PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Od 21 lat razem biegniemy przez życie
2021-04-05 08:37:32(ost. akt: 2021-04-05 09:07:40)
Dorota Pawłowska opowiedziała mi o miłości nie tylko do biegania. To ona zaprowadziło ją z gdańskiego Jelitkowa do Bratuszewa, małej miejscowości obok Kurzętnika. Kurza Góra, Kogucia Dycha zaskoczą was - kliknijcie w Google…
W czwartej klasie SP poszliśmy do Parku Oliwskiego – wspomina Dorota. - Zapytałam o sportowe postacie na murach mijanej szkoły. To szkoła dla uzdolnionych sportowo uczniów – usłyszałam. Nie jest łatwo tam się dostać.
Po kilku dniach na lekcji w f-u pojawił się trener Jerzy Żylewicz. Poszukiwał talentów. Emocje dziesięciolatki przed sprawdzianem na 600 m na przyszkolnym dwustumetrowym kółku mam w sobie do dziś. 2.55 min, to był najlepszy wynik ze wszystkich szkół w okolicy. Ten czas spowodował, że dostałam zaproszenie na kolejne testy.
Przekonywanie rodziców, że od piątej klasy to będzie moja szkoła przeplatało się z bieganiem wokół bloków przy Wejhera na Gdańskim Jelitkowie. Zegarek z sekundnikiem zastępował trenera. 2.05 na obiektach AWF-u Gdańskiego otworzyło mi drzwi do nowej klasy.
Lekka atletyka zaczarowała mnie całą. Coś cię dopada i idziesz za tym. Magia, czy po prostu życie za którym biegniesz.
Osiem lat w SMS-ie. Obozy, zawody, przyjaźnie. Wzloty i upadki tworzyły piękne dni mojego życia. To czas maturalnej miłości i wspomnienie jak szkoła pozwoliła mi zostać mamą, nie tworząc problemów z szybkiego macierzyństwa. Końcówka lat dziewięćdziesiątych była pełna zawirowań. W 1998 roku przed planowanym startem na MP juniorek na 5000m wracałam zła po treningu do domu. Dyskusja z trenerem nie była przyjemna. Teraz wiem, że odmienne zdanie to przywilej dorastania. Wtedy było inaczej.
Po drodze w zakupionym w kiosku Dzienniku Bałtyckim moją uwagę zwróciła informacja zapraszająca na maraton 24,196 km. Dziwny dystans, czy błąd w druku. Jednak błąd. Tylko, że to zauważyłam dopiero po przyjeździe. Pomyślałam sobie; zrobię trening 21 km. Kilka dni odpocznę i dam radę. Biegałem już bardzo długie wybiegania.
Piąta rano, pociąg do Lęborka i wyprawa na pierwsze uliczne bieganie w moim życiu. Brak kasy na wpisowe i szok - to jednak maraton 42 km. Gdyby nie Gosia Torłop i jej pomoc w rozplanowaniu biegu, nie wiem jak by to wyglądało. Dzięki niej złamałam cztery godziny i przeżyłam bez większych uszczerbków na biegowym zdrowiu.
Po dwóch miesiącach maraton w Gdańsku w 3.30 godz. Satysfakcja z wyniku, ale start na 5000 m na Mistrzotwach Polski w plecy. Nawet w wieku osiemnastu lat nie da się zregenerować takiego wysiłku.
Porażkę trzeba wybiegać. Dni treningowe na nadmorskich trasach przemykały jeden po drugim. Mijani biegacze znali się wzajemnie. Na jednym z treningów podbiegł do mnie kolega i zapytał, czy pojadę z nimi na 5 km do Szubina. Czemu nie.
Na rozgrzewce moją uwagę zwrócił szczupły chłopak w rozgadanej grupce biegaczy zapraszający na bieg do Kurzętnika. No fajny – pomyślałam sobie zerkając na pośladki. Jak wygrał bieg, to już przepadłam. Ale trudno - trzeba wracać. Już znałam jego imię.
Po kilku tygodniach splot okoliczności sprawił, że znalazłam się z klubem Kolejarz Bydgoszcz na starcie sztafety Zielona Góra – Cottbus na dystansie 100 km. Zaskoczona podczas prezentacji obecnością w niej Mariusza, musiałam ogarniać podwójne emocje. Drugie miejsce w rywalizacji i ratowanie jego po przedłużonej na skutek pomyłki niemieckich sędziów o 8 km zmianie - stało się moim udziałem.
Wymieniliśmy się adresami i z motylami w brzuchu wróciłam do domu. Po kilku dniach listonosz przyniósł „SMS-a”. Zaproszenie na wyjazd w góry. No pewnie, czemu nie – pomyślałam.
Życie potoczyło się z szybkością Pendolino. Może inaczej, jednak jak bym nie kombinowała - było szybko. Plany o wspólnej przyszłości i po 8 miesiącach ślub w Jelitkowie. Wesele do 6 rano z udziałem całej maturalnej klasy z sąsiadami grzecznościowo zaproszonymi - to dopiero były mistrzostwa. Bal na czwartym piętrze klatki schodowej, który teraz jest nie do pomyślenia - pamiętają do dziś.
Życie potoczyło się z szybkością Pendolino. Może inaczej, jednak jak bym nie kombinowała - było szybko. Plany o wspólnej przyszłości i po 8 miesiącach ślub w Jelitkowie. Wesele do 6 rano z udziałem całej maturalnej klasy z sąsiadami grzecznościowo zaproszonymi - to dopiero były mistrzostwa. Bal na czwartym piętrze klatki schodowej, który teraz jest nie do pomyślenia - pamiętają do dziś.
Wszystko przyśpieszyło. Ciąża, matura i przeprowadzka na wieś. Dwa światy zderzyły się we mnie. Nie był to łatwy okres. Jednak, to był mój wybór. Mariusz sprawdził się. Jego wsparcie i rodzinna troska pomogły. Stanęłam na nogach mocniej niż myślałam.
Dzieci, mała miejscowość i pasja do biegania. Jak to wszystko pogodzić. W lekkiej atletyce jest takie powiedzenie: jak masz problem, to pobiegaj godzinę. Pomyślałam - nie kombinuj, po prostu wyjdź na trening, a wszystko poukłada się samo.
Nie było już czasu na myślenie. Trening, praca, dorastające dzieci, zawody - tworzyły klimat wokół. Staliśmy się rodziną biegaczy zaakceptowaną w środowisku. Mamy w nim swoje miejsce. Mocne, pewne - tak czujemy. Szanujemy innych, pracując na szacunek. W małym środowisku nie da się tak łatwo zamieść pod dywan problemów, konfliktów. Tu wszystko jest bardziej widoczne niż w wymuskanym miejskim klimacie.
Minęło 21 lat jak razem biegniemy przez życie. Lekkoatletyczne zamiłowanie córki tworzy nowe wyzwania przed nami. Jestem wdzięczna losowi, że tak mną pokierował. Pewnie, że tęsknię za Gdańskiem. Kto go nie lubi. Za klimatem Parku Regana z szumem morza w tle. Ale to na wsi spełniam swoje marzenia czerpiąc energię od ludzi otaczających mnie.
Prowadzę grupę. Dziękuję im, że są na mojej drodze. Nawet tej polnej, wyboistej. Wiem, że na mnie czekali. A tak na koniec, to zdradzę wam tajemnicę mocnych pośladków Mariusza - tu też nie ma przypadku. W mistrzostwach świata w biegach górskich nie da się biegać bez ich udziału.
Pozdrawiam i dziękuję, że mogłam się tym podzielić.
Dorota Pawłowska
Pozdrawiam i dziękuję, że mogłam się tym podzielić.
Dorota Pawłowska
Trening 5-11 kwietnia – mój tydzień w tym miesiącu
poniedziałek – wolne
wtorek – OWB 1 (rozbieganie) + 10x100m p. 100m w truchcie-8 km
środa – OWB 1- 3 km + OWB 2- 8 km i schłodzenie (roztruchanie) 2 km -14km
czwartek - OWB 1 8 km + 5x podbieg (80 m) na zmianę z skip A (60-80m) – 10km
piątek - OWB 1 + sprawność na płotkach – 12 km
sobota – Rozgrzewka + 10x400m p. 300m – 8-10 km
niedziela –Rozbieganie regeneracyjne - 15 km
poniedziałek – wolne
wtorek – OWB 1 (rozbieganie) + 10x100m p. 100m w truchcie-8 km
środa – OWB 1- 3 km + OWB 2- 8 km i schłodzenie (roztruchanie) 2 km -14km
czwartek - OWB 1 8 km + 5x podbieg (80 m) na zmianę z skip A (60-80m) – 10km
piątek - OWB 1 + sprawność na płotkach – 12 km
sobota – Rozgrzewka + 10x400m p. 300m – 8-10 km
niedziela –Rozbieganie regeneracyjne - 15 km
Za tydzień: W sporcie nie jest tak, że wstajesz rano i czujesz się jak skowronek. Zawsze coś boli.
Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez