Woda i błoto wszędzie. Co to będzie?
2023-04-20 13:00:00(ost. akt: 2023-04-16 09:14:36)
SPORTY MOTOROWE\\\ CanAm Maverick nie ma szyb, więc bywa w nim mokro, błotniście i zimno. Na dodatek urwała się nam płyta spod silnika, więc woda i błoto wpadały nam i od góry, i od dołu - o swoim debiucie w nietypowym aucie mówi Adam Binięda.
- W tym sezonie w mistrzostwach Polski samochodów terenowych jako pilot jeździsz już z innym kierowcą. Dlaczego?
- Po prostu zakończyła się rywalizacja w Pucharze Dacii, w której startowaliśmy z Bartkiem Grabowskim. Myślałem, że w związku z tym w obecnym sezonie będę miał trochę więcej wolnego czasu, bo skupię się jedynie na Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Z rajdami terenowymi w tym roku miałem dać sobie spokój, chociaż poprzedni sezon mieliśmy bardzo udany. Przypomnę, że zostaliśmy mistrzami Polski w Pucharze Dacii, poza tym wywalczyliśmy tytuły drugiego wicemistrza kraju w klasie T2 i w Pucharze Europy. Z Bartkiem jeździliśmy przez cztery lata, no i w końcu osiągnęliśmy to, o czym marzyliśmy, czyli zostaliśmy mistrzami kraju.
- Resumując, osiągnęliście swój cel, ale że w tym roku Pucharu Dacii już nie będzie, więc rajdy terenowe postanowiłeś sobie odpuścić. Tylko że ostatecznie pojawiłeś się na trasie rajdu Baja Drawsko Pomowskie, który inaugurował sezon mistrzostw Polski samochodów terenowych!
- Bo dostałem ciekawą propozycję od Mirosława Tokarczyka, żeby pojechać z nim w aucie UTV CanAm Maverick. Przyznaję, że od dawna te samochody mnie ciekawiły, ale nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że miałbym w czymś takim przejechać cały sezon. Projekt jednak na tyle mnie zainteresował, że pomyślałem sobie: hmm, tam mnie jeszcze nie było, więc warto spróbować. Tym bardziej że lubię nowe wyzwania, a jazda tym autem takim wyzwaniem właśnie jest.
- No to na czym polega różnica w jeździe Dacią Duster i autem UTV?
- Przede wszystkim jest zdecydowanie większe przyspieszenie i szybkość. Poza tym Maverick bardzo dobrze radzi sobie w trudnych terenowych warunkach.
- Bo ma napęd na cztery koła.
- Oczywiście, ale poza tym jest bardzo lekki i ma zawieszenie, które niesamowicie „wybiera” wszystkie nierówności na trasie. Dzięki temu dziury, na które - jadąc Dacią - musieliśmy bardzo uważać, teraz przejeżdżamy bardzo często nawet bez hamowania. Ale Dacia miała też zalety, na przykład podczas jazdy - bez względu na warunki - w kabinie mieliśmy sucho, natomiast CanAm Maverick nie ma szyb, więc bywa w nim mokro, błotniście i zimno. W Drawsku Pomorskim przekonaliśmy się o tym już pierwszego dnia, kiedy padało, więc trasa była mokra i błotnista. To wszystko wpadało nam do środka, bo nie mamy ani szyby z przodu, ani z boku. Dlatego jeździ się w kaskach zamkniętych (szczelnie chronią głowę oraz twarz - red.) lub otwartych, ale wtedy niezbędne są jeszcze gogle. My mieliśmy otwarte, więc by coś zobaczyć, co chwila musieliśmy sobie te gogle przecierać szmatką. Na dodatek po przejechaniu zaledwie pięciu kilometrów urwała się nam płyta spod silnika, więc nie dość, że woda i błoto wpadały nam od góry, to na dodatek od czasu do czasu wybijały nam także od dołu! Trzykrotnie musieliśmy przejechać przez niewielkie rzeczki, więc po każdej takiej próbie małą rzeczkę mieliśmy też w aucie.
- Czyli przejechałeś pół Polski, by przez dwa dni taplać się w zimnej wodzie i błocie. Nie wybiło ci to z głowy kolejnych startów autem UTV?
- (śmiech) Na pewno było to momentami ekstremalne doświadczenie, ale mimo to ciekaw jestem dalszych startów. Na przykład rajdu Baja Poland, gdzie odcinki będą kilka razy dłuższe. Mam tylko nadzieję, że pogoda będzie lepsza.
- Twój następny start?
- 12 maja rozpocznie się Baja Borne Sulinowo, które pierwotnie było zaplanowane na czerwiec. No i tu pojawia się problem, bo na ten termin miałem już zaplanowany treningowy start na Litwie z Grzegorzem Grzybem, z którym tydzień później weźmiemy udział w Rajdzie Polski. Z bólem serca Sulinowo muszę więc sobie odpuścić.
- Trochę dziwne, że doszło do zbitki terminów dwóch imprez.
- Generalnie eliminacje Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych oraz Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski się nie pokrywają, ale nie dotyczy to już zagranicznych imprez, takich jak ten rajd na Litwie, w którym z Grzybem pojedziemy. Dodam, że wbrew pozorom będzie to dla nas ważny start, bo jest to nasza próba generalne przed Rajdem Polski. Jednak w lipcu powrócę na terenowe trasy, bo pojedziemy w Polskim Safari w Przasnyszu. Sierpień to wspomniany już rajd Baja Poland, a w październiku Baja Czarne.
- A jak wygląda twój plan startów w RSMP?
- Zaczynamy 21 kwietnia od Rajdu Świdnickiego, a potem Rajd Polski (19-21.05 - red.), Rajd Podlaski (1-3.06 - red.), Rajd Małopolski (7-8.07 - red.), Rajd Rzeszowski (10-12.08 - red.), Rajd Śląska (8-10.09 - red.) i Rajd Wisły (29.09-1.10 - red.).
- W ostatnim sezonie razem z Grzybem odnieśliście wiele sukcesów...
- Rzeczywiście sporo się tego nazbierało (śmiech). Przede wszystkim zostaliśmy wicemistrzami Polski w klasyfikacji generalnej RSMS oraz w swojej klasie, poza tym wywalczyliśmy tytuł asfaltowych mistrzów i szutrowych wicemistrzów kraju. W tym roku tego podziału nie ma, bo są tylko dwa rajdy szutrowe, a muszą być minimum trzy. Zajęliśmy też pierwsze miejsce w Pucharze Europy Środkowej i trochę niespodziewanie zdobyliśmy mistrzostwo Słowacji w generalce i klasie. Swoją drogą, dopiero w sobotę odebrałem w Warszawie ten europejski puchar. Pierwotnie gala miała się odbyć w grudniu w Belgradzie, ale została odwołana. A w ten weekend weźmiemy już udział w Rajdzie Świdnickim.
ARTUR DRYHYNYCZ
- Po prostu zakończyła się rywalizacja w Pucharze Dacii, w której startowaliśmy z Bartkiem Grabowskim. Myślałem, że w związku z tym w obecnym sezonie będę miał trochę więcej wolnego czasu, bo skupię się jedynie na Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Z rajdami terenowymi w tym roku miałem dać sobie spokój, chociaż poprzedni sezon mieliśmy bardzo udany. Przypomnę, że zostaliśmy mistrzami Polski w Pucharze Dacii, poza tym wywalczyliśmy tytuły drugiego wicemistrza kraju w klasie T2 i w Pucharze Europy. Z Bartkiem jeździliśmy przez cztery lata, no i w końcu osiągnęliśmy to, o czym marzyliśmy, czyli zostaliśmy mistrzami kraju.
- Resumując, osiągnęliście swój cel, ale że w tym roku Pucharu Dacii już nie będzie, więc rajdy terenowe postanowiłeś sobie odpuścić. Tylko że ostatecznie pojawiłeś się na trasie rajdu Baja Drawsko Pomowskie, który inaugurował sezon mistrzostw Polski samochodów terenowych!
- Bo dostałem ciekawą propozycję od Mirosława Tokarczyka, żeby pojechać z nim w aucie UTV CanAm Maverick. Przyznaję, że od dawna te samochody mnie ciekawiły, ale nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że miałbym w czymś takim przejechać cały sezon. Projekt jednak na tyle mnie zainteresował, że pomyślałem sobie: hmm, tam mnie jeszcze nie było, więc warto spróbować. Tym bardziej że lubię nowe wyzwania, a jazda tym autem takim wyzwaniem właśnie jest.
- No to na czym polega różnica w jeździe Dacią Duster i autem UTV?
- Przede wszystkim jest zdecydowanie większe przyspieszenie i szybkość. Poza tym Maverick bardzo dobrze radzi sobie w trudnych terenowych warunkach.
- Bo ma napęd na cztery koła.
- Oczywiście, ale poza tym jest bardzo lekki i ma zawieszenie, które niesamowicie „wybiera” wszystkie nierówności na trasie. Dzięki temu dziury, na które - jadąc Dacią - musieliśmy bardzo uważać, teraz przejeżdżamy bardzo często nawet bez hamowania. Ale Dacia miała też zalety, na przykład podczas jazdy - bez względu na warunki - w kabinie mieliśmy sucho, natomiast CanAm Maverick nie ma szyb, więc bywa w nim mokro, błotniście i zimno. W Drawsku Pomorskim przekonaliśmy się o tym już pierwszego dnia, kiedy padało, więc trasa była mokra i błotnista. To wszystko wpadało nam do środka, bo nie mamy ani szyby z przodu, ani z boku. Dlatego jeździ się w kaskach zamkniętych (szczelnie chronią głowę oraz twarz - red.) lub otwartych, ale wtedy niezbędne są jeszcze gogle. My mieliśmy otwarte, więc by coś zobaczyć, co chwila musieliśmy sobie te gogle przecierać szmatką. Na dodatek po przejechaniu zaledwie pięciu kilometrów urwała się nam płyta spod silnika, więc nie dość, że woda i błoto wpadały nam od góry, to na dodatek od czasu do czasu wybijały nam także od dołu! Trzykrotnie musieliśmy przejechać przez niewielkie rzeczki, więc po każdej takiej próbie małą rzeczkę mieliśmy też w aucie.
- Czyli przejechałeś pół Polski, by przez dwa dni taplać się w zimnej wodzie i błocie. Nie wybiło ci to z głowy kolejnych startów autem UTV?
- (śmiech) Na pewno było to momentami ekstremalne doświadczenie, ale mimo to ciekaw jestem dalszych startów. Na przykład rajdu Baja Poland, gdzie odcinki będą kilka razy dłuższe. Mam tylko nadzieję, że pogoda będzie lepsza.
- Twój następny start?
- 12 maja rozpocznie się Baja Borne Sulinowo, które pierwotnie było zaplanowane na czerwiec. No i tu pojawia się problem, bo na ten termin miałem już zaplanowany treningowy start na Litwie z Grzegorzem Grzybem, z którym tydzień później weźmiemy udział w Rajdzie Polski. Z bólem serca Sulinowo muszę więc sobie odpuścić.
- Trochę dziwne, że doszło do zbitki terminów dwóch imprez.
- Generalnie eliminacje Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych oraz Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski się nie pokrywają, ale nie dotyczy to już zagranicznych imprez, takich jak ten rajd na Litwie, w którym z Grzybem pojedziemy. Dodam, że wbrew pozorom będzie to dla nas ważny start, bo jest to nasza próba generalne przed Rajdem Polski. Jednak w lipcu powrócę na terenowe trasy, bo pojedziemy w Polskim Safari w Przasnyszu. Sierpień to wspomniany już rajd Baja Poland, a w październiku Baja Czarne.
- A jak wygląda twój plan startów w RSMP?
- Zaczynamy 21 kwietnia od Rajdu Świdnickiego, a potem Rajd Polski (19-21.05 - red.), Rajd Podlaski (1-3.06 - red.), Rajd Małopolski (7-8.07 - red.), Rajd Rzeszowski (10-12.08 - red.), Rajd Śląska (8-10.09 - red.) i Rajd Wisły (29.09-1.10 - red.).
- W ostatnim sezonie razem z Grzybem odnieśliście wiele sukcesów...
- Rzeczywiście sporo się tego nazbierało (śmiech). Przede wszystkim zostaliśmy wicemistrzami Polski w klasyfikacji generalnej RSMS oraz w swojej klasie, poza tym wywalczyliśmy tytuł asfaltowych mistrzów i szutrowych wicemistrzów kraju. W tym roku tego podziału nie ma, bo są tylko dwa rajdy szutrowe, a muszą być minimum trzy. Zajęliśmy też pierwsze miejsce w Pucharze Europy Środkowej i trochę niespodziewanie zdobyliśmy mistrzostwo Słowacji w generalce i klasie. Swoją drogą, dopiero w sobotę odebrałem w Warszawie ten europejski puchar. Pierwotnie gala miała się odbyć w grudniu w Belgradzie, ale została odwołana. A w ten weekend weźmiemy już udział w Rajdzie Świdnickim.
ARTUR DRYHYNYCZ
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez