Dbamy bardziej o samochody niż o zęby

2024-03-23 13:00:00(ost. akt: 2024-03-22 13:09:30)
Lekarz stomatolog Andrzej Demus

Lekarz stomatolog Andrzej Demus

Autor zdjęcia: Gosia Grabowska

— Dziś możemy przypuszczać, że bardziej dbamy o swoje samochody niż o zęby. Niestety. Bywają pacjenci, którzy nie byli u stomatologa 20 lat. A to jest potrzebne — mówi lekarz stomatolog Andrzej Demus, z którym rozmawiamy przy okazji przypadającego 20 marca Światowego Dnia Higieny Jamy Ustnej.
— Jak w domu możemy dbać o jamę ustną?
— Najprościej: mycie zębów, najlepiej po każdym posiłku. Co ważne, niekoniecznie od razu po posiłku, idealnie byłoby odczekać 15-30 minut. Wskazane jest, żeby po przełknięciu ostatniego kawałka pokarmu ślina miała czas na remineralizację szkliwa. Jeśli chwilowo rozpuszczone przez pokarm powierzchniowo szkliwo zaczniemy myć to je wypłukujemy. Po odczekaniu tych 15-30 minut mycie zębów przynosi oczekiwany efekt. Pamiętajmy, że najważniejsze jest mechaniczne umycie zębów, wybór pasty czy szczoteczki manualnej lub elektrycznej jest drugorzędny. Mechaniczne umycie zębów to klucz do sukcesu w dbaniu o zęby. Miejscami podatnymi na próchnicę w jamie ustnej są miejsca, do których najtrudniej dotrzeć szczotką. W związku z tym sama szczoteczka to za mało. Trzeba zęby nitkować, ponieważ 80% ubytków są to ubytki między zębami, bo tam szczotka nie dochodzi. Bardzo dobrym rozwiązaniem są również irygatory, gdzie strumieniem wody zmieszanym z powietrzem myjemy przestrzenie międzyzębowe. Czyli tu zamiennie, nić lub irygator, jak komu jest łatwiej. I oczywiście używamy płynów do płukania.
W krajach skandynawskich już trzyletnie dzieci nitkują zęby. Mało tego - kiedy u dziecka są więcej niż 2-3 ubytki to dentysta ma obowiązek zgłosić to do urzędu opieki społecznej, który zaczyna interesować się rodziną. Urzędnicy odczytują to jako brak opieki nad dzieckiem, że rodzice nie nauczyli dziecka prawidłowych nawyków higienicznych.
Dentysta, który tego nie zgłosi może stracić prawo wykonywania zawodu. Ma to podłoże historyczne. W czasach, kiedy były tam małe rozsiane wśród fiordów wioski dzieci były najwyższym dobrem, o które dbali wszyscy, bo dzięki temu wieś mogła przetrwać.
— Jaką szczoteczkę powinniśmy wybrać?
— Już całkowicie powinno się odejść od szczotek twardych, średnich, a nawet miękkich. Powinno używać się tych bardzo miękkich. One nie uszkadzają dziąseł. Nie obserwujemy recesji, nie odsłaniają się korzenie. Oczywiście to widać dopiero po latach, ale już wiemy na pewno, że to bezpośredni wpływ twardych szczoteczek. Sami możemy sprawić sobie problem, który później można z trudem wyleczyć.
— Ale nie kusić się na niemycie zębów w ogóle?
— Nie. Dziś niemycie zębów jest złe. Trzeba pamiętać też, że zmieniła nam się dieta. 10 000 lat temu węglowodanów było znacząco mniej. W diecie było dużo ścięgien, chrząstek, tłuszczów, mięsa. Uzyskiwaliśmy dużo energii z tłuszczu, a chrząstki i ścięgna gryźliśmy i wtedy mocno rozwijały się kości szczęk, w związku z tym było dużo miejsca na zęby i rzadziej występowały wady ortodontyczne. Takie niezbędne minimum utrzymania dobrej higieny to szczotkowanie, nitkowanie i płukanki. To jest standard i absolutna podstawa w domu.
— Załóżmy, że jednak jesteśmy dokładni. Dlaczego wówczas warto wybrać się do gabinetu stomatologicznego?
— Stomatolog od kilkunastu lat nie zajmuje się już higienizacją. Przejęły to higienistki, które wykonują profesjonalnie scaling i piaskowanie. Idealnie byłoby wykonywać taki zestaw co 6 miesięcy. To taki sam standard jak przegląd zębów. A dziś możemy przypuszczać, że bardziej dbamy o swoje samochody niż o zęby. Niestety. Bywają pacjenci, którzy nie byli u stomatologa 20 lat. A to jest potrzebne, ponieważ w ciągu 6 miesięcy może powstać nowy ubytek. Mały ubytek łatwiej leczyć i na pewno jest to tańsze dla pacjenta. Natomiast jak już ząb boli to jest za późno na takie szybkie i łatwe leczenie. Jeśli boli ząb to prawdopodobnie 60% korony zębowej jest zniszczone i wiadomo, że potrzeba bardziej skomplikowanej interwencji i dłuższego czasu na leczenie. Sami robimy sobie dodatkowe koszty. Dlatego polecam przegląd i higienizację co pół roku.
— Na czym dokładnie polega higienizacja?
— Scaling to usuwanie dużych złogów kamienia, które znajdują się na granicy zęba i dziąsła lub pod dziąsłem. Osoby, które mają problem z próchnicą, mają często kwaśne pH śliny zwykle mają mało złogów nazębnych. Natomiast te osoby, które mają mało problemów z próchnicą, mają często pH śliny zasadowe i łatwiej gromadzi im się kamień nazębny. Zdarza się, że zdjęcie kamienia jest potrzebne nawet częściej niż co 6 m-cy. Na pewno im lepsza higiena w domu, tym rzadziej trzeba odwiedzać higienistkę w gabinecie. Mitem jest również mówienie, że w trakcie lub po ciąży zęby psują się kompletnie. Owszem, płód w brzuchu może pobierać wapń z kości matki, co może wpłynąć na jakieś minimalne rozrzedzenie kości, ale z zębów nie jest to możliwe. Jest to po prostu statystycznie zbieg okoliczności. Jeśli regularnie nie ma przeprowadzanej higienizacji to po 50-60 r.ż. zaczynamy sami jako pacjenci zauważać problemy np. z rozchwianiem zębów. Lekarz dentysta, będzie widział objawy wcześniej, ale jeśli pacjent nie jest zdyscyplinowany nic nie zdziała. Nie obawiajmy się tych zabiegów. Sprzęt jest już nowoczesny i uszkodzenia szkliwa są minimalne.
— Co jeszcze robi higienistka?
— Instruktaż higieny. Nie rodzimy się z wiedzą jak myć zęby. Uczymy się. I to przez całe życie, bo inaczej myjemy zęby będąc dzieckiem, a inaczej będąc dorosłym. Higienistka pokazuje jakie ruchy wykonywać, czy jak w ogóle trzymać szczoteczkę. I jeśli mamy np. już problem z przyzębiem to też inaczej trzeba utrzymywać higienę.
— A mycie języka?
— Język myjemy raz dziennie. Zbyt częste mycie języka może powodować wydłużenie tzw. brodawek nitkowatych. Na języku mamy całą gamę zakończeń nerwowych, całą gamę tworów błony śluzowej, które mają konkretne funkcje. Część służy do odczuwania smaku i te się nie powiększają z powodu mycia. Natomiast brodawki nitkowate przede wszystkim przytrzymują pokarm i pomagają w jego rozcieraniu w jamie ustnej. I jeśli za często myjemy język mogą się wydłużyć i powstaje „język włochaty”. Jeśli jednak mamy problem, że ciągle jest nalot na języku biały lub żółty to trzeba zwrócić uwagę na inne rzeczy np. czy nie ma chorób żołądka lub inny duży problem: grzybica jamy ustnej. Robi się wtedy wymaz i posiew, żeby rozstrzygnąć nasze podejrzenie.
— Jeśli ktoś jest skrupulatny i chciałby takie zabiegi upiększające zęby np. wybielanie?
— W zasadzie obecnie też zajmuje się tym higienistka. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę jakie mogą być konsekwencje wybielania. Są dwa rodzaje wybielania. Gabinetowe i to które pacjent sam sobie robi w domu. Robimy wtedy wycisk albo skan, a technik wykonuje nakładkę, do której później wkładamy żel do wybielania. Najczęściej przez 10-14 nocy zakładamy taki preparat śpiąc z taką nakładką i żelem wybielającym na zębach. Taka pora dnia jest najlepsza, bo podczas snu nie jemy, nie pijemy, a to jest niezbędne, aby preparat prawidłowo zadziałał. Najlepiej nie przerywać tego cyklu 10-14 nocy. Stężenia, które pacjent dostaje, żeby samemu aplikować są niższe niż te używane w gabinecie, a to wynika ze względów bezpieczeństwa. Jak leki - na receptę są silniejsze niż te ogólnodostępne. To co jest stosowane w wybielaniu gabinetowym, to są większe stężenia i one muszą być pod kontrolą osoby przeszkolonej.
— Co się może zdarzyć?
— Większe stężenia, jeśli trafią na dziąsła to mogą spowodować brzeżną martwicę dziąsła. W ekstremalnym wypadku może to doprowadzić do rozchwiania zęba. Dlatego większych stężeń powinno używać się w gabinetach, a nie bez kontroli w domu. Używamy żelu w gabinecie, żeby dokładnie zabezpieczyć dziąsła, poza tym używamy specjalnych lamp wspomagających wybielanie przeznaczonych tylko do użytku w gabinecie. Takie wybielanie może trwać nawet 2-3 godziny. Co 20-30 minut operator zmienia żel do wybielania i na nowo zabezpiecza brzeg dziąsła. Jeśli chodzi o szkliwo to ryzyko uszkodzenia szkliwa przy najnowszych preparatach jest minimalne.
