Dzięki historii Polski ludzie dojrzewają do wolności

2016-02-16 12:00:00(ost. akt: 2016-02-16 14:26:14)
— Ludzie u nas interesują się Polską, jej historią i kulturą. Najważniejsze są dla nas język i historia, choć kultura i tradycja również — mówi Elżbieta Sielańska, prezes Stowarzyszenia Polaków w Mikołajowie. Pani Elżbieta była członkiem delegacji ukraińskiej, która gościła u nas na zaproszenie Zarządu Powiatu Kętrzyńskiego.
Jakie wrażenia z pobytu w naszym powiecie?
— Bardzo mi się podoba. Kiedyś już byłam w waszym regionie, ale nie w Kętrzynie, tylko w Olsztynie i Ostródzie. Przyjechałam na kurs dla nauczycieli języka polskiego. Już wtedy mi się wasz region spodobał.

Kilka miesięcy temu to wy gościliście delegację z naszego powiatu, na czele z wicestarostą Michałem Krasińskim. Nie jest to więc pierwszy wasz kontakt z przedstawicielami naszego regionu?
— Tak, kiedy kętrzyńska delegacja gościła w Mikołajowie nasze władze zaprosiły ją do stowarzyszenia, którym kieruję. Dostaliśmy propozycję przyjęcia delegacji z Kętrzyna, a my zawsze chętnie przyjmujemy Polaków, którzy do nas przyjeżdżają. Są to przede wszystkim kontakty kulturalne, sportowe, a także współpraca na zasadzie wymiany dla dzieci i młodzieży. Wizyta powiatu kętrzyńskiego była dla nas bardzo ważna. Odniosłam nawet wrażenie, że spodobało im się u nas. Mamy małe pomieszczenia w stowarzyszeniu, a zrzesza ono wielu Polaków. Kiedy robimy imprezy czasami wynajmujemy większą salę. Ale tym razem przyjęliśmy ich u siebie, w stowarzyszeniu. Wasza delegacja mogła zobaczyć czym dysponujemy. A mamy bardzo dużą bibliotekę, stroje ludowe, mamy także nauczycieli języka polskiego. Jedna z nauczycielek przyjeżdża do nas z Polski, a reszta sama się kształciła, skończyła kursy, część nawet ukończyła Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Ludzie u nas interesują się Polską, jej historią i kulturą. Najważniejsze są dla nas język i historia, choć kultura i tradycja również.

Skąd wzięli się Polacy na południu Ukrainy, tuż nad brzegami Morza Czarnego?
- W obwodzie mikołajowskim mieszka dużo Polaków przesiedlonych na Ukrainę po Powstaniu Listopadowym. Wcześniej zamieszkiwali w kilku wioskach, a obecnie pozostała tylko jedna. Oni mają tam swoje korzenie, prowadzą muzeum etnograficzne. W tej chwili te rodziny są już pomieszane, ale mają swój kościół. Sama pochodzę z takiej wioski. W tej wsi nie ma polskiej szkoły, ale oni wszyscy pamiętają o swoim pochodzeniu. To ich ciągnie do języka i kultury. Staram się, by sięgali także do polskiej historii. Na podstawie historii Polski chcę pokazać do czego ludzie mogą dojrzeć. Do tych demokratycznych tradycji, do wolności. To jest bardzo ważne.

W Polsce dziwią się, że przyjechaliście z tak daleka...
— Tak. Już wcześniej obserwowałam to zaskoczenie podczas wizyt innych delegacji z Polski, że na południu też mamy tak liczną Polonię, że coś wspólnie robimy i pielęgnujemy nasze tradycje, język i wiarę. Za czasów radzieckich kościół katolicki był zamknięty. Kiedy zwrócono go nam w 1991 roku, pierwsi zjawili się w nim Polacy. Obecnie kościół ten jest bardzo piękny. Przyjeżdżają do nas księża chrystusowcy, którzy służą dla Polonii.

Jak Pani ocenia stosunki polsko-ukraińskie?
— Dobrze. My, Polacy z Mikołajewa, chcemy dołączyć do tej przyjaźni kulturowej i współpracy gospodarczej.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5