Trudne początki Liceum Ogólnokształcącego. Jan Regulski przed Zjazdem Absolwentów
2017-05-10 20:00:00(ost. akt: 2017-05-10 16:39:28)
Zbliżający się Zjazd Absolwentów LO nastraja do refleksji nad trudnymi początkami tej szkoły, która rozpoczęła działalność 1 lutego 1945 r. w potwornie trudnych warunkach. W czasie okupacji w jej budynku zorganizowany został szpital dla żołnierzy niemieckich, a po przejściu frontu – sowieckich.
Sowieci kradli wówczas na całego, w żywe oczy, brali, co im wpadło w ręce. Zlikwidowali wówczas linię kolejową Działdowo – Ostróda, zabierając szyny i wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Budynek LO został również obrabowany niemal do cna. Maria Nicikowska, nauczycielka biologii i wf-u tego liceum w latach 1945-1964 wspomniała, że „brak było ram okiennych, drzwi, w niektórych klasach zniszczona była kanalizacja, instalacja elektryczna i centralne ogrzewanie”. Mimo podobnych uwarunkowań znaleźli się nauczyciele, którzy przeżyli wojnę i uczniowie, którzy chcieli na przekór trudnościom zdobywać wiedzę i postanowili wspólnym wysiłkiem stworzyć coś, co wydawało się na pierwszy rzut oka nie do uwierzenia, czyli mówiąc najprościej - niewykonalne.
Z krzesłem do szkoły
Pani Maria przypomniała też, że „kto zgłaszał się do szkoły jako uczeń, musiał postarać się o stół i krzesło dla siebie. Oświetlenie było naftowe. Zimą sale szkolne ogrzewano węglem lub torfem w piecykach żelaznych, od których rury wychodziły przez okna. Opał przywozili uczniowie na zmianę i palili w piecykach. Za naukę płacono produktami spożywczymi, którymi dyrektor obdzielał potrzebujących nauczycieli”. Warto pamiętać, że bardzo pomagała naszemu narodowi w walce z głodem amerykańska organizacja charytatywna – UNRRA. Polskie miasta żywiła też wieś indywidualna.
Pani Maria przypomniała też, że „kto zgłaszał się do szkoły jako uczeń, musiał postarać się o stół i krzesło dla siebie. Oświetlenie było naftowe. Zimą sale szkolne ogrzewano węglem lub torfem w piecykach żelaznych, od których rury wychodziły przez okna. Opał przywozili uczniowie na zmianę i palili w piecykach. Za naukę płacono produktami spożywczymi, którymi dyrektor obdzielał potrzebujących nauczycieli”. Warto pamiętać, że bardzo pomagała naszemu narodowi w walce z głodem amerykańska organizacja charytatywna – UNRRA. Polskie miasta żywiła też wieś indywidualna.
Romuald Hirnle ocalił książki
W podobnie trudnych warunkach pracowali wówczas oprócz Marii Nicikowskiej, Romuald Hirnle, polonista, Maria Gałązka, bibliotekarka i inni, ale o tej trójce nikt dotąd nie wspomniał w żadnej publikacji, choć tworzyli tę placówkę oświatową od przysłowiowego zera, (nie ma bowiem w naszym języku pojęcia poniżej zera). Nieco później zorganizowali w budynku dzisiejszej Szkoły Muzycznej internat, rozpoczęli tworzenie biblioteki. Dzięki darowiznom rodziców i dobrych ludzi w 1946 r. zebrali 1000 woluminów. Opiekowała się nimi społecznie Maria Nicikowska. Kolejnym bibliotekarzem został Romuald Hirnle, który w 1950 r. od pracujących w Polsce namiestników Stalina otrzymał wykaz kilkuset tytułów patriotycznych książek, które miał przekazać na przemiał. On je wykreślił z katalogu, ale nikomu ich nie oddał. Przetrzymał je do 1956 r. Po Październiku zostały wpisane do dokumentacji bibliotecznej.
W podobnie trudnych warunkach pracowali wówczas oprócz Marii Nicikowskiej, Romuald Hirnle, polonista, Maria Gałązka, bibliotekarka i inni, ale o tej trójce nikt dotąd nie wspomniał w żadnej publikacji, choć tworzyli tę placówkę oświatową od przysłowiowego zera, (nie ma bowiem w naszym języku pojęcia poniżej zera). Nieco później zorganizowali w budynku dzisiejszej Szkoły Muzycznej internat, rozpoczęli tworzenie biblioteki. Dzięki darowiznom rodziców i dobrych ludzi w 1946 r. zebrali 1000 woluminów. Opiekowała się nimi społecznie Maria Nicikowska. Kolejnym bibliotekarzem został Romuald Hirnle, który w 1950 r. od pracujących w Polsce namiestników Stalina otrzymał wykaz kilkuset tytułów patriotycznych książek, które miał przekazać na przemiał. On je wykreślił z katalogu, ale nikomu ich nie oddał. Przetrzymał je do 1956 r. Po Październiku zostały wpisane do dokumentacji bibliotecznej.
Jedyne takie Liceum
Po 4 latach pokonywania podobnych trudności LO przeżyło kolejny dramat. W 1949 r. zostało przyłączone do szkoły podstawowej, współtworząc 11 latkę. Podobne placówki oświatowe były organizowane na podobieństwo sowieckich 10 – latek. Ludziom Stalina chodziło oczywiście o sowietyzację polskich szkół. LO wróciło do swojego budynku dopiero po Październiku. Warto pamiętać, że przez ponad 20 lat powojennych było jedyną średnią szkołą ogólnokształcącą w powiecie.
Po 4 latach pokonywania podobnych trudności LO przeżyło kolejny dramat. W 1949 r. zostało przyłączone do szkoły podstawowej, współtworząc 11 latkę. Podobne placówki oświatowe były organizowane na podobieństwo sowieckich 10 – latek. Ludziom Stalina chodziło oczywiście o sowietyzację polskich szkół. LO wróciło do swojego budynku dopiero po Październiku. Warto pamiętać, że przez ponad 20 lat powojennych było jedyną średnią szkołą ogólnokształcącą w powiecie.
Pamiętamy o Marii Gałązce
Wspomniałem o Marii Gałązce, bibliotekarce, która pracowała u nas od 1949 r. do przejścia na emeryturę w 1972 r. Wcześniej, w 1927 r. ukończyła Państwowe Seminarium Nauczycielskie w Łomży i do 1939 r. pracowała w kilku szkołach województwa białostockiego. Po wojnie w latach 1946-1949 studiowała w Instytucie Pedagogicznym ZNP w Warszawie. Po jego ukończeniu została zatrudniona w naszej 11 latce. Przez ponad 20 lat pracowała nad stworzeniem biblioteki szkolnej z prawdziwego zdarzenia. Na bieżąco prowadziła katalogi alfabetyczny i działowy, solidnie księgi inwentarzowe, inną dokumentację. Troszczyła się o księgozbiór, dając do oprawy uszkodzone egzemplarze, o jego powiększenie, propagowała też rozwój czytelnictwa, organizując wystawy z okazji ważnych wydarzeń historycznych, wspierając patriotyczne dążenia nauczycieli LO. Ze względu na trudne warunki lokalowe jej biblioteka znajdowała się w piwnicy.
Wspomniałem o Marii Gałązce, bibliotekarce, która pracowała u nas od 1949 r. do przejścia na emeryturę w 1972 r. Wcześniej, w 1927 r. ukończyła Państwowe Seminarium Nauczycielskie w Łomży i do 1939 r. pracowała w kilku szkołach województwa białostockiego. Po wojnie w latach 1946-1949 studiowała w Instytucie Pedagogicznym ZNP w Warszawie. Po jego ukończeniu została zatrudniona w naszej 11 latce. Przez ponad 20 lat pracowała nad stworzeniem biblioteki szkolnej z prawdziwego zdarzenia. Na bieżąco prowadziła katalogi alfabetyczny i działowy, solidnie księgi inwentarzowe, inną dokumentację. Troszczyła się o księgozbiór, dając do oprawy uszkodzone egzemplarze, o jego powiększenie, propagowała też rozwój czytelnictwa, organizując wystawy z okazji ważnych wydarzeń historycznych, wspierając patriotyczne dążenia nauczycieli LO. Ze względu na trudne warunki lokalowe jej biblioteka znajdowała się w piwnicy.
Wspaniała biblioteka
Po rozbudowie szkoły przeniesiona została na parter, ale potrzebna była metalowa konstrukcja, gdyż książek przybywało, a są one ciężkie. W 2017 r. znajdowało się w niej 37858 pozycji, a ich liczba wciąż ulega powiększeniu. Nowe opiekunki obecnej biblioteki opracowały projekt w ramach narodowego rozwoju czytelnictwa i otrzymały na zakup nowych książek dofinansowanie w wysokości 15 tys. złotych. Zakupiły z tych środków 952 nowe pozycje. Z rozbudowanego księgozbioru skorzystało w ubiegłym roku 3661 osób, natomiast istniejącą czytelnię odwiedziło w tym czasie 1020 uczniów i nauczycieli. W bibliotece istnieje też centrum multimedialne.
Po rozbudowie szkoły przeniesiona została na parter, ale potrzebna była metalowa konstrukcja, gdyż książek przybywało, a są one ciężkie. W 2017 r. znajdowało się w niej 37858 pozycji, a ich liczba wciąż ulega powiększeniu. Nowe opiekunki obecnej biblioteki opracowały projekt w ramach narodowego rozwoju czytelnictwa i otrzymały na zakup nowych książek dofinansowanie w wysokości 15 tys. złotych. Zakupiły z tych środków 952 nowe pozycje. Z rozbudowanego księgozbioru skorzystało w ubiegłym roku 3661 osób, natomiast istniejącą czytelnię odwiedziło w tym czasie 1020 uczniów i nauczycieli. W bibliotece istnieje też centrum multimedialne.
Za grosze i pożywienie
Podane pobieżnie fakty i zdarzenia wskazują, że nauczyciele liceum pracujący w nim po 1945 r. otrzymywali grosze lub tylko pożywienie, ale nie pytali za ile, tylko ogromnym wysiłkiem w potwornie trudnych warunkach tworzyli polską placówkę oświatową, przeciwstawiając się w sposób rozumy i odpowiedzialny sowietyzacji. Do wspomnianych trojga nauczycieli dołączali kolejni i też zapracowywali się na śmierć, harowali i im również robota paliła się w rękach, dlatego efekty ich wysiłku okazały się przeogromne.
Podane pobieżnie fakty i zdarzenia wskazują, że nauczyciele liceum pracujący w nim po 1945 r. otrzymywali grosze lub tylko pożywienie, ale nie pytali za ile, tylko ogromnym wysiłkiem w potwornie trudnych warunkach tworzyli polską placówkę oświatową, przeciwstawiając się w sposób rozumy i odpowiedzialny sowietyzacji. Do wspomnianych trojga nauczycieli dołączali kolejni i też zapracowywali się na śmierć, harowali i im również robota paliła się w rękach, dlatego efekty ich wysiłku okazały się przeogromne.
Teraz jest się czym pochwalić
W czasie minionych 72 lat liceum wzbogaciło się o drugi podobnej wielkości budynek, powstały 2 sale gimnastyczne, internat na 150 osób, 2 boiska, ośrodek wypoczynkowy w Tarczynach, normalna biblioteka, liczne pracownie wyposażone także w sprzęt elektroniczny. Dzisiejsze LO, jego warunki lokalowe, sprzęt i wyposażenie różnią się od powojennych uwarunkowań jak dzień od nocy, białe od czarnego. Wykorzystując popularne powiedzenia, można byłoby powiedzieć z niewielką przesadą, że warunki te były do siebie podobne jak wilk do kuropatwy, pantofel do lokomotywy albo jak piernik do wiatraka.
W czasie minionych 72 lat liceum wzbogaciło się o drugi podobnej wielkości budynek, powstały 2 sale gimnastyczne, internat na 150 osób, 2 boiska, ośrodek wypoczynkowy w Tarczynach, normalna biblioteka, liczne pracownie wyposażone także w sprzęt elektroniczny. Dzisiejsze LO, jego warunki lokalowe, sprzęt i wyposażenie różnią się od powojennych uwarunkowań jak dzień od nocy, białe od czarnego. Wykorzystując popularne powiedzenia, można byłoby powiedzieć z niewielką przesadą, że warunki te były do siebie podobne jak wilk do kuropatwy, pantofel do lokomotywy albo jak piernik do wiatraka.
Dla dobra innych
Na przykładzie jednej placówki oświatowej widać jak na dłoni, ile człowiek może zrobić dla dobra innych ludzi pracowitością, zdobytą wiedzą, zrozumieniem wspólnego dobra. Odbudowującym kraj po wojnie bliskie było również poświęcenie. Mówi się zresztą, że dobrze zorganizowana praca doskonali cnotę, jej efekty pogłębiają nie tylko patriotyzm lokalny, ale także dumę narodową.
Na przykładzie jednej placówki oświatowej widać jak na dłoni, ile człowiek może zrobić dla dobra innych ludzi pracowitością, zdobytą wiedzą, zrozumieniem wspólnego dobra. Odbudowującym kraj po wojnie bliskie było również poświęcenie. Mówi się zresztą, że dobrze zorganizowana praca doskonali cnotę, jej efekty pogłębiają nie tylko patriotyzm lokalny, ale także dumę narodową.
Jan Regulski
dzialdowo@gazetaolsztynska.pl
Czytaj e-wydanie
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
ml #2242245 | 83.6.*.* 10 maj 2017 23:41
ale ośrodek w Tarczynach podobno sprzedany..
odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)