Spokojnie, hala zostanie halą a nowej galerii nie będzie (przynajmniej na razie)

Rano na naszym portalu ukazał się artykuł mówiący o tym, że znalazł się inwestor, który chciałby kupić od urzędu miasta w Iławie halę sportowo-widowiskową. Miał w niej urządzić galerię handlową, a miasto w zamian miało otrzymać nowowybudowany obiekt sportowy.
Był to oczywiście żart z okazji 1. kwietnia.

Niektórzy czytelnicy uwierzyli, inni nie. Niektórzy zarzucali nam, że żart był słaby (być może) inni, że były u nas bardziej podstępne artykuły na 01.04 (to też prawda).

Nie mogliśmy jednak, jak co roku, powstrzymać się i zamieściliśmy tekst w internecie. Ta sama treść mówiąca o kapiącej z sufitu iławskiej hali wodzie oraz o tajemniczym inwestorze ukazała się także w dzisiejszym papierowym wydaniu Gazety Iławskiej.

Jakoś dziwnie przy okazji żartów primaaprilisowych czepiamy się urzędu miasta w Iławie. Poprzedniej władzy chcieliśmy zabrać ratusz i oddać go w ręce przedwojennych właścicieli. Tej aktualnej zhandlowaliśmy halę sportową nad Małym Jeziorakiem. A w przeszłości były jeszcze lepsze hity.

Restauratora Andrzeja Kubata wysłaliśmy niegdyś w kosmos, z byłego burmistrza Jarosława Maśkiewicza zrobiliśmy karatekę (test łamania twardych przedmiotów przed ratuszem). Poza tym do Iławy sprowadziliśmy piłkarską reprezentację Angoli (panie Kazimierzu Paluszewski, dziękujemy za udaną współpracę, ludzie w to uwierzyli!).

Najbardziej udanym numerem był ten, w którym Mieczysława Pietroczuka, trenera siatkówki w iławskim Zrywie-Volley, po ciężkim sezonie ligowym wysłaliśmy na miesiąc do zakonu, gdzie miał przejść duchową odnowę. Trener do dziś wspomina, że w dzień ukazania się artykułu podczas przechadzania się przez miasto podchodzili do niego znajomi i wspierali go w tym ciężkim okresie. Słowem: uwierzyli!

A, jeszcze jedno. Przecież nasz dziennikarz Dominik Jaskulski był szpiegiem i jednostki specjalne wyprowadzały go z redakcji skutego w kajdankach.

Najdziwniejsze są jednak te żarty, które po kilku latach okazywały się prawdą.
Przykład pierwszy: pirania w Jezioraku. Kilkanaście lat temu opublikowaliśmy ten artykuł, a na potwierdzenie załączyliśmy zdjęcie pogryzionej nogi jednego z mieszkańców powiatu. Co ciekawe, do redakcji zadzwonił czytelnik, który twierdził, że to jego noga...
Wówczas nawet nie przypuszczaliśmy, że w 2015 roku rybacy z iławskiego Gospodarstwa Rybackiego wyłowią z Jezioraka prawdziwą piranię.

Przykład drugi: Remigiusz Sobociński tuż przed elektryzującymi derbami ze Stomilem Olsztyn przechodzi z Jezioraka Iława do GKS-u Wikielec. Wówczas oba kluby dzieliło kilka klas rozgrywkowych, na korzyść tego iławskiego (dziś jest dokładnie odwrotnie). Żart chwycił.
Po dwóch, trzech sezonach zadzwonił do nas Remi Sobociński z pytaniem: "Macie jeszcze to moje zdjęcie w koszulce GKS-u? Może się teraz przydać...". Sobociński rzeczywiście przeszedł do Wikielca!

Po tych dwóch przypadkach trochę się przeraziliśmy swoją mocą. Ale żarty z okazji 1. kwietnia będziemy robić dalej. A co do hali sportowo-widowiskowej i feralnego dachu, to następny artykuł na ten temat będzie już na serio.

zico
m.partyga@gazetaolsztynska.pl