Trybunał rozsznurował nam usta
2020-10-29 06:15:47(ost. akt: 2020-11-08 12:09:56)
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego bardzo wpłynął nie tylko na to, co się w Polsce mówi, ale i jakim językiem. Ci bardziej zgorszeni wyrażają zaniepokojenie brutalizacją polszczyzny i agresywnymi komunikatami. Ci, którzy są zgorszeni mniej, też się niepokoją. Ale raczej sytuacją, która zmusiła ludzi do sięgnięcia po takie środki wyrazu.
Dosadny język dobrze widać i jeszcze lepiej słychać. Jego pojawienie się w przestrzeni publicznej specjaliści od języka tłumaczą na różne sposoby.
Język protestu
„Jeżeli ktoś cię łapie za kostkę, mówisz „dość”. Gdy łapie cię za kolano, mówisz „ani kroku dalej”. Gdy łapie cię za krocze, krzyczysz „wyp***dalaj!”. To jest język przypartego do muru i przypartej do ściany. Jeżeli w przeszłości były ostrzeżenia i stanowczy sprzeciw, to nic dziwnego, że w pewnym momencie zaczyna brakować słów” — wyjaśniał na łamach „Wysokich Obcasów” medioznawca dr hab. Jacek Wasilewski.
Badacz zwrócił także uwagę na to, że „Ingerencja w ciało kobiety jest dużo bardziej akceptowana niż ingerencja w ciało mężczyzny”. I tłumaczył: „Sam problem związany z tym protestem można by łatwo rozwiązać. Wystarczyłoby zmusić mężczyzn jakąś ustawą do podwiązania nasieniowodów. Następnie ten, kto byłby zdecydowany na założenie rodziny, mógłby sobie taką operację cofnąć. (...) Co czujemy, czytając takie słowa? Nasza reakcja na taki pomysł jest prostym testem na to, czy myślimy równościowo, czy nie”.
Michał Rusinek pisał z kolei: „(...) przekleństwa są na specjalne sytuacje. Dziś — taka sytuacja zaistniała. „Zaniepokojona to ja byłam w 2016” — głosiło jedno z haseł. Były też wersje bardziej parlamentarne: „Umykajcie chyżo”, (...) „Cni mężowie, oddalcie się”, „Uprzejmie prosimy uciekać prędziutko” lub świąteczne: „Czem prędzej się wybierajcie”.
Literaturoznawca, pisarz i były sekretarz Wisławy Szymborskiej w transparentach widzi dowody na kreatywność użytkowników języka. I trudno się z tym nie zgodzić, bo poza najbardziej popularnymi i niecenzuralnymi hasłami, spotkać można także wiele ironicznych i zabawnych sloganów. Pojawiają się więc żartobliwe (choć czasem nadal wulgarne) „życzenia”: „Obyś ch**u wdepnął w Lego” czy porady: „Chcesz decydować o życiu innych, to kup sobie k**wa Simsy”.
W słowach nie przebierają także osoby, które w mediach społecznościowych komentują ostatnie wydarzenia. Jednym z najostrzejszych był wpis Małgorzaty Rozenek-Majdan, która zwróciła się do prezesa PiS. „Jarosławie Kaczyński, jedyną ci**ą, którą możesz zarządzać, jest Andrzej Duda”.
Taki język język nie przez wszystkich jest akceptowany. Profesor Jerzy Bralczyk w rozmowie z dziennikarką „Na Temat” powiedział o wulgaryzmach:
„Jestem zdecydowanie przeciwko używaniu takich właśnie słów w przestrzeni publicznej. One oddalają możliwość jakiegokolwiek porozumienia. Być może są wyrazem emocji, która nie znajduje ujścia, ale ci, którzy wypisują je na sztandarach, powinni wiedzieć, że w ten sposób zaogniają dyskurs publiczny. Nie sądzę, żeby zwiększali skuteczność swoich wypowiedzi”. W podobnym tonie wypowiedziała się np. Edyta Pazura. Celebrytka zaznaczyła: „Jestem zwolenniczką wolnych wyborów, jak i przeciwniczką wulgaryzmów, wandalizmu, i głoszenia haseł pt: „wojna”, która przyniosła przed laty śmierć wielu milionom ludzi na świecie. Nie pokazuję środkowego palca, mimo iż solidaryzuję się ze wszystkimi kobietami, które czują się oszukane (ja też do tej grupy należę)”.
Metaforyka wojny, o której wspomina Pazura, jest faktycznie często wykorzystywana przez obie strony ideowego sporu. Bydgoski ksiądz Roman Kneblewski pisał na Twitterze: „Zwycięski Wodzu Niebiańskiego Wojska, prowadź nas w świętej wojnie na dwóch frontach: o wolność i o życie!”
Język protestów to język internetu. Odbijają się w nim echa memów, tagów, copypast. Jeśli nie mamy świadomości mechanizmów tworzenia się pewnych mód językowych, możemy rozmaite hasła rozpatrywać jedynie w kontekście formalnym.
„Jeżeli ktoś cię łapie za kostkę, mówisz „dość”. Gdy łapie cię za kolano, mówisz „ani kroku dalej”. Gdy łapie cię za krocze, krzyczysz „wyp***dalaj!”. To jest język przypartego do muru i przypartej do ściany. Jeżeli w przeszłości były ostrzeżenia i stanowczy sprzeciw, to nic dziwnego, że w pewnym momencie zaczyna brakować słów” — wyjaśniał na łamach „Wysokich Obcasów” medioznawca dr hab. Jacek Wasilewski.
Badacz zwrócił także uwagę na to, że „Ingerencja w ciało kobiety jest dużo bardziej akceptowana niż ingerencja w ciało mężczyzny”. I tłumaczył: „Sam problem związany z tym protestem można by łatwo rozwiązać. Wystarczyłoby zmusić mężczyzn jakąś ustawą do podwiązania nasieniowodów. Następnie ten, kto byłby zdecydowany na założenie rodziny, mógłby sobie taką operację cofnąć. (...) Co czujemy, czytając takie słowa? Nasza reakcja na taki pomysł jest prostym testem na to, czy myślimy równościowo, czy nie”.
Michał Rusinek pisał z kolei: „(...) przekleństwa są na specjalne sytuacje. Dziś — taka sytuacja zaistniała. „Zaniepokojona to ja byłam w 2016” — głosiło jedno z haseł. Były też wersje bardziej parlamentarne: „Umykajcie chyżo”, (...) „Cni mężowie, oddalcie się”, „Uprzejmie prosimy uciekać prędziutko” lub świąteczne: „Czem prędzej się wybierajcie”.
Literaturoznawca, pisarz i były sekretarz Wisławy Szymborskiej w transparentach widzi dowody na kreatywność użytkowników języka. I trudno się z tym nie zgodzić, bo poza najbardziej popularnymi i niecenzuralnymi hasłami, spotkać można także wiele ironicznych i zabawnych sloganów. Pojawiają się więc żartobliwe (choć czasem nadal wulgarne) „życzenia”: „Obyś ch**u wdepnął w Lego” czy porady: „Chcesz decydować o życiu innych, to kup sobie k**wa Simsy”.
W słowach nie przebierają także osoby, które w mediach społecznościowych komentują ostatnie wydarzenia. Jednym z najostrzejszych był wpis Małgorzaty Rozenek-Majdan, która zwróciła się do prezesa PiS. „Jarosławie Kaczyński, jedyną ci**ą, którą możesz zarządzać, jest Andrzej Duda”.
Taki język język nie przez wszystkich jest akceptowany. Profesor Jerzy Bralczyk w rozmowie z dziennikarką „Na Temat” powiedział o wulgaryzmach:
„Jestem zdecydowanie przeciwko używaniu takich właśnie słów w przestrzeni publicznej. One oddalają możliwość jakiegokolwiek porozumienia. Być może są wyrazem emocji, która nie znajduje ujścia, ale ci, którzy wypisują je na sztandarach, powinni wiedzieć, że w ten sposób zaogniają dyskurs publiczny. Nie sądzę, żeby zwiększali skuteczność swoich wypowiedzi”. W podobnym tonie wypowiedziała się np. Edyta Pazura. Celebrytka zaznaczyła: „Jestem zwolenniczką wolnych wyborów, jak i przeciwniczką wulgaryzmów, wandalizmu, i głoszenia haseł pt: „wojna”, która przyniosła przed laty śmierć wielu milionom ludzi na świecie. Nie pokazuję środkowego palca, mimo iż solidaryzuję się ze wszystkimi kobietami, które czują się oszukane (ja też do tej grupy należę)”.
Metaforyka wojny, o której wspomina Pazura, jest faktycznie często wykorzystywana przez obie strony ideowego sporu. Bydgoski ksiądz Roman Kneblewski pisał na Twitterze: „Zwycięski Wodzu Niebiańskiego Wojska, prowadź nas w świętej wojnie na dwóch frontach: o wolność i o życie!”
Język protestów to język internetu. Odbijają się w nim echa memów, tagów, copypast. Jeśli nie mamy świadomości mechanizmów tworzenia się pewnych mód językowych, możemy rozmaite hasła rozpatrywać jedynie w kontekście formalnym.
Protest przeciwko milczeniu
Tym, co wydaje się szczególnie ważne, jest też fakt, że osoby znane, jak i te zupełnie anonimowe dla większości społeczeństwa, zdecydowały się zabrać głos. Ich historie dotyczyły różnych kwestii. Po pierwsze, własnych opinii na temat aborcji. Po drugie tego, co miało na te opinie wpływ, czyli bardzo często osobistych doświadczeń.
Joanna Koroniewska, aktorka, a prywatnie mama dwóch córek i żona Macieja Dowbora, po raz pierwszy publicznie opowiedziała o stracie kilku ciąż. „Mam 42 lata i dwoje szczęśliwie zdrowych dzieci. Ale ciąż miałam osiem. Aż sześć z nich nosiłam przy sercu do końca trzeciego miesiąca. Obumierały. Cierpienie tak wielkie, że tylko Rodzic będący w takiej sytuacji może to zrozumieć. Po pierwszej stracie 13 lat temu miałam przerwę w staraniu się o kolejne dziecko aż dwa lata. Ból był ogromny. I niemoc. Nie mogłam się pozbierać. Zabiegi, łyżeczkowania, za każdym razem poczucie winy, ukrywanie wszystkiego, bo przecież to tylko MOJA sprawa, wstyd i wiele innych emocji, a przede wszystkim walka z samą sobą, czy zdołam się z tego podnieść".
Aktorka zaznaczyła też: „Moja tak głęboko skrywana historia i przeżycia są niczym wobec kobiet, które będą wiedzieć, jaki los spotka ich dziecko”.
Inna aktorka, Małgorzata Kożuchowska, która na co dzień nie kryje swojej wiary w Boga, zaczęła więc od wyznania: „Jestem bezwzględnie za życiem!”. Przyznała, że kiedy sama była w ciąży, bardzo niepokoiła się o zdrowie swojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Kożuchowska zaznaczyła jednak, że „Bóg dał człowiekowi wolną wolę. I człowiek z tej wolnej woli ma prawo korzystać, ponosząc wszelkie, często bardzo bolesne, konsekwencje swoich wyborów. Prawo, które odbiera człowiekowi wolność (nawet to ustanowione w dobrej intencji), nie rozwiąże problemu”.
Agnieszka Chylińska, o której także od kilku lat wiemy, że jest osobą wierzącą, przy okazji sporu wokół decyzji Trybunału, opowiedziała, dość oględnie, jak wygląda życie z dziećmi, które wymagają specjalnej troski.
— Mnie jako mamie jest trudno na to wszystko patrzeć i znosić fakt, że nie dba się o dzieci niepełnosprawne (...), a wymusza się na kobietach rodzenie kolejnych chorych dzieci — mówiła w specjalnym nagraniu artystka.
Podkreśliła także: — Każda z nas ma zupełnie inną sytuację rodzinną, finansową, zdrowotną, a potem z naszą decyzją tak naprawdę zostajemy same.
Wokalistka napisała także: „Ja, Agnieszka Chylińska, jestem wierząca. Nie usunęłabym chorego dziecka. Protestuję przeciwko atakowi, prześladowaniu i karaniu tych, którzy żyją i myślą inaczej".
Ale nie tylko ludzie o rozpoznawalnych twarzach zdecydowali się mówić. Dla wielu osób decyzja TK okazała się motywacją, żeby podzielić się ze światem swoimi przemyśleniami. Wiele z nich dotyczyło wyzwań związanych z wychowaniem niepełnosprawnych dzieci, z których to, jak podkreślano, obrońcy życia niekoniecznie zdają sobie sprawę. Co szczególnie znamienne, poza opowieściami potwierdzającymi heroizm kobiet, pojawiały się głosy mam, którym przyszło żegnać się z dzieckiem niedługo po jego urodzeniu, a które zdobywały się na odwagę, aby powiedzieć, że wolałyby zdecydować się na aborcję, niż przeżywać taką traumę. Inne kobiety podkreślały, że czują się skazane na bezdzietność.
— Nie zajdę teraz w ciążę, bo się boję, że będę zmuszona urodzić dziecko tylko po to, by je pochować — powiedziała w rozmowie z nami jedna z uczestniczek protestów. — Nie udźwignęłabym tego psychicznie, więc boję się też o samą siebie.
Skala protestów symbolicznie rozsznurowała usta dwóch kobiet, o wypowiedź których najbardziej się ostatnio upominano, czyli Agaty Kornhauser-Dudy i Kingi Dudy. Jako pierwsza swoim zdaniem, dalekim od radykalnych poglądów Kai Godek, podzieliła się córka prezydenta.
„W sprawie tak niewyobrażalnie trudnej, jak wizja urodzenia dziecka, które może umrzeć minuty czy godziny po porodzie, decyzja o kontynuacji lub przerwaniu ciąży, powinna być pozostawiona kobiecie” — napisała Kinga Duda.
— Nie wyobrażam sobie, żebym mogła usunąć ciążę, nawet ciążę zagrożoną, ale wynika to z moich przekonań, z mojej wiary, ale także ze świadomości, że w tej niewyobrażalnie trudnej sytuacji nie zostałabym sama — mówiła z kolei Pierwsza Dama.
I dodała: — Stawiam pytanie, czy każdy jest zdolny do heroizmu i czy kobiety muszą być do niego zmuszane. Mam tu wątpliwości.
Daria Bruszewska-Przytuła
Tym, co wydaje się szczególnie ważne, jest też fakt, że osoby znane, jak i te zupełnie anonimowe dla większości społeczeństwa, zdecydowały się zabrać głos. Ich historie dotyczyły różnych kwestii. Po pierwsze, własnych opinii na temat aborcji. Po drugie tego, co miało na te opinie wpływ, czyli bardzo często osobistych doświadczeń.
Joanna Koroniewska, aktorka, a prywatnie mama dwóch córek i żona Macieja Dowbora, po raz pierwszy publicznie opowiedziała o stracie kilku ciąż. „Mam 42 lata i dwoje szczęśliwie zdrowych dzieci. Ale ciąż miałam osiem. Aż sześć z nich nosiłam przy sercu do końca trzeciego miesiąca. Obumierały. Cierpienie tak wielkie, że tylko Rodzic będący w takiej sytuacji może to zrozumieć. Po pierwszej stracie 13 lat temu miałam przerwę w staraniu się o kolejne dziecko aż dwa lata. Ból był ogromny. I niemoc. Nie mogłam się pozbierać. Zabiegi, łyżeczkowania, za każdym razem poczucie winy, ukrywanie wszystkiego, bo przecież to tylko MOJA sprawa, wstyd i wiele innych emocji, a przede wszystkim walka z samą sobą, czy zdołam się z tego podnieść".
Aktorka zaznaczyła też: „Moja tak głęboko skrywana historia i przeżycia są niczym wobec kobiet, które będą wiedzieć, jaki los spotka ich dziecko”.
Inna aktorka, Małgorzata Kożuchowska, która na co dzień nie kryje swojej wiary w Boga, zaczęła więc od wyznania: „Jestem bezwzględnie za życiem!”. Przyznała, że kiedy sama była w ciąży, bardzo niepokoiła się o zdrowie swojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Kożuchowska zaznaczyła jednak, że „Bóg dał człowiekowi wolną wolę. I człowiek z tej wolnej woli ma prawo korzystać, ponosząc wszelkie, często bardzo bolesne, konsekwencje swoich wyborów. Prawo, które odbiera człowiekowi wolność (nawet to ustanowione w dobrej intencji), nie rozwiąże problemu”.
Agnieszka Chylińska, o której także od kilku lat wiemy, że jest osobą wierzącą, przy okazji sporu wokół decyzji Trybunału, opowiedziała, dość oględnie, jak wygląda życie z dziećmi, które wymagają specjalnej troski.
— Mnie jako mamie jest trudno na to wszystko patrzeć i znosić fakt, że nie dba się o dzieci niepełnosprawne (...), a wymusza się na kobietach rodzenie kolejnych chorych dzieci — mówiła w specjalnym nagraniu artystka.
Podkreśliła także: — Każda z nas ma zupełnie inną sytuację rodzinną, finansową, zdrowotną, a potem z naszą decyzją tak naprawdę zostajemy same.
Wokalistka napisała także: „Ja, Agnieszka Chylińska, jestem wierząca. Nie usunęłabym chorego dziecka. Protestuję przeciwko atakowi, prześladowaniu i karaniu tych, którzy żyją i myślą inaczej".
Ale nie tylko ludzie o rozpoznawalnych twarzach zdecydowali się mówić. Dla wielu osób decyzja TK okazała się motywacją, żeby podzielić się ze światem swoimi przemyśleniami. Wiele z nich dotyczyło wyzwań związanych z wychowaniem niepełnosprawnych dzieci, z których to, jak podkreślano, obrońcy życia niekoniecznie zdają sobie sprawę. Co szczególnie znamienne, poza opowieściami potwierdzającymi heroizm kobiet, pojawiały się głosy mam, którym przyszło żegnać się z dzieckiem niedługo po jego urodzeniu, a które zdobywały się na odwagę, aby powiedzieć, że wolałyby zdecydować się na aborcję, niż przeżywać taką traumę. Inne kobiety podkreślały, że czują się skazane na bezdzietność.
— Nie zajdę teraz w ciążę, bo się boję, że będę zmuszona urodzić dziecko tylko po to, by je pochować — powiedziała w rozmowie z nami jedna z uczestniczek protestów. — Nie udźwignęłabym tego psychicznie, więc boję się też o samą siebie.
Skala protestów symbolicznie rozsznurowała usta dwóch kobiet, o wypowiedź których najbardziej się ostatnio upominano, czyli Agaty Kornhauser-Dudy i Kingi Dudy. Jako pierwsza swoim zdaniem, dalekim od radykalnych poglądów Kai Godek, podzieliła się córka prezydenta.
„W sprawie tak niewyobrażalnie trudnej, jak wizja urodzenia dziecka, które może umrzeć minuty czy godziny po porodzie, decyzja o kontynuacji lub przerwaniu ciąży, powinna być pozostawiona kobiecie” — napisała Kinga Duda.
— Nie wyobrażam sobie, żebym mogła usunąć ciążę, nawet ciążę zagrożoną, ale wynika to z moich przekonań, z mojej wiary, ale także ze świadomości, że w tej niewyobrażalnie trudnej sytuacji nie zostałabym sama — mówiła z kolei Pierwsza Dama.
I dodała: — Stawiam pytanie, czy każdy jest zdolny do heroizmu i czy kobiety muszą być do niego zmuszane. Mam tu wątpliwości.
Daria Bruszewska-Przytuła
Kalendarium
- Jesień 2019 roku – 119 posłanek i posłów PiS, Konfederacji i PSL–Kukiz’15 składa do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją przerywania ciąży ze względu na duże prawdopodobieństwo ciężkich i nieuleczalnych wad płodu.
- 22 października 2020 roku – zapada decyzja Trybunału Konstytucyjnego: przepis dopuszczający aborcję z powodu ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.
W Polsce rozpoczynają się manifestacje (m.in. w Warszawie pod domem Jarosława Kaczyńskiego).
- 23 października – policja informuje, że tego dnia odbyło się w Polsce 91 manifestacji. W Olsztynie zapalano znicze pod siedzibą PiS.
- 24-25 października – na Warmii i Mazurach, tak jak w całej Polsce, odbywają się tzw. spacery przeciwników decyzji TK. Tego dnia także w Lubawie odbyła się manifestacja na ulicach miasta. Kobiety i mężczyźni spotkali się w niedzielny wieczór na lubawskim rynku. Zgromadzeni początkowo spacerowali wokół rynku, po czym udali się pod Urząd Miasta w Lubawie. Dalej kontynuowali spacer ulicami miasta, aby ponownie wrócić na rynek.
- 26 października – protesty przybierają formę blokad ulic i skrzyżowań. Policja informuje o 350 manifestacjach w kraju.
- 27 października – w Sejmie dochodzi do awantury. Późnym popołudniem Jarosław Kaczyński wydaje oświadczenie, w którym mówi m.in. „Wzywam wszystkich członków PiS i wszystkich, którzy nas wspierają, do tego, żeby wzięli udział w obronie Kościoła”.
- 28 października – część kobiet decyduje się na protest poprzez niestawienie się w pracy. Do tej akcji dołączają pracownice lubawskiego magistratu. Urząd Miasta pracuje w okrojonym składzie. Tego samego dnia na ulice Lubawy, po raz drugi wychodzą protestujący.
W Iławie i Nowym Mieście protesty uliczne odbywały się trzy razy. Pierwsze dwa zgromadziły setki osób, podczas ostatnich (2 listopada), pojawiło się zaledwie 30 osób w Iławie i około 15 osób w Nowym Mieście. Trzecia manifestacja w Lubawie się nie odbyła. al
- Jesień 2019 roku – 119 posłanek i posłów PiS, Konfederacji i PSL–Kukiz’15 składa do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją przerywania ciąży ze względu na duże prawdopodobieństwo ciężkich i nieuleczalnych wad płodu.
- 22 października 2020 roku – zapada decyzja Trybunału Konstytucyjnego: przepis dopuszczający aborcję z powodu ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.
W Polsce rozpoczynają się manifestacje (m.in. w Warszawie pod domem Jarosława Kaczyńskiego).
- 23 października – policja informuje, że tego dnia odbyło się w Polsce 91 manifestacji. W Olsztynie zapalano znicze pod siedzibą PiS.
- 24-25 października – na Warmii i Mazurach, tak jak w całej Polsce, odbywają się tzw. spacery przeciwników decyzji TK. Tego dnia także w Lubawie odbyła się manifestacja na ulicach miasta. Kobiety i mężczyźni spotkali się w niedzielny wieczór na lubawskim rynku. Zgromadzeni początkowo spacerowali wokół rynku, po czym udali się pod Urząd Miasta w Lubawie. Dalej kontynuowali spacer ulicami miasta, aby ponownie wrócić na rynek.
- 26 października – protesty przybierają formę blokad ulic i skrzyżowań. Policja informuje o 350 manifestacjach w kraju.
- 27 października – w Sejmie dochodzi do awantury. Późnym popołudniem Jarosław Kaczyński wydaje oświadczenie, w którym mówi m.in. „Wzywam wszystkich członków PiS i wszystkich, którzy nas wspierają, do tego, żeby wzięli udział w obronie Kościoła”.
- 28 października – część kobiet decyduje się na protest poprzez niestawienie się w pracy. Do tej akcji dołączają pracownice lubawskiego magistratu. Urząd Miasta pracuje w okrojonym składzie. Tego samego dnia na ulice Lubawy, po raz drugi wychodzą protestujący.
W Iławie i Nowym Mieście protesty uliczne odbywały się trzy razy. Pierwsze dwa zgromadziły setki osób, podczas ostatnich (2 listopada), pojawiło się zaledwie 30 osób w Iławie i około 15 osób w Nowym Mieście. Trzecia manifestacja w Lubawie się nie odbyła. al
W ubiegłym roku niemal 97 procent wszystkich legalnych zabiegów usunięcia ciąży przeprowadzonych zostało w oparciu o przesłankę mówiącą o ciężkim uszkodzeniu lub nieuleczalnej chorobie płodu.
Była to jedna z trzech przesłanek, jakie zgodnie z ustawą w 1993 roku zezwalały dotąd na dokonanie aborcji.
Pozostałe dwie, które nadal obowiązują, zezwalają na aborcję w przypadku, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, i w sytuacji, kiedy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, np. gwałtu.
Strajk kobiet zapowiada, że protesty będą trwały do czasu ustąpienia rządu.
— Zważywszy na to, co dzieje się na ulicy, jakie hasła tam padają i w jakiej sprawie protestują ludzie w całej Polsce, naszym głównym postulatem i końcowym jest dymisja rządu — powiedziała Maria Lempart.
Choć protesty trwają już kilkanaście dni, wydaje się, że protesty nie robią żadnego specjalnego wrażenia na rządzących. Apele to mało, brak jest konkretów. Jedynie prezydent Andrzej Duda, chcąc ugasić nieco tę gorącą atmosferę, przygotował projekt nowelizacji ustawy aborcyjnej. Prezydent Duda skierował do Sejmu swój projekt zmian w ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Propozycja, uwzględniając wskazania TK, przewiduje wprowadzenie nowej przesłanki przywracającej możliwość przerwania ciąży jedynie w przypadku wystąpienia tzw. wad letalnych.
— Pan prezydent nie jest w żaden sposób postacią wiarygodną. Projekt jest nierzetelnie napisany, jest spóźniony, chyba nie mamy o czym rozmawiać — oceniła tę propozycję w rozmowie z TVN 24 Klementyna Suchanow.
Politycy zamiast szukać wyjścia z tej trudnej sytuacji, łagodzić te nastroje, wręcz dolewają oliwy do ognia. Lider PiS nazwał protesty po orzeczeniuTK szkodliwymi, a nawet wezwał członków PiS i jego zwolenników do obrony kościołów. Nic dziwnego, że aż 67, proc. ankietowanych źle ocenia ostatnie działania lidera PiS, co pokazał ostatni sondaż IBRiS dla Rzeczpospolitej.
Z sondażu IBRiS wynika, że aż 58,5 proc. respondentów chce ustąpienia Jarosława Kaczyńskiego ze stanowiska prezesa PiS. Szczególnie za odejściem Kaczyńskiego są kobiety. Zdecydowanie domaga się jego odejścia aż 69 proc. respondentek, raczej — 14 proc. To oznacza, że 83 proc. badanych kobiet negatywnie ocenia lidera PiS. Wśród mężczyzn takiego zdania jest 60 proc. respondentów.
O ile zrozumiałe jest, że za odejściem Jarosława Kaczyńskiego jest większość zwolenników opozycji, tak wśród wyborców Zjednoczonej Prawicy jest spora grupa, która by tego chciała. 38 proc. jest za odejściem, a 40 proc. za jego pozostaniem— wynika z sondażu.
Patrząc na reakcję rządzących, a właściwie jej brak, rodzi się pytanie, czy rządzący mają — krótko mówiąc — w nosie protestujących, głównie kobiety, bo przecież to one głównie protestują teraz na ulicach?
— Na pewno je mocno lekceważą — mówi prof. Jacek Poniedziałek socjolog z UMK. — U samego źródła tego problemu jest lekceważenie kobiet. Ten patriarchalny sposób myślenia— jesteście kobietami, macie siedzieć cicho, rodzić dzieci, cerować nasze skarpety i gotować nam obiady, a my wam ułożymy życie. A tu zaskoczenie, bo znakomita większość kobiet w Polsce i spora część mężczyzn nie przystaje do wizji świata pana prezesa i jego zwolenników. To raz, dwa, że dziś mamy do czynienia z taką brzydką manierą rządzących lekceważenia w ogóle społeczeństwa, które ma robić to, co politycy wymyślą. Przykłady można mnożyć, nie szukając daleko weźmy choćby sprawę cmentarzy, które zamknięto na pięć minut przed świętem Wszystkich Świętych. Nikt nie konsultuje tych decyzji ze społeczeństwem. A potem politycy dziwią się, że ludzie protestują, nie przyjmują pokornie tych decyzji.
— Zważywszy na to, co dzieje się na ulicy, jakie hasła tam padają i w jakiej sprawie protestują ludzie w całej Polsce, naszym głównym postulatem i końcowym jest dymisja rządu — powiedziała Maria Lempart.
Choć protesty trwają już kilkanaście dni, wydaje się, że protesty nie robią żadnego specjalnego wrażenia na rządzących. Apele to mało, brak jest konkretów. Jedynie prezydent Andrzej Duda, chcąc ugasić nieco tę gorącą atmosferę, przygotował projekt nowelizacji ustawy aborcyjnej. Prezydent Duda skierował do Sejmu swój projekt zmian w ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Propozycja, uwzględniając wskazania TK, przewiduje wprowadzenie nowej przesłanki przywracającej możliwość przerwania ciąży jedynie w przypadku wystąpienia tzw. wad letalnych.
— Pan prezydent nie jest w żaden sposób postacią wiarygodną. Projekt jest nierzetelnie napisany, jest spóźniony, chyba nie mamy o czym rozmawiać — oceniła tę propozycję w rozmowie z TVN 24 Klementyna Suchanow.
Politycy zamiast szukać wyjścia z tej trudnej sytuacji, łagodzić te nastroje, wręcz dolewają oliwy do ognia. Lider PiS nazwał protesty po orzeczeniuTK szkodliwymi, a nawet wezwał członków PiS i jego zwolenników do obrony kościołów. Nic dziwnego, że aż 67, proc. ankietowanych źle ocenia ostatnie działania lidera PiS, co pokazał ostatni sondaż IBRiS dla Rzeczpospolitej.
Z sondażu IBRiS wynika, że aż 58,5 proc. respondentów chce ustąpienia Jarosława Kaczyńskiego ze stanowiska prezesa PiS. Szczególnie za odejściem Kaczyńskiego są kobiety. Zdecydowanie domaga się jego odejścia aż 69 proc. respondentek, raczej — 14 proc. To oznacza, że 83 proc. badanych kobiet negatywnie ocenia lidera PiS. Wśród mężczyzn takiego zdania jest 60 proc. respondentów.
O ile zrozumiałe jest, że za odejściem Jarosława Kaczyńskiego jest większość zwolenników opozycji, tak wśród wyborców Zjednoczonej Prawicy jest spora grupa, która by tego chciała. 38 proc. jest za odejściem, a 40 proc. za jego pozostaniem— wynika z sondażu.
Patrząc na reakcję rządzących, a właściwie jej brak, rodzi się pytanie, czy rządzący mają — krótko mówiąc — w nosie protestujących, głównie kobiety, bo przecież to one głównie protestują teraz na ulicach?
— Na pewno je mocno lekceważą — mówi prof. Jacek Poniedziałek socjolog z UMK. — U samego źródła tego problemu jest lekceważenie kobiet. Ten patriarchalny sposób myślenia— jesteście kobietami, macie siedzieć cicho, rodzić dzieci, cerować nasze skarpety i gotować nam obiady, a my wam ułożymy życie. A tu zaskoczenie, bo znakomita większość kobiet w Polsce i spora część mężczyzn nie przystaje do wizji świata pana prezesa i jego zwolenników. To raz, dwa, że dziś mamy do czynienia z taką brzydką manierą rządzących lekceważenia w ogóle społeczeństwa, które ma robić to, co politycy wymyślą. Przykłady można mnożyć, nie szukając daleko weźmy choćby sprawę cmentarzy, które zamknięto na pięć minut przed świętem Wszystkich Świętych. Nikt nie konsultuje tych decyzji ze społeczeństwem. A potem politycy dziwią się, że ludzie protestują, nie przyjmują pokornie tych decyzji.
autor zdjęcia: Dustin Bents
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Marek P #3003730 | 10.10.*.* 9 lis 2020 09:30
Jestem pod wrażeniem aż 5 osób się zebrało . Już wiedzą że muszą się skrobać . no no
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Jan #3003728 | 10.10.*.* 9 lis 2020 09:24
Lempart...autorytet, jp
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz