Złoto na szyi, złoto i na palcu

2018-07-14 12:00:00(ost. akt: 2018-07-14 12:52:04)

Autor zdjęcia: archiwum zawodniczki/FB

KAJAKARSTWO/// Niedawno zgarnęły pęk medali z II Pucharu Świata w Duisburgu, a już zdobyły kolejne! Dwie mrągowianki, Anna Puławska i Dominika Włodarczyk w miniony weekend pokazały klasę w Poznaniu na 81. Mistrzostwach Polski w Sprintach!
Poznański tor regatowy Malta już dawno nie przeżywał takiego oblężenia. Na wodach stolicy Wielkopolski zameldowała się cała czołówka polskiego kajakarstwa. Wśród nich nie zabrakło i dwóch przedstawicielek Mrągowa.

Pierwsza z nich, Anna Puławska, już na początku przypomniała rywalkom, że nie bez przyczyny stawiana jest wśród najlepszych kajakarek Starego Kontynentu. W wyścigu indywidualnym na 500 m minęła linię mety z wynikiem 1:49:864. Rezultat nie pozostawił wątpliwości, że to właśnie w jej ręce trafić musi złoto.

Nie było jednak czasu, by świętować. Niewiele później mrągowianka zameldowała się w kajaku wraz z Karoliną Nają, by w wyścigu dwójek na 500 m - w roli faworytek do podium - ponownie dać z siebie wszystko. I tak też się stało, a złoto mogło smakować podwójnie, gdyż obie zawodniczki odzyskały utracone w minionym sezonie tytuły mistrzyń Polski.

Zaręczyny na kajaku
Ze świetnej strony zaprezentowała się w Poznaniu także druga z mrągowianek - Dominika Włodarczyk. Gdy lata temu spróbowała po raz pierwszy swych sił w kajaku, nie spodziewała się zapewne, że owa - dość niewielka - jednostka pływająca stanie się nie tylko jej drogą do spełnienia sportowego, ale i przeniknie potężnie do jej życia prywatnego. Właśnie kajakiem dogoniły ją bowiem... oświadczyny. Mrągowianka, na której szyi wielokrotnie wieszano złote medale, tym razem cenny kruszec (oczywiście po tradycyjnym "tak!") może podziwiać i na serdecznym palcu prawej dłoni (w imieniu redakcji życzymy pani Dominice wszystkiego najlepszego!).

Niespodziewane zmiany w życiu najwyraźniej naładowały ją pozytywną energią, bo aż dwukrotnie przyszło jej meldować się na najwyższym stopniu podium. Najpierw po tytuł mistrzowski zameldowała się w wyścigu dwójek na dystansie 200 m, a następnie - w konfrontacji czteroosobowych osad - powtórzyła ów sukces także na dystansie 500 m.

Obie udały się na dalszą część przygotowań. Anna Puławska szlifować formę będzie we włoskim Livigno. Podróż na Półwysep Apeniński zakłóciliśmy jej kilkoma pytaniami.
— W K1 500 m było wiele solidnych rywalek. Jaki miałaś plan minimum?
— Myślę, że teraz mogę powiedzieć to z czystym sumieniem: 500 m to mój koronny dystans. Wiedziałam, że jestem mocna, choć cel naszych przygotowań nie był wyznaczony na tę imprezę, a na dalszą część sezonu. Podeszłam do tego jednak na poważnie. Chciałam udowodnić sobie, że jestem najlepsza. Udało się i teraz mogę spokojnie skupić się na BPS (bezpośrednie przygotowanie do startu - przyp. K. K.) do najważniejszej imprezy w sezonie, czyli mistrzostw świata seniorów.

— Startowałaś dodatkowo w wyścigu na 200 m. Zajęłaś 5. miejsce. Czego zabrakło, by wejść na podium?
— Myślę, że... niczego. A jeśli już, to szczęścia. Była po prostu okropna pogoda, wiatr w plecy, który teoretycznie powinien pomagać, a niestety w moim przypadku mnie hamował. Nie mogłam dać z siebie wszystkiego. Już na starcie "wciągnęła" mnie fala i nie mogłam się należycie rozkręcić. Z tyłu głowy miałam w dodatku cały czas świadomość, że muszę się ogarnąć i zbierać siły na K1 500 m.

— Nie jest trochę tak, że wolisz nieco dłuższe dystanse?
— Zdecydowanie. Nie jestem mistrzynią startów. Na dłuższym dystansie jestem w stanie to nadrobić. Na 200 m niestety kluczowy jest właśnie start. Nie czuję się jednak zawiedziona. Każdy ma "swoje" po minionych mistrzostwach. Swoje zabrałam ze sobą i jestem bardzo zadowolona.

— Zanotowałyście triumf i w duecie z Karoliną. Ulubiona partnerka do wiosłowania?
— Duet z Karoliną to osada klubowa, nie trenujemy jej specjalnie na obozach kadrowych. Mimo to uważam, że tworzymy dobrą i mocną osadę, która w najbliższym czasie ma szanse na medale rangi zawodów międzynarodowych. Karolina to świetna szlakowa (siedząca z przodu - przyp. K. K.), której ufam. Dogadujemy się bardzo dobrze i na wodzie, i na lądzie. Tworzymy pozytywną mieszankę wybuchową, która w przyszłości z pewnością zaskoczy jeszcze nie raz.

— Jesteście w drodze do Livigno. Szykuje się sama praca czy będzie jednak chwila na "wakacyjną labę"?
— W Livigno byłam już wcześniej 4 razy, lecz zawsze zimą. Są tam wysokie góry, więc będziemy musieli ostrożnie podchodzić do intensywności treningu. Trener jednak doskonale dobiera obciążenia, aby nasz organizm miał czas spokojnie się dostosować i oswoić z warunkami wysokościowymi. Pierwszy tydzień będzie więc spokojny. Później jednak będzie już ciężka praca, by wrócić z dobrą "bazą", którą będziemy chciały wykorzystać w dalszej części sezonu.

— Gdzie spodziewać się ciebie teraz na starcie?
— Już niedługo, bo 3-4 sierpnia, mam zaplanowany udział w mistrzostwach Polski U23 w Bydgoszczy. A później... Oczywiście najważniejsza impreza sezonu, czyli mistrzostwa świata seniorów (23-26 sierpnia) w portugalskim Montemor-o Velho.

Kamil Kierzkowski
k.kierzkowski@gazetaolsztynska.pl

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5