Druh Ryszard ponad pół wieku w straży

2018-05-17 21:00:00(ost. akt: 2018-05-17 18:43:01)
LUDZIE\\\ — Do Szestna przyjechałem w 1980 r. Mój dziadek był ogrodnikiem na Zamku Królewskim w Warszawie — mówi druh Ryszard Ostaszewski, honorowy prezes OSP w Szestnie. Niedawno dostał od marszałka odznaczenie za wieloletnią pracę dla OSP.
W pierwszą niedzielę maja Ryszard Ostaszewski z Szestna otrzymał z rąk Marszałka Województwa Warmińsko – Mazurskiego Złoty Znak Związku OSP RP. Jest to najwyższe możliwe wyróżnienie Związku Ochotniczych Straży Pożarnych w Polsce.

Druh Ryszard przez wiele lat pełnił funkcję naczelnika, a później prezesa OSP w Szestnie i to wyróżnienie jest uhonorowaniem jego ponad 55-letniej pracy na rzecz Ochotniczych Straży Pożarnych. Pośród wielu jego osiągnięć należy wspomnieć wybudowanie nowej remizy w Szestnie i nadanie jednostce sztandaru, a w bogatej kolekcji wyróżnień i odznaczeń brakowało tylko właśnie tego odznaczenia.

Międzynarodowy Dzień Strażaka przypadający na 4 maja, odbył się dwa dni wcześniej i z okazji tego święta odbyła się w Olsztynie uroczysta gala wręczania nagród i odznaczeń. To ważny dzień w życiu pana Ryszarda i z tej okazji składamy mu szczere gratulacje.

Dokładnie tydzień po uroczystościach, 13 maja,w niedzielne popołudnie nasza redakcja odwiedziła pana Ryszarda w domu z zapytaniem: Co u pana słychać? i jak się panu żyje?

Ryszard Ostaszewski odświętnie ubrany przyjął nas kawą i słodyczami. Jego żona, Maria, pełniła rolę gospodyni. — Moją pasją są krzyżówki. Rozwiązuję je w każdej wolnej chwili. Zajmuję się też ogródkiem przydomowym — rozpoczął, na początku trochę nieśmiało, gospodarz. — Do Szestna przyjechałem z rodziną w 1980 roku. Podjąłem tam pracę w pegeerze. Miałem już wtedy kilkunastoletnie doświadczenie jako strażak ochotnik, a tu była jednostka przyzakładowa. Nie było remizy, tylko wiata i wóz do pożaru. Przypinało się go pod ciągnik i jechało na akcję. Tak zaczynałem. Z upływem lat przybywało sprzętu, wybudowaliśmy nową remizę i nadano naszej jednostce sztandar. Trzy lata temu przeszedłem na emeryturę i jestem prezesem w stanie spoczynku, a funkcję po mnie przejął mój syn Grzegorz. Poza rodziną, która jest w moim życiu najważniejsza, moją drugą pasją jest straż pożarna, potem krzyżówki, o których już wspominałem, wędkowanie i motocykle. Miałem Simsona, taki motorower. Miałem też skuter Osę (OSA), Jawę i Iża. W 1977 roku kupiłem sobie motocykl WSK125, którego mam do tej pory i do tej pory jego oryginalne numery opon zgadzają się z numerami na karcie gwarancyjnej — i, już rozluźniony, uśmiechnął się i na chwilę umilkł. Spytał jeszcze czy kawa smakuje i podjął opowieść na nowo:

— Mamy z żoną czworo dzieci, trzech synów i córkę, sześcioro wnucząt i jednego prawnuka. Córka mieszka z nami. Ja mam teraz 73 lata. Ciężko chorowałem. Przeszedłem 10 operacji i trzy zawały serca. 7 lat temu wszczepiono mi bajpasy i od tamtej pory żyje mi się łatwiej. Mój ojciec, Wacław, urodził się w Grójcu. Kiedy miał 8 lat przeprowadził się ze swoimi rodzicami do Warszawy na Starówkę. Jego ojciec, a mój dziadek, Bartłomiej, pracował tam. Był między innymi ogrodnikiem na Zamku Królewskim. Po wojnie mój ojciec osiedlił się na Lubelszczyźnie, gdzie zarządzał gospodarstwem rolnym i gospodarstwem rybackim. Stamtąd trafiłem w latach 60-tych ubiegłego wieku w okolice Lidzbarka Warmińskiego, a potem do Szestna. I tutaj jest mój dom — zakończył swoją opowieść nasz gospodarz.

Zdzisław Piaskowski








2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5