Czym tak naprawdę jest "maseczka"?
2021-03-02 17:25:05(ost. akt: 2021-03-02 19:18:45)
Najświeższy obowiązek noszenia maseczek – w przeciwieństwie do niektórych rozporządzeń wprowadzanych bez podstawy prawnej lub slajdów premiera Morawieckiego na konferencjach prasowych – jest w pełni obowiązujący. Czy teraz musimy nosić tylko maseczki i pożegnać się z kominami, szalami lub bandanami? I tak i nie.
Od ostatniej soboty lutego (27 II) rząd nałożył na nas obowiązek noszenia zakrycia twarzy tylko i wyłącznie w postaci maseczki. Wcześniejsze regulacje w tym zakresie dopuszczały inną, jakąkolwiek formę zakrycia twarzy. Mieszkańcy naszego kraju zaczęli wówczas nosić kominy, przyłbice, szaliki, bandany, ale również inne ciekawe „modyfikacje”, które –często absurdalne (staniki na twarzy, podpaski, pampersy) spełniały wymogi rządowych obostrzeń, a te wskazywały na użycie "odzieży lub jej części, maski, maseczki, przyłbicy albo kasku ochronnego".
To w pełni obowiązujące prawo
Najświeższy obowiązek przywdziewania maseczek ma swoje umocowanie w obowiązującym prawie, a dokładnie w ustawie o chorobach zakaźnych. Tam czytamy o generalnym obowiązku zasłaniania ust i nosa przez wszystkich. Nowe rozporządzenie, które weszło w życie 27 lutego ma obowiązywać do 14 marca. Władze kraju decyzję o konieczności noszenia tylko i wyłącznie maseczek argumentowały tym, że rzekomo inne zakrycia twarzy (kominy itd.) były nieskuteczne. Rząd doszedł do takich wniosków niemal rok od ogłoszenia epidemii.
Wcześniej władze kraju same miały problem z uznaniem, czy maseczki w ogóle spełniają swoją rolę. Takie rozterki nie były obce ówczesnemu ministrowi zdrowia, Łukaszowi Szumowskiemu, który na początku je wyśmiewał, by po „chwili” grozić karami społeczeństwu za ich nienoszenie.
Wcześniej władze kraju same miały problem z uznaniem, czy maseczki w ogóle spełniają swoją rolę. Takie rozterki nie były obce ówczesnemu ministrowi zdrowia, Łukaszowi Szumowskiemu, który na początku je wyśmiewał, by po „chwili” grozić karami społeczeństwu za ich nienoszenie.
Wytrych do zrozumienia obowiązku maseczkowania
Tutaj warto nadmienić, że wraz z ustawowym umocowaniem do nałożenia obowiązku zakrywania ust i nosa, rząd może wprowadzić tzw. „sposób realizacji nakazu”. To nic innego jak określenie tego, co można nosić. W tym wypadku tylko maseczki.
Tyle że żaden oficjalny dokument na który powołuje się władza tak naprawdę nie definiuje pojęcia „maseczka”. Prawnej definicji nie doszukamy się ani w rozporządzeniach, ani też w ustawie o chorobach zakaźnych. Gdzie ją zatem znajdziemy?
PWN-owski Słownik Języka Polskiego podaje – w zależności od kontekstu – kilka znaczeń słowa „maska” (maseczka jest ujęta jako zdrobnienie od tejże lub jako maseczka kosmetyczna). Zawężmy je zatem do tych, które pasują:
*1. «zasłona na twarz (albo część twarzy) z otworami na oczy, nakładana podczas maskarady, obrzędów ludowych lub przez aktorów w teatrze; też: osoba z tak zasłoniętą twarzą»
5. «osłona twarzy chroniąca ją przed działaniem szkodliwych substancji lub przed urazami; też: osłona na nos i usta zapobiegająca rozsiewaniu zarazków»
Co wynika z powyższego? Okazuje się, że mając na myśli maseczkę mówimy tu o – w ujęciu epidemiologicznym – o czymś, co zakrywa otwór gębowy i nosowy. A tą rolę spełnia przecież znacznie więcej rodzajów rodzajów okryć twarzy, niż klasyczna maseczka.
Co istotne w całym zamieszaniu, wcześniejsze rozporządzenie rządowe identyfikowało oddzielnie zarówno „maskę” jak i „maseczkę”. Dlaczego teraz jest mowa tylko i wyłącznie o tej ostatniej? A co gdyby obywatel wybrał się na ulicę np. w nakładanej na całą głowę masce przeciwgazowej, ale bez klasycznej maseczki? Ta pierwsza to maska, a przepisy mówią o obowiązku noszenia „maseczki”?
Kosmonauci i żołnierze wojsk chemicznych z mandatem?
Tutaj pomocny będzie tzw. argument "a minori ad maius" (wnioskowanie z mniejszego na większe ) Zgodnie z nim teoretycznie można wyjść „na miasto” w masce przeciwgazowej i bez klasycznej maseczki, ponieważ jeżeli celem jest „zakrycie otworu gębowego i nosa” to „pełna” maska przeciwgazowa robi to lepiej, niż kawałek materiału.
No właśnie, wróćmy jeszcze do „kawałka materiału”, bo – z racji braku odpowiednich regulacji – tylko tym fizycznie jest maseczka o ile zakrywa usta i nos i wówczas wypełnia ustawowy obowiązek. Tyle, że w art. 46b pkt 13 tejże mamy słowo „zakrywanie”, które należy rozumieć jako osłonięcie nosa i ust.
Diabeł tkwi w szczególe
Legislacyjny chaos w kwestii tego, czym jest a czym nie jest maseczka, potęguje fakt, iż rządowe rozporządzenie nie mówi jakie standardy i wymogi musi spełnić takie zakrycie twarzy (przewiduje ich wprowadzenie, ale o tym zaraz). Mamy tylko obowiązek ich noszenia, a z przepisów usunięto słowa o „odzieży lub jej części”, co dodatkowo sprawia, że nasza „maseczka” musi być czymś odrębnym od np. naszego komina.
Ale chwila, przecież komin spełnia definicję przedmiotu, który zakrywa usta i nos i przylega do twarzy, a taką definicją maseczki należy operować z braku dokładnych regulacji. Ma zakrywać otwory nosowe oraz gębowy i przecież spełnia taką funkcję. Co ciekawe, naszą maseczką może być także część ubrania, którą „przerobiliśmy” na zakrycie twarzy.
Na spacer z zapasowym, „maseczkowym” kominem?
Na spacer z zapasowym, „maseczkowym” kominem?
Tym samym okazuje się, że tak naprawdę jako maseczkę można nosić jakiekolwiek materiałowe (nie jest powiedziane nigdzie jaki to ma być materiał) i przylegające do twarzy okrycie wierzchnie, o ile nie wykorzystujemy go w podstawowej roli, ale jako właśnie „maseczkę”. Przyłbic, z racji tego, że nie przylegają do twarzy, nie można nosić, ale wygląda na to, że wszelkie kominy, bandany i szale jak najbardziej.
Co dalej? No cóż, jakkolwiek rząd nie sprecyzował dokładnych właściwości, jakimi musi się charakteryzować maseczka jako osłona twarzy (chodzi o parametry techniczne – certyfikaty, klasy przepuszczalności itd.) to znając logikę jego dotychczasowych posunięć, pewnie za chwilę, wraz z nowymi obostrzeniami, ureguluje tą kwestię.
Czy niedługo, zamiast wyczekiwanego zniesienia obowiązku noszenia maseczek (14 marca), społeczeństwo dowie się o tym, że będzie musiało za chwilę nosić tylko i wyłącznie certyfikowane maseczki?
***
Na początku marca opinia publiczna dowiedziała się, że syn Jana Kulczyka, Sebastian, ruszył z nowym biznesem. Będący liderem branży chemicznej w tej części Europy Koncern „Ciech” (nawozy, chemia laboratoryjna itd.) rozpoczął chwilę temu produkcję w pełni profesjonalnych maseczek ochronnych klasy FFP2. Codziennie w bydgoskiej fabryce firmy ma powstawać ok. 50 tys. sztuk. Producent zapewnia, że „Półmaski filtrujące do ochrony przed cząstkami” chronią także przed „cząstkami” koronawirusa. To maseczki klasy chirurgicznej. Formalnością będzie już chyba wspomnieć, że maski Ciech’a mają oczywiście atest Polskiego Zakładu Higieny.
Byłoby gwałtem na logice zakładać, że szanowany w branży i ceniony spadkobierca Jana Kulczyka właśnie inwestuje w nierentowny sektor. Takie ruchy są poprzedzane wieloma miesiącami wewnętrznych analiz i badają także długofalowy potencjał rynku. Chociaż być może przybędzie u nas nagle chirurgów, budowlańców, chemików i przedstawicieli innych branż, do których kierowany jest produkt Ciecha. O kimś zapomnieliśmy? Nieważne.
Czy inni polscy producenci także „ruszą z nowym biznesem” (przepraszam za cytowanie samego siebie) i rozpoczną produkowanie maseczek? Taką „zachętę” do wszystkich poszkodowanych przedsiębiorców ma prof. Andrzej Horban, doradca premiera ds. Covid-19.
— Od roku jest epidemia... Troszeczkę tutaj bym do wszystkich panów przedsiębiorców, którzy mówią, że nie mają z czego żyć... A gdyby się wzięli za produkcję masek, to mieliby z czego żyć — powiedział 1 marca na antenie TVN 24 ekspert, który już znacznie wcześniej uzasadniał bardzo „szczerze” potrzebę noszenia maseczek tym, aby przypominała ludziom, że mamy pandemię.
Jeszcze tego samego dnia prof. Horban przeprosił, chociaż trzeba obiektywnie powiedzieć, że w nieco mętny sposób i tak naprawdę chyba nie tych przedsiębiorców, których obraził doradzając im, aby przebranżowili swoje ledwo zipiące firmy na produkcję maseczek. Horban pochwalił tak naprawdę tych, którzy je produkują.
— Rano udzieliłem wywiadu, w którym grzecznie powiedziałem, że znam się trochę na medycynie, a nie na ekonomii. Rzeczywiście, od razu okazało się, że się nie znam. Stwierdziłem, że to przykra sytuacja, że w Polsce nie robi się masek. Okazuje się, że się robi, a Agencja Rezerw Materiałowych kupuje maski już tylko od polskich producentów — powiedział na Newsroomie WP.
MCH
MCH
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
greg #3061705 2 mar 2021 18:56
może od razu kazać nosić na głowie plastikowe torby zawiązane na szyi? 100% skuteczność w walce z wirusem!
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz