PRZEWODNIK PO BIEGANIU || Jak uratować sport dzieci? Co możemy zaproponować nowemu pokoleniu?

2022-05-23 09:47:10(ost. akt: 2022-05-23 09:59:29)
zdjęcie ilustracyjne

zdjęcie ilustracyjne

Autor zdjęcia: pixabay.com

Jak uratować sport dzieci, aby naprawić ich sprawność w momencie, w którym one same nie widzą problemu jej braku? Nie rozumieją, że to domena, o którą trzeba dbać każdego dnia. Co możemy zaproponować nowemu pokoleniu?
Co możemy zaproponować nowemu pokoleniu, aby odzyskało panowanie nad układem ruchu w pełnym odziedziczonym po przodkach dostępnym wymiarze? Odpowiedź na to pytanie muszą znaleźć rodzice pamiętając, że z pokolenia na pokolenie przekazywana potrzeba sprawności zniknęła z przestrzeni, jak relikt przeszłości. Dzieci otoczone kołderką przyjemnego luksusu wpadają w pułapkę ograniczeń wcześniej, niż powinno się to przytrafić młodemu pokoleniu.

Jesteśmy w trudnym momencie demokratycznego zrozumienia. Poza korzyścią z życia w jego otoczeniu często nie dostrzegamy minusów przy wybiórczym wyborze wartości. Schematy wychowania dzieci do sportu pozostawiamy szkole. Most łączący, który powinna budować oświata, jakoś nie może złapać brzegów. Tkwimy zawieszeni w coraz bardziej bezwzględnej rzeczywistości wymagań szepczącej nam, że sami musimy zadbać o wszystko.

Odnoszę wrażenie, że zaganiani w trybie obowiązków dni przeoczyliśmy moment na wprowadzanie dzieci w świat poszukiwania sprawności. Z przyzwyczajenia zdajemy się na szkolny w-f pewni, że przygotowany strój, trampki w plecaku, to dobry sposób na postęp dziecięcej motoryczności. Pytania, czy zdanie się na państwowy system wychowania fizycznego potrafi pouzupełniać to, co niezbędne, aby młody organizm rozwijał się prawidłowo, pojawiają się w przestrzeni społecznej coraz głośniej.

Średnia statystycznego zaangażowania na lekcji wychowania fizycznego wg badań wynosi 7 minut. Trochę mało jak pomnożymy to przez ilość lekcji. Daleko jeszcze do zalecanej godzinnej porcji aktywnego zmęczenia w ciągu dnia. Finowie w konstytucji mają zapisane prawo do sportowej aktywności. Ich stosunek do sportu to marzenie.

Może oczekujemy cudu ustawodawcy? Nakazu, który za dotknięciem czarodziejskiej różyczki sprawi, że od daty jego wprowadzenia wszystko zacznie się naprawiać. Ustawy, przez które przewalają się polityczne duchy tworzące reformy zostawiają po sobie zaskakujące ogony — zamiast lepiej jest gorzej. Zasada "umiesz liczyć, licz na siebie" dotyczy życia we wszystkich jego elementach, łącznie ze sportem dzieci i młodzieży.

Czy znajdziemy filantropa, aby połatał dziury u dzieci, jak zauważymy ubytki w dziecięcej fizyczności? To pierwsza reakcja w naturalnym u każdego odruchu. Podobnie jest w szkole, która z jednej strony decyduje o swojej misji i wizji, a z drugiej trwa w podległości systemu. Edukacja przytłoczenia kontrolami i tonami potrzebnych i niepotrzebnych papierów balansuje w administracyjnej poprawności przekazu, który stał się pierwszą czynnością szkoły. Sportowe sprawozdania też nie wyglądają źle na papierze.

Miliony przeznaczone na inwestycje w bazę sportową poza atrakcyjnym wyglądem sal, boisk, stadionów nie odwracają trendu. Ustawodawca umożliwił kilka lat temu przeniesienie realizacji dwóch godzin wychowania fizycznego do stowarzyszeń sportowych. Pomysł przegrał jednak z koszmarem czynności wykonawczych i trochę też z niezrozumienia oświaty: "ale, o co tu chodzi?".

Konflikt pokoleń to część składowa rozwoju społeczeństw. Zawsze rozgrywał się w świecie starych i młodych przepychań. Teraz ewolucja za naszymi plecami dogadała się ze smartfonem wprowadzając zamieszanie w zrozumieniu oczekiwań nawet następnego szkolnego rocznika.

Prowadzenie lekcji wychowania fizycznego nie gwarantuje sukcesu. Człowiek bezpośrednio przypisany do tej funkcji musi mieć w sobie pasję. Powinien być przykładem tej części edukacji.


Budowanie autorytetu, to trudny i mozolny proces. Już nie wystarczy być, jak w-f woła o ratunek. Poszukujący rozwiązań nauczyciel potyka się o górki w szkolnym otoczeniu. Wychylanie się z pomysłami zakłóca wolno mielący z przyzwyczajenia oświatowy młyn.

Nauczyciel będący wzorem prowokuje, zachęca i tworzy. Podnosi poprzeczkę innym. Jak dyrektor nie wesprze działań, nie zostaje im inny wybór poza obecnością w pracy i szukania zastępczych możliwości realizacji własnych pragnień. To trudny temat, ale jednak prawdziwy. Znając realia oświaty różnych szczebli nie dziwię się, że większość aktywnych nauczycieli w-fu szuka dla siebie innych możliwości samorealizacji pozaszkolnej. Często nie są one związane ze sportem. Człowiek twórczy umie się znaleźć w różnych pasjach, potrafi pociągać sznurki pozaszkolnych możliwości. Tylko kto nauczy dzieci jak wejść w naturalny świat fizyczności?

Oczekiwanie na cud odgórny nie stworzy zmiany. Cuda zaczynają działać jak pojawią się na dole. Dzieci, aby zapłonęły radością sportu, musi zarazić płonący nim nauczyciel. Co zrobić, aby przyciągnąć i zatrzymać w sektorze szkolnego wychowania fizycznego tych, którzy pomogą odbić się od dna sprawności uczniom? Wartość tej profesji w rankingu notowań społecznych oczekiwań potrafi zniechęcić. Nikt — słyszę to wokół — nie chce iść do oświaty za wstępne 2 tys. zł z małym kawałkiem netto. Ten status blokuje życiowy start. Tego szpagatu nie da się zrobić w zawodowym starcie.

Trening 23-29 maja. To tydzień regeneracji. Zaproś swoje dziecko na trening
poniedziałek: rozbieganie z 5x20 m. skip A w marszu. Po 5x6 - 100 m łagodnie z górki, 6-10 km
wtorek: wolne od biegania
środa: trucht 30 min + sprawność i siła z gumami, oporem własnego ciała lub sama sprawność
czwartek: stadion — rozbieganie 20 min z 3x60 m. Po WS (wytrzymałość szybkościowa) 4-8x150 m, p. 250 m w truchcie
piątek: wolne od biegania
sobota: rozbieganie w crossowym terenie 8-15 km
niedziela: może basen?

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5