Alkohol kupić jest zbyt łatwo
2019-04-28 13:00:00(ost. akt: 2019-04-28 07:55:50)
NASZA ROZMOWA\\\ Są grupy, dla których łatwość kupienia alkoholu jest niebezpieczna. Jeśli jest zjawisko niebezpieczne dla grup ludzi, to władze powinny temu przeciwdziałać — mówi niepijący alkoholik. Rozmawiamy o dostępności alkoholu.
— Statystyki mówią, że Polacy piją coraz więcej. Obecnie dorośli wypijają średnio 11 litrów czystego alkoholu rocznie na głowę. Czy twoim zdaniem powszechna dostępność alkoholu prowadzi zwiększania się liczby osób od niego uzależnionych?
— Odpowiem przewrotnie, że i tak, i nie. Nie, bo sama dostępność alkoholu nie uzależnia. Gdyby tak było, to wszyscy pijący alkohol by się uzależnili, a tak przecież nie jest. Z drugiej strony, dostępność ta prowadzi do szybszego uzależnienia się osób, które już piją ryzykownie i niebezpiecznie. Dane, o których mówisz to średnia. Na pewno znasz osoby, które takiej ilości nie wypijają. Ktoś więc za nich tę "normę" wyrabia, czyli pije jeszcze więcej niż wspomniane w pytaniu 11 litrów. Według mnie, powszechna dostępność alkoholu nie ma znaczenia dla osób już uzależnionych i trwających w nałogu. Alkoholik zdobędzie alkohol choćby wszystkie sklepy były zamknięte. Kupi go na melinie, na targu, wyprosi od znajomych, ukradnie lub sam wyprodukuje. Duża ilość punktów sprzedaży alkoholu i jego dostępność o każdej porze doby jest niebezpieczna dla tych, którzy są pośrodku. Jeszcze nie są uzależnieni, ale piją za dużo i zbyt często. Dla osób pijących alkohol okazjonalnie i towarzysko oraz dla czynnych alkoholików nie ma to większego znaczenia. Osoba pijąca okazjonalnie nie kupuje alkoholu w środku nocy. Na pewno zrobi to czynny alkoholik, zwłaszcza jak się nagle i niespodziewanie alkohol skończy. Dostępność bywa groźna dla tej grupy osób, w której jestem ja, czyli alkoholików, którzy nie piją.
— Odpowiem przewrotnie, że i tak, i nie. Nie, bo sama dostępność alkoholu nie uzależnia. Gdyby tak było, to wszyscy pijący alkohol by się uzależnili, a tak przecież nie jest. Z drugiej strony, dostępność ta prowadzi do szybszego uzależnienia się osób, które już piją ryzykownie i niebezpiecznie. Dane, o których mówisz to średnia. Na pewno znasz osoby, które takiej ilości nie wypijają. Ktoś więc za nich tę "normę" wyrabia, czyli pije jeszcze więcej niż wspomniane w pytaniu 11 litrów. Według mnie, powszechna dostępność alkoholu nie ma znaczenia dla osób już uzależnionych i trwających w nałogu. Alkoholik zdobędzie alkohol choćby wszystkie sklepy były zamknięte. Kupi go na melinie, na targu, wyprosi od znajomych, ukradnie lub sam wyprodukuje. Duża ilość punktów sprzedaży alkoholu i jego dostępność o każdej porze doby jest niebezpieczna dla tych, którzy są pośrodku. Jeszcze nie są uzależnieni, ale piją za dużo i zbyt często. Dla osób pijących alkohol okazjonalnie i towarzysko oraz dla czynnych alkoholików nie ma to większego znaczenia. Osoba pijąca okazjonalnie nie kupuje alkoholu w środku nocy. Na pewno zrobi to czynny alkoholik, zwłaszcza jak się nagle i niespodziewanie alkohol skończy. Dostępność bywa groźna dla tej grupy osób, w której jestem ja, czyli alkoholików, którzy nie piją.
— Czy to wniosek oparty na badaniach?
— Tak (śmiech). Na badaniach, jakie przeprowadziłem na samym sobie i to wieloletnich. To moje doświadczenie i doświadczenie alkoholików, którzy od lat nie piją. Powszechna dostępność alkoholu dla alkoholika, który nie pije, bywa niebezpieczna w chwilach nawrotu choroby alkoholowej. Nawrót może wynikać z trudnej sytuacji życiowej, stresu i wielu innych czynników. Gdy wraca przemożna chęć napicia się dobrze jest, jeśli trzeźwiejący alkoholik nie ma go pod ręką. Dlatego nie trzymam alkoholu w domu i wielu moich przyjaciół też tak czyni, mimo że nie piją od kilkudziesięciu lat. W takiej sytuacji całodobowy sklep monopolowy za rogiem też nie pomaga, bo przy rozchwianych emocjach daje możliwość błyskawicznego zakupu środka, który je złagodzi. Mam ten komfort, że nie ma w mojej miejscowości całodobowych sklepów z alkoholem, a i za dnia do najbliższego mam stosunkowo daleko. Zanim do niego dotrę, mam szansę na to, że zmienię zdanie i się nie napiję. Oczywiście nie mogę polegać tylko na tym, że mam daleko do sklepu. Przez lata niepicia wypracowałem szereg innych sposobów radzenia sobie z nawrotami.
— Tak (śmiech). Na badaniach, jakie przeprowadziłem na samym sobie i to wieloletnich. To moje doświadczenie i doświadczenie alkoholików, którzy od lat nie piją. Powszechna dostępność alkoholu dla alkoholika, który nie pije, bywa niebezpieczna w chwilach nawrotu choroby alkoholowej. Nawrót może wynikać z trudnej sytuacji życiowej, stresu i wielu innych czynników. Gdy wraca przemożna chęć napicia się dobrze jest, jeśli trzeźwiejący alkoholik nie ma go pod ręką. Dlatego nie trzymam alkoholu w domu i wielu moich przyjaciół też tak czyni, mimo że nie piją od kilkudziesięciu lat. W takiej sytuacji całodobowy sklep monopolowy za rogiem też nie pomaga, bo przy rozchwianych emocjach daje możliwość błyskawicznego zakupu środka, który je złagodzi. Mam ten komfort, że nie ma w mojej miejscowości całodobowych sklepów z alkoholem, a i za dnia do najbliższego mam stosunkowo daleko. Zanim do niego dotrę, mam szansę na to, że zmienię zdanie i się nie napiję. Oczywiście nie mogę polegać tylko na tym, że mam daleko do sklepu. Przez lata niepicia wypracowałem szereg innych sposobów radzenia sobie z nawrotami.
— Zapytam inaczej. Czy twoim zdaniem samorządy powinny ograniczać liczbę punktów sprzedaży alkoholu lub ograniczać czas, w którym są czynne?
— Zdecydowanie tak. Powiedziałem już wcześniej, że są grupy osób, dla których łatwość kupienia alkoholu jest niebezpieczna. Jeśli jest zjawisko niebezpieczne dla grup ludzi, to władze powinny takiemu zjawisku przeciwdziałać. Czyż nie żądamy od władz naprawy drogi, której stan jest niebezpieczny dla kierowców? Tu mamy do czynienia z bardzo podobną sytuacją, tylko żądań jest mniej, bo niebezpieczeństwo słabo widoczne. Dziury są w mózgach osób nadmiernie pijących, a do głów nie zajrzymy. Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi, że jeden punkt sprzedaży alkoholu powinien przypadać na około tysiąc mieszkańców. W Polsce mamy miejsca, gdzie jest jeden na 250. Nie tylko samorządy powinny ograniczać dostępność, ale i państwo jako całość. Samorząd nie jest w stanie zakazać produkcji alkoholu w buteleczkach o pojemności 100 ml.
— Zdecydowanie tak. Powiedziałem już wcześniej, że są grupy osób, dla których łatwość kupienia alkoholu jest niebezpieczna. Jeśli jest zjawisko niebezpieczne dla grup ludzi, to władze powinny takiemu zjawisku przeciwdziałać. Czyż nie żądamy od władz naprawy drogi, której stan jest niebezpieczny dla kierowców? Tu mamy do czynienia z bardzo podobną sytuacją, tylko żądań jest mniej, bo niebezpieczeństwo słabo widoczne. Dziury są w mózgach osób nadmiernie pijących, a do głów nie zajrzymy. Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi, że jeden punkt sprzedaży alkoholu powinien przypadać na około tysiąc mieszkańców. W Polsce mamy miejsca, gdzie jest jeden na 250. Nie tylko samorządy powinny ograniczać dostępność, ale i państwo jako całość. Samorząd nie jest w stanie zakazać produkcji alkoholu w buteleczkach o pojemności 100 ml.
— Co masz przeciwko takim buteleczkom?
— Są niezwykle popularne wśród osób pracujących. Znam kobiety, które przed pracą kupują taką, chowają do torebki i w trakcie pracy wypijają. Pół litra trudniej schować. Osobę nadmiernie pijącą wabi też niska cena takiej buteleczki. Dają komfort tym, którzy jeszcze ukrywają przed światem to, że piją. Wypicie takiej ilości nie powoduje, że ktoś jest pijany i trudno go na tym nakryć. Nie jest przypadkiem, że przemysł alkoholowy zauważył przed laty, że takie buteleczki bardzo dobrze się sprzedają.
— Są niezwykle popularne wśród osób pracujących. Znam kobiety, które przed pracą kupują taką, chowają do torebki i w trakcie pracy wypijają. Pół litra trudniej schować. Osobę nadmiernie pijącą wabi też niska cena takiej buteleczki. Dają komfort tym, którzy jeszcze ukrywają przed światem to, że piją. Wypicie takiej ilości nie powoduje, że ktoś jest pijany i trudno go na tym nakryć. Nie jest przypadkiem, że przemysł alkoholowy zauważył przed laty, że takie buteleczki bardzo dobrze się sprzedają.
— A alkohol na stacjach benzynowych?
— To idiotyzm. Uważam, że alkohol i kierowca to są dwie rzeczy, które muszą się wykluczać. Alkohol na stacji benzynowej tworzy niebezpieczne skojarzenie. No i daje prostą możliwość nabycia alkoholu kierowcy, który pije prowadząc auto. Tirem nie zatrzyma się pod sklepem monopolowym, bo natychmiast stawia się na świeczniku. A na stacji jest "w normalnej sytuacji zawodowej". To, że kierowcy piją alkohol można przeczytać na waszym portalu. Mam też przyjaciół, którzy są kierowcami ciężarówek i gdy pili nałogowo nie pamiętali, jak dojechali do celu. Gdzie się zaopatrywali? Na stacjach benzynowych!
— To idiotyzm. Uważam, że alkohol i kierowca to są dwie rzeczy, które muszą się wykluczać. Alkohol na stacji benzynowej tworzy niebezpieczne skojarzenie. No i daje prostą możliwość nabycia alkoholu kierowcy, który pije prowadząc auto. Tirem nie zatrzyma się pod sklepem monopolowym, bo natychmiast stawia się na świeczniku. A na stacji jest "w normalnej sytuacji zawodowej". To, że kierowcy piją alkohol można przeczytać na waszym portalu. Mam też przyjaciół, którzy są kierowcami ciężarówek i gdy pili nałogowo nie pamiętali, jak dojechali do celu. Gdzie się zaopatrywali? Na stacjach benzynowych!
— Nie masz wrażenia, że twoje postulaty ograniczają ludziom wolność wyboru?
— Absolutnie nie. Konsekwencje picia alkoholu nie obciążają tylko tego kto pije. Za moją terapię zapłaciłeś między innymi ty, ze swoich składek zdrowotnych. Za skutki wypadków spowodowanych przez pijanych kierowców płacimy wszyscy, płacąc wyższe składki ubezpieczeniowe. Za leczenie ofiar przemocy domowej niezwykle ściśle związanej z alkoholem płacimy wszyscy. Za pobyt w więzieniu pijanego przestępcy też płacimy wszyscy. To picie alkoholu ogranicza nam wolność, a nie ograniczenie ilości punktów jego sprzedaży.
— Absolutnie nie. Konsekwencje picia alkoholu nie obciążają tylko tego kto pije. Za moją terapię zapłaciłeś między innymi ty, ze swoich składek zdrowotnych. Za skutki wypadków spowodowanych przez pijanych kierowców płacimy wszyscy, płacąc wyższe składki ubezpieczeniowe. Za leczenie ofiar przemocy domowej niezwykle ściśle związanej z alkoholem płacimy wszyscy. Za pobyt w więzieniu pijanego przestępcy też płacimy wszyscy. To picie alkoholu ogranicza nam wolność, a nie ograniczenie ilości punktów jego sprzedaży.
— Czy widzisz jeszcze inne sposoby ograniczenia ilości spożywanego przez Polaków alkoholu?
— To przede wszystkim edukacja i to od najmłodszych lat. Moje doświadczenie mówi, że najlepszym sposobem jest obrazowanie, czyli pokazanie dzieciom i młodzieży kogoś takiego jak ja.
— To przede wszystkim edukacja i to od najmłodszych lat. Moje doświadczenie mówi, że najlepszym sposobem jest obrazowanie, czyli pokazanie dzieciom i młodzieży kogoś takiego jak ja.
ANDRZEJ GRABOWSKI
Czytaj e-wydanie ">kliknij
Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (11) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
jot #2725037 | 31.0.*.* 1 maj 2019 01:13
Gminy same wydają koncesje na sprzedaż alkoholu, po to aby utrzymywać ,,gminne komisje rozwiązywania problemów alkoholowych". Zapewniam, że nie ma w śród nich osób nie pijących, a kasę biorą za każde posiedzenie. Maszynka musi się kręcić, więc każdy nawrócony staje się wrogiem systemu. Leczenie ludzi uzależnionych to fikcja mająca na celu wyłudzenie kasy. Ale najlepsze kąski mają ci co stoją na końcu tej drabiny. Wniosek jest jeden: -Prawdziwy patriota to ten, co chla 30-40 lat i umiera przed 60-tką, ku chwale grabarzy i ZUS-owi.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
xsx #2724298 | 178.235.*.* 29 kwi 2019 10:02
Dostępność alkoholu nie ma nic wspólnego z piciem! Mam dwa pełne barki alkoholu w domu, zawsze kilka piw w kuchni i jakoś nie chodzę na czworaka. Fakt jestem kierowcą zawodowym, ale piję wyłącznie kiedy mam na to chęć, okazję i czas by wytrzeźwieć. Zakazywanie lub ograniczenie sprzedaży lub dostępności alkoholu nie rozwiązuje problemu społecznego jaki jest alkoholizm. To siedzi w głowie, kto chce pić, będzie pił, jak nie kupi w sklepie to na melinie. Gdy o dziwo skasują wszystkie meliny, to nauczy się sam pędzić. Ot i tyle w temacie, polak zawsze dawał sobie radę z ograniczeniami, bo tego nauczył go PRL a teraz poprawia RP, żeby młodsze pokolenie też nauczyło sobie radzić. Jedynie co dobre to, że nauczą myślenia młodsze pokolenie, bo w większości to melepety, które muszą mieć wszystko na tacy podane. Tylko nie tędy droga.
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
5555 #2724270 | 188.147.*.* 29 kwi 2019 08:59
Alkoholik dojedzie po butelczynę na drugi koniec miasta i kupi wódę. Sytuacja zmieni się o tyle że zamiast pójść skacowany z buta 100 metrów pojedzie autem 5 km.
Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz
duzy kazio #2724193 | 37.8.*.* 28 kwi 2019 22:53
W promieniu 200 metrów mam pięć sklepów z gorzałą czynnych do 22:00. Jeżeli to ograniczy liczbę alkoholików - nie widzę problemu, proszę wygasić koncesje wszystkim pięciu. Ja sobie poradzę.
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz
C#@12yt #2724118 | 5.173.*.* 28 kwi 2019 18:44
I kto rozpija naród ? O czym krzyczała Solidarność w latach osiemdziesiątych ?
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz