"Bieganie jest jak narkotyk. Ciężko bez niego wytrzymać" — mówi Marek Pruchniewski

2020-04-11 09:00:00(ost. akt: 2020-04-09 16:28:04)
Gdy zaczyna brakować wysiłku, człowiek robi się osowiały, nie potrafi znaleźć sobie miejsca nawet we własnym domu — zauważa Marek Pruchniewski, biegacz z Lubawy

Gdy zaczyna brakować wysiłku, człowiek robi się osowiały, nie potrafi znaleźć sobie miejsca nawet we własnym domu — zauważa Marek Pruchniewski, biegacz z Lubawy

Autor zdjęcia: archiwum biegacza

Jakiekolwiek rozgrywki i zawody sportowe są odwołane. Ma to oczywiście związek z pandemią koronawirusa. Kibice, którzy sport oglądali w telewizji, męczą się teraz niemiłosiernie — takiej pustki nie było nigdy. A co mają dopiero powiedzieć czynni sportowcy?...
Tu już nawet nie chodzi o zawody, mecze, rozgrywki, mityngi itp. Rzecz w tym, że wobec obostrzeń, zakazów, ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa nie można już nawet przeprowadzić zwykłego treningu na świeżym powietrzu. Swoje sposoby na radzenie sobie z tą sytuacją podawał w ostatnim odcinku "Przewodnika po bieganiu" trener lekkiej atletyki, iławianin Paweł Hofman. PRZECZYTAJ

Jak trudno jest wytrzymać bez treningu na zewnątrz — mówi biegacz Marek Pruchniewski (lat 50) z Lubawy.
— Ten kto biega ten wie, że bieganie jest jak narkotyk. To może trochę porównanie na wyrost, ale oddaje rzeczywistość. Gdy zaczyna brakować wysiłku, człowiek robi się osowiały, nie potrafi znaleźć sobie miejsca nawet we własnym domu. Dlatego współczuję wszystkim biegaczkom i biegaczom, który są zamknięci w czterech ścianach i nie mogą wyjść na normalny trening. Tym samym współczuję też samemu sobie, bo bardzo się męczę w czasie tej pandemii.

Mój normalny tydzień wyglądał w ten sposób, że oprócz indywidualnych przebieżek w środy miałem treningi z moją grupą Lubawa Kocha Biegać, a w soboty jeździłem do Iławy na cykliczny parkrun, którego klimat uwielbiam i bardzo lubię tam startować. Niestety, wszystkie zawody sportowe, w tym także biegowe, są odwołane.

Można by zaryzykować i pobiec na trening w teren, jednak wówczas ryzykujemy... interwencją policji. Już się dowiadywałem u znajomego funkcjonariusza, który mi powiedział, że tak to właśnie mogłoby wyglądać; mogłoby się skończyć na mandacie lub pouczeniu. Musi więc mi wystarczyć mały trening siłowy w domu, z hantlami w dłoni. Na szczęście jestem listonoszem więc codziennie pokonuje pieszo ok. 12 kilometrów. Takie trasy na razie muszą mi wystarczyć.

A jak to się stało, że zacząłem biegać? Miałem wypadek samochodowy, po którym dość długo dochodziłem do siebie i w związku z tym wszelka aktywność fizyczna nie wchodziła w grę. Mocno przybrałem na wadze. Przed osiemnastymi urodzinami mojej córki przymierzałem koszule na imprezę. Przymierzyłem ich z dwadzieścia, wszystkie były za małe. Dlatego postanowiłem coś z tym zrobić. Mieszkam blisko stadionu w Lubawie i to właśnie tam, początkowo po cichu i w skryciu, zacząłem biegać. Później już bardziej oficjalnie i niezmiernie się cieszę, że podjąłem taką decyzję. To bardzo ważna część mojego życia, dzięki temu czuję, że żyję właśnie!

zico
m.partyga@gazetaolsztynska.pl

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Precz z komuną #2906901 | 185.108.*.* 15 kwi 2020 23:29

    A gdzie jest zakaz biegania wg czego policja może interweniować?

    odpowiedz na ten komentarz

  2. KOSA #2904570 | 176.221.*.* 11 kwi 2020 18:04

    A biegaj chłopie polami tam gdzie żywego człowieka nie znać w kurzawie, inaczej szybciej się przekręcisz, niż siedząc w domu, z powodu wira. Posłuchaj starego wygę co szarą maścią na swędy i inne mendy się smarował.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5