Najpierw się upił, a potem siedział na szczycie komina

2007-09-03 00:00:00

Cztery godziny trwała w poniedziałek w nocy akcja ściągania mężczyzny z 60-metrowego komina w Korszach. Brali w niej udział strażacy i policyjni antyterroryści. Jak się okazało, był to głupi wybryk pijanego mężczyzny.

Dochodziła druga w nocy, gdy domach ochotników ze straży pożarnej w Korszach rozdzwoniły się telefony.
- Dostaliśmy informację od jednego z mieszkańców, że jakiś facet wlazł na komin zakładu sieci rybackich przy ul. Wolności i prawdopodobnie zamierza skoczyć - mówi Jan Hul, strażak z Korsz.
Po bezowocnych dyskusjach z "alpinistą" siedmiu strażaków wezwało posiłki. Na miejsce musieli przyjechać ich koledzy z Gołdapi, którzy jako jedyni w okolicy mają uprawnienia do pracy na wysokościach. Na miejscu pojawiła się też karetka pogotowia i trzech policjantów z Kętrzyna. Ci z kolei wezwali na pomoc grupę antyterrorystyczną z Olsztyna (bo tylko oni mają uprawnienia do działania na takich wysokościach), negocjatora i psychologa.

Negocjacje zakończyły się około godziny 6, mężczyzna zdecydował się zejść. O własnych siłach pokonał trzy czwarte trasy w dół. Gdy dotarł na dach budynku zakładów, został zatrzymany przez policjantów z grupy antyterrorystycznej, którzy przypięli mu uprząż i spuścili na ziemie.
- Ten człowiek był pijany - informuje Izabela Niedźwiedzka z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. - Miał dwa promile alkoholu.
Mimo że akcja ściągnięcie 36-latka z komina kosztowała kilka tysięcy złotych, mieszkańca Korsz najpewniej nie czeka żadna kara, nawet finansowa.
- Na razie nie stawiamy mu żadnych zarzutów, mężczyzna trzeźwieje, a potem czeka go rozmowa z psychiatrą - wyjaśnia Izabela Niedźwiedzka. - Koszty naszej interwencji bierze na siebie Skarb Państwa.
Mariusz Jaźwiński
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.