Jak w Bartoszycach działa prawo popytu i podaży, czyli cukier jako „dobro luksusowe”
2022-07-24 13:30:00(ost. akt: 2022-07-27 08:30:40)
FELIETON \\\ Przełom lipca i sierpnia. Na działce czeka na zerwanie kilka krzaków porzeczek. Potrzebny będzie cukier... Okazało się, że moja wizyta w sklepie i zakupy miała wiele wspólnego z "Idź na całość", czyli popularnym w latach 90-tych turniejem Zygmunta Chajzera.
Skąd wzięło się moje skojarzenie z zakupem cukru w Bartoszycach? W teleturnieju "Idź na całość" charakterystyczne były dwa elementy: prowadzący Zygmunt Hajzer oraz kot w worku, czyli ZONK. Uczestnik, który go otrzymał, żegnał się z nagrodą. W sprawie zakupu cukru chodzi o „hajs” (skojarzenie z nazwiskiem prowadzącego jest nieprzypadkowe) i ZONK, czyli kot w worku, a właściwie worek z cukrem.
Jeszcze w czasie urlopu dochodziły mnie głosy o problemie z dostawami cukru. „Białe złoto” zniknęło ze sklepów. Niestety, sytuacja zmusiła mnie do zakupu, bo bez niego nie mogłem sobie wyobrazić soku z porzeczek. Udałem się więc do jednej z bartoszyckich „sieciówek”. I tu spotkał mnie wspomniany wcześniej ZONK: cukru w sklepie nie było, trzeba czekać na dostawę...
Powędrowałem do sklepu, w którym zwykle robię zakupy. O dziwo, wbrew niepokojącym informacjom cukier znalazłem. Jednak szybko okazało się, że musiałem wyskoczyć ze wspomnianego wcześniej hajsu. Za kilogram „białego złota” zapłaciłem 6,50 złotych. „To nadal mniej niż litr benzyny” – pocieszałem się. Po chwili miałem i ja swoje wymarzone, upolowane 4 kilogramy. Poczułem się jak zdobywca. W końcu od wieków mężczyzna przynosi do domu upolowane przez siebie trofea. Byłem dumny!
Spacerując po sklepie miałem ponowne, oczywiste skojarzenie ze wspomnianym teleturniejem. Przed oczami miałem cukier w 25-kologramowym worku. Chyba takie opakowanie widziałem po raz pierwszy. I tu czas na kolejne skojarzenie z teleturniejem. W „Idź na całość” był ZONK, czyli kot w worku. Na żółtej, bijącej w oczy kartce przeczytałem: „Promocja: cukier 25 kg paczka, 162,5 złote”. Pod spodem mniejszymi literami dopisano: „6,50 zł za kilogram”. Włączyłem kalkulator w mojej głowie i wyszło mi, że cena za kilogram jest identyczna, jak w kilogramowej torebce.
Spacerując po sklepie miałem ponowne, oczywiste skojarzenie ze wspomnianym teleturniejem. Przed oczami miałem cukier w 25-kologramowym worku. Chyba takie opakowanie widziałem po raz pierwszy. I tu czas na kolejne skojarzenie z teleturniejem. W „Idź na całość” był ZONK, czyli kot w worku. Na żółtej, bijącej w oczy kartce przeczytałem: „Promocja: cukier 25 kg paczka, 162,5 złote”. Pod spodem mniejszymi literami dopisano: „6,50 zł za kilogram”. Włączyłem kalkulator w mojej głowie i wyszło mi, że cena za kilogram jest identyczna, jak w kilogramowej torebce.
Odpuściłem zakup całego worka, choć w głowie kołatała mi się myśl… „Niezła podwyżka, ale znam kogoś, kto zrobi z tego dobry użytek. Napój, którego procent będzie wyższy od podwyżki. Zrezygnowałem, bo nie chciałem sfermentowanego soku z porzeczek z mojej działki.
Przed wyjściem ze sklepu z ukrycia wykonałem kilka zdjęć swojej zdobyczy i wrzuciłem na stronę „Gońca Bartoszyckiego” na Facebooku. Szybko okazało się, że to był nieostrożny ruch. W końcu poszukiwacze złota niechętnie dzielili się z innymi lokalizacją żyły złota, przepraszam, worków z cukrem.
Popularność posta mnie zaskoczyła. Część komentujących odczuwała niepokój, że to nie koniec podwyżek. Z bólem przyznaję im rację. W czerwcu pisałem o podwyżce taryf na centralne ogrzewanie, rosną ceny gazu, węgla i prądu. Koszty firm, w tym produkcji, sklepów i magazynów wzrosną.
Popularność posta mnie zaskoczyła. Część komentujących odczuwała niepokój, że to nie koniec podwyżek. Z bólem przyznaję im rację. W czerwcu pisałem o podwyżce taryf na centralne ogrzewanie, rosną ceny gazu, węgla i prądu. Koszty firm, w tym produkcji, sklepów i magazynów wzrosną.
Inni czytelnicy oskarżali mnie o wzbudzanie paniki, szczucie i brak wiedzy rynkowej. Jak zawsze w podobnych sytuacjach, pojawiały się obelgi i przekleństwa.
Ostatnia część komentujących trzeźwo (widocznie nie spożyli jeszcze napojów, które są pochodną cukru i fermentacji) zauważyła, że post wskazywał na przeczekanie i nieuleganie panice. Pojawiły się też komentarze, że prawa popytu i podaży mogą być celowo manipulowane.
I tu dochodzę do sedna, czyli celu felietonu. W przypadku cukru popyt przewyższył podaż, ale oba czynniki, które rynek regulują są w mojej ocenie zmanipulowane. Prawdą jest, że rynkiem rządzą prawa podaży i popytu. Jednak zarówno podaż, jak i popyt można sztucznie kreować.
I tu dochodzę do sedna, czyli celu felietonu. W przypadku cukru popyt przewyższył podaż, ale oba czynniki, które rynek regulują są w mojej ocenie zmanipulowane. Prawdą jest, że rynkiem rządzą prawa podaży i popytu. Jednak zarówno podaż, jak i popyt można sztucznie kreować.
Jest kilka sposobów manipulacji rynkiem. Jeśli sprzedawcy stworzą wrażenie, że jego cena będzie nadal rosnąć, to musimy zrobić zapasy przed podwyżką! Lepiej kupić teraz niż za 10 złotych, bo taniej już nie będzie!
Można też towar schować, dawkować go w wysokich cenach, a potem zapewnić stałe dostawy w... wyższej, zaakceptowanej już cenie. Klient będzie szczęśliwy!
Inne zjawisko, nazywane paradoksem Veblena polega na wzbudzeniu mody wśród zamożnych klientów. Będąc totalnym ignorantem w temacie przypuszczam, że modny – choć droższy – staje się cukier trzcinowy, lub brązowy. Kupimy go za każdą cenę, by być trendy!
Nie zapomniałem o dwóch innych manipulacjach podażą i popytem. Jedną z nich jest paradoks Giffena. Klienci o niskich dochodach kupią cukier nawet w wyższej cenie, bo nie znają jego odpowiedników, a nawet jeśli one są, to droższe. Przyznaję się bez bicia, że ja nie znam alternatywy cukru w przetworach.
Ostatnia manipulacja to… owczy pęd, czyli pogoń za tłumem. Biegniemy do sklepu, bo tak robią inni! I potem, z miną zwycięzcy, że udało nam się upolować skarg, stoimy w kolejce do kasy, a potem trofeum, niczym laur z papierem toaletowym w PRL-u niesiemy do domu.
Na koniec wrócę do bartoszyckich realiów. Zaobserwowałem kilka zjawisk. Po pierwsze karuzela, jak w teleturnieju. Nie wiadomo, jaka będzie cena w kolejnych sklepach. Po drugie, zmieniła się wspomniana wcześniej żółta etykieta z promocyjną ceną cukru w worku. Okazuje się, że klienci widzieli cenę 162,50 złotych. Umykało im, że to cena za cały worek! Duża czcionka nas myli, niezbyt często, jak w umowie, czytamy tekst małym druczkiem. Potem w sklepie zmieniono formułę: główną ceną stało się 6,50 złotych.
Na koniec wrócę do bartoszyckich realiów. Zaobserwowałem kilka zjawisk. Po pierwsze karuzela, jak w teleturnieju. Nie wiadomo, jaka będzie cena w kolejnych sklepach. Po drugie, zmieniła się wspomniana wcześniej żółta etykieta z promocyjną ceną cukru w worku. Okazuje się, że klienci widzieli cenę 162,50 złotych. Umykało im, że to cena za cały worek! Duża czcionka nas myli, niezbyt często, jak w umowie, czytamy tekst małym druczkiem. Potem w sklepie zmieniono formułę: główną ceną stało się 6,50 złotych.
To jednak nie wszystko. W innym sklepie, w odległości około 900 metrów właściciel zastosował inną strategię. Przy zakupie 25-kilogramowego worka na każdym kilogramie „oszczędzimy” aż 40 groszy! Pozorna oszczędność. Za kilogram cukru sprzedawca chce bowiem o 1,40 złotych więcej niż w innym sklepie.
Zachowajmy zdrowy rozsądek, sprawdzajmy ceny w różnych sklepach. Pamiętajmy o tym, że dając się porwać panice, czyli „owczemu pędowi” narażamy się na to, że niektórzy sprzedawcy ostrzygą nas jak przysłowiowe owce, a raczej barany.
Darek Dopierała
Zachowajmy zdrowy rozsądek, sprawdzajmy ceny w różnych sklepach. Pamiętajmy o tym, że dając się porwać panice, czyli „owczemu pędowi” narażamy się na to, że niektórzy sprzedawcy ostrzygą nas jak przysłowiowe owce, a raczej barany.
Darek Dopierała
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez