Kupili starą Tatrę, a wygląda jak nowa

2023-09-24 16:00:00(ost. akt: 2023-09-24 10:50:47)
Druhowie OSP Janowiec Kościelny

Druhowie OSP Janowiec Kościelny

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

Druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Janowcu Kościelnym postanowili zdobyć wóz strażacki, którym mogliby jeździć do pożarów, ponieważ ich wysłużona Gazella miała zbyt mały zbiornik na wodę. Było to zaledwie 300 litrów. Decyzja zapadła i przystąpili do działania. Mają teraz Harnasia z pojemnością 8.200 litrów i 820 litrów piany.
Druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Janowcu Kościelnym własnym staraniem, a także ze wsparciem mieszkańców, starosty nidzickiego oraz także sztabu ludzi z Komendy Powiatowej PSP w Nidzicy zakupili aż w Bielsku Białej samochód gaśniczy Tatra.

Jednostka ma ogromną tradycję. Jej historia zaczyna się w 1920 roku. Są z niej dumni. Do gaszenia pożarów służyła im sikawka ręczna do zaprzęgu konnego. Pierwszym woźnicą był Władysław Wrzeszczyński. Dostarczał on także, wraz z Ignacym Polkowskim i Izydorem Moszczyńskim, konie. Ochotnicy swą pomoc okazywali również poza obrębem Janowca Kościelnego, na przykład w Janowie, czy też w Wieczfni Kościelnej.

Zawsze dojeżdżają na czas
Z biegiem lat jednostka bardzo się zmieniła, unowocześniła. Teraz mają 2 wozy strażackie: zakupioną niedawno ciężką Tatrę oraz solidnego średniego Mana, który jest samochodem pierwszowyjazdowym, terenowym. Prócz sprzętu gaśniczego znajduje się na nim zestaw ratownictwa drogowego, wysokościowego, wodnego, a także medycznego. Tatra zastąpiła, będący od 2006 roku w ich rękach samochód lekki Gazellę, którą sprzedali dla OSP Krokowo. Nie zmieniło się natomiast to, że nadal spieszą z pomocą wszędzie tam, gdzie są potrzebni. Gaszą pożary, pomagają w wypadkach drogowych, do których zazwyczaj dojeżdżają jako pierwsi, ratują ludzi, udzielają kwalifikowanej pierwszej pomocy.

Chcieli wymienić starą Gazellę na nowszy model
Obecnie OSP Janowiec Kościelny liczy 39 członków z czego 23 osoby biorą udział w działaniach ratowniczo-gaśniczych. Wśród członków są także kobiety.
Od dawna szukali nowego samochodu do gaszenia pożarów, ponieważ ich dotychczasowa Gazella, miała jeden główny mankament, posiadała bardzo mały zbiornik na wodę. Było to zaledwie 300 litrów i 30 litrów piany. Taką ilością wody można ugasić jakieś palące się trawy, czy samochód. Dodają, że podczas wyjazdu do pożarów do działań wyjeżdżał tylko samochód Man. Gazella była rzadko używana z racji niewystarczających możliwości bojowych.

Rozpoczęli poszukiwania
Naczelnik Mateusz Tomaszewski i skarbnik Tomasz Szulczak w Internecie znaleźli informację, że w Bielsku Białej strażacy mają na sprzedaż Tatrę. Zadzwonili do nich i umówili się na spotkanie. Pojechali swoim prywatnym samochodem za własne pieniądze, żeby obejrzeć samochód. Jeździli na Śląsk 3 razy, zastanawiali się, czy ten stary samochód ma potencjał. Po wspólnych oględzinach i debatach stwierdzili, że dadzą radę zrobić z niego cacko.
— Ostatecznie o zakupie zdecydowała pojemność zbiornika wody - 8.200 litrów i 820 litrów piany. To na tę chwilę jedyny tak pojemny wóz w powiecie — podkreśla prezes Andrzej Miecznikowski. Naczelnik dodaje, że jest to auto posiadające napęd na wszystkie osie 6x6.

To nic, że stary, ale z potencjałem
Samochód, co prawda, pochodzi z 1989 roku, ale ma za to niewiele przejechanych kilometrów. — Na liczniku w momencie zakupu widniało zaledwie niecałe 10.000 km. Jeździli nim tylko po mieście. Jak to mówimy - dookoła komina — mówi naczelnik Mateusz Tomaszewski.

Minęły 3 tygodnie i w osiem osób pojechali, tym razem busem, który udostępnił komendant powiatowy Marek Augustynowicz. Mieli nawet kierowcę - pracownika komendy, który jest zarazem członkiem tej jednostki. Po przeprowadzeniu oględzin z nowym - starym wozem pojechali jeszcze na stację diagnostyczną, żeby dokładnie sprawdzić jego stan techniczny.

Negocjacje cenowe okazały się dla nich korzystne
W końcu trzeba było dogadać się co do ceny.
— Najpierw chcieli od nas około 70.000 zł. Udało się nam ją zbić w drodze negocjacji do 52.500 zł. Auto zostało jeszcze w Bielsku Białej, bo samochód musiał zostać włączony prawnie do podziału bojowego jednostki. Wymagało to trochę czasu i zgód. Dzięki pomocy komendanta Marka Augustynowicza, Szymona Kokota, Andrzeja Osowskiego, a także rozmów z komendantem wojewódzkim i konsultacji całej sprawy z Komendą Główną PSP w Warszawie, mogliśmy go przyprowadzić do Janowca Kościelnego. Samochód przeszedł przegląd techniczny. Kolejnym wyzwaniem dla nas było uzbieranie środków pieniężnych na zakup i remont tego samochodu — mówi naczelnik.

Gromadzili pieniądze
Od dawna odkładali ekwiwalent pieniężny za udział w akcjach, który wynosi 15 złotych za godzinę.
— Nie braliśmy go sobie do kieszeni, tylko zbieraliśmy do wspólnej kasy. W ten sposób uzbieraliśmy około 18.000 złotych. Następnie daliśmy informację w powiecie, a także za pomocą mediów społecznościowych, że mamy na sprzedaż Gazellę. Ostatecznie poszła ona do Krokowa, gdzie zastąpiła wysłużonego Żuka. Za sprzedaż wzięliśmy 34.500 złotych — mówi Mateusz Tomaszewski.

— W tej inicjatywie wsparli nas bardzo mieszkańcy, bo wiedzą, że od sprawności naszego samochodu zależy ich bezpieczeństwo. Na terenie gminy zazwyczaj dojeżdżamy jako pierwsi. Do zakupu auta wkład finansowy miała także gmina Janowiec Kościelny oraz zakłady pracy na terenie naszej gminy, Nadleśnictwo Nidzica i Iława, komendant wojewódzki. Ksiądz naszej miejscowej parafii podczas niedzielnych mszy prowadził zbiórkę. W pozyskaniu środków finansowych znacząco pomógł nam także starosta Marcin Paliński — zapewniają. W końcu w marcu pojazd został sprowadzony do Janowca Kościelnego.

Trzeba było zakasać rękawy i zabrać się do roboty
Po przybyciu Tatry do Janowca od razu zabrali się do roboty. Pracy było dużo.
— Wszystko robiliśmy sami. Przychodziliśmy po pracy i od razu do remizy i do roboty. Czasami do późnych godzin nocnych. W każdym czasie wolnym, nawet kosztem życia rodzinnego. Żony były niezadowolone. Nawet groziły rozwodem — żartują.

Do dnia dzisiejszego zakres robót wykonanych przez druhów prezentuje się następująco: naprawa oraz wymiana skorodowanych elementów blacharskich, naprawa zawieszenia pneumatycznego pojazdu, modernizacja autopompy oraz jej konserwacja, modernizacja nasad tłocznych oraz ssawnych pojazdu, modernizacja skrytek oraz umiejscowienia sprzętu, wymiana działka wodno-pianowego na dachu pojazdu, modernizacja instalacji elektrycznej, oklejenie pojazdu, wymiana oświetlenia pola pracy, oświetlenia ostrzegawczego, oświetlenia skrytek, montaż belki LED na dachu kabiny, zamontowanie dodatkowego oświetlenia w postaci 4 szperaczy umiejscowionych na kangurze, montaż blendy nad kabiną, wymiana akumulatorów w pojeździe, zamontowanie aparatów powietrznych w dedykowane do tego oparcia w kabinie samochodu, obicie siedzeń oraz podsufitki nowym materiałem, wymiana zużytych elementów układu wydechowego w pojeździe, malowanie oraz regeneracja powłok lakierniczych, wymiana zbiornika paliwa.
— Jak aktualnie policzyliśmy, zakup oraz remont samochodu wyniósł nas około 108.000 złotych — mówi Mateusz Tomaszewski.

Zrobili z niej cacko
Udało się im zrobić z niej cacko. Wygląda jak nowa. Po raz pierwszy Tatra sprawdziła się podczas kwietniowych ćwiczeń komendanta powiatowego nad jeziorem Zdręczno, gdzie ćwiczyli postępowanie na wypadek wystąpienia pożarów lasów.
— Zdążyliśmy do tego czasu wyremontować autopompę, której użyliśmy. Podczas tych ćwiczeń z racji, iż nie wyglądała jeszcze jak obecnie, jej walory techniczne i użytkowe zrobiły na wszystkich pozytywne wrażenie — dodaje prezes.

Gromadzą pieniądze na remont silnika
Został im jeszcze remont silnika, trzeba powymieniać zużyte i wyeksploatowane części oraz uszczelki. Nie będzie z tym problemu, bo fabryka w Czechach je nadal produkuje. Są już umówieni z mechanikami, którzy zajmą się silnikiem.
— Na razie czekamy, żeby pogoda trochę się uspokoiła i nie było tak dużego zagrożenia pożarowego. Nie zostawimy mieszkańców bez zabezpieczenia przeciwpożarowego — podkreślają.

Jadą do każdego wezwania
Ostatnio często zdarzają się wezwania do owadów błonkoskrzydłych. — Mamy w związku z tym prośbę, żeby nie wzywać nas w ciągu dnia, kiedy owadów nie ma w gnieździe. Możemy pomóc wtedy, kiedy do niego powrócą, czyli wieczorem. Wtedy spokojnie możemy je zebrać — mówi prezes.

Chociaż zdarzyło się, że dzięki ich interwencji, udało się uratować życie osobie, która została użądlona przez kilkanaście szerszeni. — Dojechaliśmy na miejsce. Ta osoba była uczulona na jad owadów błonkoskrzydłych. Wraz z Zespołem Ratownictwa Medycznego udzieliliśmy jej pomocy. W szeregach naszej jednostki jest kilku ratowników medycznych — wspomina prezes.
Jak mówią druhowie, cała drużyna jest bardzo zgrana, lubią się i rozumieją. Zawsze wspólnie podejmują decyzje. — Jak któryś z nas ma nowy pomysł, to siadamy i dyskutujemy. Zastanawiamy się, czy będziemy go realizować. Jak zapadnie decyzja, że tak, to od razu zabieramy się do roboty, a my wiemy, że damy radę — zapewniają.
Halina Rozalska

fot.1 Tatrę prezentują: od lewej: Piotr Langowski, prezes Andrzej Miecznikowski, naczelnik Mateusz Tomaszewski
fot. Halina Rozalska


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5