Kraków na krawędzi. Dług wymknął się spod kontroli

2023-11-15 10:40:35(ost. akt: 2023-11-15 10:52:38)

Autor zdjęcia: pixabay

Jak podaje portal Interia.pl, Kraków stanął na progu przepaści finansowej. Rządy prezydenta Majchrowskiego doprowadzają do zadłużenia miasta na ogromną kwotę.
Jak podaje Interia.pl na zakończenie bieżącego roku dług Krakowa może osiągnąć kwotę 6 mld złotych, co równa się kosztom budowy trzech Stadionów Narodowych. W miejskiej kasie brakuje środków nie tylko na nowe inwestycje, lecz także na utrzymanie sprawności miejskiej komunikacji oraz wypłaty pensji dla nauczycieli. - Osiągnęliśmy punkt, w którym Kraków nie może kontynuować procesu zadłużania. Brakuje nam funduszy nawet na podstawowe wydatki - donosi Dominik Jaśkowiec, doświadczony przewodniczący rady miasta, w rozmowie z Interią.

Prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski, opracował dokument, z którego wynika, że miasto planuje zaciągnięcie pożyczki w wysokości 220 mln złotych. Wstępną akceptację dla tego kroku wyraził bank, a zielone światło dali również miejscy radni. Analiza dokumentów finansowych Krakowa z ostatnich miesięcy, przeprowadzona przez Interię, ujawnia, że miasto znajduje się obecnie na skraju finansowej przepaści.

Kraków w długach
Na początku roku 2020 zadłużenie Krakowa sięgało jedynie 3 mld złotych. Od pewnego czasu w oficjalnych kręgach mówiono o niepokojącej sytuacji finansowej miasta. W minionych latach pojawiło się przynajmniej kilka ostrzegawczych sygnałów:

Na zakończenie 2019 roku miastu brakowało 89 mln złotych na wypłaty pensji dla nauczycieli. Podobne problemy finansowe wystąpiły pod koniec poprzedniego roku, kiedy miasto borykało się z trudnościami w zapłacie za funkcjonowanie komunikacji w listopadzie. Sytuacja utrzymuje się również w bieżącym roku. Jednak na koniec 2023 roku prognozowane skumulowane zadłużenie Krakowa ma wynieść około 6 mld złotych. Przeliczając to na mieszkańca Krakowa (liczącego według GUS 802 583), oznacza to kwotę 7475 złotych. Warto jednak zauważyć, że jest to optymistyczny scenariusz, ponieważ miejskie spółki również są zadłużone, a przepisy pozwalają, zgodnie z akcentem samych urzędników, na niewliczanie ich zobowiązań do ogólnego zadłużenia.

- Jeżeli przez 20 lat rządów dla prezydenta i jego urzędników dwa plus dwa równało się pięć, to musiało tak to się skończyć. Prawa ekonomii, które są nieubłagane, dały o sobie w końcu znać. Dotarliśmy do momentu, w którym Kraków nie może się już dalej zadłużać - mówi w rozmowie z Interią Dominik Jaśkowiec, miejski radny i wieloletni przewodniczący rady miasta.- Limity zostały przekroczone, brakuje pieniędzy na podstawowe wydatki - dodaje.

Prezydent wyjaśnia
Sygnałem niedostatku środków finansowych jest także budżet miasta na obecny rok. Już w fazie jego przygotowywania władze zakładały, że zabraknie ponad miliard złotych, co wymagało sięgnięcia po kredyty i obligacje. W czerwcu tego roku, podczas sesji, prezydent Jacek Majchrowski tłumaczył, że na kondycję finansową miasta wpłynęły różne czynniki, takie jak pandemia, inflacja, sytuacja wojenna na wschodniej granicy oraz zmiany przepisów, które miały skutkować zmniejszeniem budżetu miasta o 440 mln złotych w 2022 roku.

Szkopuł w tym, że prezydent Jacek Majchrowski i podlegli mu urzędnicy od lat planowali wydatki ponad stan, a na ich realizację zaciągali kolejne kredyty.

Brakuje pieniędzy

Miejscy radni podczas ostatniej sesji mimo wielu zastrzeżeń dali zielone światło prezydentowi na zaciągnięcie kolejnego kredytu na 230 mln zł. 

- Z finansami miasta nigdy nie było tak źle, jak jest obecnie. Jako radni wielokrotnie zgadzaliśmy się na powiększanie długu miasta. Jednak kiedy dostawaliśmy od prezydenta dokumenty, z których wynikało, że jeśli nie zgodzimy się na kolejne zobowiązania, to zabraknie np. pieniędzy na funkcjonowanie domów pomocy społecznej czy będzie problem z wypłatami dla nauczycieli, to byliśmy podstawienie pod ścianą - mówi w rozmowie z Interią radny Grzegorz Stawowy, wieloletni radny miejski. - Trudno zagłosować przeciwko w takiej sytuacji - dodaje.

Egzotyczne wydatki
- Trzeba zadać sobie pytanie, czy w trudnym okresie, rzeczywiście trzeba było wydawać pieniądze na "egzotyczne" zadania i je realizować? Te wydatki na urzędowe media czy drugą urzędową telewizję nie były konieczne. Wtedy na pewno sytuacja miejskich finansów byłaby lepsza - ocenia radny Jaśkowiec.

Urzędowe telewizje (Kraków ma dwie - przyp. red.), o których wspomina Jaśkowiec, kosztują podatnika kilkanaście milionów złotych rocznie.
Choć listę wydatków, które budzą pytania o zasadność, można by rozwinąć o wiele innych przykładów: motorówka kupiona dla urzędników Zarządu Zieleni Miejskiej (200 tys. zł) czy wydanie przez miasto 134,5 tys. zł na projekt, którego celem była zmiana "krytykanckiego" myślenia w sieci.

- Kiedyś wyliczano wartość zadłużenia do dochodów. I tutaj ta relacja jest bardzo niekorzystna. Przy 6 mld długów ten wskaźnik przekracza 80 proc. Kilkanaście lat temu, w 2010 r., kiedy ten wskaźnik przekroczył w Krakowie 60 proc., bito na alarm i mówiono o zapaści miejskich finansów. Kiedy spłacimy długi? Nie wiem. Od lat ich nie spłacamy, a zaciągamy kolejne - mówi radny Kękuś.

- Niezależnie kto będzie prezydentem w nowej kadencji, to sądzę, że najważniejszym zadaniem dla niego będzie kwestia związana z uporządkowaniem finansów. Słyszałem, że władze miasta, planując budżet na kolejny rok, uwzględniają w nim wypłatę dywidendy z miejskich spółek. Nigdy wcześniej tego nie robiono. To kolejny znak, że z finansami miasta jest bardzo źle - konkluduje radny Stawowy.


Źródło: Interia.pl