PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| Niezwykły klan Wacławskich i ich najdzielniejsza Wojowniczka
2019-09-09 18:03:46(ost. akt: 2019-09-09 18:06:32)
Dzisiejszy odcinek to próba zmierzenia się z emocjami, które wywołuje u mnie iławski klan Wacławskich. Znam ich od zawsze. Niewyobrażalna dla większości odporność rodzinna na zmęczenie obejmująca dzieci i wnuki wirusuje nie tylko na najbliższych. Gdyby istniał rodzinny ranking amatorskiego sportu w Polsce, z tym klanem wszyscy musieliby się liczyć.
Opłaty startowe ponoszone przez nich przez lata to na pewno solidny samochód. Płacą czasami za to, aby płakać w wysiłku. To wybór tych, którzy nie boją się wyzwań przekraczających czasami maratońskie marzenia.
Zdanie przeczytane na jednym z lokalnych portali zatrzymało mnie w biegu:
…Potrzebujemy tego leku dla najdzielniejszej wojowniczki, która nas wspiera na każdym kroku i w żadnej sekundzie nie pozwala nam odczuć, że jest chora… - powiedziała Agata Wacławska – Matyjasik, podając prawdziwy powód, dla którego przez ponad 17 godzin, od 6.00 rano, płynęła non stop - przez Jeziorak, najdłuższe jezioro w Polsce. Prawie 30 km pod wiatr i wsteczną falę wydłużyło ten dystans o dziesiątki minut. Jest pierwszą kobietą, która zrobiło to, co inni z trudem halsując w żeglarskiej próbie, stawiają sobie za cel.
…Potrzebujemy tego leku dla najdzielniejszej wojowniczki, która nas wspiera na każdym kroku i w żadnej sekundzie nie pozwala nam odczuć, że jest chora… - powiedziała Agata Wacławska – Matyjasik, podając prawdziwy powód, dla którego przez ponad 17 godzin, od 6.00 rano, płynęła non stop - przez Jeziorak, najdłuższe jezioro w Polsce. Prawie 30 km pod wiatr i wsteczną falę wydłużyło ten dystans o dziesiątki minut. Jest pierwszą kobietą, która zrobiło to, co inni z trudem halsując w żeglarskiej próbie, stawiają sobie za cel.
Wrócimy do Agaty. Dajmy jej chwilkę oddechu po tym, jak mówi: …podczas tego wyzwania matka natura sponiewierała mnie, jak tylko mogła, pokazując mi swoją moc. Tak bym ja mogła poznać swoją. Niedzielny sukces pozwolił mi uwierzyć, że wszystko jest możliwe.
Młodzi - jak mówi mi Krzysiek Wacławski - zdecydowali, żeby wyjść z problemem na zewnątrz. Pomocy i mądrych rad nie wolno odrzucać. Na początku nie zrozumiałem człowieka, który przeżył prawie pół wieku w sportowych zmaganiach. Ma na koncie 11 ironmenów Exstrememan Nagyatadt dających członkowstwo w elitarnym węgierskim klubie ironmena. To nie tylko ironman, „w piekle Nagyatadt”, jak mówią o tym starcie jego węgierscy przyjaciele. Setki zaliczonych dystansów half, ¼ czy olimpijskich triathlonów, biegów ultra, maratonów i połówek bieganych i pływanych, rowerowych MTB. Ogrom wyzwań w wewnętrznej potrzebie, po opłaceniu startowego haraczu.
To twardy facet, który teraz prosi o pomoc środowisko sportowe. Nie dla siebie, ale jak dla siebie.…tego startowego nie jest w stanie opłacić...
To twardy facet, który teraz prosi o pomoc środowisko sportowe. Nie dla siebie, ale jak dla siebie.…tego startowego nie jest w stanie opłacić...
To kwota przerastająca ich możliwości rodzinne. To cena za nadzieję na długi uśmiech przez lata Danki - jego żony. Dziewczyny, która zawsze była i jest z nim w startach. Zmagają się razem z jej nowotworem piersi, który powrócił w reemisji po latach. Nagle, jakby obudził się z zapomnienia.
Pewnie pomyślicie – igranie z losem. Nie, taka jest Danka. Choroba, to tylko część jej życia. Było rodzinne i przyjacielskie wsparcie. Dali radę za pierwszym razem. Wiem, że dadzą i teraz. Nigdy nie prosili o pomoc.
Mówi Krzysztof Wacławski “Moi triathlonowi przyjaciele na Węgrzech byli w sierpniu w szoku jak dzień po podaniu chemii w Bydgoszczy dojechaliśmy nad Balaton. Supportując, robiła swoje ironmany, biorąc udział w „Biegaj i Uśmiechaj się” w otoczeniu przyjaciółek. Mój start był dla niej. Wielki wysiłek ofiarowany w intencji dla mnie najważniejszej. Było naprawdę skrajnie, nie tylko w emocjach. Tegoroczne lato w temperaturze nie rozpieszcza nikogo. Asfalt jak masło kleszczy rowerowe koła. Czekające godziny do pokonania w dystansie bolały. Danka była cały czas. Mrożona herbata i jej tylko znane myki pomogły trwać. Powrót, też przez Bydgoszcz i znowu chemia w dobrze znanym nam miejscu…” |
Pewnie pomyślicie – igranie z losem. Nie, taka jest Danka. Choroba, to tylko część jej życia. Było rodzinne i przyjacielskie wsparcie. Dali radę za pierwszym razem. Wiem, że dadzą i teraz. Nigdy nie prosili o pomoc.
Jest lek o nazwie Rybocyklib. Jak mówią eksperci bezpieczny i skuteczny w zaawansowanym raku piersi. Wg informacji ministerstwa wpisany już na listę dla chorych w pierwszym rzucie. Danka jest w drugim, z obietnicą, że może od stycznia. Refundacja to jak finał sportowy, który opłaca państwo. Czy Danka się zakwalifikuje, nie wiadomo. Procedura trwa. W nadziei, że to nie jest przedwyborcza obietnica.
Trwa też choroba. Nie tylko Danki, także wielu innych kobiet. Koszt miesięcznej terapii to 12 tys. złotych, rocznej 150 tys. Trudno się zmierzyć z takim startowym.
Trwa też choroba. Nie tylko Danki, także wielu innych kobiet. Koszt miesięcznej terapii to 12 tys. złotych, rocznej 150 tys. Trudno się zmierzyć z takim startowym.
Chcieć i móc, a w środku wulkan emocji. Wiem, że nie tylko u nich i ich bliskich. Wszędzie, gdzie losowo trzeba się mierzyć z agresją choroby. Potrzebują pomocy, aby jak najszybciej rozpocząć płatną trapię. Nie za miesiąc, dwa, rok. Natychmiast. Czas w zawodach zawsze jest priorytetem. W tych zawodach odliczanie trwa. Tej komendy nikt nie cofnie.
Młodzi, inaczej czując media, wymyślili sposób, by nagłośnić sprawę. Agata, to co zrobiła z Jeziorakiem – zrobiła dla niej. Pokazała, że czasami trzeba zaistnieć w nich, aby rodzina otrzymała nadzieję.
Brat Krzyśka, Grzegorz, to też kawał triathlonowego chłopa. Jego żonę Mariolę, znają w wielu biurach zawodów. Uśmiechnięta, sprawna, organizacyjna, uratowała niejedną wpadkę. To old man-owe roczniki.
Kategorie młodsze. Łukasz - maratończyk z zamiłowania i reprezentant Polski w darcie, z sukcesami nie tylko w kraju w tej cudownie spokojnej dyscyplinie z ME federacji EDF włącznie. Agatę poznaliśmy linijki wcześniej.
Bartek, to syn Krzyśka i Danki. Wiele lat wcześniej w juniorskiej rywalizacji na bieżni mierzył się z Kszczotem i Lewandowskim. Teraz „tylko” z amatorskim zacięciem pokonał Puszczę Kampinowską ze wschodu na zachód razem z ojcem. Prawie 70 km w styczniu po leśnych wykrotach. W pasji biegania kilometrowych startów mimo choroby wspiera ich zawsze Danka
Gdzieś blisko jest też Kinga, uwielbiająca długodystansowe biegi na orientację.
Gdzieś blisko jest też Kinga, uwielbiająca długodystansowe biegi na orientację.
Wykształcenie i młodość to siła tej rodziny z którą musiał się liczyć Duży Jeziorak. W serwisie pomagam.pl stworzyli na echu wyczynu Agaty zbiórkę o nazwie „Rybocyklib”, aby wejść jak najszybciej z leczeniem. Liczy się każdy dzień. https://pomagam.pl/acujwl3h/wsparcie/
Mam nadzieję, że oddźwięk społeczny nie tylko wesprze tę rodzinę finansowo do momentu refundacji. Mam też w sobie pewność, że jest nas tysiące i nasz głos w udostępnieniu tego odcinka usłyszą w echu ministerialne gabinety. Danka jest jedną z nas. Potrzebują tego leku dla najdzielniejszej wojowniczki, która wspiera ich na każdym kroku i w żadnej sekundzie nie pozwala odczuć, że jest chora – trudno to zdanie zapomnieć.
Trening 9-15 września. Pomyślmy na treningu o małym startowym.
poniedziałek. Marszobieg lub rozbieganie po starcie.
wtorek. wolne
środa. Rozbieganie z 5-10 x 100 m -10 km
czwartek. Stadion i sprawność ogólna + rytm biegowy, może płotki
piątek. wolne
sobota. Rozbieganie 30 min + 3-6 x 1 min. p.3 min. – 8-12 km
niedziela. Dzisiaj tylko basen i rower po godzince.
wtorek. wolne
środa. Rozbieganie z 5-10 x 100 m -10 km
czwartek. Stadion i sprawność ogólna + rytm biegowy, może płotki
piątek. wolne
sobota. Rozbieganie 30 min + 3-6 x 1 min. p.3 min. – 8-12 km
niedziela. Dzisiaj tylko basen i rower po godzince.
Za tydzień – wytrzymałość, to królowa biegaczy.
Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez