Hity i Kity
2023-11-30 10:23:08(ost. akt: 2023-11-30 10:26:36)
Po krótkiej przerwie wracamy do naszej rubryki, w której z lekkim przymrużeniem oka komentujemy bieżące wydarzenia społeczno-polityczne.
Wybory – dawniej jednym z największych hitów był lapsus Jana Ciszewskiego po meczu Polska – Anglia w roku 1973 na słynnym (starym) Wembley, zremisowanym 1:1, gdzie ów diuk sportowych komentatorów (królem był Bohdan Tomaszewski) zapodał krajowi słynne filozoficzne powiedzenie – „zwycięski remis”. Bo ów remis premiował drużynę Polski do Mistrzostw Świata, a więc de facto był zwycięski. Kompletnie odwrotnie jak dzisiaj, gdzie remis z Mołdawią można nazwać „remisem przegranym”, co klasyfikuje ten mecz jako jeden z największych kitów w historii polskiej piłki nożnej. No, ale taki finał przewidywaliśmy już w Hitach i Kitach, kiedy pisaliśmy o nepotyzmie Kuleszy prezesa, wybierającego znajomka z Jagiellonii – Probierza trenera, że z tej mąki chleba nie będzie. Nawet kibice od wielkiego dzwonu, zwani przez media zagraniczne w Polsce (w które ci, notabene, wierzą jak w Biblię) Januszami i Grażynami nie orientują się, czy my mamy jeszcze jakieś szanse (tzw. matematyczne) na awans. No, bo prawdziwi kibice już dawno nie oglądają meczów reprezentacji – biletów bowiem kupić nijak nie można, odkąd PZPN wziął sprawy w swoje ręce i sprzedaje je przez internet. A z telewizorem to trzeba uważać, żeby nie walnąć w niego butelką piwa z bezsilności, podczas oglądania Lewandowskiego czy Krychowiaka (skądinąd kiedyś niezłe grajki z nich były). No, ale teraz meczą się piłką okrutnie. Widać, że im na boisku bardzo przeszkadza. Chociaż ostatnio pojawiła się przez chwilę iskierka nadziei, kiedy to mój kumpel zadzwonił w czasie roboty po tzw. lunchu i rzucił: – oglądasz dzisiaj mecz? Ja na to: – oszalałeś? On dalej: – oglądaj! Bo tym razem Anna Lewandowska nie przyjedzie na kadrę i zobaczysz, to wszystko odmieni. No i nie odmieniło. Dlatego jeśli ktoś był w grupie tych, co twierdzili, że to Lewandowska wszystko psuje i zapesza, bo przyjeżdża na kadrę, to oświadczam, żeby nie robili kalki poznawczej z czasów Beatlesów i Yoko Ono, bo w tym przypadku tak to nie działa.
No, ale przejdźmy do wyborów – PiS osiągnął bowiem coś „więcej” niż Grzesiu Lato i koledzy na Wembley. PiS osiągnął bowiem „przegrane zwycięstwo” i to już przebija nawet case Jana Ciszewskiego. Przyczyn przegranej jest tak dużo, że przez prawie dwa tygodnie codziennie wymieniają je wszyscy od prawa do lewa i każdy budzi się rano i znajduje nowe winy i zaniedbania: mediów, Kaczyńskiego, TVN-u, TVP INFO, Tuska, obcych państw, młodzieży, covidu, inflacji, wojny na Ukrainie itd. Tak więc wygląda na to, że mimo świetnej sytuacji gospodarczej Polski i ciągle rosnącego statusu materialnego Polaków (znów, pisaliśmy o tym pierwsi w Hitach i Kitach, że jak nigdy w dziejach Polski jesteśmy jako naród bogaci i od tego czasu większość mediów centralnych obudziła się z letargu i powtarza za nami tę kwestię). Drodzy Czytelnicy, których autentycznie kochamy, zapamiętajcie to, proszę, że z perspektywy naszego województwa widać lepiej Polskę – dostrzegamy to, czego nasi warszawscy koledzy przechadzający się w cieniu wieżowców nie widzą, bo im te wieżowce zasłoniły horyzont. „Czytajcie i kupujcie Gazetę Olsztyńską” – taki bilbord powinien zawisnąć na najwyższym wieżowcu Warszawy, a obecnie jest nim, nie, nie Pałac Kultury, ale Varso Tower. No więc zwycięski PiS ma nie stworzyć rządu, ale przegrane inne partie. To jest aberracja demokracji zdeformowanej na wszystkie sposoby w naszym kraju. No, bo jaki sens życiowy ma wygrywanie, jak jest przegrywaniem? Wyobrażacie sobie, że na Mistrzostwach Świata wygrywa Argentyna, ale regulamin daje zwycięstwo np. Katarowi, bo jest bogatszy i zorganizował te mistrzostwa i skoro jest taki bogaty, to go inni lubią i przekonał do siebie inne państwa? Wyobrażacie sobie Państwo taki scenariusz? To pure nonsens. Państwo sobie nie wyobrażacie, bo jesteście sprawiedliwi, chcecie dobra na świecie i logicznie rozumując, myślicie, że większość też tego chce. Ale ja sobie niestety mogę to wyobrazić, jak patrzę np. na przyznawanie co roku nagrody „Złotej Piłki”. Świat więc generalnie zwariował, a ideologie np. gender i relatywizm pokazały ludziom, że wszystko, co do tej pory stanowiło podstawy, na których się opierała cywilizacja, można przekształcić, zmienić o 180 stopni, nawet zakłamać i inni powinni to uznać. Przykład z identyfikacją płci. Od tej pory nie liczyłoby się to, co kto widzi i doświadcza w życiu, ale to, co istniałoby w wyobraźni. Kompletna dowolność. Obojętnie nawet, czy taki akt wyobraźni nie byłby na przykład czymś zasilany, a umysł w stanie upojenia i czymś wywołanego. Tak więc dowolność, a nie wolność, wyobraźnia, a nie doświadczenie. No więc zobaczymy, jaki się świat z tego narodzi i jakie rządy z tego będą wyrastać. My też zobaczymy, jaki rząd powstanie z naszej układanki demokratycznej. Jedno jest pewne, że nie monopartyjny, a to akurat byłoby już coś. Bo monopartyjny rząd zawsze się zdegrengoladuje (o taki nam wyszedł neologizm). PiS, jakby to rozumiał, to już dawno powinien błagać jakąś partię, żeby, dla jego dobra, przyłączyła się do rządzenia, bo wiadomo było, że taka układanka, gdzie rządził samodzielnie – monopartyjnie – doprowadzi do przegranej. Ale przed II Wojną Światową też było w Polsce „ciekawie”. Nigdy nie kumałem w szkole na historii, kiedy ten rząd Chjeno-Piasta był w opozycji, a kiedy znów rządził i jak to było. Z postaci ogarniałem tylko Piłsudskiego, Dmowskiego, Korfantego i Witosa. Te rządy i partie w przedwojennej Polsce też robiły niezły „bałagan”, że nikt z uczniów przy zdrowych zmysłach nie miał zamiaru się uczyć, a co dopiero pamiętać, kiedy i kto rządził w tamtych czasach. Tak samo historia i ci, co po nas przyjdą, będą patrzeć na nasz okres. Witos był nie z mojej bajki, jak zresztą wszyscy politycy (za polityka nie uważałem Piłsudskiego, chociaż oczywiście nim był, ale za wodza – Marszałka). No, ale ojciec mi powiedział, że mój dziadek urodził się blisko wsi Witosa, a na przedwojennych zdjęciach wyglądał jak jego sobowtór z tym wąsem, w białej koszuli, zapiętej pod szyją na ostatni guzik, bez krawata w kapeluszu. No więc tak zidentyfikowanego prawie ziomala Witosa jakoś zapamiętywałem. Teraz tak „odwalonego” kogoś to można spotkać tylko w dzielnicach artystycznych Londynu czy Nowego Jorku. Bo szpan to szpan. I są jeszcze enklawy na świecie, gdzie szpan występuje i jest ważny. W latach 50. i 60. był to cały czas Paryż, znany choćby z ekscesów Salvadora Dalego jadącego ulicami Paryża w kabriolecie z otwartym dachem wypełnionym arbuzami. Ten przedwojenny styl jeszcze długo po wojnie cechował naszego Tadeusza Kantora – malarza, człowieka teatru i „obywatela” sławnej, zapoczątkowanej pod koniec XIX wieku awangardy i bohemy krakowskiej, która „wychowała” wielkich artystów.
Dlaczego o tym wspominamy? Między innymi dlatego, że młodzi ludzie dziś lubią dalej słuchać takiego zespołu jak Maanam, chociaż Kory i Marka już nie ma. Oni byli prawie dosłownie dziećmi tej krakowskiej bohemy. Byli w niej jako „dzieci kwiaty”. Zrozumieć, o czym śpiewają i jaką mieli filozofię życia i sztuki – zwłaszcza Kora – bez tego się nie da. Bez tego nie zrozumie się też i Ewy Demarczyk, i Renaty Przemyk, i wielu innych dziś sławnych w całym kulturalnym świecie naszych artystów, jak choćby Witkacy czy Stanisław Wyspiański. Andrzej Wajda też był z tego ducha. A na razie mamy „targi piękności” w wydaniu polityków, co (mówiąc Gajosem) „się oznacza”, że wybrani posłowie wyszli na wybieg jak na targ i demonstrują swoje walory, bo może jedna lub druga strona (czyli PiS lub Opozycja) dobrze „zapłaci” stanowiskami, a wtedy… i koalicje rządzące mogą być różne, a nawet rządy Chjeno-Piasta mogą powrócić. Bo jak wiadomo: fortuna kołem się toczy, a łaska pańska na pstrym koniu jeździ, czy w końcu, żeby pisać dalej w tonacji agrarnej: raz się jest pod wozem, a raz na wozie.
Wybory cz. 2 – Myślę czasem, że brakuje mi w przestrzeni medialnej Zagłoby i jego kompaniji. Nie ma kto poderwać szlachtę zagrodową, wesprzeć króla i określić jasno, kto wróg, a kto przyjaciel. W tej roli nawet redaktor Sakiewicz (idąc wedle wagi i narracji), który od lat się o to stara, już też słabo trafia do narodu, z drugiej strony odgrzewani panowie z dawnej opozycji: Grabce, Szczerby i Nitrasy, ani już nie są groźni, ani śmieszni. Polityka polska się zmieniła. Społeczeństwo się zmieniło. Tyle że politycy nie nadążają dzisiaj za społeczeństwem. Nie są ich liderami, jak Zagłoba, ale wloką się w tyle. Powiedzmy też, że inaczej chcą widzieć swoją przyszłość rolnicy i małe miasteczka, a inaczej duże wyemancypowane miasta, z których już kilka jako metropolie dochodzi do 1 mln mieszkańców. A Śląsk i Warszawa, jako metropolie, mają odpowiednio ponad 4 mln i blisko 3 mln. Ludzie pracujący i e-pracujący w tych miastach mają inne ambicje i aspiracje. Jakie? Sami obecnie, poza wysokimi wymaganiami wobec własnych dzieci, nie wiedzą. Bo technologia wszystko zmienia i szybko zmienia. Wywraca kulturę i cywilizację do góry nogami. Konkurowanie z młodszymi lepszymi w komputerach i językach powoduje olbrzymi stres. Wszak są kredyty na mieszkanie i trzeba się utrzymać w pracy, żeby je spłacać. Ludzie nie wytrzymują tempa. Zwłaszcza mężczyźni, którzy stanowią 80% osób popełniających samobójstwo! Nie wiem, ale mam taką myśl, że z kobietami nie jest lepiej. Pewnie dzieci, które urodziły, powstrzymują je skuteczniej przed takimi ostatecznymi krokami. Cierpią obecnie również dzieci, przeciążone szkołą, obowiązkami po lekcjach: tymi wszystkimi angielskimi, korkami, sportami, instrumentami. Człowiek goni za karierą, która jest dzisiaj wyznacznikiem wartości. Nie potrafimy przeciwstawić się trendom i modom, bo boimy się, że stracimy pozycję społeczną. Że koledzy czy sąsiedzi, a nawet rodzina, się od nas odwrócą czy zadrwią. I myślimy (błędnie), że to będzie nasz koniec. Czy taki kierunek rozwoju cywilizacji ma dla człowieka sens? Nie, nie ma – to wielki kit i problem. A może warto się zastanowić, co proponuje idea personalizmu chrześcijańskiego, która mówi, że człowiek przez to, że po prostu jest – żyje – istnieje, zasługuje na najwyższą godność. To, że jest, już wystarczy do wszystkiego, do jego afirmacji przez siebie samego i innych. Nie musi na to zasłużyć piątkami w szkole, studiami, pięknym domem, samochodem, karierą. Nie trzeba niczego więcej – wystarczy, że jest i już na szacunek zasługuje… Zbyt piękne? Utopia? Dopóki nie spróbujesz siebie i innych tak traktować, nie dowiesz się.
Nasi piłkarze – ciała dali i tyle w tej sprawie. Oczywisty piłkarski kit, chociaż się starali.
Pojednanie – to jedyna sensowna rzecz, jaka powinna przyświecać Polakom po tych wyborach, obojętnie kto jest „przegranym zwycięzcą”, a kto wygrał, ale przegrał. A dokładnie za sprawą polityków i niektórych mediów jest odwrotnie – dalej nas chcą wkręcić w wojnę polsko-polską. Wymuśmy na politykach, żeby przede wszystkim zajęli się naszym krajem, bo choć „nieźle przędzie”, to na horyzoncie pojawiły się czarne chmury. Potrzeba Dowgirdów i Kacprów – ludzi czynu walczących wtedy z pruskimi margrabiami i Elektorem, a dzisiaj z innymi problemami. Europa ma być dyktatem Niemiec, Francji (według nich) wobec wszystkich pozostałych. Czy to nie rodzi zagrożeń? Dyktat z natury jest zagrożeniem. Terror zawsze jest zagrożeniem i zawsze prowadzi do katastrofy. My, kraje postkomunistyczne o tym dobrze wiemy i nikt nas nie przekona, że jest inaczej. Wydaje się, że ktoś stwierdził, że dosyć tych swobód, wolności i wzrostu zamożności dla Polaków, Słowaków, Rumunów itd. Ale możliwe, że to nie wszystko, jeśli chodzi o zagrożenia, że potrzeba będzie jeszcze Janów III Sobieskich (żeby mówić postaciami z „Czarnych Chmur”). Jak zmniejszyć szaleństwo polityczne na świecie w Europie i w Polsce?
Jak budować świat i Europę na wartościach nie wydumanych, jak filozofia gender, opartych na Marksie, ale na znanych od wieków – chrześcijaństwo, humanizm? Jak ratować Europę i Polskę przed zagrożeniami od wewnątrz i od zewnątrz? Jak skończyć wojnę na Ukrainie? Dosyć walki polsko-polskiej – chciałoby się rzec. Dosyć tej głupoty i nienawiści, z której korzystają tylko nasi wrogowie. Jako społeczeństwo musimy żądać od polityków porozumienia i współpracy, przynajmniej w strategicznych sferach, jak bezpieczeństwo, służba zdrowia, zabezpieczenie żywnościowe, wolność osobista i religijna. Do tego dochodzi wychowywanie młodego pokolenia i przełamanie klęski demograficznej. Po co się wszyscy kłócą w Polsce, jak i tak przy tej demografii szybko przegramy z innymi nacjami i znikniemy jako państwo? Czy dobrze pilnujemy tego, co mają robić w naszym imieniu politycy? Czy zajmują się tym, co dla naszego narodu najważniejsze? Głosowanie to za mało. Wszyscy musimy się poczuwać do działań, które przyniosą dobro nam wszystkim. Potrzeba pojednania polsko-polskiego. A pojednanie to kompromis, to zwycięski remis, jak ten na Wembley.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez