muzealnych gablot.
— I sposób myślenia. Ale tych pięknych czterdziestoletnich wstawiłbym już do muzealnych gablot.
— Chyba pan przesadza! Oni podrzucają nam ze swego instytutu bardzo użyteczny język do rozmawiania o mieście.
— To dobrze. Na to nakłada się doświadczenie młodych ludzi z wyjazdów za granicę, co pozwala im inaczej patrzeć na miasto. Następuje schyłek myślenia turbokapitalistycznego — żeby z miasta wycisnąć każdą złotówkę, że najważniejsze są drogi dla samochodów i parkingi. Teraz ludzie mówią, że miasto jest częścią ich mikrokosmosu i chcą być odpowiedzialni za miasto jako dobry habitat.
— To dobrze. Na to nakłada się doświadczenie młodych ludzi z wyjazdów za granicę, co pozwala im inaczej patrzeć na miasto. Następuje schyłek myślenia turbokapitalistycznego — żeby z miasta wycisnąć każdą złotówkę, że najważniejsze są drogi dla samochodów i parkingi. Teraz ludzie mówią, że miasto jest częścią ich mikrokosmosu i chcą być odpowiedzialni za miasto jako dobry habitat.
— Co z tego dobrego habitatu mamy w Olsztynie?
— Piękniejący park Centralny łączący się z innymi. Wielki park, gdzie można wypić kawę czy poleżeć na trawie, jest symbolem dobrze rozwiniętego europejskiego miasta. Nowa wielkomiejskość nie polega na tym, że całą dobę są zapchane skrzyżowania. I w Olsztynie zmienia się sposób myślenia o przestrzeni publicznej, choć nadal mamy problem z rachitycznym życiem na Starym Mieście.
— Piękniejący park Centralny łączący się z innymi. Wielki park, gdzie można wypić kawę czy poleżeć na trawie, jest symbolem dobrze rozwiniętego europejskiego miasta. Nowa wielkomiejskość nie polega na tym, że całą dobę są zapchane skrzyżowania. I w Olsztynie zmienia się sposób myślenia o przestrzeni publicznej, choć nadal mamy problem z rachitycznym życiem na Starym Mieście.
— Ma pan na to jakąś receptę?
— Nie oddaje się parterów kamienic bankom czy telefoniom komórkowym, bo miasto wieczorem jest martwe. Ale to można zmienić. Proszę zobaczyć, jaki ruch jest nad Jeziorem Krzywym, gdzie powstało centrum rekreacyjne. Stare Miasto też można wymyślić.
— Nie oddaje się parterów kamienic bankom czy telefoniom komórkowym, bo miasto wieczorem jest martwe. Ale to można zmienić. Proszę zobaczyć, jaki ruch jest nad Jeziorem Krzywym, gdzie powstało centrum rekreacyjne. Stare Miasto też można wymyślić.
MZG
Komentarze (18) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
honorowy dawca #2401889 | 89.228.*.* 20 gru 2017 18:44
Nie oddaje się parterów kamienic bankom, chyba, że "Bankom Nasienia" ;-)
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz
Socjolog #2401262 | 88.156.*.* 19 gru 2017 21:04
Ale wstyd, pisać doktor z kropką zwłaszcza w przypadku tak cenionego olsztyńskiego socjologa. Poprawcie to. :/
odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Olo #2400367 | 37.7.*.* 18 gru 2017 18:25
ja pitole... co ten Pan” wie o zabijaniu”.Kamienice prywatne to wynajmuje solidnemu płatnikowi. W kamienicach miasta pustki bo czynsz wywalony w kosmos
Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Zapiekaneczka #2400240 | 37.47.*.* 18 gru 2017 13:27
Pozdrowienia z Olsztynskiego dworca PKP Normalnie smród pali nozdrza nawet mając katar
Ocena komentarza: warty uwagi (16) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Tomasz #2400217 | 82.43.*.* 18 gru 2017 12:40
A po co ozywiac starowke noca? Kazdy kto byl po 22ej na starowce wie ze robi sie rynsztok.
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz