Adam Binięda po Rajdzie Świdnickim: "Do hazardu chyba nam nie po drodze"
2020-10-06 08:25:25(ost. akt: 2020-10-06 08:42:39)
Ostatnia runda Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski, Rajd Świdnicki, przyniosła parę niespodzianek i nowości dla głogowsko-bartoszyckiej załogi Jaceka Michalskiego i Adama Biniędy. Swoją dotychczasową Hondę Type-r zamienili na auto klasy R2 i wystartowali Peugeotem 208 w barwach nowego zespołu Chmielewski Motorsport.
Michalski z Biniędą rywalizowali w najmocniej obsadzonej klasie czwartej, w której zajęli 9. miejsce. Meta, główny cel załogi, została więc osiągnięta, choć podczas rajdu nie brakowało im przygód, jak m.in. kapryśna pogoda, dylematy z doborem opon, czy... wypadek, który zaliczyli na oesie.
Adam Binięda: — Przed startem odliczaliśmy godziny i czekaliśmy na moment, w którym ruszymy na odcinek w nowej rajdówce. Auto ma ogromny potencjał, ale by go wykorzystać i przełamywać swoje granice, trzeba wielu przejechanych kilometrów. To był więc dla nas czas nauki i zbierania doświadczenia. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudne zadanie, nie zakładaliśmy walki z konkurentami. Mieliśmy swój własny rajd, z którego czerpaliśmy mnóstwo frajdy. Nie było jednak tak różowo, jak można by zakładać.
Już od początku figle zaczęła płatać pogoda. Pierwszy dzień upłynął jeszcze w miarę spokojnie. Najpierw rano zaliczyliśmy kilka przejazdów na odcinku testowym, na którym poznawaliśmy peugeota, a popołudniu i wieczorem mieliśmy do pokonania dwa miejskie oesy.
Drugi dzień przyniósł prawdziwa ruletkę w doborze opon. Kto lepiej przewidzi pogodę na odcinku i założy odpowiednie opony. My założyliśmy, że będzie sucho, wyjechaliśmy na slicku i... dwie minuty przed naszym startem rozpadał się deszcz. Jednym słowem, do hazardu chyba nam nie po drodze. Na szczęście w bagażniku mieliśmy dwie opony deszczowe i przed następnym oesem założyliśmy je na przód.
Drugą pętlę rajdu pokonywaliśmy na oponach na mokrą nawierzchnię, podczas gdy ta... zaczęła przesychać. Jechaliśmy z uwagą, ale wraz z większą adaptacją do rajdówki staraliśmy się pomału zwiększać swoje tempo.
Niestety, na przedostatnim oesie, na ciasnym, wąskim zakręcie, na którym poprzedzające nas załogi naniosły na drogę dużo błota, "uślizgnęło" nam się auto i opuściliśmy drogę, uderzając w drzewo. Na szczęście byliśmy cali, auto troszkę mniej, ale kibice pomogli nam wrócić na trasę i kontynuować jazdę. Straciliśmy tam jednak około czterech minut, ale to już było mniej istotne. Udało się ukończyć ten i następny oes, osiągając metę, a więc cel zrealizowaliśmy.
Jesteśmy zadowoleni z tego startu. Szkoda tylko, że tegoroczny sezon RSMP był tak krótki. Niedługo zaczniemy myśleć o następnym, ale tego jeszcze nie zamykamy. Mamy w planach pojawić się jeszcze w tym roku na starcie.
kwk
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez