Dobre buty, wiara w sercu, termos z kawą

2022-04-12 11:16:20(ost. akt: 2022-04-19 07:25:28)

Autor zdjęcia: archiwum Hanny Tatulińskiej

Od kilku lat, w wielu miejscach w Polsce, organizowana jest Ekstremalna Droga Krzyżowa. Wyzwaniem EDK jest przejście 40 km nocą, w samotności i skupieniu. Sam trud wędrówki jest wielki, ale w tym wyzwaniu, nie chodzi o to, aby przejść trasę, ale o to, aby ją pokonać. Miarą EDK nie są kilometry, ale zmiana, która się dokona w człowieku. Potwierdza to Hanna Tatulińska z Nowego Miasta, która pokonała trasę EDK siedem razy.
W czasie nabożeństwa Drogi Krzyżowej, wierni uczuciowo idą tą samą drogą, którą Jezus przebył w czasie ostatnich dni swego ziemskiego życia. Rozważania Drogi Krzyżowej to ważny element w przygotowaniach do najważniejszych świąt w kalendarzu liturgicznym.

— Idąc Droga Ekstremalną mogłam współodczuwać cierpienie Jezusa walcząc ze swoimi słabościami i pokonując fizyczne niedogodności. Pogrążona w milczeniu, wsłuchując się w ciszę, czułam obecność Jezusa i wiedziałam że nie jestem sama — mówi Hanna Tatulińska, która aktualnie odpoczywa po dwóch ekstremalnych Drogach Krzyżowych pod rząd. 1 kwietnia pokonała 40 kilometrów podczas Ekstremalnej Drogi Krzyżowej w Iławie. Tydzień później wzięła udział w edycji warszawskiej, także na 40 kilometrowej trasie.

Hanna Tatulińska na pierwszą Ekstremalną Drogę Krzyżową poszła w 2019 roku w Nowym Mieście, kolejne były w Iławie , Grudziądzu, Gałdowie i w Warszawie. Podczas tych wędrówek, pani Hannie towarzyszy przyjaciółka, Grażyna Kijora. Wyjątkiem była Droga Krzyżowa w Warszawie, gdzie towarszyszyła jej siostra.
— Każda Droga Krzyżowa była inna, nawet gdy szłam dwukrotnie w Iławie, to one także się różniły — opowiada Hanna — W tym roku w Iławie było bardzo ciężko. Szłam z Grażyną Kijorą i Gabrysią Nehring. Po 20 kilometrach, każda z nas odczuwała ogromne zmęczenie. Szłyśmy w ciszy, każda z nas ledwo szła, ale żadna się nie przyznała, że nie ma siły. Potem o tym rozmawiałyśmy, czułyśmy to samo, ale patrząc na siebie, szłyśmy dalej. Myślałyśmy, że skoro koleżanka obok idzie, to i ja dam radę.

Uczestnicy EDK startują razem, każdy ma inne tempo więc na trasie cała grupa dzieli się na mniejsze. Trasa EDK często wiedzie przez lasy.

— Najgorsze to są lasy nocą, idę z obawą czy jakiś dzik lub sarna nagle na nas nie wyskoczy. Często w takich okolicznościach zostajemy same, bo inni są daleko z przodu lub sporo za nami — opowiada Hanna — Gdy szłam w Warszawie z siostrą, miejscami w ogólnie nie było ścieżki. Szłyśmy jakby środkiem lasu. Miałyśmy aplikację z mapą, wyglądało, że idziemy dobrze, ale wątpliwości było wiele. Najbardziej się bałyśmy, że zgubimy zasięg i trudno będzie w ogóle z tego lasu wyjść. Na szczęście wszystko się udało.

Z doświadczenia Hanny Tatulińskiej wynika, że zagrożeniem dla pielgrzymów nie są dzikie zwierzęta w ciemnym lesie, a inni ludzie w miastach. Niestety zdarza się, że napotkane na drodze osoby, nie są miłe, naśmiewają się widząc ludzi idących z krzyżami przy plecakach.

— Najgorzej jak idzie się w obcym miejscu, środek nocy, a ludzie podjeżdżają samochodami i krzyczą, wyzywają. To trochę strach. Teraz z siostrą w Legionowie natrafiłyśmy na grupę ludzi nieprzychylnych. Bałyśmy się, nigdy nie wiadomo co ludziom do głowy przyjdzie. Większy tam był strach, niż lesie — opowiada Hanna — Nie wiadomo co taki człowiek bierze, jak zareaguje na drugiego człowieka z krzyżem.

40 kilometrów to dużo, wydaje się, że dystans nie dla każdego. Raczej dla osób wysportowanych, bardzo aktywnych fizycznie. Okazuje się, że taką trasę, ludzie pokonują bez żadnego przygotowania. Hanna tłumaczy, że działa adrenalina. Do tego porządne buty, wiara w sercu, termos z kawą i zadanie jest do wykonania.
— Sama przyznam, że wychodząc na trasę to rzucam się na głęboką wodę. Po ostatniej EDK w Iławie dochodziłam do siebie trzy dni — mówi Hanna — To jest 8-10 godzin marszu. Do 20 kilometra nie odczuwa się wiele, po tym dystansie zaczyna być trudno.

Hanna Tatulińska od wielu lat uczestniczy w Pieszej Pielgrzymce Ziemi Lubawskiej na Jasną Górę. Jednak to zupełnie coś innego. Podczas pielgrzymki są częste i długie postoje, można odpocząć. Na EDK jest jeden, ledwo 10-15 minutowy postój. Nie ma w ogóle porównania. Nie bez znaczenia jest fakt, że podczas Drogi Krzyżowej idzie się nocą i momentami po prostu chce się spać. Zmęczenie i obciążenie jest nieporównywalnie większe, niż na pielgrzymce.

Modlitwa w drodze, czy to podczas pielgrzymki, czy podczas Drogi Krzyżowej, to coś na co pani Hanna z utęsknieniem czeka. Zakończy jedną trasę i już czeka na kolejną. — Nie da się słowami opisać tego, co człowiek czuje. Osłabiony fizycznie, wzmocniony duchowo, chce więcej i częściej — wyjaśnia i wspomina swoje pierwsze wejście na Jasną Górę, po 400 kilometrowej drodze na własnych nogach — Płakałam ze szczęścia, nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam.
Idąc trasą Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, opuszcza się swoją strefę komfortu, by otworzyć się na nowe życie. Jeśli człowiek chociaż raz zaryzykuje i zrobi coś tak szalonego, jak całonocna wyprawa, znajdzie w sobie inspirację do kolejnych zmian. EDK służy do tego, aby zmieniać swoje życie. Tu nie chodzi o sport, ale o zmianę życia. Uczestnicy EDK otrzymują specjalną aplikację z mapą, ale także z rozważaniami Drogi Krzyżowej. Wsłuchiwanie się po drodze w słowa opisujące ostatnie chwile życia Jezusa, daje siłę do dalszej drogi, a przede wszystkim do zmian w samym sobie. Człowiek modli się umysłem, duszą i ciałem. Siłą EDK jest moment, w którym osoba, która wyruszyła na nocną trasę przeżywa kryzys.

Wszystko w środku krzyczy: czemu nie jesteś swoim łóżku, czemu nie w swojej strefie komfortu. Po co Ci to?
Zwykle ma to miejsce już nad ranem, wraz z brzaskiem słońca. Gdy wielu, wielu osobom brakuje sił. Wtedy, żeby iść dalej, trzeba powiedzieć: Boże, teraz, gdy jest mi tak źle, chce się spotkać z Tobą. Nie po to, aby mi było dobrze, ale abym stał się lepszy. EDK odpowiada na podstawowy problem wielu ludzi. Nie są zadowoleni z tego, jak wygląda ich życie.Jednak boją się zmiany – nie chcą utracić tego, co mają. Mają swoją strefę komfortu, w środku której jest dużo nierozwiązanych problemów. Kiedy jednak człowiek raz przekroczy te granice, właśnie w czasie EDK, może uwierzyć w to, że jest w stanie zmienić swoje życie.

— Warto spróbować. Nawet jeśli ktoś zechce potraktować EDK jako trening, pójdzie z ciekawości, to po wszystkim będzie zupełnie innym człowiekiem. — podsumowuje Hanna Tatulińska.

Alina Laskowska
a.laskowska@gazetaolsztynska.pl

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B