Gilu, gilu na badylu... czyli wszystko o gilach, o co boicie się zapytać
2022-12-28 10:54:12(ost. akt: 2022-12-17 08:06:16)
Zima bez śniegu i bez widoku sylwetek gili na białym tle to nie jest prawdziwa zima. Z kolei zima z gilami bez śniegu to też sprawa mało poważna. W końcu jak mamy zimę z białym puchem i mrozem, a w pobliżu nie widać ani jednego gila to również jest nie do zaakceptowania. Sprawa jest prosta: jak jest zima to musi być śnieg, a jak jest śnieg to musi być gil! I nie ma innej możliwości!
„Gilu, gilu na badylu, z jarzębiną w swoim stylu, pierś czerwona w śniegu świeci, lubią gila małe dzieci” - taką pochwalną rymowanką własnego autorstwa postanowiłem rozpocząć swój krótki ptasi felieton, którego bohaterem tym razem będzie gatunek wszystkim dobrze znany, rozpoznawalny, widowiskowy, kolorowy, sympatyczny i … w zasadzie bez wad. Postaram się udowodnić, że o gilu nie można pisać i myśleć negatywnie, gdyż na to w żadnym wypadku nie zasługuje.
Mity i plotki o gilach
Na wstępie obalamy mity i dementujemy plotki. To jest absolutna nieprawda i bezzasadne pomówienie, że gile są ptakami, które występują w naszym kraju jedynie zimą. W Polsce ptaki te zakładają gniazda, wyprowadzają lęgi, a wiosną śpiewają, choć cicho i skromnie. W zależności od roku między Bugiem, a Odrą wychowuje pisklęta od pięćdziesięciu do osiemdziesięciu tysięcy par gili. Oczywiście, że są wówczas mało widoczne, zaszywają się wewnątrz gęstych lasów, najchętniej iglastych, funkcjonują z dala od ludzkiego wzroku przeciętnego spacerowicza. Do tego są skryte, raczej ciche i nie wyrywają się na pierwszy plan, tak jak inne skrzydlate stworzenia w wiosennym amoku. Należy jednak zaufać ornitologom, badaczom i obserwatorom, że gile są u nas również wiosną i mają się świetnie, a co najmniej bardzo dobrze. W tym miejscu trzeba z kolei przyznać, że zimą rzeczywiście aktywność gilowa jest zdecydowanie większa, ptaki widać w miastach, w parkach, ogrodach, na placach, skwerach i starych cmentarzach. Słychać w przestrzeni miejskiej charakterystyczne dyskretne pogwizdywania nawołujących się ptaków. Przyczyną tego stanu rzeczy jest zimowy nalot gili z północno – wschodniej części kontynentu. Ptaki zmuszone są do podejmowania sezonowych przelotów i wędrówek nie tylko w obliczu surowych warunków panujących o tej porze roku w ich siedliskach, ale również ze względu na krótki dzień, który znacząco ograniczałby im możliwości do funkcjonowania i żerowania. Północne gile zdeterminowane głodem oraz pozbawione uprzedzeń w stosunku do człowieka pozwalają sobie na znacznie więcej, buszują po miastach i są zdecydowanie mniej płochliwe. Żyjące na dzikich i rozległych połaciach z dala od ludzkich siedlisk wkraczając do naszego zurbanizowanego świata stykają się często z nową dla siebie rzeczywistością. Środkowoeuropejskie populacje gili są z kolei osiadłe lub koczujące. Nasze zimy nie są na tyle straszne, żeby ptaki miały się specjalnie czego obawiać i w ekspresowym tempie się ewakuować. Gil lubi chłodniejszy i umiarkowany klimat, zimno mu nie straszne.
