A u nas pomagamy tak! Wizyta gości z Tarnopola
2022-07-20 14:41:47(ost. akt: 2022-07-20 14:59:53)
W Iławie przebywają goście z ukraińskiego Tarnopola. Są to osoby udzielające pomocy wewnętrznym uchodźcom wojennym. Do nas przyjechały wymienić doświadczenia.
– Już następnego dnia po wybuchu wojny zaczęliśmy pomagać – mówi Lilia Wawriniw, dyrektorka Szkoły nr 28 w Tarnopolu, która do Iławy przyjechała wymienić się doświadczeniami. Współpraca między placówkami: jej szkołą i lubawskim gimnazjum (przed jego likwidacją) trwała dość długo. – Naturalnym było, że w tych trudnych chwilach trzeba się spotkać i wesprzeć, porozmawiać – mówi Marek Borkowski, który był dyrektorem wspomnianego gimnazjum, a obecnie sprawuje funkcję przewodniczącego rady powiatu iławskiego.
Tarnopolska szkoła pomaga tym, którzy z powodu działań wojennych na Ukrainie musieli porzucić swój dom, swój dobytek. Do tej pory pomogła ok. 700 takim osobom. – Niektórzy przebywali u nas kilka dni i jechali dalej, inni zostali na parę miesięcy – mówi nam dyrektorka szkoły podczas wizyty roboczej w ośrodku dla uchodźców z Ukrainy, prowadzonym przez powiat iławski. – Mamy podobne doświadczenia – mówi starosta powiatu iławskiego Bartosz Bielawski. Podczas spotkania w ośrodku przy ul. Kościuszki w Iławie okazało się, że zryw wolontariuszy na samym początku wojny był podobny i w Tarnopolu, i w Iławie.
W szkole, z której nauczycielki i dyrektorka przebywają w naszej okolicy, stworzono miejsce czasowego pobytu. – Obecnie mają trochę więcej czasu, więc zaprosiłem tę grupę, by zobaczyła jak my, Polacy, organizujemy taką pomoc – dodaje Borkowski.
– Porównujemy i sprawdzamy, jakie są różnice w niesieniu pomocy. Chcemy także pokazać, jak my, ze wsparciem pana starosty, organizujemy u nas pomoc.
W szkole, z której nauczycielki i dyrektorka przebywają w naszej okolicy, stworzono miejsce czasowego pobytu. – Obecnie mają trochę więcej czasu, więc zaprosiłem tę grupę, by zobaczyła jak my, Polacy, organizujemy taką pomoc – dodaje Borkowski.
– Porównujemy i sprawdzamy, jakie są różnice w niesieniu pomocy. Chcemy także pokazać, jak my, ze wsparciem pana starosty, organizujemy u nas pomoc.
– W tym obiekcie mieścił się Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy – opowiadał gościom siedzącym przy stole przy ul. Kościuszki starosta Bielawski. – Dokładnie tu znajdował się magazyn, a obecnie ukraińscy przyjezdni mają stołówkę. To pomieszczenie jest połączone z kuchnią. W niej wcześniej uczniowie uczyli się zawodu.
Pod tym względem nie było trzeba dużego nakładu, by to miejsce przystosować do obecnej funkcji. – Mocno w funkcjonowanie tego miejsca zaangażowała się także parafia grekokatolicka, na czele z księdzem Gościńskim i jego żoną, która jest dyrektorem jednej z naszych szkół – zaznaczył starosta.
Podkreślał wagę pracy wolontariuszy. Wymieniał także firmy, które pomagały w przygotowaniu budynku do zamieszkania. Trzeba było m.in. odświeżyć ściany. – Problemem na starcie był brak wystarczającej liczby pryszniców. To nas kosztowało najwięcej energii i czasu – opowiadał starosta. – Łóżka, szafki, otrzymaliśmy w większości od darczyńców, producentów takich mebli.
Tarnopol nie jest objęty działaniem wojennym, dlatego jest relatywnie bezpiecznym miejscem.
Tarnopol nie jest objęty działaniem wojennym, dlatego jest relatywnie bezpiecznym miejscem.
![]() |
– U nas było bardzo podobnie, też musieliśmy adaptować pomieszczenia szkolne – mówiła dyrektorka tarnopolskiej szkoły, co tłumaczył M. Borkowski. - Potrzebowaliśmy też wszystkiego, od łóżka po pralki. Z początku
Trudność w tym przypadku polegała na jednoczesnym adaptowaniu szkoły, przyjmowaniu uchodźców i... prowadzeniu lekcji on-line. One cały czas trwały, aż do wakacji. Trzeba było więc pod jednym dachem połączyć kilka zadań.
– Lodówki dostaliśmy także od darczyńców - dodał starosta, podkreślając, że trafiły one do ośrodka, będąc zapełnionymi po brzegi jedzeniem.
Obie strony mają na koncie podobne doświadczenia, jak choćby moc wolontariuszy czy darczyńców. – Mieliśmy dyżury 24-godzinne - opowiadały panie z Tarnopola. – To było trudne, bo oprócz emocji, trzeba było jeszcze opanować zmęczenie. Każde miasto miało posterunki na wjeździe i wyjeździe. Tym zajmowali się mężczyźni. Posiłki dla nich również przygotowywali nauczyciele ze Szkoły nr 28.
Wizyta nauczycielek z Tarnopola pozwoliła nie tylko na porównanie sposobów udzielania pomocy. Dała także potwierdzenie, że w tej trudnej sytuacji zawsze znajdzie się ktoś, na kogo można liczyć.
Obie strony mają na koncie podobne doświadczenia, jak choćby moc wolontariuszy czy darczyńców. – Mieliśmy dyżury 24-godzinne - opowiadały panie z Tarnopola. – To było trudne, bo oprócz emocji, trzeba było jeszcze opanować zmęczenie. Każde miasto miało posterunki na wjeździe i wyjeździe. Tym zajmowali się mężczyźni. Posiłki dla nich również przygotowywali nauczyciele ze Szkoły nr 28.
Wizyta nauczycielek z Tarnopola pozwoliła nie tylko na porównanie sposobów udzielania pomocy. Dała także potwierdzenie, że w tej trudnej sytuacji zawsze znajdzie się ktoś, na kogo można liczyć.
![]() |
Edyta Kocyła-Pawłowska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez