Właściciele kota muszą zapłacić odszkodowanie

2008-09-16 00:00:00

W czwartek sędzia Okręgowego Sądu Odwoławczego orzekł, że właściciele kota muszą zapłacić 2 tys. zł za straty właścicielowi auta. W uzasadnieniu podał, że koty potrafią rozwiać duże prędkości i dlatego uderzając w samochód mogą wyrządzić takie szkody.

Więcej na ten temat w piątkowej Gazecie Olsztyńskiej


Francik wyszedł na spacer i zdemolował samochód?

Ma 6 lat, waży 3 kilogramy i zdaniem pewnego kierowcy spowodował zniszczenia samochodu na 4 tysiące złotych. Ten "wandal" to kot Francik, który wpadł pod koła auta. Właściciele zwierzaka aż w sądzie apelacyjnym w Olsztynie muszą udowadniać, że to bzdura.

W czwartek w Olsztynie rozpocznie się rozprawa apelacyjna, której głównym bohaterem jest kot. Francik wpadł pod koła samochodu, gdy włóczył się koło domu. Właściciel auta zażądał od właścicieli kota odszkodowania. Sąd w Nidzicy uznał, że kierowca ma rację i orzekł wypłatę odszkodowania.
A wszystko zaczęło się w ubiegłym roku w Wiknie koło Nidzicy. Francik jak co dzień wyszedł na spacer po wsi. Pech chciał, że przechodząc przez jezdnię wpadł pod koła volkswagena golfa. Kierowca dotarł do właścicieli kota i poinformował ich, że najechał na zwierzę. Wezwał też policję. Właściciele dostali 20 zł mandatu za niedopilnowanie zwierzęcia. Policja nie dokonała oględzin auta.
- Od razu pojechaliśmy z kotem do kliniki w Olsztynie - opowiada Piotr Golimowski, współwłaściciel zwierzęcia. - Lekarz ocenił, że wystająca z auta śruba zrobiła Francik jedynie ranę w udzie. Poza tym zwierzę było całe.

Po kilku miesiącach Piotr Golimowski, współwłaściciel kota dostał pozew do sądu o odszkodowanie za zniszczenia auta na 4 tys. złotych.
- W ocenie rzeczoznawcy była mowa o uderzeniu w zwierzę, a nie konkretnie w kota. A przecież takie szkody mogła wyrządzić sarna, wielki pies, ale nie miękki kot - mówi Teresa Leszczyńska, współwłaścicielka Francika.
Lista zniszczeń samochodu była bardzo długa: została zarysowana środkowa część zderzaka, uszkodzona listwa ozdobna, spojler i poszycie zderzaka, kraty wlotu powietrza, spodnia osłona zespołu napędowego, chłodnica, wspornik zamka z osłoną chłodnicy.

Oskarżeni poprosili o powołanie biegłego sądowego, aby ten jeszcze raz obejrzał samochód, ale kierowca sprzedał już auto. Więc biegły na podstawie fotografii oświadczył, że większość uszkodzeń pochodzi z innych zdarzeń drogowych. Jednak sędzia orzekł, że właściciel kota musi zapłacić za straty, tyle że połowę kwoty. Uznał też, że pani Leszczyńska mogła zrobić zdjęcia zniszczonego auta telefonem komórkowym i mieć swój dowód.
Kinga Kamińska

Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.