PRZEWODNIK PO BIEGANIU\\\ Adrian Przybyła: Dlaczego nie mam myśleć o Los Angeles? W sporcie wszystko jest możliwe
2023-05-15 10:00:00(ost. akt: 2023-05-15 10:11:05)
Aby zwyciężyć w maratonie trzeba uwolnić zmęczenie i emocje. W ich przeżywaniu nie ma drogi na skróty. To właśnie widziałem u Adriana Przybyły po zwycięskim biegu w Dębnie.
Wraz z rozwojem biegów masowych największy postęp wynikowy zanotowali amatorzy. Dodatkowe źródło dochodu kusi dostępem. Jednak ten musi zostać okupiony poświęceniem i pracą. Czołówka polskich amatorów w ulicznym ściganiu goni poziom wyczynowego biegania.
Czy najlepsi polscy biegowi amatorzy i amatorki są na nim? W postawie tak, w obciążeniach – nie. Coraz częściej słyszymy o zaskakujących wynikach w biegach ulicznych tej grupy. Pracują, trenują, mają rodziny, dzieci i przepychają się w progresji wyniku. Tworzą w sobie olimpijskie marzenia biegnąc drogą, która czasami jest ucieczką.
Psychologia pozwala odkryć ślady pozostawione w każdym z nas. To co ukryte we wnętrzu czasami próbuje zwiać z lochu i może pokazać nas w świetle dziennym w zaskakujący dla otoczenia sposób. Umysł, to upiorne miejsce. Lepiej tam za głęboko samemu nie przebywać z wizytą. Trudna przeszłość musi zostać przepracowana, aby nie zrażała do nas innych.
"Dla mnie bieganie to ucieczka od wspomnień dzieciństwa" – mówi Adrian.
— Poszukuję równowagi w treningu i starcie. Zewnętrzny proces narzuconego zmęczenia utrzymuje mnie na adrenalinowym "haju", zagłusza przeszłość. Pozwala żyć na nowo. Czuję w sobie siłę sprawczą, która buduje równowagę.
— Poszukuję równowagi w treningu i starcie. Zewnętrzny proces narzuconego zmęczenia utrzymuje mnie na adrenalinowym "haju", zagłusza przeszłość. Pozwala żyć na nowo. Czuję w sobie siłę sprawczą, która buduje równowagę.
Ten, kto nie doznał podobnych doświadczeń nie zrozumie niekontrolowanych emocji. Od nich nie da się uciec w żadnych zawodach. Wiem, że jest dużo takich osób wokół. Jestem świadomy siebie. To co przeżyłem jest częścią mojego biegowego zaangażowania. Przeszłość, to fundament. Od niej zależy, czy przyszłość jest stabilna, czy krucha w budowie.
Reagowałem na wiele rzeczy agresją. Mam w sobie bunt jak czuję ograniczenie. Trening spłaszcza odczucia. Bez niego zgubiłbym wszystko. Przeszłość ciągnąca się za mną pomimo odrzucenia zawsze powraca... To ona zdecydowała o drodze, która mogła mnie zniszczyć.
... Balansowanie na procentach trwało 7 lat. W gimnazjum, jak trenowałem w grupie lekkoatletycznej już mi się przydarzało. Potem na studiach i po, była już większa jazda bez trzymanki. Niby masz kontrolę. Gdyby nie dziadkowie, pewnie popłynąłbym.
Ucieczka w opary zależności, w dziesiątki kilogramów nadwagi wydawała mi się uwolnieniem umysłu. Byłem już nisko. Sam zdecydowałem o tym, co dalej. Szok sprawczy, impuls, cud, który w sobie stworzyłem zmienił mnie z dnia na dzień. Teraz po latach, widzę w sobie stanowczość. Jestem konsekwentny. Cel, który obrałem jest czytelny dla mnie. Wiem, że cel tworzy pytanie: co dalej? Ale czuję też powód mojej decyzji. Te głębsze doznanie jest we mnie.
Czy określam je właściwie? Może sam nie powinienem przepracować tej drogi. Osoby obok widzą więcej. Początkowo odrzucam te spojrzenia. Po treningu przyznaję im rację. To ogromna wartość sportu. Wysiłek pozwala znaleźć inne słowa. Jednak nie adoptuję w sobie rad tych, co nie przeszli drogi, po której w sporcie się poruszam. Nie osiągnęli celu, do którego dążę.
Mam połówkę 1.06. Leciałem na 1.04. 3.05/km - to wymaganie postawiło mnie. Piątka poniżej 15 minut i niezła jak dla amatora dycha. 2.22 w maratonie powoduje, że marzenia zmieniają kształty. Czy są realne w oczekiwaniu? Jeżeli chcę zarabiać, muszę sprawdzać listy - tak po prostu jest. Za Dębno pojadę na obóz tam, gdzie zabierze mnie trener. 30 startów w roku, to dużo. Jednak większość jest biegana jako trening zadaniowy do wykonania. Zamiast tłuc się po lesie, mogę to zrobić w zawodach. Wiem, że bieganie wyczynowe jest na chwilę. Rodzina, dzieci - to obowiązek bez czasu trwania.
W biegu jestem spokojny. Nie boję się bólu. Przed treningami jest inna niepewność. W rywalizacji największą motywacją jest wizja zwycięstwa. Czuję, że nic mnie nie ogranicza. Nie czuję sufitu, że już nie mogę. Jak biegnę, chcę wygrać. Wszystko kosztuje: obozy, sprzęt, szkolenie, odżywki nie są dostępne for free. Słucham organizmu, czuję go. Dbam o wszechstronność treningu.
Mam 32 lata. To najlepszy czas w moim życiu. Czuję dojrzałość emocjonalną, kontroluję ten stan czasami umykający mi w słowach. W 2028 będę miał 37 lat. Dlaczego nie mam myśleć o Los Angeles? W sporcie wszystko jest możliwe. Jednak - aby polecieć maraton poniżej 3.10/km mam do poprawy wiele elementów.
Jesienią spróbuję poszukać wyniku. Dwa maratony w roku - nie więcej. Ten bieg zostawia ślady na długo. Doświadczenia budują jednak tylko starty. Cały czas dbam o narzut szybkości. Dwa razy dziennie dało objętość tak potrzebną w biegach długich. Fundamenty trzeba wydeptać – trener Wojtek Kopeć wie to najlepiej.
Myślę, że tylko finanse mnie ograniczają na ten moment. Trenuję za swoje. Pragnę wsparcia i szukam go. Szukam też pracy, którą mogę pogodzić z bieganiem. Odpuszczam wiele rzeczy i nic nie muszę już udowadniać. Obudziłem się, zacząłem biegać. Założyłem buty i wyszedłem na bolesny marszobieg pięć lat temu...
Wanda Panfil w rozmowie ze mną po Dębnie powiedziała, że postęp jest realny, że nie jestem treningowo wyeksploatowany. Jestem na początku dużej intensywności, a młodość ponaprawiała życiowe błędy. Mam nadzieję, że kod dostępu do wyczynowej rywalizacji nie został poszarpany nimi.
Trening 15-21 maja. Najtrudniejszy jest pierwszy marszobieg
poniedziałek: rower z crossowym akcentem 1 h
wtorek: rozbieganie z 3-6 x 200 m (submax) z górki p. w truchcie i marszu powrotnym, 6-10 km
środa: wolne od biegania. Siła ogólna z gumami
czwartek: WT – stadion. 4-8 x 400 m (w tempie rekordu na 1000 m + 10 sek/km) p. 3 min w truchcie, lub 2-3x (1 min, 2 min) p. 2 min. Między seriami 5 min, 8-10 km
piątek: rozbieganie regeneracyjne 30-40 min
sobota: rozbieganie + startowo 3-5 km
niedziela: wolne od biegania
Trening 15-21 maja. Najtrudniejszy jest pierwszy marszobieg
poniedziałek: rower z crossowym akcentem 1 h
wtorek: rozbieganie z 3-6 x 200 m (submax) z górki p. w truchcie i marszu powrotnym, 6-10 km
środa: wolne od biegania. Siła ogólna z gumami
czwartek: WT – stadion. 4-8 x 400 m (w tempie rekordu na 1000 m + 10 sek/km) p. 3 min w truchcie, lub 2-3x (1 min, 2 min) p. 2 min. Między seriami 5 min, 8-10 km
piątek: rozbieganie regeneracyjne 30-40 min
sobota: rozbieganie + startowo 3-5 km
niedziela: wolne od biegania
Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez