Nocna podróż z Igą
2025-08-22 13:13:13(ost. akt: 2025-08-22 13:13:58)
Jechałem niczym „Brunet wieczorową porą”, ale nie brunet, jeno człek siwy, i nie wieczorową, tylko nocną porą samochodem z Krakowa do Warszawy. Nie chcąc budzić zacnego współpasażera z tylnego siedzenia, siedząc koło kierowcy, oglądałem internetową transmisję (oczywiście bezgłośnie!) finału tenisowego turnieju singla kobiet w Cincinnati. Droga była prosta jak w mordę strzelił, ale na amerykańskim korcie dominowała istna huśtawka nastrojów. Przecierałem oczy nie tylko ze zmęczenia, bo było już koło północy, gdy Włoszka o polskich korzeniach (z polską mamą i polską babcią), nawet jako tako mówiąca naszą mową ojczystą, wygrywała 3:0 z Igą Światek. A potem, choć byłem w aucie, to mogłem widzieć szarżę Igi niczym polskich szwoleżerów i skuteczne natarcie po pięć gemów z rzędu. Później zakląłem siarczyście, gdy panna Świątek nie wykorzystała setbola, aby westchnąć z ulgą – byle nie za głośno, aby nie budzić gościa z tyłu – gdy rozstrzygnęła seta na 7:5.
Kierowca, pan Jacek, pruł niczym połączenie Sobiesława Zasady i Roberta Kubicy (ciekawe, że osobiście znam tego pierwszego, który w tym roku obchodził 95 urodziny!), a ja obserwowałem, jak nasza rodaczka pruje, może nie tak szybko, ale też skutecznie po zwycięstwo na amerykańskiej ziemi.
Jej wiktoria była dla mnie ważniejsza niż brak wiktorii na szczycie prezydenta Trumpa z selektywnie wybranymi liderami UE/NATO. Tym bardziej, że zwycięstwa najlepszej polskiej tenisistki w historii, przez lata najlepszej tenisistki świata, a dzisiaj jednej z dwóch najlepszych kobiet na globalnym korcie, są czymś znacznie bardziej radosnym niż szykujący się kulawy pokój w Europie Wschodniej.
Jestem człek przesądny, choć wierzący, a owej nocy okazało się, że przesądy, tfu, tfu, na psa urok, nie są wiele warte, bo Iga Światek w trzynastym turnieju, bynajmniej dla niej nie feralnym, odniosła aż jedenasty triumf, bijąc przy okazji swoisty rekord rekordów. Teraz goni kolejny rekord, depcząc po czarnych piętach Sereny Williams.
To miłe, że na amerykańskiej ziemi nasza rodaczka przegoniła w klasyfikacji ATP Amerykankę Coco – ale nie Chanel, tylko Gauff. Miss Gauff też jest ciemnoskóra jak wspomniana Serena Williams i też skutecznie jak ona poszła w ślady innego ciemnoskórego amerykańskiego tenisisty Arthura Ashe’a, który jako pierwszy udowodnił, że tenis nie jest wcale grą tylko dla białych.
Brawo, Iga! Brawo, Polka! Brawo, Polska!
Ryszard Czarnecki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez