Obusieczny miecz propagandy, czyli dlaczego Prawo i Sprawiedliwość przegrało wybory

2023-10-21 16:47:22(ost. akt: 2024-02-22 23:14:46)

Autor zdjęcia: sxc.hu

Stefan Żółkiewski, jeden z dyktatorów życia kulturalnego w stalinowskiej Polsce, na spotkaniu z polonistami tłumaczył, że marksizm wyjaśnia całą otaczającą nas rzeczywistość, wobec czego jest uniwersalnym kluczem do zrozumienia świata. Wówczas prof. Juliusz Kleiner odpowiedział, że taki klucz nazywa się… wytrych.
W polskiej polityce Wersal dawno się już skończył, a klucze do serc i umysłów wyborców zastąpiły wytrychy, a właściwie łomy, którymi na oślep okłada się politycznych oponentów. W tym świecie nie ma miejsca na półśrodki, dlatego politycznych adwersarzy należy zmasakrować, odczłowieczyć i zdemonizować, tak by stali się w oczach wyborców godnymi pogardy symbolami zła. Gdy jednak idzie się na wyniszczenie, to trzeba mieć przyjaciół, a przynajmniej towarzyszy, którzy w sytuacji kryzysowej podadzą rękę. Prawo i Sprawiedliwość najwyraźniej o tym zapomniało, bo od lat robiło wszystko, by wystarczająco mocno zrazić do siebie potencjalnych koalicjantów, których teraz tak bardzo brakuje partii Jarosława Kaczyńskiego.
PiS, zakładając, że władzą nie zamierza się dzielić, teoretycznie powinien jak najmocniej dbać o wewnątrzpartyjne nurty, których realne istnienie nie pozwoli tej formacji przypiąć zabójczych łatek. Nadmierna brutalizacja języka także nie wydawała się być w interesie PiS-u. Trudno bowiem wyobrazić sobie, że większość społeczeństwa zagłosuje na najbardziej radykalne pod względem medialnego przekazu ugrupowanie. Skądinąd radykalizmów jako społeczeństwo nie lubimy, dlatego gdy podczas wyborów mamy dwóch kandydatów, to nierzadko głosujemy nie „za”, ale „przeciw”.

Naturalnie po drugiej stronie także nie ma hufca aniołów. Wystarczy przywołać Tomasza Lisa piszącego „Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora”, Barbarę Nowacką nazywającą Pikniki 800+ „seansami pogardy i nienawiści Jarosława Kaczyńskiego”, Zbigniewa Hołdysa mówiącego o prezesie PiS per „Ch...j” i określającego tzw. symetrystów mianem szmalcowników, wulgarne okrzyki Marty Lempart, sprzyjanie przez wielkie komercyjne media opozycji czy słynne osiem gwiazdek, nadzwyczaj często wykorzystywane przez antagonistów ustępującej (?) władzy. Szafowanie hasłami o końcu demokracji i dyktaturze również nie pozostaje bez znaczenia. Warto przypomnieć, że Komitet Obrony Demokracji powstał już 19 listopada 2015 roku (rząd PiS-u, na którego czele stanęła Beata Szydło, został zaprzysiężony 16 listopada 2015 roku). Tyle tylko, że PiS nie zamierzał ustępować na tej płaszczyźnie pola, licytując się na toporność propagandowego przekazu.

„«Upiorne myśli» Donalda Tuska"

Paski TVP przez lata bardziej bawiły, aniżeli irytowały. Niemała część społeczeństwa powstrzymywała się od śmiechu, widząc w Telewizji Polskiej materiały zatytułowane: „Pseudoelity zazdroszczą Polakom Sylwestra”, „Opozycja chciała popsuć Polakom święta”, „Obrońcy pedofilów i alimenciarzy twarzami oporu przeciwko reformie sądownictwa”, „Plan opozycji: zabrać Polakom pieniądze” czy „Rosnące zarobki Polaków irytują Niemców”. Ale śmiechu z czasem było coraz mniej, bo kleszcze partyjnego przekazu zaciskały się coraz mocniej. Im bliżej było wyborów, tym bardziej skupiano się na Koalicji Obywatelskiej, Donaldzie Tusku, którego prezes Kaczyński nazwał „czystym złem”, i wyborcach oraz potencjalnych wyborcach opozycji. Nazywanie „Marszu 4 czerwca” i „Marszu Miliona Serc” – „Marszem jadu i agresji”, „Marszem nienawiści” i „Marszem pogardy”, było, nomen omen, wyrazem pogardy dla setek tysięcy ludzi, którzy uczestniczyli w tychże manifestacjach, jak również milionów obywateli, którzy w jakiejś mierze identyfikowały się tymi marszami. A przecież wystarczyło przypomnieć sobie, jak reagowała większość Polaków, gdy światłe elity redukowały „Marsz Niepodległości” do roli faszystowskiego spędu.
Prawo i Sprawiedliwość, zamiast skierować swój przekaz np. do małych przedsiębiorców, skupiło się na „«Upiornych myślach» Donalda Tuska”, „Tusku atakującym suwerenność Polski”, „Tusku w klubie przyjaciół Putina”, „Tusku – człowieku luksusu” itd. Nie przez przypadek do potocznego języka weszło ironiczne sformułowanie „Wina Tuska”.

Logika stalinowska

Partię dowodzoną przez Jarosława Kaczyńskiego w pewnej mierze dopadł także casus Platformy Obywatelskiej, która w ostatnich latach swoich rządów (2007-2015) naiwnie uwierzyła w to, że nie ma z kim przegrać. Pycha kroczy przed upadkiem. Notowań Prawa i Sprawiedliwości nie zachwiała pandemia, wojna w Ukrainie ani nawet, do pewnego stopnia, inflacja, którą zrzucono na karb wymienionych zjawisk. PiS zgubił nie Polski Ład, nieumiejętne ułożenie list wyborczych i „afera wizowa”, ale funkcjonowanie w zamkniętej bańce, co od lat było głównym zarzutem w stosunku do PO.

„No to zagłosuj, co ci szkodzi? Człowieku, to tylko cztery lata, więc na te cztery lata spróbuj. Spróbuj, zamknij oczy tutaj, zaciśnij zęby, jak nie możesz, i zagłosuj na Prawo i Sprawiedliwość” – w taki sposób Beata Szydło namawiała sympatyków PiS, by przekonywali niezdecydowanych.

Brak pozytywnego przekazu sprawił, że wielkomiejski elektorat, w który zawsze wierzyła PO, a który dotychczas nie spieszył się z pomocą, w końcu dotarł z grilla, działek, weekendowych wyjazdów nad morze i zagłosował. Nadprogramowe kilkanaście procent w stosunku do oczekiwanej frekwencji stanowili ci, których polityka na co dzień w ogóle nie interesuje. Młodzi ludzie, oddając głos na Trzecią Drogę, wystawiali czerwoną kartkę rządzącym, a nie wyrażali zachwyt programem Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza. A przecież mało brakowało, by zbudowany na potrzeby wyborów twór nie przekroczył progu wyborczego, co dałoby PiS-owi spokojną trzecią kadencję. W porę zreflektował się jednak Donald Tusk, który znając sejmową arytmetykę, zrezygnował z działań, których efektem byłoby zatopienie Trzeciej Drogi.
Refleksja obca była za to prącemu do konfrontacji z Tuskiem PiS-owi, który nieustannie jechał po bandzie (po śmierci syna posłanki PO Magdaleny Filiks w TVP Info pojawił się pasek: „Politycy Platformy Obywatelskiej odpowiedzialni za śmierć dziecka”).
– Mówię to jako współwinny: stworzyliśmy propagandę na gorszym poziomie niż lata siedemdziesiąte. (…) zwyciężyła logika walki, logika stalinowska: kto nie jest z nami, jest przeciw nam – powiedział Marcin Wolski, prowadzący w TVP Info program „W tyle wizji”.
Tym samym wybory oraz referendum sprowadzono do roli plebiscytu. Pytania de facto nie miały znaczenia.

„Można było jeszcze dodać czwarte pytanie, czy jestem przeciwko kolonializmowi… Wtedy bym odpowiedział, że pragnę kolonializmu, bo to nie było głosowanie dla pięknoduchów, tylko był sondaż w innej, nadrzędnej sprawie…” – mówił Zbigniew Herbert o referendum z 1946 roku.

Mimo wszystko trudno wynik PiS uznać za oczywistą porażkę. Trzecie z rzędu zwycięstwo w wyborach parlamentarnych z ponad 35 proc. poparciem i ponad 7,6 mln głosów mówi samo za siebie (w 2015 roku PiS miał 37,6 proc. i 5,7 mln głosów; w 2019 roku 43,6 proc. i nieco ponad 8 mln głosów). W przypadku KO (wcześniej PO) liczby przedstawiają się następująco: 2015 rok – 24 proc. i nieco ponad 3,6 mln głosów; 2019 rok – 27,4 proc. i nieco ponad 5 mln głosów; 2023 rok – 30,7 proc. i 6,6 mln głosów.

Niemożliwe nie istnieje?

– Mogą być ciekawe wydarzenia – powiedział enigmatycznie tuż po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów Jarosław Kaczyński. Utworzenie rządu przez PiS to teoretycznie mission impossible. Z drugiej strony prezes Kaczyński trzykrotnie już zadziwił polską scenę polityczną, formując koalicje, które wydawały się nie do zawiązania. Pierwszy raz uczynił to w 1989 roku, gdy był głównym negocjatorem podczas rozmów „Solidarności” z ZSL i SD, czego efektem był rząd Tadeusza Mazowieckiego. Dwa lata później było jeszcze trudniej, bo do Sejmu w 1991 roku dostało się 29 ugrupowań, z czego 18 miało 5 lub mniej mandatów! Największą siłą dysponowała Unia Demokratyczna (62 mandaty) oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej (60 mandatów). Porozumienie Obywatelskie Centrum zajęło wówczas szóste miejsce (44 mandaty). Jarosław Kaczyński koalicję jednak stworzył, a na czele rządu stanął wybrany z list Porozumienia Obywatelskiego Centrum Jan Olszewski. Trzeci raz prezes PiS zaskoczył, gdy w 2005 roku po nieudanych rozmowach koalicyjnych z Platformą Obywatelską powstał rząd PiS – Samoobrona – Liga Polskich Rodzin.
Teraz skala trudności zdaje się być o wiele trudniejsza, jeżeli nawet nie niemożliwa, ale w polityce słowo „nigdy” nie zawsze znaczy to samo. Tak czy inaczej, na gwiazdkę (nowy rząd powstanie zapewne przed Świętami Bożego Narodzenia) ktoś będzie miał prezent…

Michał Mieszko Podolak