Wspólny jest ten kawałek podłogi. Polsko-ukraińskie nowe rodziny
2022-03-22 18:00:00(ost. akt: 2022-03-22 18:53:28)
Nasz dom od dawna był pusty, więc chociaż na chwilę go ożywiliśmy – opowiada Cecylia, która przyjęła pod swój dach siedem osób - uchodźców wojennych. Jej goście dość szybko się wyprowadzili, ale więzi pozostały. Nie da się ich łatwo przeciąć.
Od chwili wybuchu wojny na Ukrainie szykujemy w Iławie przesyłki dla Ukraińców. Często zdarza się, że transport, który jedzie w stronę granicy z darami, wraca nie pusty, a z uchodźcami wojennymi stamtąd. Część z nich zostaje w Iławie, część po chwili odpoczynku rusza dalej.
Ci, którzy zostają, zamieszkują m.in. z tymi, którzy – też z Ukrainy – przyjechali dwa, trzy, pięć lat temu. Nie uciekali przed wojną, a przed biedą. Są też potomkowie przesiedleńców z akcji "Wisła" – tych jest w Iławie sporo. Język ukraiński słyszany na ulicach nie jest więc dla nas nowością. Największą grupą udzielającą pomocy są jednak u nas... po prostu iławianie. W ten niezwykły sposób tworzą się zwykłe więzi, które niektórzy definiują jako rodzinne.
Ci, którzy zostają, zamieszkują m.in. z tymi, którzy – też z Ukrainy – przyjechali dwa, trzy, pięć lat temu. Nie uciekali przed wojną, a przed biedą. Są też potomkowie przesiedleńców z akcji "Wisła" – tych jest w Iławie sporo. Język ukraiński słyszany na ulicach nie jest więc dla nas nowością. Największą grupą udzielającą pomocy są jednak u nas... po prostu iławianie. W ten niezwykły sposób tworzą się zwykłe więzi, które niektórzy definiują jako rodzinne.
Jak najszybciej na swoje
Jaśmina, Julia, Igor, ciocia Cesia, Darek, Aliona, Artiom (zwany Tomą), Rusłan i Natalia – to skład polsko-ukraińskiej rodziny. Ukraińcy mieszkali u Polaków zaledwie kilka dni. Zależało im, żeby się usamodzielnić. – To zupełnie naturalne. Chcieliśmy im dać dom do końca wojny, ale oni, mimo że bardzo wdzięczni za pomoc, to chcieli się wyprowadzić. I ja to rozumiem – opowiada ich gospodyni. – Mieć prywatność jak wszyscy normalni ludzie, być po prostu u siebie – dodaje.
– Ciężko nam przyjmować od nich pomoc – dodaje Rusłan. – Oni są bardzo dobrymi ludźmi. Robią wszystko, żebyśmy my tu mieli jak w domu.
– Ciężko nam przyjmować od nich pomoc – dodaje Rusłan. – Oni są bardzo dobrymi ludźmi. Robią wszystko, żebyśmy my tu mieli jak w domu.
– Przez te kilka dni w ogóle nie musiałam pichcić. To było dla mnie duże szczęście – śmieje się Cecylia, która nie przepada za gotowaniem. Za to przepada za tupotem małych stóp, a jej wnuki są bardzo daleko. Z Julią, przybyszką z Ukrainy, już po paru dniach wypracowały wspólny rytuał: razem piły kawę. – Ona jest tu sama, bez męża – mówi Cecylia. To chyba z Julią najbliżej poczuła się związana. To kuzynka Rusłana. Rusłan, jego żona Aliona i ich 3,5-letni syn Artiom są razem. Julia jest w Iławie z 13-letnim Igorem i 3-letnią Jasminką. Jej mąż został na Ukrainie. Do tego jeszcze babcia, pani Natalia. Łącznie cztery osoby dorosłe i troje dzieci. Cecylia i Darek przyjęli ich pod swój dach właściwie na nie wiadomo jak długo. – Nastawialiśmy się, że trochę to potrwa – mówi Cecylia. Okazało się jednak, że goście chcą się jak najszybciej usamodzielnić. Ich pobyt w domu iławian nie trwał zatem długo, zaledwie kilka dni. Rusłan już wcześniej pracował w Skandynawii, dla podiławskiej firmy transportowej. Iława była więc dla niego naturalnym miejscem, do którego należy sprowadzić rodzinę.
Nasz jest ten kawałek podłogi
On był tutaj już w połowie lutego. Przyjechał do pracy i zdążył przed wojną. Rodzina przybyła już po wybuchu wojny, 3 marca. Pochodzą z Winnicy w centralnej Ukrainie. Mieszkali w pobliżu lotniska, które zostało zbombardowane. – Dziewczyny opowiadały mi, że widziały ostrzał artyleryjski i pociski lecące nad ich domem – opowiada Cecylia, która oddała kawałek swojej przestrzeni. Ale też sporo zyskała. Przede wszystkim świadomość, że zrobiła, co mogła.
– To nic takiego – mówi. – Zgłosiłam się po prostu do bazy wolnych lokali. Nie do końca wolnych, bo nasi goście mieszkali jednak z nami. Mam wolne pokoje, bo córki się już dawno wyprowadziły. Nasz dom od dawna stał prawie pusty. A przez te kilka dni był gwar, wesołość... chociaż nie od początku – Cecylia wspomina, jak w pierwszym dniu znajomości bawiła się z Jasminką w... bombardowanie. Potem było znacznie lepiej. Dziewczynka siadywała Cecylii na kolanach i kazała się karmić widelcem. Rezolutnego Artioma wszędzie było pełno. A najstarszy Igor... po angielsku opowiadał, że chciałby chodzić zwyczajnie do szkoły. Na razie ma lekcje online zorganizowane przez ukraińskie ministerstwo edukacji.
– Moi goście byli zupełnie nieuciążliwi – mówi Cecylia. – Dlatego serdecznie namawiam tych, którzy mają oczywiście do tego warunki, by zaprosili gości z Ukrainy do siebie. Nie ma się czego bać – dodaje, a jej dom znowu jest trochę bardziej pusty, chociaż nie na długo. Jej ukraińska rodzina z pomocą przyjaciół świetnie sobie radzi. Część rodziny dostała wizę do Kanady, więc żyją w zawieszeniu. Myślami między Ukrainą, Polską a Kanadą. W ich sercach o uwagę walczą: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Edyta Kocyła-Pawłowska
e.kocyla@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez