Pobożańskie korzenie ojca Bernarda
2021-09-08 08:00:00(ost. akt: 2021-09-07 18:54:57)
Tekst wygłoszony już 9 lat temu na janowieckich seminariach, wobec kolejnego, tegorocznego postępu beatyfikacji o. Bernarda Kryszkiewicza, uzupełniony i skrócony dla publikacji w sieci z nieznacznymi zmianami.
Pobożańskie biesiady historyczne, powiązane ze Świętem Jana, a więc z rozpoczęciem astronomicznego lata, sąsiadują także terminem z zakończeniem roku szkolnego. Którego to, zakończenie jest tylko etapem pewnego okresu edukacyjnego.
Dla jednych będzie oznaczał on rozpoczęcie wakacji, dla innych być może będzie podsumowaniem założeń dydaktycznych podjętych w poprzednim roku.
Sumą zarówno osiągnięć jak i zapewne niespełnionych zapewne zamierzeń edukacyjnych. Jednak pewnym miernikiem sprawdzającym, osiągnięcia - niezależnym od kolejnych modelów systemu edukacyjnego – to czynniki zmienne zależne od aktualnie rządzących - pozostaje osoba samego ucznia.
To on jest podmiotem szkolnej edukacji – a więc tego pierwszego czynnika życia społecznego z jakim się kontaktuje. Jednak, na jego zachowanie i dalszy rozwój już znacznie wcześniej zaczęło wpływać środowisko domowe, rodzinne.
Ze wszystkimi swoimi atrybutami, nie tylko wzorcowi rodzice, czy starsze rodzeństwo. To także czynniki społeczne wśród których ona egzystuje.
Społeczne: status zawodowy, majątkowy rodziny i związana z tym jej zamożność. Socjologiczne: wykształcenie rodziców, działalność pozazawodowa, a więc społeczna, charytatywna czy wreszcie polityczna. Można wymienić takie jak miejsce zamieszkania, dobra dzielnica – czy odległe peryferia, wieś – miasto Itd.
Czynniki kulturowe kraje czy regiony, ze swoimi zwyczajami obyczajowymi i religijnymi te dwa ostatnie czynniki są niejako równolegle oddziałowujące i to zarówno z kręgu domowego jak i otoczenia.
Oczywiście nie można na koniec pominąć czynników dziejowych, czyli okresu w którym to wszystko się wydarzyło. Na ten nie ma się jednakże większego wpływu
Te wszystkie elementy wpływają na charakter człowieka, kształtują go, czasami wpływają dobrze, czasami niestety źle.
I wszystkie te elementy można prześledzić na podstawie życiorysu Zygmunta Kryszkiewicza, znanego bardziej jako zakonnika z zakonu pasjonistów – Sługi Bożego ojca Bernarda od Matki Pięknej Miłości.
Ktoś kto może zna bliżej jego postać, lub co nieco słyszał, może się zdziwić i zadać pytanie – „Jaki, on ma związek z Pobożem? Przecież urodził się w Mławie. Gdzie do dziś jest jego rodzinny dom przy ul. Lelewela 11. Działał w Rawie Maz., zaś zmarł 7 lipca 1945, w Przasnyszu.”
I rzeczywiście tak jest, ale jest to zapis biograficzny, wynikający ze znanej już działalności. Ukształtowanej, i nabierającej rozpędu, niestety przerwanej przez niespodziewaną śmiercią na progu efektywnie zapowiadającej się służby kościelnej.
Jednak by i ją właściwie ocenić, czy zrozumieć trzeba cofnąć się do znacznie wcześniejszych lat.
Dobrym źródłem są oczywiście akty metrykalne. By odnaleźć interesujące ślady, trzeba sięgnąć do źródeł w tym wypadku do zachowanych akt metryk ślubów parafii Janowiec Kościelny.
Gdzie w 1869 r. odnotowany jest w Janowcu Kościelnym ślub Symplicjusza Gołębiewskiego, kawalera pochodzącego z Borowych. Był on synem Jana i Placydy z Majewskich. Tenże 24 -latek, zawiera związek z Anielą Moszczyńską ur. w 1849 r. panną, pozostającą przy rodzicach Jakubie i Tekli z Zembrzuskich w Szypułkach lat 16 mającą – (daty w różnych przekazach nie zgadzają, ale odmładzano się w ówczesnych aktach nagminnie). Świadkami byli kościelni – Walenty Szultz lat 45 i Jan Ważyk lat 61 mający.
Z tego związku narodziły się dzieci: Maria (1870) wyszła za Długokęckiego, Leokadia (1873) za Ostrowskim, jedyny syn Jan 1876 i najmłodsze dziecko, Apolonia w 1880 r. Z dzieci ich pozostaniemy przy osobie Apolonii, która już w początkowym okresie dorosłego życia, należała do Bractw Żywego Różańca.
Uczestniczyła aktywnie w licznych okolicznych odpustach czy innych uroczystościach kościelnych, tak w janowieckiej jak i ościennych parafiach. Wybierała się także na uroczystości do Mławy. Tam też, swoją ładną pobożańską buzią, ozdobioną szarymi oczami błyskającymi spod kasztanowych włosów zwróciła uwagę i to nie przelotną początkującego jak byśmy dziś powiedzieli przedsiębiorcy mławskiego - Tadeusza Kryszkiewicza.
Do ślubu, doszło nie bez problemów. Stroną mającą obiekcje byli rodzice Apolonii. Przeszkadzało im chłopskie pochodzenie Kryszkiewicza. Mimo wszystko związek małżeński został zawarty w 1902 r..
Z tego związku narodziło się sześcioro dzieci: Najstarsza córka Stefania Józefa 1903-1978 za Aleksandrem Szredzkim, Hilary Kryszkiewicz 1905/07?-1943, Maria Magdalena 1910 zamężna Chądzyńska, Jerzy Kryszkiewicz ur. w 1914 i wkrótce w tym samym roku zmarły, Jan Kryszkiewicz 1922 i ten który najbardziej nas interesuje Zygmunt Kryszkiewicz ur. 2. Maja 1915 w Mławie zm. 7. Lipca 1945 w Przasnyszu.
Zygmunt ochrzczony został 8. Maja w Mławie. Chrzestnymi byli: wikary mławski ks. Stanisław Rajmontowski oraz Wiktoria Dąbrowska. Nie było jednak na uroczystości ojca – ujęty w październiku 1914 przez Rosjan, wywieziony na Syberię, wrócił do rodziny dopiero w końcówce 1921 r.
Nie był to jednak koniec rodzinnych kłopotów podczas wojny. Apolonia musi borykać się ze spadkiem dochodów trudno było jej z dnia na dzień zająć się prowadzeniem niemałej manufaktury.
Dodatkowo 17 letnia córka wychodzi za mąż za starszego o 20 lat nauczyciela A. Szredzkiego. Wywołójąc głośny wówczas skandal towarzysko-obyczajowy w Mławie. Mały Zygmunt zostaje oddany pod opiekę jej rodziców. Ziemie rolne w Szczepkowie-Borowym zostały sprzedane. Za uzyskane pieniądze rodzice Apolonii kupują gospodarstwo w Mławie przy ulicy Długiej. Zamieszkują tam wraz z niepełnosprawnym synem Janem.
Wszystko to zmusza ją do przeniesienia się do pruskiej wówczas Lubawy. Tam Zygmunt zostaje oddany pod opiekę Sióstr Szarytek w prowadzonej przez nie ochronce. Warto zapamiętać, że ze sprzedaży gospodarstwa w Szczepkowie – Borowym wyłączono łąki. I nie było to posunięcie przypadkowe.
Wówczas nie tyle miały one wartość jako pastwiska, ale były one źródłem całkiem już dziś zapomnianego dochodu, płynącego ze sprzedaży pozyskiwanego z nich torfu. Popularnego wówczas i taniego źródła opałowego. Jak wspominała jeszcze w 2012 r. Pani Irena Szczepkowska ze Szczepkowa-Borowego, jeszcze po 1945 miejscowa rodzina Wąsowskich użyczała A. Kryszkiewicz konia z wozem do transportu torfu.
To zaś, jako źródło zarobkowania - dawało Apolonii pewną niezależność finansową od męża i z drugiej strony wsparcie dochodu domowego. I to wieloletnie, bo ochrona torfowisk to już współczesne nam ograniczenia. I co warto mieć na uwadze – nadal wiąże wówczas i to na długie lata, rodzinę Kryszkiewiczów z pobytem na Pobożanach.
Wszystko zaczyna wracać do normy i zaczyna się kolejny okres prosperity gdy powraca z Syberii T. Kryszkiewicz. Zakłady rozwijają się dynamicznie i wkrótce powstaje filia w Strzegowie. Apolonia zaś wróciła do swojego ulubionego zajęcia któremu lubiła poświęcać każdą wolną chwilę jakim było zajmowanie się własnym ogródkiem.
Wracając do Zygmunta. 9 czerwca 1924 zostaje bierzmowany przez biskupa Antoniego Juliana Nowowiejskiego. Sam zaś, będąc nadmiernie rozpieszczonym przez matkę dzieciakiem, staje się z każdym rokiem co raz większym rozrabiaką, by nie powiedzieć łobuzem. I to nie z tych, którzy wpadają w kłopoty, ale je właśnie tworzą. Apolonia, cóż jako matka, więcej czasu poświęcała na modlitwy w kościele, niż obowiązkom domowym. Z synem, wiązała tylko jedną nadzieję – chciała by został księdzem.
By odpocząć od różnych wybryków Zygmunta, wysyłano go do rodziny na wieś. Często gęsto przebywał u spokrewnionej z Apolonią rodziny Bieńkowskich na Bielawach. Wizytowali się poza tym wzajemnie. Dzieci z Bielaw miały zawsze atrakcję z pobytu u rodziny Kryszkiewiczów w ich domu w Mławie.
Starszy o dwa lata od Zygmunta, jego kuzyn Maksym Ireneusz Bieńkowski , jeszcze podczas swojej ostatniej wizyty na Pobożu w 2002 r. nie mógł nie wspomnieć o jego skłonności zarówno do wszczynania bójek, czy różnych czasem mniej poważnych psikusów, ale i do wielkiego zaangażowania w sport, zwłaszcza w piłkę nożną. Tę ostatnią pasję kontynuował już w latach późniejszych gdy obydwaj chodzili do Gimnazjum im. Stanisława Wyspiańskiego w Mławie.
Jednak trudności wychowawcze nie ustępowały. Znany jako leniwy i nie grzeszący pilnością uczeń, musiał powtarzać trzecią klasę. By zapanować nad jego nieokiełzanym temperamentem i zapewnić większy rygor, postanowiono zmienić szkołę. Wybrano szkołę przyklasztorną, prowadzoną przez pasjonistów w pobliskim Przasnyszu.
Pasjoniści objęli tamtejszy klasztor, stosunkowo wtedy niedawno bo w 1923 r. Z tym rygorem to był także podstęp ze strony Apolonii, gdyż wciąż liczyła na objęcie przez syna drogi duchownej. Obawiał się zaś, i to nie bez podstawnie sprzeciwu męża.
Koniec końców w 1928 r. Zygmunt trafia do szkoły w Przasnyszu. I jednocześnie tak się złożyło, że już ani w Mławie ani na Pobożu nie pojawi się. W Mławie był tylko z krótką wizytą przed rozpoczęciem nowicjatu, ale i tak wymusił to obowiązek wizyty lekarskiej, nie zaś chęć zobaczenia się z rodziną czy znajomymi.
Opis dalszego życia zakonnego można znaleźć w innych, wcale licznych opracowaniach, podobnie są inne źródła z których można zapoznać się z jego całkiem nie małym – przecież były to lata wojny – dorobkiem w postaci kazań czy przemyśleń.
Dla ukazania, że jednak jest związek takiego a nie innego wyboru drogi życiowej, i to związek z kościołem w Janowcu Kościelnym, jest jeden najczęściej kompletnie pomijany wątek.
Otóż, Apolonia Kryszkiewiczowa planowała wyjazd na Jego wyświęcenie w rzymskiej Bazylice świętych Jana i Pawła, gdzie ma otrzymać świecenia kapłańskie. Niestety zarówno koszty wyjazdu, wynoszący 200 zł., więc dość duży, jak na ówczesne czasy oraz fakt, że nikt z pasjonistów nie wybierał się na uroczystości, musiałyby odbyć drogę sama, wpłynęły na uniemożliwienie jego realizacji.
Kryszkiewiczowa, podejmuje inną decyzję. Na dzień 3. Lipca 1938, a więc dzień święceń kapłańskich, zamawia u ks. proboszcza Gutowskiego mszę na godzinę 9. Jest ona w intencji nie tylko jej syna, ale i Laurencjusza Bugaja wyświęcanego jednocześnie z o. Bernardem Kryszkiewiczem . Na mszę w kościele w Janowcu Kościelnym przyjeżdża z wnukami - Marcinem i Jerzym Chądzyńskimi, wówczas już mieszkającymi w Warszawie.
Podczas wojny rodzina powróci do Mławy.
Należy tu zwrócić uwagę, że tak naprawdę, już od 36 lat przynależy do parafii mławskiej. Tamże, zmarli i zostali pochowani jej rodzice. W tamtejszym kościele chrzczone były kolejne dzieci, tam wreszcie syn Zygmunt był ministrantem.
Ba, nawet kościół w Janowcu K. jest kościołem kompletnie nowym. To nie jest kościół jej lat dzieciństwa.
Należy tu zwrócić uwagę, że tak naprawdę, już od 36 lat przynależy do parafii mławskiej. Tamże, zmarli i zostali pochowani jej rodzice. W tamtejszym kościele chrzczone były kolejne dzieci, tam wreszcie syn Zygmunt był ministrantem.
Ba, nawet kościół w Janowcu K. jest kościołem kompletnie nowym. To nie jest kościół jej lat dzieciństwa.
Jeśli nawet zarzucano jej, że z tym wyborem drogi duchownego dla syna to była wtedy taka moda –by mieć duchownego w rodzinie, miały duchownych jej kuzynki, a więc i ona także chciała mieć. To przecież, nic co mogło by dodawać splendoru, czy znaczenia nie występowało, gdy msza odbywała się w Janowcu. Nie mogła liczyć na obecność znajomych, na chociażby kolegów szkolnych. Na większą ilość uczestników i tym samym na większy rozgłos. Nic z tych rzeczy.
Wszystko odbywało się w położonym prawie 30 km od Mławy wiejskim kościele. W parafii jej rodzinnej wsi Szczepkowo-Borowe, gdzie już nie miała siedliska, a w razie potrzeby gdy wymagały tego interesy - zatrzymywała się u dobrze zaznajomionej rodziny Wąsowskich. Wg. relacji wspomnianej już Ireny Szczepkowskiej, zarówno zabudowania po Gołębiewskich – znajdujące się przy drodze do Połci-Młodych, jak i sąsiednie już od wielu lat nie istnieją, podobnie jak cały szereg innych domostw we wsi.
Można więc założyć, że Aniela Kryszkiewiczowa uważała iż, na wybór stanu kapłaństwa przez o. Bernarda miały wpływ zarówno wartości religijne, jakie sama wyniosła z rodzinnego domu, i które starała się jemu przekazać. Jak i też jego uczestnictwo w życiu religijnym, ale nie tym w Mławie, a właśnie w obrzędowości lokalnej, pobożańskiej. Wg. Danuty Moszczyńskiej (wówczas Smolany-Żardawy) w 1950 r. spotkała A. Kryszkiewicz, gdy ta jechała do Janowca K., zaproszona na prymicję księdza St. Szczepkowskiego, późniejszego proboszcza w Grzebsku.
Warto przypomnieć, iż wśród materiałów odnalezionych w rzeczach osobistych, już po śmierci o. Bernarda, znajdował się 12-kartkowy zeszyt szkolny. Zawierał on odautorski tytuł Pedogocicum i numerację. Treść stanowią luźne refleksje i przemyślenia autora zapisywane w formie krótkich notatek. Zapiski powstały w latach listopada 1941 do lutego 1944 w okresie pobyty autora w Rawie Mazowieckiej.
Początek starań o Jego beatyfikację datują się od roku 1972, kiedy to, ówczesny Prymas Kardynał Wyszyński rozpoczął pierwsze w tym kierunku działania. Jednak dopiero w bieżącym roku, 22-Maja, papież Franciszek podpisał dekret o heroiczności jego życia i cnót i przysługuje mu teraz tytuł Czcigodnego Sługi Bożego.
Michał Piotr Moszczyński
Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: moszczynski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez