Janina Niezabitowska z bloku przy Pstrowskiego 14 w Olsztynie: - Prezes spółdzielni mieszkaniowej przywłaszczyła sobie moje miejsce parkingowe! Teresa Rokicka-Morabet, prezes spółdzielni: - Egzekwuję prawo, które ta pani chce łamać!
Z listu Spółdzielni Mieszkaniowej "Domator": "W roku 2001 wykupiłam od spółdzielni miejsce garażowe nr 38 w garażu podziemnym przy ul. Pstrowskiego 14. Od pewnego czasu jest ono jednak zajmowane przez auto marki Mercedes, będące własnością prawdopodobnie pani Rokickiej-Morabet. Pani ta notorycznie zrywa numer 38 i nakleja numer 1, który zgodnie z planem znajduje się po stronie przeciwnej".
List, którego fragment cytujemy, Janina Niezabitowska wysłała w 2005 roku do ówczesnego prezesa spółdzielni "Domator". Przepychanka z Teresą Rokicką-Morabet trwała kilka miesięcy. Skończyła się interwencją policji, po której Rokicka-Morabet przestała stawiać samochód na miejscu nr 38.
Przez dwa lata dużo się zmieniło. Teresa Rokicka-Morabet, która zasłynęła z konsekwentnej walki z poprzednimi władzami Domatora, została prezesem spółdzielni. I przypomniała sobie o miejscu nr 38 w podziemnym garażu przy Pstrowskiego 14...
- We wrześniu tego roku spółdzielnia kazała mi dopłacić 4200 zł do miejsca w parkingowego, chociaż już w 2001 roku zapłaciłem za nie 22 700 zł. Mam spółdzielcze prawo własnościowe do tego miejsca. Zaproponowano mi też, że jeżeli nie zapłacę, spółdzielnia zaproponuje mi inne miejsce garażowe, numer 44 - opowiada Niezabitowska. - Napisałam, że nie zapłacę, bo wolne miejsca w garażu spółdzielnia sprzedaje teraz za 20 000 zł, a na żadną zamianę się nie zgodzę.
Wtedy do akcji przystąpił jeden z członków zarządu spółdzielni. Przedstawił wyliczenia, zgodnie z którymi miejsce nr 38 ma wartość prawie 40 000 zł. Proponowane przez spółdzielnię miejsce nr 44 wycenił na 23 tys. zł.
- Wyszło mu tak, bo do miejsca parkingowego nr 38 doliczył dodatkową powierzchnię. A przecież wszystkie te miejsca muszą być z założenia równe, bo to jest spółdzielnia. Wyszło ciekawie, bo wcześniej - zdaniem spółdzielni - miejsce było warte 26 000 zł - dodaje Niezabitowska. - Moje miejsce jest atrakcyjne, bo z obu stron ograniczają je ściany. Pani Morabet ma miejsce numer 1, które jest rzeczywiście gorsze, bo sąsiaduje z miejscem nr 2.
Kilka dni temu, kiedy miejsce rodziny Niezabitowskich było puste, spółdzielnia założyła zamykaną na klucz blokadę uniemożliwiającą parkowanie. A na dodatek w miejscu nr 38 stanął... Mercedes prezes Teresy Rokickiej-Morabet.
- Na tylnej szybie miał przyklejoną wiadomość: proszę nie parkować na moim miejscu. To wiadomość chyba dla nas - wtrąca Izabela Niezabitowska, córka pani Janiny.
Janina Niezabitowska załamuje ręce: - Byliśmy u radcy prawnego. Racja jest po naszej stronie. Skończy się pewnie tym, że będziemy musieli wytoczyć pani Morabet sprawę z powództwa cywilnego. Ona bezczelnie przywłaszczyła sobie nasze miejsce.
Prezes Teresa Rokicka-Morabet tłumaczy, że tylko egzekwuje prawo. - Pani Niezabitowska nie dokonała dopłaty i dostała przydział na nowe miejsce parkingowe o niższej wartości - mówi. - Zasłużyła chyba sobie czymś u poprzedniego zarządu, że wcześniej przydzielono jej tak atrakcyjne miejsce. Ja wiem, co wy z tego zrobicie: napiszecie wielkimi literami, że zajęłam jej miejsce! A ja postawiłam tam tylko swój stary samochód, którym już nie jeżdżę. W ten sposób chcę uniemożliwić tej pani parkowanie. Na dodatek ta rodzina zniszczyła blokadę, a to mienie spółdzielcze!
Antoni Szmidt, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Poszkodowanych w Mieszkalnictwie: - Postaramy się pomóc tej rodzinie, bo wszystko wskazuje na to, że spółdzielnia dopuściła się nadużycia. Niestety, wiele spółdzielni mieszkaniowych robi, co chce i ma za nic spółdzielców.
Adam Pietrzak
List, którego fragment cytujemy, Janina Niezabitowska wysłała w 2005 roku do ówczesnego prezesa spółdzielni "Domator". Przepychanka z Teresą Rokicką-Morabet trwała kilka miesięcy. Skończyła się interwencją policji, po której Rokicka-Morabet przestała stawiać samochód na miejscu nr 38.
Przez dwa lata dużo się zmieniło. Teresa Rokicka-Morabet, która zasłynęła z konsekwentnej walki z poprzednimi władzami Domatora, została prezesem spółdzielni. I przypomniała sobie o miejscu nr 38 w podziemnym garażu przy Pstrowskiego 14...
- We wrześniu tego roku spółdzielnia kazała mi dopłacić 4200 zł do miejsca w parkingowego, chociaż już w 2001 roku zapłaciłem za nie 22 700 zł. Mam spółdzielcze prawo własnościowe do tego miejsca. Zaproponowano mi też, że jeżeli nie zapłacę, spółdzielnia zaproponuje mi inne miejsce garażowe, numer 44 - opowiada Niezabitowska. - Napisałam, że nie zapłacę, bo wolne miejsca w garażu spółdzielnia sprzedaje teraz za 20 000 zł, a na żadną zamianę się nie zgodzę.
Wtedy do akcji przystąpił jeden z członków zarządu spółdzielni. Przedstawił wyliczenia, zgodnie z którymi miejsce nr 38 ma wartość prawie 40 000 zł. Proponowane przez spółdzielnię miejsce nr 44 wycenił na 23 tys. zł.
- Wyszło mu tak, bo do miejsca parkingowego nr 38 doliczył dodatkową powierzchnię. A przecież wszystkie te miejsca muszą być z założenia równe, bo to jest spółdzielnia. Wyszło ciekawie, bo wcześniej - zdaniem spółdzielni - miejsce było warte 26 000 zł - dodaje Niezabitowska. - Moje miejsce jest atrakcyjne, bo z obu stron ograniczają je ściany. Pani Morabet ma miejsce numer 1, które jest rzeczywiście gorsze, bo sąsiaduje z miejscem nr 2.
Kilka dni temu, kiedy miejsce rodziny Niezabitowskich było puste, spółdzielnia założyła zamykaną na klucz blokadę uniemożliwiającą parkowanie. A na dodatek w miejscu nr 38 stanął... Mercedes prezes Teresy Rokickiej-Morabet.
- Na tylnej szybie miał przyklejoną wiadomość: proszę nie parkować na moim miejscu. To wiadomość chyba dla nas - wtrąca Izabela Niezabitowska, córka pani Janiny.
Janina Niezabitowska załamuje ręce: - Byliśmy u radcy prawnego. Racja jest po naszej stronie. Skończy się pewnie tym, że będziemy musieli wytoczyć pani Morabet sprawę z powództwa cywilnego. Ona bezczelnie przywłaszczyła sobie nasze miejsce.
Prezes Teresa Rokicka-Morabet tłumaczy, że tylko egzekwuje prawo. - Pani Niezabitowska nie dokonała dopłaty i dostała przydział na nowe miejsce parkingowe o niższej wartości - mówi. - Zasłużyła chyba sobie czymś u poprzedniego zarządu, że wcześniej przydzielono jej tak atrakcyjne miejsce. Ja wiem, co wy z tego zrobicie: napiszecie wielkimi literami, że zajęłam jej miejsce! A ja postawiłam tam tylko swój stary samochód, którym już nie jeżdżę. W ten sposób chcę uniemożliwić tej pani parkowanie. Na dodatek ta rodzina zniszczyła blokadę, a to mienie spółdzielcze!
Antoni Szmidt, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Poszkodowanych w Mieszkalnictwie: - Postaramy się pomóc tej rodzinie, bo wszystko wskazuje na to, że spółdzielnia dopuściła się nadużycia. Niestety, wiele spółdzielni mieszkaniowych robi, co chce i ma za nic spółdzielców.
Adam Pietrzak