Na wstępie obalamy mity i dementujemy plotki. To jest absolutna nieprawda i bezzasadne pomówienie, że gile są ptakami, które występują w naszym kraju jedynie zimą. W Polsce ptaki te zakładają gniazda, wyprowadzają lęgi, a wiosną śpiewają, choć cicho i skromnie. W zależności od roku między Bugiem, a Odrą wychowuje pisklęta od pięćdziesięciu do osiemdziesięciu tysięcy par gili. Oczywiście, że są wówczas mało widoczne, zaszywają się wewnątrz gęstych lasów, najchętniej iglastych, funkcjonują z dala od ludzkiego wzroku przeciętnego spacerowicza. Do tego są skryte, raczej ciche i nie wyrywają się na pierwszy plan, tak jak inne skrzydlate stworzenia w wiosennym amoku. Należy jednak zaufać ornitologom, badaczom i obserwatorom, że gile są u nas również wiosną i mają się świetnie, a co najmniej bardzo dobrze. W tym miejscu trzeba z kolei przyznać, że zimą rzeczywiście aktywność gilowa jest zdecydowanie większa, ptaki widać w miastach, w parkach, ogrodach, na placach, skwerach i starych cmentarzach. Słychać w przestrzeni miejskiej charakterystyczne dyskretne pogwizdywania nawołujących się ptaków. Przyczyną tego stanu rzeczy jest zimowy nalot gili z północno – wschodniej części kontynentu. Ptaki zmuszone są do podejmowania sezonowych przelotów i wędrówek nie tylko w obliczu surowych warunków panujących o tej porze roku w ich siedliskach, ale również ze względu na krótki dzień, który znacząco ograniczałby im możliwości do funkcjonowania i żerowania. Północne gile zdeterminowane głodem oraz pozbawione uprzedzeń w stosunku do człowieka pozwalają sobie na znacznie więcej, buszują po miastach i są zdecydowanie mniej płochliwe. Żyjące na dzikich i rozległych połaciach z dala od ludzkich siedlisk wkraczając do naszego zurbanizowanego świata stykają się często z nową dla siebie rzeczywistością. Środkowoeuropejskie populacje gili są z kolei osiadłe lub koczujące. Nasze zimy nie są na tyle straszne, żeby ptaki miały się specjalnie czego obawiać i w ekspresowym tempie się ewakuować. Gil lubi chłodniejszy i umiarkowany klimat, zimno mu nie straszne.
Czerwony brzuszek vege
To też nieprawda, że wszystkie gile są kolorowe i mają takie czerwoniutkie brzuszki. Tylko kawalerowie epatują tym barwnym wizerunkiem. Samice są w swoim wyglądzie bardziej stonowane i umiarkowane, a ich piersi i brzuch są bledsze, brązowo-pomarańczowe. Taki kolorowy wizerunek wiąże się też z podwyższonym ryzykiem. W szarobury zimowy, mglisty poranek taki świecący ruchomy cel łatwiej wpada w oko wygłodniałemu krogulcowi.
Potwierdzam natomiast plotkę o miłym, pozytywnym i sympatycznym usposobieniu gili. To ptaki nad wyraz spokojne i zupełnie nie przejawiają zachowań agresywnych zarówno do przedstawicieli swojego gatunku, jak i do innych skrzydlatych sąsiadów. Przebywają w stadach w zgodzie, nie wydzierają sobie pożywienia, nie przeganiają się z obfitych w pożywienie drzew i krzewów. Tylko brać przykład z takiej umiejętności sąsiedzkiego współżycia. Są powolne, flegmatyczne i mało dynamiczne. Zdecydowanie hołdują zasadzie „Slow life”. W swoim menu preferują opcję „Vege”, ale bez przesady. Poza nasionami, pestkami, owocami, pędami i pąkami drzew skubną sobie również chętnie jakiegoś pająka, czy drobnego chrząszcza. Szczerze przyznam, że osobiście mam w sobie bardzo dużo z takiego gila. Lenistwo, łakomstwo, niechęć do pośpiechu oraz obowiązków, spokojne usposobienie, unikanie konfliktów i niskie tempo życia – to cały ja! Tylko brak mi jeszcze czerwonego brzuszka.
Krzysztof Pawlukojć
To też nieprawda, że wszystkie gile są kolorowe i mają takie czerwoniutkie brzuszki. Tylko kawalerowie epatują tym barwnym wizerunkiem. Samice są w swoim wyglądzie bardziej stonowane i umiarkowane, a ich piersi i brzuch są bledsze, brązowo-pomarańczowe. Taki kolorowy wizerunek wiąże się też z podwyższonym ryzykiem. W szarobury zimowy, mglisty poranek taki świecący ruchomy cel łatwiej wpada w oko wygłodniałemu krogulcowi.
Potwierdzam natomiast plotkę o miłym, pozytywnym i sympatycznym usposobieniu gili. To ptaki nad wyraz spokojne i zupełnie nie przejawiają zachowań agresywnych zarówno do przedstawicieli swojego gatunku, jak i do innych skrzydlatych sąsiadów. Przebywają w stadach w zgodzie, nie wydzierają sobie pożywienia, nie przeganiają się z obfitych w pożywienie drzew i krzewów. Tylko brać przykład z takiej umiejętności sąsiedzkiego współżycia. Są powolne, flegmatyczne i mało dynamiczne. Zdecydowanie hołdują zasadzie „Slow life”. W swoim menu preferują opcję „Vege”, ale bez przesady. Poza nasionami, pestkami, owocami, pędami i pąkami drzew skubną sobie również chętnie jakiegoś pająka, czy drobnego chrząszcza. Szczerze przyznam, że osobiście mam w sobie bardzo dużo z takiego gila. Lenistwo, łakomstwo, niechęć do pośpiechu oraz obowiązków, spokojne usposobienie, unikanie konfliktów i niskie tempo życia – to cały ja! Tylko brak mi jeszcze czerwonego brzuszka.
Krzysztof Pawlukojć
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez