Wioletta Piasecka: W świątecznej książce musi być czułość

2023-12-25 08:00:00(ost. akt: 2023-12-21 13:23:48)
Wioletta Piasecka: – Przede wszystkim życzę zdrowia, bo ono jest najważniejsze. Życzę wszystkim ciepłych relacji rodzinnych.

Wioletta Piasecka: – Przede wszystkim życzę zdrowia, bo ono jest najważniejsze. Życzę wszystkim ciepłych relacji rodzinnych.

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Wraz ze Świętami Bożego Narodzenia, na rynku pojawiają się nowe książki świąteczne. Jedną z nich jest powieść obyczajowa „Sny pachnące igliwiem” Wioletty Piaseckiej. Autorka w specjalnym świątecznym wywiadzie opowiada nam o tym, dlaczego warto czytać powieści świąteczne oraz jak wygląda świętowanie w jej domu.
– Dlaczego warto sięgnąć po „Sny pachnące igliwiem”?

– Bo otulą nas świąteczną kołderką i pokażą stare, polskie tradycje. Bardzo często nie wiemy tak naprawdę, co to za święta. Boże Narodzenie kojarzy się z Mikołajem, z choinką, z prezentami, szczególnie młodemu pokoleniu. Zapominamy o tym, co najważniejsze w świętach – symbolika narodzenia Pana Jezusa, ale także czytanie Ewangelii, śpiewanie kolęd, spotykanie się z rodziną, rozmowy…

W powieści „Sny pachnące igliwiem” zapraszam czytelników do leśniczówki na taką Wigilię, jaka ma miejsce u mnie, czyli właśnie w leśniczówce. Od pewnego czasu mieszkam w lesie. Tu czuję bardziej i żyję mocniej i mam nadzieję, że po przeczytaniu książki poczujecie odrobinę magii, zapachu igliwia i powiewu śnieżnej zimy.

Książka „Sny pachnące igliwiem” jest kontynuacją „Snów pachnących poziomkami”. Lena Szejna, moja bohaterka, jest córką leśniczego. Niestety po śmierci ojca musi się wyprowadzić z ukochanego domu, w którym spędziła dzieciństwo i młodość. W najtrudniejszym okresie wspiera ją podleśniczy Kamil Grygiel, pracownik jej ojca, który jest w niej zakochany, lecz ona nie jest gotowa na tę miłość.

W drugiej części różne koleje losu sprawiają, że oboje wprowadzają się z powrotem do leśniczówki. Są bardzo szczęśliwi i pokazują, jak wyglądają u nich święta oraz przyroda, która ich otacza. Las, zwierzęta, szacunek do natury, zapach sosen i świerków – o tym wszystkim przeczytacie właśnie w powieści „Sny pachnące igliwiem”, a także w tej pierwszej, „Sny pachnące poziomkami”.

– „Sny pachnące igliwiem” to niejedyna świąteczna powieść spod pani pióra, wcześniej napisała pani „Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej”.

– Tak. Moja pierwsza powieść świąteczna trochę się różni od „Snów pachnących igliwiem”, bo akcja dzieje się na Warmii i Mazurach, od wigilii do wigilii, przez cały rok. Książka opowiada o siostrach bliźniaczkach. Jedna z nich, Karolina, chce żyć w mieście; ma dość tej, jak ona to nazywa, małej mieścinki, w której się wychowała, i przeprowadza się do Olsztyna. Natomiast druga z bliźniaczek, Julia, bardzo zżyła się z tą swoją malutką społecznością. Po ukończeniu studiów w Olsztynie wraca w rodzinne strony i tam pracuje w bibliotece. Przez różne perypetie – i miłosne, i życiowe – życie zadrwiło sobie troszeczkę z obu dziewczyn. Jak? Przeczytajcie sami. Ja dodam tylko, że w książce „Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej” opisałam tradycje z kresów wschodnich, skąd pochodzi rodzina mojej mamy.

Bardzo lubię świąteczne książki, ponieważ są one nieco inne od zwykłych powieści. W świątecznej książce znajdziecie piękno, dobro, czułość, życzliwość i przede wszystkim dobre zakończenia. Ktoś, kto pierwszy raz sięga po powieść świąteczną, może odnieść wrażenie, że jest ona zbyt słodka. Ale akurat ona musi taka być. Tak samo jak filmy świąteczne, różne komedie romantyczne – w nich nie ma większych problemów. Oczywiście w powieści nie zabraknie emocji, wzruszeń, humoru, ale na pewno nie są to książki traumatyczne; nawet jeśli pojawi się jakiś większy problem, to musi być rozwiązany, bo my tego w święta oczekujemy.

„Sny pachnące igliwiem” Wioletty Piaseckiej to pełna ciepła, wzruszeń i dobrych emocji zimowa opowieść o rodzinie, która zrobi wszystko, by być szczęśliwą!
Fot. wydawnictwo Skarpa Warszawska
„Sny pachnące igliwiem” Wioletty Piaseckiej to pełna ciepła, wzruszeń i dobrych emocji zimowa opowieść o rodzinie, która zrobi wszystko, by być szczęśliwą!

– To w takim razie, jakie powieści świąteczne lubi pani najbardziej?

– Dużo jest takich książek, które bardzo lubię czytać w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Oczywiście „Opowieść wigilijną” Karola Dickensa jak najbardziej, bo to jest klasyka. Ostatnio czytałam „Podaj dalej” Doroty Schrammek czy „Cud na zamówienie” Karoliny Wilczyńskiej. Czytam książki świąteczne w okresie między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem, bo przyznam szczerze, że przed wigilią mam tak dużo pracy, że nie mam na to czasu, ale wtedy słucham audiobooków. Natomiast między Świętami a Nowym Rokiem, kiedy nie piszę, kiedy mam wolne popołudnia i wieczory, siadam sobie w swoim pokoju pisarskim. Dobra herbatka, za oknem śnieżek – idylliczny obrazek – i wtedy właśnie lubię sobie poczytać książkę świąteczną.

Dodam jeszcze, że swojego czasu napisałam dwie powieści świąteczne dla dzieci: „Dawno temu w Betlejem” oraz „Dwie Małgosie”. Jestem też autorką wielu świątecznych scenariuszy teatralnych.

– A jak wyglądają Święta Bożego Narodzenia u pani w leśniczówce?

– Już dwa tygodnie przed świętami spotykamy się wszyscy w leśniczówce i pieczemy pierniczki. Tych pierników robimy bardzo, bardzo dużo dla całej rodziny. Tydzień później wszystkie kobietki u nas gotują pierogi z kapustą i z grzybami, ale też ruskie. Potem je zamrażamy – też ich robimy dużo. Potem ja z mężem ubieramy choinkę; w tym roku pomoże nam wnusio Franuś. Suszymy pomarańcze i potem ozdabiamy nimi drzewko, a oprócz tego pierniczkami i zrobionymi przez nas z szyszek ozdobami.

Co roku jest u nas sosna kaukaska, bo ona najdłużej stoi, bardzo pięknie pachnie w domu. A z gałązek z lasu, które pachną igliwiem, czyli z sosen lub świerków, robię stroiki na wszystkie okna i na stół. Oczywiście stroiki ze świecami. Zapalamy je w Wigilię. Jeden ze stroików robię na cmentarz dla taty – taki większy, okazalszy.

A potem, kiedy jest już Wigilia, to tradycyjnie zakrywamy stół białym obrusem. Pod tym obrusem kładziemy sianko, przy każdym talerzyku jest gałązka świerkowa, stroiki też oczywiście idą na stół, i to wszystko tak cudownie wygląda. Drukuję kolędy i kładę pod każdy talerzyk po pięć kolęd.

Wigilia się zaczyna, gdy zobaczymy pierwszą gwiazdkę; mój mąż czyta Pismo Święte, dokładnie Ewangelię według Świętego Łukasza. Potem przełamujemy się opłatkiem, czyli ja z mężem podajemy go na takim ładnym talerzyku – mąż z jednej strony stołu, ja z drugiej, dlatego że nas jest dużo na tej Wigilii. No i po przeczytaniu Pisma Świętego, odśpiewanej kolędzie, modlitwie i łamaniu się opłatkiem jest wieczerza. A dopiero długo, długo po wieczerzy, jak dzieci już się nudzą przy stole, są pod choinką rozpakowywane prezenty. Nie zamawiamy Mikołaja ani nikt się za niego nie przebiera, dlatego że są małe dzieci, więc boimy się, żeby nie przestraszyć któregoś dziecka tym strojem. Jak będą starsze, to być może kogoś ubierzemy w czerwony strój Mikołaja, ale na razie preferujemy jednak wypatrywanie pierwszej gwiazdki w oknie i wtedy mówimy, że Mikołaj zaraz wjedzie, ktoś podkłada prezenty i tak to wygląda.

A kiedy wszyscy się już rozejdą do domu – zazwyczaj jeszcze zostaje na noc moja mama – mój mąż robi nam herbatkę taką aromatyczną z pomarańczą, goździkami i włącza nam jakąś komedię romantyczną czy koncert kolęd, a sam sprząta, segreguje potrawy do pojemników i wstawia naczynia do zmywarki. Mój mąż rzeczywiście ma taką wprawę, że w półtorej godziny wszystko jest już zrobione. Po każdej rodzinnej uroczystości tak jest, że on sprząta, a nas, kobietki, prosi, żebyśmy odpoczęły, bo już się napracowałyśmy.

– Co jest dla pani najważniejsze w Świętach Bożego Narodzenia?

– Rodzina i to, żeby nikt się nie spieszył. Żeby był czas do celebrowania tej wieczerzy. Bo czasami jest tak, że ktoś jedzie do rodziny, potem jeszcze za godzinę do innej rodziny, i to jest wszystko takie szybkie, w biegu. I ja bym chciała, żebyśmy Wigilię spędzali w spokoju, żeby było rodzinnie, żeby nie było rozmów o polityce przy stole, żebyśmy rozmawiali o samych miłych rzeczach. Żeby Wigilia miała wydźwięk jedynej wieczerzy, w której jest dobrze, czule. I nie poruszajmy tematów wątpliwych, czyli takich, które by mogły kogoś urazić, nie kłóćmy się, bo mamy na to tak naprawdę cały rok. Chcemy zadać trudne pytanie, zadajmy je tydzień wcześniej, tydzień później. A zresztą jak wiadomo, że kogoś urazimy tym pytaniem, to nie zadawajmy go wcale.

Bardzo marzę o rodzinnych świętach, żeby co roku była rodzina przy stole, żebyśmy potrafili ze sobą rozmawiać i się sobą cieszyć. Te wigilie od kilku lat są u nas jeszcze radośniejsze, dlatego że są małe dzieci. Mój wnusiu ma już 2-latka, drugi 7 miesięcy i siostrzenicy córeczki też już mają po 3 i 4 lata.

– Kiedy możemy spodziewać się kolejnej książki?

– 15 lutego na rynek wchodzi druga część książki z tłem historycznym „Zakochana służąca”. To kontynuacja „Domu pełnego tajemnic”, aczkolwiek opowiedziana z perspektywy innego bohatera. Pierwszy tom był powieścią o księżnej Sarze Leokadii Reszko – młodej szlachciance, która marzyła o wydaniu książki. Niestety czasy, w jakich przyszło jej żyć, nie sprzyjały ani marzycielom, ani tym bardziej kobietom. Natomiast „Zakochana służąca” jest kontynuacją losów tamtych bohaterów, ale z perspektywy służącej Marty Skowronek. Jest to 32-letnia panna służąca. W tamtych czasach – początek XIX wieku – uchodzi za starą pannę. Nie spodziewa się, że coś się w jej życiu zmieni. Dziewczęta oddawano na służbę do dworu jako małe dziewczynki i jeśli ten dwór był, załóżmy, gdzieś na pustkowiu, te służące zazwyczaj zostawały starymi pannami. W mieście miały większe szanse na zamążpójście. W wielkim mieście Marta rzeczywiście odnajduje miłość. A czy ten człowiek jest godny jej miłości, to już się okaże 15 lutego. Niedawno ostatni raz przed oddaniem do druku czytałam tę powieść i przyznam szczerze, że się wzruszyłam. Polecam ją państwa uwadze.

– Na koniec czego życzy pani naszym Czytelnikom z okazji Świąt Bożego Narodzenia?

– Przede wszystkim życzę zdrowia, bo ono jest najważniejsze. Życzę wszystkim ciepłych relacji rodzinnych. Życzę, szczególnie paniom, żeby się w te Święta nie napracowały, bo w Wigilię nie przychodzi sanepid, a rodzina. Życzę Państwu, aby te Święta przebiegły w spokoju, w miłej atmosferze, żeby zapadły w sercach i w pamięci jako coś wyjątkowego.

Rozmawiała Agata Tupaj

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5