Wielki sukces naszych sztangistów

2019-12-29 16:00:00(ost. akt: 2019-12-23 22:22:39)
fot.3

fot.3

Nasi sztangiści wrócili z Mistrzostw Europy z medalem wicemistrza Europy. Tytuł wywalczył Michał Jaworski. VII miejsce zajął Hubert Pietrzak, a Bartek Burski - X miejsce. — Jestem z nich bardzo dumny— mówi trener Marek Nachtygal.
Michał, Hubert i Bartek są uczniami Szkoły Podstawowej nr 2 oraz zawodnikami TS Nida. Treningi rozpoczęli w marcu 2015 roku.
W ciągu czterech lat bardzo wiele osiągnęli. Zwieńczeniem ich wysiłku sportowego była nominacja do reprezentacji Polski w Mistrzostwach Europy, które odbyły się w Izraelu.

— To, że zostali wybrani do kadry narodowej zawdzięczają przede wszystkim swojej własnej ciężkiej pracy. Ostatecznie zadecydowały ich wyniki, jakie osiągali w 2019 roku, zwłaszcza na Mistrzostwach Polski, z których wrócili ze złotymi medalami — mówi trener Marek Nachtygal. Zawodnicy z tego powodu są bardzo dumni.

— Gdy dowiedzieliśmy się, że jedziemy na Mistrzostwa Europy rozpierała nas duma i radość. Cieszyliśmy się, że założymy koszulki z orłem — mówią zgodnie. Ta wiadomość zmobilizowała ich do jeszcze cięższej pracy. Ten rok był bardzo pracowity, wypełniony treningami i zawodami. — Trenowaliśmy 5 razy w tygodniu po półtorej godziny, a w soboty lub niedziele braliśmy udział w zawodach. Na odpoczynek nie mieliśmy zbyt dużo czasu. Wyjeżdżaliśmy również na zgrupowania do Zakopanego, Cetniewa, podczas których też ciężko pracowaliśmy — mówią.

Przed samym wylotem do Izraela także byli na zgrupowaniu w Cetniewie razem z pozostałymi zawodnikami reprezentującymi Polskę. Podczas pobytu na tym zgrupowaniu było 16 zawodniczek i 16 zawodników z Polski. Mieli ściśle określony rozkład dnia.

O godz. 8 pobudka, poranny rozruch, potem śniadanie i trening od godz. 11 do 13. — Potem obiad i znowu trening, a po treningu odnowa biologiczna: sauna, bicze wodne, masaże i kolacja. Cisza nocna od godziny 22:00. Oddawaliśmy trenerowi telefony komórkowe, żebyśmy mogli spokojnie spać — mówią z uśmiechem zawodnicy. Trener potwierdza: nie było z tym problemu, telefony oddawali z własnej woli.

I tak przez ponad 2 tygodnie. Na zgrupowaniu mieli 2 sprawdziany, nasi zawodnicy osiągnęli bardzo dobre wyniki.
I wreszcie nadszedł dzień wylotu do Izraela. Michał, Hubert i Bartek samolotem lecieli po raz pierwszy. Było to dla nich nowe doświadczenie. Na lotnisku w Warszawie i potem w Tel Awiwie, gdzie mieli przesiadkę, byli dość mocno kontrolowani. Lot odbył się bez przeszkód. Do Ejlatu też lecieli samolotem. — Dojechaliśmy do hotelu, w którym mieszkaliśmy i wielkie wow! Hotel duży, piękny, pokoje dwuosobowe, sauna, baseny, wszystko na miejscu, niedaleko plaża, wokół same palmy — mówi Michał. Dojechali późnym wieczorem, zostali zakwaterowani w pokojach. Hubert i Bartek spali w pokoju 2-osobowym, a Michał miał pokój jednoosobowy. Trener również.

Do Ejlatu jechali z nadzieją na to, że wszyscy pobiją swoje rekordy życiowe. — Mieliśmy też nadzieję, że zdobędziemy medal, bo wyniki chłopaków na zgrupowaniu były bardzo dobre — mówi trener Marek Nachtygal. Oczywiście, treningi też były, ale już nie tak intensywne. — Skupiliśmy się głównie na startach, które różnie były rozłożone. Podczas startu Polaków wszyscy szliśmy kibicować — mówią chłopcy. Podczas mistrzostw startowało 300 zawodników. — Gdy mieliśmy dzień wolny od własnego startu, chodziliśmy na plażę, nad morze, zwiedzaliśmy miasto. Zrobiło na nas ogromne wrażenie. Mało zieleni, wysokie, okazałe budynki, no i temperatura w grudniu aż 27 stopni — wspominają zawodnicy.
Najważniejszy dla nich był dzień startu. Ten, który startował odpoczywał w swoim pokoju, nikt mu nie przeszkadzał, koncentrował się.

— Wszyscy mieliśmy tremę, byliśmy spięci, baliśmy się, że spalimy podejścia i mimo bardzo dobrego przygotowania nic nam nie wyjdzie. Ale udało się opanować nerwy i wszystkim się udało — mówi Michał.

—Ja do swojego startu starałem się podejść z dużym spokojem. Miałem już zapewniony brązowy medal, podjąłem walkę o srebro i je zdobyłem. To była wielka radość i duma, byłem uśmiechnięty od ucha do ucha — mówi Michał. Jego koledzy dodają, że też bardzo się cieszyli, gratulowali wicemistrzowi. — To sukces całej drużyny i oczywiście naszego trenera. Gdyby nie jego wsparcie, to nie wiadomo jak by było — mówią zgodnie. — Bardzo się cieszę z wyników Michała, Huberta i Bartka. Zrobili to, co było założone. Wszyscy pobili swoje rekordy życiowe i znaleźli się w pierwszej dziesiątce. Nie myśleliśmy o medalu, chociaż tak po cichu marzyliśmy o nim — mówi trener Marek Nachtygal.

Oprócz emocji sportowych, chłopcy poznali miasto, nowych ludzi... i spróbowali innego jedzenia. Jak mówią wszystko im smakowało, ale ich trener dodaje, że najczęściej było tak, że jedli nie wiedząc co jedzą. Tym sposobem spróbowali kotletów z mięsa lamy i kozy, jaja przepiórcze. — Kotlety z lamy smakują jak mięso wołowe, tylko są bardziej delikatne i kruche — dodaje Marek Nachtygal. — Takiej potrawy na pewno sami sobie nie zamówilibyśmy. Na szczęście w hotelu był bar otwierany między posiłkami, gdzie mogliśmy zamówić pizzę, dania z grilla, ciasta, lody, soki, sorbety i inne dania. Często z tego korzystaliśmy — mówią Michał, Hubert i Bartek.

roz

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Stach #2841412 | 5.172.*.* 30 gru 2019 17:26

    gratuluje sztangistom z nidzicy , obserwuje wasz klub , widać konsekwentną pracę z mlodzieżą , dobry trener , wychowawca to klucz do pracy z mlodzieżą . Ciekawe jakie bedą postępy w starszych rocznikach . Seniora w tym sporcie trudno doczekac ale moze wam sie uda .

    Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5