Warmia i Mazury to region wyjątkowy, mieszanina wielu narodowości i kultur. A co za tym idzie, również zwyczajów i obrzędów związanych ze świętami wielkanocnymi, należącymi do najważniejszych w świecie chrześcijańskim.
W Wielką Sobotę lub nazajutrz rano, w niedzielę wielkanocną, wkłada się do koszyczka potrawy do poświęcenia, tzw. święconkę. — A są to jaja gotowane na twardo, kiełbasa, sól, chleb, chrzan — pokazuje Irena Obrębska z olsztyńskich Nagórek. — Z tą święconką jechało się do kościoła z Tomaszyna pod Olsztynkiem, skąd się wywodzę, do kościoła w Wigwałdzie — A wracało co koń wyskoczy, bo kto pierwszy przyjechał, to warmiński kłobuk darzył mu przez cały rok— wspomina jej mąż Kazimierz.
— W święconce u nas, grekokatolików, jest pascha, czyli pszeniczne ciasto wielkanocne — opowiadają Emilia Mielnik i jej córka Katarzyna Melnik z Tuławek w gminie Dywity (wróciła do dawnego nazwiska). Na wielkanocnym stole w niedzielę, przy którym składano sobie życzenia, dzieląc się jajkiem, są różności a różności. W tym baranki z ciasta drożdżowego, polewane lukrem, zajączki z czekolady ( w obyczaju warmińskim, mazurskim i niemieckim chowano te zajączki w ogródku, gdzie szukały ich dzieci), wędliny. Nie zabrakło naturalnie i pisanek, prawdziwej ozdoby stołu.
Sztukę robienia pisanek zademonstrowały na jarmarku wielkanocnym w Olsztynku najlepsze pisankarki w Polsce, z Lipska na Podlasiu.
— Dawniej używaliśmy barwników naturalnych, dzisiaj kupujemy farby w sklepie — wyjaśniała Barbara Tarasewicz z Lipska. Z łusek cebuli otrzymywano odcienie brązu, z buraka ćwikłowego bord, z szarego mchu szarozielony, z runa żyta zieleń, z chabrów kolor złoty, z kory olchowej czerń, z pokrzywy kolor żółty. Lipskie pisanki, podobnie jak wileńskie, są zdobione rozgrzanym woskiem, który nakłada się za pomocą szpilki na skorupę jajka, a następnie nożykiem wykrawa różne wzory. Mają one swoje nazwy. — To sobacza łapka, bo łapkę psa przypomina. To bocianiuszka, bo dziób bociani. Nasze wzory są niepowtarzalne! — mówi pani Basia.
Świętom wielkanocnym, z procesjami, z bogatą liturgią nabożeństw, ze spowiedzią, z pieśniami, z czuwaniem przy Grobie Pańskim, towarzyszyły i towarzyszą różne obyczaje i obrzędy. — U nas, na Warmii, jednym z takich zwyczajów było chodzenie po smaganiu — opowiadała mi Maria Kijewska. — Chłopaki bili dziewczyny gałązkami brzozowymi po gołych nogach i, aby przestali, wręczano im wykupek: jajka, kiełbasę, bochenek chleba. A Kazimierz Obrębski opowiada o tradycji, która przetrwała i bawi tak młodzież, jak i dzieci: śmigus-dyngus, oblewanie się wodą. A służyło to procesowi oczyszczenia się z grzechów.
— Dziewczyny oblewaliśmy z wiaderek, dorosłe panie i teściowe perfumami— mówi. — Za te perfumy częstowano nas winkiem!
Władysław Katarzyński
— W święconce u nas, grekokatolików, jest pascha, czyli pszeniczne ciasto wielkanocne — opowiadają Emilia Mielnik i jej córka Katarzyna Melnik z Tuławek w gminie Dywity (wróciła do dawnego nazwiska). Na wielkanocnym stole w niedzielę, przy którym składano sobie życzenia, dzieląc się jajkiem, są różności a różności. W tym baranki z ciasta drożdżowego, polewane lukrem, zajączki z czekolady ( w obyczaju warmińskim, mazurskim i niemieckim chowano te zajączki w ogródku, gdzie szukały ich dzieci), wędliny. Nie zabrakło naturalnie i pisanek, prawdziwej ozdoby stołu.
Sztukę robienia pisanek zademonstrowały na jarmarku wielkanocnym w Olsztynku najlepsze pisankarki w Polsce, z Lipska na Podlasiu.
— Dawniej używaliśmy barwników naturalnych, dzisiaj kupujemy farby w sklepie — wyjaśniała Barbara Tarasewicz z Lipska. Z łusek cebuli otrzymywano odcienie brązu, z buraka ćwikłowego bord, z szarego mchu szarozielony, z runa żyta zieleń, z chabrów kolor złoty, z kory olchowej czerń, z pokrzywy kolor żółty. Lipskie pisanki, podobnie jak wileńskie, są zdobione rozgrzanym woskiem, który nakłada się za pomocą szpilki na skorupę jajka, a następnie nożykiem wykrawa różne wzory. Mają one swoje nazwy. — To sobacza łapka, bo łapkę psa przypomina. To bocianiuszka, bo dziób bociani. Nasze wzory są niepowtarzalne! — mówi pani Basia.
Świętom wielkanocnym, z procesjami, z bogatą liturgią nabożeństw, ze spowiedzią, z pieśniami, z czuwaniem przy Grobie Pańskim, towarzyszyły i towarzyszą różne obyczaje i obrzędy. — U nas, na Warmii, jednym z takich zwyczajów było chodzenie po smaganiu — opowiadała mi Maria Kijewska. — Chłopaki bili dziewczyny gałązkami brzozowymi po gołych nogach i, aby przestali, wręczano im wykupek: jajka, kiełbasę, bochenek chleba. A Kazimierz Obrębski opowiada o tradycji, która przetrwała i bawi tak młodzież, jak i dzieci: śmigus-dyngus, oblewanie się wodą. A służyło to procesowi oczyszczenia się z grzechów.
— Dziewczyny oblewaliśmy z wiaderek, dorosłe panie i teściowe perfumami— mówi. — Za te perfumy częstowano nas winkiem!
Władysław Katarzyński