Proszą o pomoc, bo chcą nakarmić swoje głodujące dzieci

2007-12-30 00:00:00

Woda w kranie i stały dopływ prądu dla nas są oczywistością. Kobiety z Sierra Leone w zachodniej Afryce o tym marzą. W spełnieniu tych marzeń możemy im pomóc. O pomoc ratującą życie prosi dla Afrykanek małżeństwo z Olsztyna i Abdul Kamara, Afrykańczyk mieszkający w Polsce.

Abdul Kamara pochodzi z Sierra Leon. Ayoka Tamuno z Nigerii. Oboje mieszkają w Polsce, ale nie zapominają o mieszkańcach Afryki. Chcą namówić Polaków do pomocy kobietom z Sierra Leone. Pierwszych chętnych już znaleźli. To małżeństwo z Olsztyna - Marzanna i Arkadiusz Augustyniak - u których gościli w weekend.

- Gdyby ktoś mi opowiedział, jak dziś wygląda Sierra Leone, nie uwierzyłbym. Dlatego musiałem zobaczyć to na własne oczy - mówi Abdul Kamara, który swoją ojczyznę opuścił kilkanaście lat temu. - Stojąc z kamerą, wielokrotnie ocierałem łzy.

- Skoro na nas, Afrykańczykach, robi to aż takie wrażenie, to jeszcze bardziej musi przemawiać do Europejczyków. Tam brakuje wszystkiego, co tutaj jest oczywiste, nad czym się nawet nie zastanawiamy - dodaje Ayoka Tamuno.

Abdul i Ayoka organizują pomoc dla szkoły założonej przez Mary Kamarę w Pamaronko, dzielnicy Freetown, stolicy Sierra Leone. Dorosłe kobiety uczą się w niej czytać i pisać, poznają podstawy zawodu fryzjerki, uczą się szycia i farbowania ubrań, obsługi komputerów. Te kwalifikacje to jedyny sposób, żeby przeżyć bez konieczności prostytuowania się.

W Sierra Leone panuje bowiem ogromne bezrobocie i bieda, które są skutkami wojny domowej.

- Podczas jedenastoletniej wojny domowej zginęła większość mężczyzn. Obowiązek utrzymania rodzin spadł na kobiety. Problem w tym, że wcześniej nikt nie myślał o ich edukacji. One miały siedzieć w domu i pilnować dzieci - tłumaczy Abdul Kamara. - Teraz to się zmieniło. Mary Kamara zrobiła pierwszy krok. Wyciągnęła te kobiety z domów, przekonała do konieczności uczenia się. To bardzo silna kobieta, która z jednej strony jest jak dobra matka, a z drugiej bardzo pilnuje dyscypliny. Robi, co w jej mocy, żeby wyciągnąć kobiety z beznadziei. Ale bez pomocy świata to się nie uda.

Lekcje w szkole Mary Kamary odbywają się w baraku, w którym nie ma dachu, a w ścianach są ogromne dziury. Brakuje właściwie wszystkiego. Przyborów do pisania, materiałów do szycia, wody, prądu.

- Te kobiety ucieszyłby każdy długopis. Każdy skrawek materiału, na którym mogłyby uczyć się szyć. One dostały stare maszyny do szycia, ale uczą się ich obsługi na workach po cemencie, bo nic innego nie mają. Przez to niszczą maszyny - tłumaczy Abdul. - Szyją piękne rzeczy, które farbują na ziemi. Ale po wodę muszą chodzić kilkaset metrów. Te kobiety nie wyciągają ręki. Potrzebują pomocy, żeby móc zarabiać swoją pracą i dalej się utrzymywać.

Co potrafią uczennice szkoły z Sierra Leone, można zobaczyć na stronie: www.goldenforest.pl. Tam ich wyroby można też kupić.

- Pieniądze z aukcji zostaną przeznaczone na budowę studni - mówi Arkadiusz Augustyniak. - Od tego chcemy zacząć. W dalszych planach mamy doprowadzenie do szkoły prądu, bo mają tam stare komputery, które działają na generatorze prądu. Jest on jednak tak głośny, że nie da się przy nim pracować. Przez brak prądu muszą również korzystać z żelazka na węgiel.

- Ja mogę zaświadczyć, że pomoc, którą otrzymają, nie pójdzie na zmarnowanie - dodaje Abdul Kamara. - One naprawdęĘchcą normalnie żyć. Gdy rozmawiałem z nimi w szkole, przekonałem się, że każda z nich ma odrębną, bolesną historię. W wojnie straciły mężów, ojców, braci. Z dnia na dzień zostały bez środków do życia. Były gwałcone. Musiały być prostytutkami, żeby nakarmić dzieci. Teraz wiedzą, że muszą się uczyć i mają pewność, że uczyć muszą się też ich dzieci. Wiedzą, że to jedyna szansa na życie.

Kobiety z Sierra Leone czekają na pomoc. Stale dopytują o nią w rozmowach telefonicznych z Abdulem. Nie tracą nadziei, że nadejdzie. Abdul też.

- Chciałbym jak najszybciej pojechać do nich z darami, które pomogli zebrać Polacy. W Sierra Leone mamy naprawdę wspaniałych i bardzo zdolnych ludzi. Warto im pomóc na początek, bo dalej sobie poradzą - zapewnia Abdul Kamara. - One przełamały wstyd i proszą o pomoc. Tak naprawdę proszą o życie. Ja też proszę o życie dla nich.

Anna Szapiel
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.