— Czy powinniśmy mówić u stomatologa o innych chorobach?
— Tak, najlepiej o wszystkich, które mamy. Co ważne a często pomijane, kobiety, które mają osteoporozę i przyjmują leki z tego powodu powinny podać taką informację w trakcie wywiadu. Tu trzeba porozmawiać z lekarzem prowadzącym o planowanych zabiegach. Te specjalistyczne leki działają na osteoporozę, ale mogą spowodować też martwicę kości w wyniku zabiegu, również z chirurgii stomatologicznej, nawet wiele lat po kuracji. Dlatego ważne jest, by mówić o tym lekarzowi.
— Kiedy potrzebne są aparaty ortodontyczne?
— 95% wad zgryzu to są problemy lecznicze, a tylko 5% to wyłącznie estetyka. Oczywiście nas stomatologów przede wszystkim interesuje zdrowie. Jeśli poprawimy funkcję i układ zębów to estetyka sama się poprawi, niejako przy okazji. Wady ortodontyczne dzielimy ogólnie na zębowe (w skrócie twarz wygląda prawidłowo, ale zęby są nierówne) i szkieletowe (nieprawidłowa budowa kości szczęk). Dawno temu odeszliśmy od takiego naturalnego porządku rzeczy, jeśli chodzi o nawyki i rozwój dzieci. Kiedyś karmiono dziecko piersią 4 lata, obecnie dużo krócej lub wcale. A to dla szczęki stanowczo za mało. To jest bardzo ciekawy temat. Karmienie piersią stworzone przez naturę jest czynnością nie do zastąpienia. Język jest mocnym mięśniem i jeśli służy do pobierania pokarmu z piersi to działa silnie poszerzająco na podniebienie. Prawidłowa pozycja języka sprawia, że podniebienie jest gładkie, szerokie, a w szczęce mamy szeroki łuk zębowy. Szerokie łuki sprawiają, że zęby mają, gdzie się zmieścić i prawidłowo się ustawić. Jeśli dziecko jest długo karmione piersią, a potem przechodzi na jedzenie stałe, dla dorosłych, które musi gryźć to prawidłowo rozwija szczękę. Najgorsze jest to jedzenie miękkie, papkowate podawane na łyżeczce, które tylko się łyka. Butelka ze smoczkiem, również daleka jest od ideału. Nic nie wymyśliliśmy lepszego niż stworzyła natura. Ogólnie mówi się, że każdy kęs pokarmu powinien być rozgryzany 50 razy. Mamy tak spreparowane jedzenie – siekane, gotowane, ogólnie miękkie, że po chwili w ustach je przełykamy. Jeśli zaprzestając karmić piersią, przyzwyczajamy dziecko do karmienia butelką lub co gorsza łyżką, to język przyzwyczaja się do układania się na dolnym łuku zębów. Już nie rozszerza nam szczęki górnej. Natomiast mięśnie policzków są ciągle w tym samym miejscu i napierają z zewnątrz na kość zwężając ją i zmniejszają ilość miejsca na zęby. A za tym idzie zwężenie przewodów nosowych i wspomagamy się oddychaniem przez usta. Im słabiej wentylujemy nos, tym więcej w nim zalega bakterii, wirusów i alergenów. Stąd blisko do częstych katarów, przeziębień, alergizacji. W zwężonych łukach zębowych nie mieści się język i musi przesunąć się do tyłu blokując tym samym drogi oddechowe. Aby je odblokować organizm automatycznie pochyla głowę poszerzając je, ale zaczynamy mieć problem z wadą postawy. Następnie dochodzą do tego problemy z chrapaniem, aby po kilku latach być może skończyć w bezdechach nocnych i zwiększonym ryzyku udarów i zawałów serca. A zaczęło się od karmienia łyżką.
— Co mówią statystyki o naszej dbałości o higienę jamy ustnej?
— Są druzgocące. Mamy jeden z najgorszych wyników, jeśli chodzi o próchnicę, bo tu wliczamy też wypełnienia. Wg raportu WHO 99% Polaków ma problemy z próchnicą zębów. Tragedią było to, że ze szkół zniknęły na tak długo gabinety stomatologiczne. Czas uzmysłowić sobie też, że próchnica jest chorobą niewyleczalną, bo to, że jest wypełnienie to jest takie protezowanie zęba. Ona pojawi się jeszcze. To jest proces postępujący, który przerwać może tylko utrata zęba albo śmierć pacjenta. Dodatkowo 20% Polaków w ogóle nie ma szczoteczek. Duża grupa ludzi myje zęby tylko raz dziennie. Mam nadzieję, że te statystyki będą się poprawiać, a kiedyś pozostanie nam tylko profilaktyka.

Gosia Grabowska


2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B