Dlaczego strzelił mu prosto w serce? Pytają rodzice Tomasza
2022-01-10 11:45:45(ost. akt: 2022-01-10 09:46:21)
Iwona i Paweł pochowali w sylwestra Tomasza, który został śmiertelnie postrzelony przez giżyckiego policjanta w Wydminach. Cztery lata wcześniej rodzice stracili jego starszego brata. Byli w tym samym wieku, gdy odebrano im życie.
– Ludzie robią z naszego syna potwora, pijaka i narkomana, oczerniają, jakby był agresywnym bandytą, a on taki nie był i na pewno nigdy nie podniósł ręki na żadną kobietę – twierdzą zrozpaczeni rodzice Tomasza.
Młody mężczyzna został śmiertelnie postrzelony przez policjanta podczas interwencji w Wydminach.
Myślałam, że mi serce pęknie
Do tragedii doszło w nocy z 15 na 16 grudnia w mieszkaniu, w którym przebywała 37-latka i jej trójka dzieci w wieku rok, 9 i 17 lat. Funkcjonariusze z giżyckiej komendy zostali wezwani do mężczyzny, który — jak donosił policyjny komunikat — był agresywny. Kiedy w pewnym momencie zaatakował policjantkę i zaczął ją dusić, drugi z policjantów użył broni. Padł jeden strzał, który okazał się śmiertelny dla 32-letniego Tomasza.
Do tragedii doszło w nocy z 15 na 16 grudnia w mieszkaniu, w którym przebywała 37-latka i jej trójka dzieci w wieku rok, 9 i 17 lat. Funkcjonariusze z giżyckiej komendy zostali wezwani do mężczyzny, który — jak donosił policyjny komunikat — był agresywny. Kiedy w pewnym momencie zaatakował policjantkę i zaczął ją dusić, drugi z policjantów użył broni. Padł jeden strzał, który okazał się śmiertelny dla 32-letniego Tomasza.
— Policja ani prokuratura nawet nas nie zawiadomiła o śmierci syna — twierdzą Iwona i Paweł, rodzice Tomasza, którzy na stałe mieszkają w Holandii. — Gdyby partnerka Tomka do nas nie zadzwoniła, to nie wiedzieliśmy nic. Elżbieta zawiadomiła nas około piątej nad ranem i powiedziała, że Tomek nie żyje, bo policjantowi niefortunnie wystrzelił pistolet. Nie uwierzyliśmy. Dopiero kiedy potwierdził to jakiś obcy mężczyzna, który robił w mieszkaniu zdjęcia, dotarło to do nas. Dla nas to jest nienormalne. Zastrzelili nam dziecko i żaden z policjantów nie zadzwonił, nie poinformował.
— Po tragedii ludzie zaczęli opowiadać o Tomku niestworzone rzeczy — mówi pani Iwona. — Robią z mojego syna niedobrego człowieka, a on taki nie był. Może i się pokłócili, często to robili, wielokrotnie był wyrzucany z domu. To nie był idealny związek, różnie między nimi bywało, wiele razy się rozstawali. Nie był szanowany w tym domu.
— Przed awanturą trochę się pokłócili — dodaje pan Paweł. — Zdarza się. Wersja jest taka, że dobijał się do domu. A gdzie miał siedzieć? Na mrozie? Wiele razy opowiadał nam, że śpi w kotłowni.
— Tomek dzwonił, żalił się, nigdy nie kłamał, a my nie mogliśmy mu pomóc — wspomina jego mama. — Myślałam, że mi serce pęknie. To był jego wybór.
Rodzina, strata, praca, miłość
W ciągu kilku lat pani Iwona straciła dwóch synów. Cztery lata temu w styczniu w wieku 32 lat, w tym samym, w którym był Tomasz, kiedy stracił życie, jej pierwszy syn został zamordowany przez Polaków. Dramatyczne wydarzenia miały miejsce w Holandii. Sprawcy do dziś ponoszą karę.
W ciągu kilku lat pani Iwona straciła dwóch synów. Cztery lata temu w styczniu w wieku 32 lat, w tym samym, w którym był Tomasz, kiedy stracił życie, jej pierwszy syn został zamordowany przez Polaków. Dramatyczne wydarzenia miały miejsce w Holandii. Sprawcy do dziś ponoszą karę.
— Zamordowali chłopaka i wrzucili do wody. Ciało znaleziono po trzech miesiącach. Sprawcy siedzą w więzieniu — wspominają tragiczne wydarzenia rodzice Tomasza. — Po śmierci brata Tomek bardzo często mieszkał u nas. To nieprawda, że nie miał kontaktu z rodziną. Utrzymywaliśmy stały kontakt. Bardzo często rozmawialiśmy przez kamerkę. Mieszkał u nas, jak wybuchła pandemia. Założył i prowadził w Holandii swoją firmę, dobrze prosperował. Stanął na nogi. Dobrze mu u nas było. Wrócił do Wydmin dla dziecka i miłości. To jest moje dziecko, wiele rzeczy mi się nie podobało i zawsze mu o tym mówiłam, byliśmy ze sobą szczerzy. Chcieliśmy, żeby Tomasz wrócił do Holandii, ale on chciał być przy dziecku. Był zakochany. Za każdym razem, kiedy był wyrzucany z domu, mówiliśmy mu: „Po co ci to, wracaj do Holandii, uciekaj stamtąd”. Wiele razy chcieliśmy go zabrać do rodziny.
Pytania bez odpowiedzi
— Nic nie zwróci mu życia, ale nie rozumiem jednej rzeczy: jak w Polsce działa prawo? — pyta pani Iwona. — Nikt nas nie zawiadomił, nie dał znać. Jakim prawem go zastrzelili? Nie mogli go obezwładnić? Dwóch policjantów nie dało sobie rady z nietrzeźwym chłopakiem? Czemu policjant strzelił Tomkowi prosto w serce?
— Nic nie zwróci mu życia, ale nie rozumiem jednej rzeczy: jak w Polsce działa prawo? — pyta pani Iwona. — Nikt nas nie zawiadomił, nie dał znać. Jakim prawem go zastrzelili? Nie mogli go obezwładnić? Dwóch policjantów nie dało sobie rady z nietrzeźwym chłopakiem? Czemu policjant strzelił Tomkowi prosto w serce?
— Strzelili mu w klatkę piersiową – dodaje pan Paweł. — Czemu policjant nie strzelił w nogę, nie użył paralizatora? Jak można strzelić do człowieka, który nic nie miał w ręku, żadnej broni, niebezpiecznego narzędzia? On nie miał nic. Gdyby trzymał nóż czy inną broń i rzuciłby się na policjanta, to byłaby obrona własna. Jak nam mówiła Elżbieta, to policjant prysnął na niego gazem, odepchnął, a potem strzelił. Prawdopodobnie dopiero za trzecim razem wystrzelił mu pistolet. Tak twierdziła partnerka Tomka, która myślała, że policjant wystrzelił gumową kulę, ale funkcjonariusz potwierdził, że to był ołów. Policjant wycelował w klatkę piersiową i strzelił chłopakowi prosto w serce. Coś tu jest nie tak. Nie wiem, ile w tym jest prawdy.
Narkotyki, przemoc, agresja
Cały czas trwa ustalanie okoliczności zdarzenia. Prokuratura czeka na wyniki badań toksykologicznych śmiertelnie postrzelonego Tomasza na zawartość w organizmie alkoholu i środków odurzających.
Cały czas trwa ustalanie okoliczności zdarzenia. Prokuratura czeka na wyniki badań toksykologicznych śmiertelnie postrzelonego Tomasza na zawartość w organizmie alkoholu i środków odurzających.
— W Holandii jest dostęp do narkotyków, trawki czy innych używek, ale Tomka one nie interesowały — zapewnia pani Iwona. — Wolał wypić piwo, niż zażywać środki odurzające. Nie brał żadnego świństwa. W życiu nie uwierzę, że mój syn dusił policjantkę. Nigdy nie podniósł na kobietę ręki, był przeciwny bójkom. Podnosił głos, potrafił krzyknąć, ale nie był agresywny. Broń Boże. Był wrogiem przemocy, bo napatrzył się, jak jego ojciec, a mój pierwszy mąż znęcał się nade mną.
— Ponoć był wypity — dodaje pan Paweł. — Tomek pił tylko piwo, wódki nie brał do ust. Twierdził, że po wódce ma się głupi rozum. Elżbieta potwierdziła, że Tomek nikogo nie dusił, chciał samodzielnie bez kajdanek wyjść z mieszkania. Prosił policjantów, żeby go nie skuwali i sam wyjdzie. A ten policjant psiknął w niego gazem, popchnął i strzelił. Elżbieta prosiła, żeby go reanimowali.
— Ktoś skomentował na jakimś portalu, że postrzelili chwasta — mówi pani Iwona. — Wiem, że ludzie różne rzeczy piszą w internecie. Spotkaliśmy osoby, które go znały i dobrze o nim mówiły, że był grzeczny, zawsze uśmiechnięty, dużo żartował, był wesoły, złego słowa nie mogły o nim powiedzieć, sąsiedzi też się dobrze się o Tomku wypowiadali. On nie był agresorem. Zawsze łagodził sytuacje konfliktowe.
Podróż, prokuratura, kremacja
Wiadomość o śmierci syna wstrząsnęła Iwoną i Pawłem, rodzicami Tomasza. Natychmiast wsiedli w samochód i ruszyli do Polski, po syna. Na Mazury przyjechali w poniedziałek 20 grudnia. W ciągu kilku godzin załatwili wszystkie formalności. Nie spotkali się jednak ani z miejscową policją, ani prokuratorem. Dowiedzieli się, że tego dnia prokurator okręgowy w Olsztynie wszczął śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza policji podczas interwencji 16 grudnia w Wydminach, w wyniku której na skutek postrzału w klatkę piersiową zginął 32-letni Tomasz.
Wiadomość o śmierci syna wstrząsnęła Iwoną i Pawłem, rodzicami Tomasza. Natychmiast wsiedli w samochód i ruszyli do Polski, po syna. Na Mazury przyjechali w poniedziałek 20 grudnia. W ciągu kilku godzin załatwili wszystkie formalności. Nie spotkali się jednak ani z miejscową policją, ani prokuratorem. Dowiedzieli się, że tego dnia prokurator okręgowy w Olsztynie wszczął śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza policji podczas interwencji 16 grudnia w Wydminach, w wyniku której na skutek postrzału w klatkę piersiową zginął 32-letni Tomasz.
— Byliśmy w Giżycku w prokuraturze po pozwolenie na wydanie zwłok — mówią rozgoryczeni rodzice Tomasza. — Chcieliśmy o tym, co się stało, z kimś porozmawiać. Zapytać, co się stało, ale nikt do nas nie wyszedł. Dowiedzieliśmy się, że sprawę przejęła prokuratura w Olsztynie. Wydaje się nam, że sprawa zostanie zatuszowana, będą chronić policjanta, który zastrzelił Tomka. Za samo wyciągnięcie broni policjant powinien być ukarany. Wszyscy jesteśmy w szoku.
— W trakcie załatwiania formalności zadzwoniłem do prokuratury, a tam mi powiedziano, że muszę za kremację zapłacić — dodaje pan Paweł. — Pierwsze słowa prokuratora to te, że wszystko ma się odbyć na nasz koszt. Nie chodzi o pieniądze, ale czy to było najważniejsze w tym momencie? Taka tragedia i takie zachowanie? Szkoda słów. Bardzo dużo pomogła nam pani z zakładu pogrzebowego Ananke. Wszystko nam przez telefon powiedziała, gdzie mamy iść, co w pierwszej kolejności zrobić. Za to jesteśmy wdzięczni, bo szybko i sprawnie załatwiliśmy wszystkie formalności i kremację. O godzinie 10 była kremacja, o 15 mieliśmy urnę wraz z całą dokumentacją niezbędną do przewiezienia przez granicę. Załatwiliśmy kremację w Suwałkach i zabraliśmy w urnie syna do domu. Następnego dnia o 4 rano wyjechaliśmy z Giżycka, o siódmej wieczorem byliśmy w domu w Holandii. Pochowaliśmy Tomka w Holandii, przy starszym bracie. W sylwestra. Bo kto zapaliłby mu świeczkę w Wydminach?
Prokurator o sprawie
Krzysztof Stodolny, prokurator Prokuratury Okręgowej: — Odnośnie postępowania prowadzonego w sprawie zgonu mężczyzny na skutek postrzelenia, podczas interwencji policjantów w Wydminach, to cały czas trwają czynności śledcze zmierzające do wyjaśnienia okoliczności tej sprawy. Rodzice zmarłego mężczyzny mogą korzystać z uprawnień pokrzywdzonego w przedmiotowej sprawie, zaś o potrzebie ich przesłuchania zdecyduje prokurator z urzędu lub na ich wniosek. Jednocześnie informuję, że przepisy dotyczące działalności jednostek prokuratury nie zawierają procedur w zakresie informowania rodzin o zgonie, przy czym strony informuje się pisemnie o wszczęciu postępowania przygotowawczego.
Krzysztof Stodolny, prokurator Prokuratury Okręgowej: — Odnośnie postępowania prowadzonego w sprawie zgonu mężczyzny na skutek postrzelenia, podczas interwencji policjantów w Wydminach, to cały czas trwają czynności śledcze zmierzające do wyjaśnienia okoliczności tej sprawy. Rodzice zmarłego mężczyzny mogą korzystać z uprawnień pokrzywdzonego w przedmiotowej sprawie, zaś o potrzebie ich przesłuchania zdecyduje prokurator z urzędu lub na ich wniosek. Jednocześnie informuję, że przepisy dotyczące działalności jednostek prokuratury nie zawierają procedur w zakresie informowania rodzin o zgonie, przy czym strony informuje się pisemnie o wszczęciu postępowania przygotowawczego.
Renata Szczepanik
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Tutejszy2 #3087353 11 sty 2022 10:01
A ja się pytam: Kto prosił o interwencję, kto dzwonił na Policję? Policja nie jest "Armią Zbawienia". Gdyby policjanci nie interweniowali to byłaby kolejna akcja, że Policja nie chroni obywateli.
Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz