Wykręcił ponad 5000 złotych
2019-05-11 16:00:00(ost. akt: 2019-05-11 10:37:20)
KOŁO FORTUNY\\\ Nidziczanin Przemysław Szymański wziął udział w teleturnieju "Koło Fortuny". Program z jego udziałem wyemitowany został 2 maja. Pan Przemek doszedł do finału, ale... zabrakło kilku sekund do pełnego sukcesu.
Koło Fortuny to dość popularny teleturniej, który polega na tym, że uczestnicy odgadują hasła. Przedtem kręcą kołem fortuny i mogą wygrać "wykręconą" kwotę.
Mogą również zostać bankrutem, co Przemysławowi Szymańskiemu zdarzyło się podczas tego programu aż dwa razy. Ale nie poddał się, nie zestresował, walczył dalej.
— Tak naprawę, to nie myślałem wówczas o pieniądzach. Byłem trochę niezadowolony, że straciłem kolejkę, bo znałem hasło i mógłbym je odgadnąć. Ale trudno — mówi pan Przemek.
Nie zawsze jednak szczęście sprzyja. Jak to z fortuną bywa. Raz się wygrywa, innym razem się przegrywa.
Ale Przemysławowi Szymańskiemu sprzyjało także szczęście. Podczas odgadywania kolejnego hasła, w którym brakowało niewielu liter, jego konkurentka kupiła samogłoskę "a". I wszystko było jasne. Zapewne nie spojrzała dobrze na wszystkie litery i... podała złe hasło. — Po niej była moja kolejka odgadnięcia hasła. Wykorzystałem tę szansę — wspomina.
Jak dodaje, to jest teleturniej, w którym wiele zależy od szczęścia, a nie od konkretnej wiedzy.
— Trzeba wybrać odpowiednie litery, szybko kojarzyć. Czasu na podanie prawidłowego hasła jest bardzo niewiele — mówi pan Przemek.
Podczas gry ważna jest również odpowiednia strategia.
Głównym celem jest wygranie kolejnych rund, bo wtedy zachowuje się pieniądze "wykręcone" w tej rundzie. Dlatego czasami, jak ma się niewiele pieniędzy, warto jest, nawet jeśli zna się hasło, dalej kręcić kołem.
Głównym celem jest wygranie kolejnych rund, bo wtedy zachowuje się pieniądze "wykręcone" w tej rundzie. Dlatego czasami, jak ma się niewiele pieniędzy, warto jest, nawet jeśli zna się hasło, dalej kręcić kołem.
Bywa też tak, że kolejne zakręcenie kołem może okazać się błędem, bo, gdy złą literę się poda lub wylosuje pole "bankrut", traci się kolejkę. I wtedy korzysta na tym współgracz.
— Ja odgadłem 3 hasła, zgromadziłem 5.300 złotych i to wystarczyło, żeby wejść do finału. Hasło finałowe było dosyć długie i z kategorii gramatyka. — Podałem samogłoskę "i" i 3 spółgłoski. Z samogłoską trafiłem, ale tylko "z" było w haśle. Zabrakło literki "d". Na podanie hasła było tylko 10 sekund. Zgadłem dwa wyrazy. Zabrakło jednego: dopełnienie — wspomina pan Przemek. Ale, jak mówi, nie o pieniądze mu chodziło. Chciał po prostu się sprawdzić.
— Swój udział w tym teleturnieju traktowałem jak dobrą zabawę, przygodę. Cieszyłem się, że mogłem wziąć w nim udział — zapewnia.
Na nagraniu, które odbyło się 28 lutego była z panem Przemkiem żona Marta oraz córki: Lena, Iga i Ada. Żona samo nagranie spędziła razem z najmłodszą córeczką w pokoju obok. Zaś Lena i Iga siedziały na sali. Bardzo im się podobało. W telewizji były po raz pierwszy. Zaskoczyło je to, że było dużo kamer, ludzi, świateł. — Ale było fajnie — dodają.
Dlaczego pan Przemek zdecydował się na wzięcie udziału w tym teleturnieju? Bo lubi takie programy. Kilka lat temu uczestniczył w "Milionerach". Poza tym w domu bardzo często je ogląda.
— Wtedy szybko odgaduję wszystkie hasła, znam odpowiedzi. Ale w prawdziwym konkursie wygląda to trochę inaczej. Na początku trudno jest się skupić, bo wiele rzeczy rozprasza uwagę. Światła, publiczność, prowadzący, którzy ciągle "zagadują" — mówi. Ale potem jakoś poszło.
Zgłosił się do "Koła Fortuny" drogą elektroniczną. Po 2 miesiącach został zaproszony na casting.
— Pojechałem. Było bardzo dużo chętnych. Musieliśmy odgadywać różne hasła. Potem była próba przed kamerami — opowiada.
Po kolejnych kilku miesiącach pan Przemek otrzymał zaproszenie na nagranie. Pojechał razem z żoną, która od początku go wspierała oraz córkami. Do emisji programu nie mogli nikomu powiedzieć w jaki sposób zakończył się jego udział w teleturnieju.
— My z siostrą dotrzymałyśmy tajemnicy — mówi córka Lena. A Iga dodaje, że nie było to łatwe.
Marta i Przemysław Szymańscy są szczerze zaskoczeni tym, że po programie dostali tyle sympatycznych sms-ów, telefonów z gratulacjami, że tak wielu nidziczan obejrzało ten program oraz krótki film na Faceebok'u naszej gazety.
— Gratulowali mi odwagi, ale ja nie czuję się odważny. Ja po prostu dobrze się bawiłem i przy okazji wygrałem 5.300 zł — mówi. Żona dodaje, że na pewno się przydadzą.
— Wydamy je na drobne przyjemności — mówi.
— Wydamy je na drobne przyjemności — mówi.
roz
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez