Tą tragedią żyła cała Polska. Mężczyzna utonął, ratując 9-latkę

2021-03-01 16:00:00(ost. akt: 2021-03-01 20:12:50)
Do tragedii doszło na stawie w Robawach (gm. Reszel)

Do tragedii doszło na stawie w Robawach (gm. Reszel)

Autor zdjęcia: KP PSP Kętrzyn

Chwila nierozwagi na topniejącym lodzie i doszło do tragedii. W Robawach (gm. Reszel) zginął 40-letni mężczyzna. Ratował życie 9-latce, pod którą załamał się lód. Wszystko dlatego, że prawdopodobnie z koleżanką chciały na śniegu wydeptać swoje imiona.
Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło w sobotę, 27 lutego ok. godz. 16.00. Dwie dziewczynki w wieku 9 i 10 lat postanowiły pobawić się na lodowej tafli pobliskiego stawu. Nie zważając na topniejący lód weszły na niego chcąc, jak podaje Telewizja Polsat, wydeptać swoje imiona w śniegu. Policja potwierdza, że na miejscu były rzeczywiście wydeptane ślady układające się w litery, ale nie wiadomo, kto je zrobił. - W pewnym momencie lód się zarwał pod dziewczynkami i obie wpadły do wody. Starsza z dziewczynek 10-latka zdołała o własnych siłach wydostać się na brzeg natomiast młodsza z nich zaczęła zanurzać się pod lód - mówi asp. Ewelina Piaścik, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Kętrzynie. 10-latka natychmiast pobiegła po pomoc.

Zanim na miejscu pojawiły się służby ratunkowe, z pomocą tonącej dziewczynki rzucili się mieszkańcy wsi. Wśród nich był 40-letni mężczyzna. Razem z 60-letnią kobietą weszli do wody i krusząc lód próbowali dostać się do poszkodowanych. - Dziewczynkę z wody zdołał wydostać dziadek oraz jeden z sąsiadów. Na brzeg wyciągnęli także 40-latka - relacjonuje Piaścik. Reanimacja trwała łącznie 1,5 godziny. Niestety mężczyzny nie udało się uratować. Dziewczynkom nic poważnego się nie stało. 10-latka szybko trafiła do ciepłego pomieszczenia. - Druga dziewczynka była mocno wyziębiona. Udzieliliśmy jej pomocy, zdjęliśmy mokre ubrania, ogrzaliśmy kocami i przenieśliśmy do ciepłego samochodu - opowiada Andrzej Adamiak, który uczestniczył w akcji ratunkowej jako strażak Ochotniczej Straży Pożarnej z Reszla. Druhowie wsparli też ratowników medycznych w reanimacji mężczyzny oraz zabezpieczyli miejsce lądowania helikoptera Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Reszelscy strażacy przywieźli ze sobą również sanie lodowe. Nie było jednak potrzeby ich użycia, ponieważ wszystkie osoby znajdowały się już na brzegu.

Informacja o tragedii szybko obiegła całą Polskę, a o malutkich Robawach zaczęto mówić w największych mediach w kraju. Mieszkańcy wciąż są wstrząśnięci tym, co się stało w sobotnie popołudnie. - To prawdziwa tragedia dla naszej społeczności. Nie wiem, co im przyszedł do głowy za pomysł, żeby bawić się na tym stawie. Przecież tyle się mówi o bezpieczeństwie i ostrzega przed topniejącym lodem - zastanawia się jeden z mieszkańców Robaw. - Szkoda człowieka. Poświęcił swoje życie, bo chciał pomóc. On zawsze taki był. Mieszkał z chorą matką. Dorabiał pracując dorywczo w różnych gospodarstwach. Do bogaczy może nie należał, ale zawsze był chętny do pomocy - dodaje inny. - Szkoda tych dziewczynek. Szczególnie ta młodsza będzie musiała żyć ze świadomością, że ktoś zginął ratując jej życie - zwraca uwagę mieszkanka gminy Reszel.

Do akcji ratunkowej oprócz śmigłowca LPR i trzech zastępów OSP Reszel zadysponowano również zastęp OSP Wilkowo i JRG Kętrzyn z łodzią oraz Zespół Ratownictwa Medycznego. Policjanci pod nadzorem prokuratora szczegółowo wyjaśniają wszystkie okoliczności tego tragicznego zdarzenia. Czy konsekwencje mogą ponieść rodzice dziewczynek? - Decyzję w tej sprawie podejmie prokurator - odpowiada rzeczniczka kętrzyńskiej policji.

Strażacy z Reszla na terenie swojej gminy od lat prowadzą spotkania edukacyjne z dziećmi i młodzieżą na temat bezpieczeństwa. - Robimy m.in. Walentynki dla Bezpieczeństwa. Spotykamy się z uczniami, uczymy pierwszej pomocy, opowiadamy o zasadach bezpieczeństwa. W tym roku z uwagi na pandemiczną sytuację tej akcji nie było. Zawsze spotykamy się też z klasami przed wakacjami i feriami zimowymi. temat lodu zawsze na takich spotkaniach się pojawia - opowiada Andrzej Adamiak. Sam odradza impulsywne działania w takich zdarzeniach, jak te w Robawach. - Mężczyzna zadziałał tutaj emocjonalnie. I pewnie każdy by tak zrobił widząc tonące dziecko. Trzeba jednak pamiętać o swoim bezpieczeństwie. Przede wszystkim będąc świadkami takich sytuacji najpierw wezwijmy pomoc przez numer 112. Pod żadnym pozorem nie wchodźmy na lód. Osobie topiącej możemy rzucić linę, podać długą gałąź, sznurek, szalik. Jak nie mamy takiej możliwości to szukajmy pomocy u przechodniów lub w pobliskich zabudowaniach. Odradzam wczołgiwanie się pod lód, bo przy obecnych roztopach jest on coraz słabszy i ryzyko znalezienia się w wodzie jest większe. Poza tym pamiętajmy o najważniejszej zasadzie, którą my strażacy powtarzamy niczym mantrę przy każdej okazji - nie ma bezpiecznego lodu - dodaje druh OSP Reszel.

Wojciech Caruk



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5