Jacques Fesch – Sługa Boży o mrocznej przeszłości
2024-11-10 13:09:13(ost. akt: 2024-11-10 13:14:36)
Hagiografia to jeden z moich ulubionych działów literatury, który można inaczej nazwać żywotopisarstwem, a więc spisywaniem dziejów osób uznanych za mieszkańców nieba. Termin ten pochodzi od greckich słów hagios (święty) i grapho (piszę), co dosłownie oznacza „pisanie o świętych”. Hagiograf opisuje ich życie i działalności ze szczególnym uwzględnieniem niezwykłych czynów, cudów dokonujących się za życia i po śmierci.
Wielcy grzesznicy stają się wielkimi świętymi
Listopad zaczyna się w Kościele katolickim od ważnej uroczystości, jaką jest wspomnienie Wszystkich Świętych. Ich życie często jest opisywane jako nadzwyczajne, pełne przykładów do naśladowania. Często w tego typu tekstach podkreśla się niezwykłość i cudowność działań świętych, a także ich duchową doskonałość już za życia. Takich świętych jednowymiarowych, transparentnych, emanujących już za życia świętością lubimy najbardziej, bo nie mamy z nimi kłopotu. Podziwiamy ich, ale jako pospolici grzesznicy nawet nie myślimy, aby im dorównać. Tymczasem wielu uznanych świętych było za życia skrajnie nieświętymi z powodu ciężkiej materii ich grzeszności, która zagrażała ich życiu wiecznemu. Można nawet powiedzieć, że z ludzkiego punktu widzenia nie było dla nich ratunku. A jednak! Nie tylko potrafili wyjść ze swej grzesznej sytuacji, nawrócić się, ale i zostać świętymi wyniesionymi na ołtarze. Świadczy to przede wszystkim o ogromnym miłosierdziu Boga, ale także o tym, że dla żadnego człowieka nie ma sytuacji bez wyjścia. Każdy, nawet zatwardziały grzesznik, może dostąpić odpuszczenia grzechów, świętości i zbawienia. Przed nikim bramy raju nie są zamknięte na głucho, jeśli tylko uzna swoje winy i przyjmie odkupieńczą miłość Jezusa. I to w chrześcijaństwie mnie zachwyca. I osobiście daje nadzieję! Otrzymywanie kolejnej szansy, gdy nadzieja na przebaczenie wydaje się nikła lub jej w ogóle nie widać. Dlatego naprawdę podziwiam te wszystkie historie nawróceń, ponieważ każda jest wyjątkowa i czegoś ważnego uczy. Ale to, co łączy je, to wspaniała moc Boga, która dotyka naszego życia w jednej chwili i czasami natychmiast je przemienia. Dlatego w listopadzie, miesiącu poświęconym wspomnieniom różnych osób, także tych spektakularnie nawróconych, chciałabym przedstawić trzy sylwetki szczególnych osób, które dostąpiły chwały nieba. Pierwszą z nich jest czcigodny Sługa Boży Jacques Fesch, nieformalny patron więźniów.
Droga do upadku
Jacques Fesch to postać wyjątkowa w historii Kościoła katolickiego – człowiek, który przeżył głębokie nawrócenie i przemianę duchową w najbardziej nieoczekiwanym momencie swojego życia. Historia jego nawrócenia oraz wewnętrznej przemiany jest inspirująca, ponieważ pokazuje, że Boża miłość i miłosierdzie są dostępne nawet dla tych, którzy w oczach świata zdają się być na samym dnie. Fesch, oskarżony o morderstwo i skazany na śmierć, odnajduje wiarę, którą uznaje za swój największy skarb.
Jacques Fesch urodził się 6 kwietnia 1930 roku w Saint-Germain-en-Laye w bardzo zamożnej rodzinie. Jego rówieśnicy z zazdrością mawiali, że „żył idealnym życiem!”. Chłopak jednak miał inne zdanie. Jego ojciec, Georges Fesch, z pochodzenia Belg, był finansistą o autorytarnym charakterze, który niewiele uwagi poświęcał swojemu synowi. Relacja z ojcem, który okazywał Jacques’owi surowość i chłód, wywarła na nim niezatarte piętno. Mimo że chłopak wzrastał w zamożnym domu, w którym niczego mu nie brakowało, to jednak nikła więź z ojcem i słaby kontakt z matką, która żyła w lęku, pod pręgierzem męża, ich ciągłe kłótnie spowodowały u niego chęć jak najszybszego opuszczenia domu, który nazywał „strasznym”, bo „było w nim tak, jakbym dorastał w stajni”. Ponieważ ojciec ateista, a matka nominalna katoliczka nie zaszczepili w nim zalążków dojrzałej wiary ani wzorców moralnych, młody chłopak szybko zaczął wieść życie awanturnika i bon vivanta. Wyrzucony z jezuickiego liceum szukał rozrywek i łatwego życia, które przynosiło mu tylko chwilowe przyjemności i pustkę. Próby podjęcia pracy, którą proponował mu ojciec w banku, kończyły się za każdym razem fiaskiem. Bez ustabilizowanej sytuacji życiowej, zanim skończył 24 lata, został ojcem. Dziecko przyszło na świat w pozamałżeńskim związku, który przed porodem córeczki młodzi zalegalizowali cywilnie w merostwie w Strasburgu. Po ślubie Jacques zatrudnił się w firmie swojego teścia. Jednak nie na długo. Małżeństwo również szybko zakończyło się rozwodem, a Jacques nie opiekował się ani żoną, ani córką. Po raz kolejny w wyniku przelotnego romansu z młodziutką sprzedawczynią paryskiej księgarni Jacques doczekał się kolejnego nieślubnego dziecka, syna Gérarda, który notabene nigdy nie poznał go za życia (a biologiczną matkę dopiero, będąc dojrzałym mężczyzną). Jego życie to historia warta także oddzielnego opowiedzenia.
Jacques Fesch urodził się 6 kwietnia 1930 roku w Saint-Germain-en-Laye w bardzo zamożnej rodzinie. Jego rówieśnicy z zazdrością mawiali, że „żył idealnym życiem!”. Chłopak jednak miał inne zdanie. Jego ojciec, Georges Fesch, z pochodzenia Belg, był finansistą o autorytarnym charakterze, który niewiele uwagi poświęcał swojemu synowi. Relacja z ojcem, który okazywał Jacques’owi surowość i chłód, wywarła na nim niezatarte piętno. Mimo że chłopak wzrastał w zamożnym domu, w którym niczego mu nie brakowało, to jednak nikła więź z ojcem i słaby kontakt z matką, która żyła w lęku, pod pręgierzem męża, ich ciągłe kłótnie spowodowały u niego chęć jak najszybszego opuszczenia domu, który nazywał „strasznym”, bo „było w nim tak, jakbym dorastał w stajni”. Ponieważ ojciec ateista, a matka nominalna katoliczka nie zaszczepili w nim zalążków dojrzałej wiary ani wzorców moralnych, młody chłopak szybko zaczął wieść życie awanturnika i bon vivanta. Wyrzucony z jezuickiego liceum szukał rozrywek i łatwego życia, które przynosiło mu tylko chwilowe przyjemności i pustkę. Próby podjęcia pracy, którą proponował mu ojciec w banku, kończyły się za każdym razem fiaskiem. Bez ustabilizowanej sytuacji życiowej, zanim skończył 24 lata, został ojcem. Dziecko przyszło na świat w pozamałżeńskim związku, który przed porodem córeczki młodzi zalegalizowali cywilnie w merostwie w Strasburgu. Po ślubie Jacques zatrudnił się w firmie swojego teścia. Jednak nie na długo. Małżeństwo również szybko zakończyło się rozwodem, a Jacques nie opiekował się ani żoną, ani córką. Po raz kolejny w wyniku przelotnego romansu z młodziutką sprzedawczynią paryskiej księgarni Jacques doczekał się kolejnego nieślubnego dziecka, syna Gérarda, który notabene nigdy nie poznał go za życia (a biologiczną matkę dopiero, będąc dojrzałym mężczyzną). Jego życie to historia warta także oddzielnego opowiedzenia.
Intensywność hulaszczego życia Jacques'a doprowadziła go szybko do depresji. Aby wydobyć się z niej, młody mężczyzna postanowił popłynąć na południowy Pacyfik, marząc o zakupie jachtu i prowadzeniu idyllicznego życia pełnego nieustannej przyjemności na tropikalnej wyspie.
Marzeń jednak nie mógł zrealizować, ponieważ nie miał środków na zakup łajby, a ojciec nie chciał mu ich dać. Postanowił więc ukraść pieniądze, licząc na osiągnięcie niezależności finansowej. W lutym 1954 roku nieudolnie napadł na kantor wymiany walut, który należał do znajomego jego ojca. Napadł zakończył się tragicznie. Fesch najpierw pobił właściciela kantoru, a potem osaczony przez policję zastrzelił policjanta Jeana Vergne'a, wdowca, który wychowywał trzyletnią córeczkę. Fesch nie chciał zabić, nie celował, w ucieczce zgubił okulary i strzelał na oślep. Został jednak zatrzymany, aresztowany i osadzony w więzieniu, gdzie oczekiwał na proces, który zakończył się wyrokiem śmierci. Dla Jacques'a oznaczało to życie w odosobnieniu, a jego jedynymi towarzyszami były myśli o popełnionym przestępstwie i zbliżającej się egzekucji. Na początku uwięzienia Jacques nie chciał słuchać o Bogu, deklarując, że jest ateistą. Odmówił posługi kapelana więziennego z zakonu dominikanów. Potem jednak zdecydował się na rozmowę z o. Tomaszem, benedyktynem i przyjacielem rodziny porzuconej żony. Zakonnik stał się dla niego duchowym doradcą na drodze ku nawróceniu. Siedząc w odosobnieniu przez ponad trzy lata, miał czas na refleksję nad swoim życiem, co doprowadziło do jego nawrócenia i pokuty. Na pewno w tym procesie pomógł mu też jego prawnik, który był pobożnym katolikiem. Niektóre źródła podają, że w więzieniu, w przeddzień egzekucji, zawarł sakramentalny związek małżeński z Pierrette, matką jego córki.
Wystosował też apel o zaopiekowanie się porzuconym przez biologiczną matkę synem Gérardem, którego los nie był mu znany. Napisał w liście: „Chciałbym uznać za mojego syna Gérarda, chciałbym, by wiedział, że choć nie był moim synem w świetle prawa, jest nim z krwi i kości, a jego imię jest wyryte w moim sercu. (…) czekam na szczęśliwy dzień, kiedy będzie mi dane poznać go w Bogu i zostać z nim na zawsze”.
Duch Pański chwycił mnie za gardło
Nawrócenie więźnia zaczęło się jednak od duchowych lektur. Zwłaszcza jedna z książek o Matce Bożej, którą do więzienia przyniosła mu przed swoją śmiercią jego matka, miała znaczący wpływ na jego przemianę. Po lekturze tej książki poprosił o spowiedź. A w dzienniku, który prowadził w więzieniu, a który dedykował córce Weronice i żonie, napisał, że „Duch Pański chwycił mnie za gardło. W ciągu kilku godzin zdobyłem wiarę, z absolutną pewnością. Wierzyłem, że łaska spłynęła na mnie. Wielka radość zalała moją duszę, a przede wszystkim głęboki pokój. [...] Teraz On jest wszystkim, co się liczy. Potężna ręka mnie chwyciła”.
W ciągu ostatnich dwóch lat wiele pisał w dzienniku o swoim nawróceniu, miłości do Boga i Najświętszej Maryi Pannie oraz o swojej skrusze. Poczuł wręcz powołanie do bliskiej relacji z Matką Bożą: „Modlę się przede wszystkim do Najświętszej Maryi Panny”. To Jej powierzał wszystkie swoje smutki: „Kiedy czuję się samotny, wystarczy, że schronię się u Niej. Ona strzeże mnie i pociesza jak małe dziecko”.
Wysłał też mnóstwo listów, w których przepraszał i dziękował. W nich też żartował, że jego życie więzienne niewiele różniło się od życia mnicha kartuskiego. Listy te ukazują ogromny owoc jego nawrócenia. Jak sam wspominał w nich, Jacques przeżył mistyczne doświadczenie spotkania z Bogiem, które nazywał „dotknięciem łaski”. Doświadczył radykalnej przemiany duchowej – pogłębił swoją relację z Bogiem, uznał swoje grzechy i przyjął Chrystusa jako Zbawiciela. Został człowiekiem modlitwy, a jego życie duchowe nabrało intensywności, co przejawiało się w korespondencji do rodziny, przyjaciół i duchowych przewodników.
Za pięć godzin zobaczę Jezusa
Jacques uświadamiał sobie powagę śmierci. Mówił o swoim wyroku na gilotynie: „To niesprawiedliwe, nieludzkie, barbarzyńskie. [...] Egzekucje są okropne, ale egzekucja potępionych w następnym świecie jest o wiele straszniejsza”. Ponieważ apel o ułaskawienie prezydent René Coty, zresztą praktykujący katolik, odrzucił, bojąc się buntu policji, Jacques został stracony 1 października, w święto św. Teresy z Lisieux. Obudził się o 3 rano, chcąc przygotować się na śmierć przez modlitwę, ostatnią spowiedź i przyjęcie Komunii Świętej, a także ostatni zapis w dzienniku: „Przed chwilą wydawało mi się, że cokolwiek uczynię, raj nigdy nie będzie dla mnie! Szatan mi to podszeptuje, chce mnie zniechęcić. Rzuciłem się do stóp Maryi i to trochę mi pomogło. Nie jestem sam, lecz jest ze mną mój Ojciec. Tylko pięć godzin życia! Za pięć godzin zobaczę Jezusa”. Powiedział księdzu, że poświęcił swoje życie za nawrócenie swojego ojca, za tych, których kochał, i za człowieka, którego zabił. W swoich ostatnich słowach Jacques poprosił Najświętszą Maryję Pannę o miłosierdzie dla niego, spokojnie przyjmując swoją śmierć przez ścięcie na gilotynie. Miał dwadzieścia siedem lat. Był ostatnią osobą we Francji, która w ten sposób została stracona.
Nieświęty święty
Po jego śmierci zaczęły pojawiać się doniesienia o wstawiennictwie Fescha: dochodziło do uzdrowień, ludzie znajdowali pracę, rozpadające się małżeństwa unikały rozwodów, ludzie modlący się za jego wstawiennictwem otrzymywali łaski. Proces beatyfikacyjny Sługi Bożego Jacques’a Fescha rozpoczął się w 1987 roku. W 2011 roku zakończył się etap diecezjalny procesu beatyfikacyjnego Jacques'a. Po śmierci męża Pierette współpracowała z s. Veronicą, karmelitanką, i o. Augustinem-Michelem Lemonnierem, aby opublikować pisma Jacques'a Fescha, które ukazały się w formie książek i cieszą się dużą popularnością we Francji i Włoszech. W Polsce została wydana część jego pism pod tytułem „Za pięć godzin zobaczę Jezusa”.
Jego postać i świadectwo życia inspirują tych, którzy szukają nadziei i pokoju mimo swojego trudnego życiorysu. Historia Jacques'a Fescha jest przypomnieniem, że miłosierdzie Boga obejmuje każdego, kto szczerym sercem zwraca się ku Niemu, nawet w ostatnich chwilach życia. Jego nawrócenie pokazuje, że nie ma takiego upadku, z którego nie można się podnieść, jeśli człowiek zwróci się do Boga. Przesłanie Fescha jest również ostrzeżeniem przed konsekwencjami nieroztropnych wyborów życiowych oraz przypomnieniem, że nawet w sytuacjach beznadziejnych możliwa jest całkowita przemiana. Jacques Fesch jest inspiracją dla tych, którzy czują się odrzuceni, zagubieni i zniechęceni. Jego przykład podkreśla wartość życia, modlitwy, pojednania z Bogiem i drugim człowiekiem oraz nawrócenia, które może odmienić każde życie, nawet w najbardziej tragicznych okolicznościach. Jacques Fesch przeszedł drogę od przestępcy do osoby głęboko wierzącej, która zaakceptowała swoją winę i z pełnym oddaniem zwróciła się do Boga. Jego nawrócenie i duchowa przemiana ukazują, że Bóg jest gotów przyjąć każdego, kto z wiarą i skruchą zwróci się do Niego.
Jego postać i świadectwo życia inspirują tych, którzy szukają nadziei i pokoju mimo swojego trudnego życiorysu. Historia Jacques'a Fescha jest przypomnieniem, że miłosierdzie Boga obejmuje każdego, kto szczerym sercem zwraca się ku Niemu, nawet w ostatnich chwilach życia. Jego nawrócenie pokazuje, że nie ma takiego upadku, z którego nie można się podnieść, jeśli człowiek zwróci się do Boga. Przesłanie Fescha jest również ostrzeżeniem przed konsekwencjami nieroztropnych wyborów życiowych oraz przypomnieniem, że nawet w sytuacjach beznadziejnych możliwa jest całkowita przemiana. Jacques Fesch jest inspiracją dla tych, którzy czują się odrzuceni, zagubieni i zniechęceni. Jego przykład podkreśla wartość życia, modlitwy, pojednania z Bogiem i drugim człowiekiem oraz nawrócenia, które może odmienić każde życie, nawet w najbardziej tragicznych okolicznościach. Jacques Fesch przeszedł drogę od przestępcy do osoby głęboko wierzącej, która zaakceptowała swoją winę i z pełnym oddaniem zwróciła się do Boga. Jego nawrócenie i duchowa przemiana ukazują, że Bóg jest gotów przyjąć każdego, kto z wiarą i skruchą zwróci się do Niego.
Zdzisława Kobylińska
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez