Barbara Zalewska, wojewódzki konserwator zabytków: - Wpisanie do rejestru budynków byłego browaru Jurand i tartaku w zakolu Łyny jest przesądzone. Inwestorzy: - To może popsuć nam plany. Gra toczy się o miliony złotych.
Starania o wpisanie byłego browaru przy al. Wojska Polskiego na listę zabytków trwa od kilku miesięcy. Chodzi o dwa obiekty: warzelnię i suszarnię słodu oraz budynek administracyjny. Wniosek o objęcie ich ochroną konserwatorską złożyło Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego Mazur "Sadyba", która chce chronić najcenniejsze obiekty w Olsztynie.
Właścicielem browaru jest Ostródzkie Przedsiębiorstwo Budowlane. Firma znalazła już nabywcę, który chce postawić na tym terenie apartamentowce. Tymczasem wojewódzki konserwator zapewnia, że oba budynki ocaleją. - Prowadzę postępowanie, które zakończy się wpisaniem obiektów do rejestru zabytków. Sprawa jest przesądzona - zapewnia Barbara Zalewska.
I dodaje: - Teraz ustalam zasięg terytorialny ochrony. Nie chcę psuć planów inwestorowi. Nie ma sensu, żeby musiał uzgadniać ze mną np. wymianę okien - wyjaśnia Zalewska.
Ireneusz Słowik, prezes OPB, przyznaje, że pogodził się już z wpisaniem niektórych budynków byłego browaru do rejestru. - Dla mnie oznacza to straty, ale nie ma co płakać. Będę próbował przekonać przyszłego nabywcę, że takie położenie również można wykorzystać - mówi Słowik. - Dobrym wyjściem byłoby stworzenie w tym miejscu restauracji. To by je rozreklamowało.
Działaniom konserwatora bacznie przyglądają się też władze Olsztyna. Chodzi o tzw. tartak Raphaelsohnów - obiekt zbudowany w II połowie XIX wieku w zakolu Łyny. To jedna z ostatnich pozostałości istniejącej tu kiedyś dzielnicy przemysłowej. Jak pisaliśmy, miejscy planiści chcą urządzić w tym miejscu drugą starówkę.
Podobnie jak w przypadku dwóch budynków byłego browaru, los tartaku jest przesądzony. Ustalana jest tylko granica ochrony konserwatorskiej. Wiceprezydent Tomasz Głażewski twierdzi, że jej zasięg będzie miał strategiczne znaczenie dla tego miejsca. Liczy, że zostanie zminimalizowany. - W przeciwnym razie działania konserwatora doprowadzą do upadku koncepcji zagospodarowania tego miejsca - nie kryje obaw Głażewski.
Dla miasta oznaczałoby to również milionowe straty. Bo na takie pieniądze ze sprzedaży gruntów nad Łyną może liczyć.
Grzegorz Szydłowski
Właścicielem browaru jest Ostródzkie Przedsiębiorstwo Budowlane. Firma znalazła już nabywcę, który chce postawić na tym terenie apartamentowce. Tymczasem wojewódzki konserwator zapewnia, że oba budynki ocaleją. - Prowadzę postępowanie, które zakończy się wpisaniem obiektów do rejestru zabytków. Sprawa jest przesądzona - zapewnia Barbara Zalewska.
I dodaje: - Teraz ustalam zasięg terytorialny ochrony. Nie chcę psuć planów inwestorowi. Nie ma sensu, żeby musiał uzgadniać ze mną np. wymianę okien - wyjaśnia Zalewska.
Ireneusz Słowik, prezes OPB, przyznaje, że pogodził się już z wpisaniem niektórych budynków byłego browaru do rejestru. - Dla mnie oznacza to straty, ale nie ma co płakać. Będę próbował przekonać przyszłego nabywcę, że takie położenie również można wykorzystać - mówi Słowik. - Dobrym wyjściem byłoby stworzenie w tym miejscu restauracji. To by je rozreklamowało.
Działaniom konserwatora bacznie przyglądają się też władze Olsztyna. Chodzi o tzw. tartak Raphaelsohnów - obiekt zbudowany w II połowie XIX wieku w zakolu Łyny. To jedna z ostatnich pozostałości istniejącej tu kiedyś dzielnicy przemysłowej. Jak pisaliśmy, miejscy planiści chcą urządzić w tym miejscu drugą starówkę.
Podobnie jak w przypadku dwóch budynków byłego browaru, los tartaku jest przesądzony. Ustalana jest tylko granica ochrony konserwatorskiej. Wiceprezydent Tomasz Głażewski twierdzi, że jej zasięg będzie miał strategiczne znaczenie dla tego miejsca. Liczy, że zostanie zminimalizowany. - W przeciwnym razie działania konserwatora doprowadzą do upadku koncepcji zagospodarowania tego miejsca - nie kryje obaw Głażewski.
Dla miasta oznaczałoby to również milionowe straty. Bo na takie pieniądze ze sprzedaży gruntów nad Łyną może liczyć.
Grzegorz Szydłowski