Czeski film czy Wielki Brat czuwa?
2025-03-22 18:11:25(ost. akt: 2025-03-22 18:13:42)
Powiedzieć, że światowa geopolityka drży w posadach – to nic nie powiedzieć.
Obserwujemy prawdziwą rewolucję, gdzie to, co było oczywiste, przestaje być oczywiste. Jednak nie jest to wcale biało-czarny film, nic nie jest proste, a całą sytuację można opisać tytułem polskiej komedii: „To nie jest tak, jak myślisz, kochanie”.
Obserwujemy prawdziwą rewolucję, gdzie to, co było oczywiste, przestaje być oczywiste. Jednak nie jest to wcale biało-czarny film, nic nie jest proste, a całą sytuację można opisać tytułem polskiej komedii: „To nie jest tak, jak myślisz, kochanie”.
Z jednej strony słyszymy i czytamy, że USA robią, niczym tercet prezydent Barack Obama, wiceprezydent Joe Biden i sekretarz stanu Hillary Clinton w roku 2009, reset relacji z Rosją. Z drugiej strony w mediach pełno jest wiadomości, że Trump „straszy” Putina albo nawet go „szantażuje”.
Oskarżenia skierowane wobec Stanów Zjednoczonych Ameryki, że zawarły deal z Federacją Rosyjską ponad głowami Europy oraz że „sprzedały” Ukrainę, mieszają się z zupełnie inną narracją. Według niej to Waszyngton stawia Moskwie ultimatum i jest żywotnie zainteresowany podtrzymaniem niepodległości naszego wschodniego sąsiada ze względu na swoje interesy gospodarcze, bo najpierw chciał od Ukraińców licznie występujących w tym kraju tzw. metali rzadkich, a teraz dołożył do tego chęć „zaopiekowania się” tamtejszą energetyką jądrową.
Są to komunikaty ze sobą sprzeczne. A może jednak pozornie sprzeczne? Może Donald John Trump chce jednocześnie pokoju w Europie Wschodniej, przejęcia najbardziej smakowitych rodzynków z ukraińskiego ekonomicznego tortu (mówi się jeszcze o ewentualnych udziałach w dużym, a dzięki wojnie jeszcze bardziej rozwiniętym ukraińskim przemyśle zbrojeniowym), wznowienia relacji gospodarczych z Rosją ( bo to dobre dla amerykańskiego biznesu) i politycznego oderwania Moskwy od Pekinu? Może jest tak, że nowy Biały Dom chce jednocześnie upiec dwie pieczenie: na ognisku rosyjskim i na ukraińskim i nie traktuje geopolityki w kategoriach białe – czarne, czyli albo-albo, co zresztą byłoby dość często spotykanym w światowej geopolityce podejściem, cechującym największych graczy na arenie międzynarodowej, i to niezależnie od czasu (wieku) i ustroju państwowego.
Są to komunikaty ze sobą sprzeczne. A może jednak pozornie sprzeczne? Może Donald John Trump chce jednocześnie pokoju w Europie Wschodniej, przejęcia najbardziej smakowitych rodzynków z ukraińskiego ekonomicznego tortu (mówi się jeszcze o ewentualnych udziałach w dużym, a dzięki wojnie jeszcze bardziej rozwiniętym ukraińskim przemyśle zbrojeniowym), wznowienia relacji gospodarczych z Rosją ( bo to dobre dla amerykańskiego biznesu) i politycznego oderwania Moskwy od Pekinu? Może jest tak, że nowy Biały Dom chce jednocześnie upiec dwie pieczenie: na ognisku rosyjskim i na ukraińskim i nie traktuje geopolityki w kategoriach białe – czarne, czyli albo-albo, co zresztą byłoby dość często spotykanym w światowej geopolityce podejściem, cechującym największych graczy na arenie międzynarodowej, i to niezależnie od czasu (wieku) i ustroju państwowego.
A może jest też tak, że niesłusznie dopatrujemy się u amerykańskiej administracji szuflad pełnych scenariuszy i ściśle tajnych kopert z napisami: „Wariant A”, „Wariant B” i „Wariant C”... Może tercet Donald Trump, James David Vance i Marco Rubio po prostu działa na zasadzie reakcja – kontrreakcja i jego decyzje są w niemałej mierze nie tyle i nie głównie kreowaniem sytuacji, ale w sporej mierze reagowaniem na nią?
Na razie jest trochę jak u Sokratesa: „Wiem, że nic nie wiem” albo jak w czeskim filmie, w którym nikt nic nie wie. A może jednak ktoś wie i czuwa? Pewności wszak nie ma. I tylko jedna rzecz jest pewna i stała: trzeba bronić polskich interesów.
Ryszard Czarnecki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez