Norwegia spycha skoki na równię pochyłą

2025-03-16 10:04:53(ost. akt: 2025-03-16 10:06:37)

Autor zdjęcia: PAP/Grzegorz Momot

Z historii sportu znamy dyscypliny, które same siebie zaorały. Kiedyś tysiące ludzi uprawiało podnoszenie ciężarów, zwane w okresie II Rzeczypospolitej, uwaga!, ciężką atletyką. Jednak po setkach afer dopingowych sport ten omal nie wyleciał z programu igrzysk olimpijskich. Ostatecznie musiał zmniejszyć liczbę kategorii wagowych na IO. Dziś już nie ma mowy o zainteresowaniu ciężarami mediów (i sponsorów) takim, jak wtedy, gdy Turcja z Bułgarią walczyły o najlepszego sztangistę w historii tej dyscypliny, który najpierw zdobywał tytuły i medale dla Bułgarii jako Sulejmanow, a potem dla Turcji jako Suleymanoglu. Żeby mógł wystartować w tureckich barwach, Ankara w drugiej połowie lat 80 musiała zapłacić komunistycznej Sofii olbrzymią na ówczesne czasy kwotę miliona dolarów. Zaś informacje o ucieczce Suleymanoglu do Turcji trafiły na pierwsze strony gazet, zarezerwowane zwykle dla polityków, a nie sportowców.

Teraz na najlepszej drodze do samozaorania są skoki narciarskie. Po pierwsze dlatego, że co rusz zmieniają kryteria punktowych ocen skoków w sposób zupełnie niezrozumiały dla kibiców: oto bowiem zawodnik, który skoczył bliżej, dostaje więcej punktów niż ten, który skoczył dalej! Dlaczego? Bo mierzy się siłę wiatru. Dodatkowo od subiektywnej oceny kierownika zawodów zależy, czy danego skoczka puści, czyli da mu wystartować, czy też nie. Od skoków zaczęły się w tym sezonie odwracać niektóre telewizje, co w oczywisty sposób skutkować będzie odpływem sponsorów.

Do tego doszła bodaj największa afera w tej dyscyplinie sportu. Oto na ostatnich mistrzostwach świata w Norwegii zdyskwalifikowano — już po zawodach! – zawodników gospodarzy, którzy manipulowali przy swoich kombinezonach. Przeszywanie podwójnych czipów czy wszywanie sznurków w, za przeproszeniem, kroczu brzmi dla przeciętnego kibica dość abstrakcyjnie, ale oznacza to bezcenne metry i punkty podczas wyrównanej rywalizacji.

Norweskiego skandalu końca nie widać, bo inne potęgi w skokach, jak Austria, Niemcy, Słowenia i Polska (choć w dwóch ostatnich sezonach Biało-Czerwonym kompletnie nie idzie), zaczynają kwestionować również wyniki Norwegów w innych zawodach rangi mistrzostw globu czy Pucharu Świata. Oto bowiem podejrzewa się, że te numery potomkowie wikingów robili od dawna!

Osobista refleksja: jeszcze śledzę internetowe relacje ze skoków narciarskich, ale od paru sezonów nie oglądam zawodów w telewizji, bo mierzi mnie ów dziwaczny system oceny skoczków, dużo bardziej skomplikowany niż ten przyznający punkty za styl w łyżwiarstwie figurowym. Teraz doszli seryjni, jak się wydaje, oszuści z Norwegii i dzięki temu skoki narciarskie pikują w dół z szybkością skoczka, który zjeżdża po rozbiegu, aby za chwilę poszybować. Cóż za przykra równia pochyła tej dyscypliny!

Ryszard Czarnecki

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B